Sacred 2 to fantastyczna gra z gatunku hack&slash, na korzyść której przemawia gigantyczny świat, wspaniała grywalność oraz wiele możliwości rozwoju głównych bohaterów. Jeśli miałbym wybrać jaką grę c
Wydany na początku 2004 roku Sacred szybko zyskał aprobatę spragnionych miłośników gatunku hack&slash. Czasy to były nieciekawe, twórcy praktycznie ignorowali istnienie fanów action RPG, a przechodzenie Diablo II po raz dwudziesty z rzędu również nie było receptą na tak kiepską sytuację. Dziś jest pod tym względem troszkę lepiej, w końcu mamy świetne Titan Quest czy bardzo dobre i jeszcze ciepłe (choć troszkę niedocenione) Legend: Hand of God, niemniej to właśnie Sacred 2: Fallen Angel wydawała się być najbardziej oczekiwanym hack&slashem ostatnich miesięcy. No i doczekaliśmy się!
Na początku października gra miała swoją światową premierę, a kilka dni później trafiła na rodzimy rynek. Polskim wydawcą jest firma Cenega Poland, która stanęła na wysokości zadania. Do wyboru mamy dwie wersje – podstawowa kosztuje 99 złotych, a w środku oprócz dwóch DVD z grą znajdziemy grubą i obszerną instrukcję, artbook ze szkicami z gry, a także bonusową płytę z soundtrackiem. Za 149 złotych możemy zaszaleć kupując edycję kolekcjonerską, w skład której – oprócz powyższych – wchodzi także specjalna płyta DVD ELITE GFX podnosząca możliwości graficzne gry, mapa świata, złota edycja pierwszej części Sacred i specjalny kod pozwalający na odblokowanie ukrytego przedmiotu.
Rozsądne wydaje się mimo wszystko zakupienie tańszej wersji, choć miłośnicy serii raczej nie będą mieli oporów przed wybraniem bardziej „wypasionego” wydania. Szkoda tylko, że Cenega wrzuciła do zestawu tak naprawdę zbędną książeczkę ze szkicami, którą śmiało można było zastąpić potrzebnym czasami poradnikiem. Koniecznie trzeba też nadmienić, iż polska edycja doczekała się rodzimej wersji językowej. Niestety tylko kinowej, stojącej w dodatku na tylko średnim poziomie, ale i tak praca wykonana przez tłumaczy bardzo ułatwia zabawę wszystkim będącym na bakier z angielskim.
Proces instalacji Sacred 2: Fallen Angel należy do jednego z dłuższych, z jakim kiedykolwiek się spotkałem. Nic zresztą dziwnego, skoro sama gra potrzebuje aż dwudziestu gigabajtów na dysku twardym! Co więcej do przyjemnej rozgrywki konieczne jest pobranie jeszcze obszernych łatek z internetu, a w niektórych wypadkach dodatkowych sterowników dla karty graficznej. Ostatecznie jednak program udaje się odpalić i w końcu możemy przystąpić do zabawy.
Fabuła – wyjątkowo jak na hack&slash – trzyma poziom i wyjątkowo nie jest nawet infantylna, co z drugiej strony nie znaczy oczywiście, by mogła się mierzyć z Baldur’s Gate’ami czy Mass Effectem. Akcja rozgrywa się na 2000 lat przed wydarzeniami znanymi z Sacred, a w świecie o nazwie Ankaria zrobiło się naprawdę nieciekawie. Wysokie Elfy otrzymały od aniołopodobnych stworów mistyczną Energię T, dzięki której znacznie przerosły swoją potęgą wszystkie inne rasy, co umożliwiło im także wygranie wojny przeciwko zjednoczonej armii smoków, orków i ludzi. Niestety na tym czasy zaciętych rywalizacji się nie skończyły, a i nieujarzmiona Energia zaczyna ujawniać swój destrukcyjny charakter. Nadchodzi kolejna wojna, świat powoli obraca się w ruinę, krainę opanowują straszliwe potwory, a jedynym śmiałkiem, który może temu zapobiec jest... Jasne, że tak. Naprawdę myśleliście, że tym razem wcielimy się w dostawcę pizzy?
Możliwości wyboru postaci, której losami pokierujemy są bardzo znaczne. Wprawdzie na pierwszy rzut oka sześć różnych bohaterów nie robi na nikim wrażenia, jednak do tego należy doliczyć kilka czynników mających wpływ na rozgrywkę i w gruncie rzeczy jedną i tą samą postacią będzie się grało zupełnie inaczej. Ot – dwie kampanie. Dobra i zła. To świetna sprawa znaaacznie wydłużająca czas zabawy, a do każdej z nich mamy przypisaną jedną ekskluzywną postać, a także cztery uniwersalne, które z chęcią opowiedzą się po dowolnej ze stron. Do tego każdy z naszych bohaterów może pozwolić sobie na wybranie sprzyjającego mu boga. To również ma spory wpływ na charakter rozgrywki, a także przyszłe umiejętności prowadzonego bohatera. Ostatnim trudnym wyborem początkowym jest poziom trudności – normalny, trudny oraz zarezerwowany dla prawdziwych mistrzów. Ten ostatni zapewnia przy okazji skuteczne podniesienie adrenaliny bowiem śmierć głównego bohatera definitywnie oznacza... jego śmierć. Bez możliwości dalszej zabawy tą postacią. Smutne, ale dla znudzonych wyjadaczy będzie to z pewnością niesamowita gratka.