Edytor plansz? Platformówka? Nie ważne jak by na niego spojrzeć, Super Mario Maker niemal wzorowo wywiązuje się z każdej z powierzonych mu ról. Niemal.
niesamowicie intuicyjne sterowanie; niemal nieograniczone możliwości w budowie plansz; dbałość o detale w wykonaniu wszelkich menu; 4 dostępne style graficzne
Minusynieobecność punktów kontrolnych na planszy; niemożliwość konstrukcji całych światów: brak możliwości zagrania stworzonego poziomu bez uprzedniego wrzucenia go do sieci; trudności w dokopaniu się do dobrych poziomów stworzonych przez społeczność – brak odpowiednich filtrów, segregacji etc.
Nie znoszę edytorów plansz – a już w szczególności w tytułach dedykowanych konsolom. Sterowanie nigdy nie jest tam wygodne, błądzenie kursorem po poziomie zdaje się nie mieć końca, a całość generuje we mnie więcej frustracji, aniżeli faktycznej frajdy. Nawet jako osoba nie należąca do grupy „Pecetowej Rasy Bogów” muszę przyznać, że ich obecność w grach konsolowych to niejednokrotnie błąd i nieporozumienie, a z problemami wymienionymi parę zdań wyżej nie radzą sobie nawet tytuły na wyłączność – by wymienić tylko serię LittleBigPlanet czy nie-aż-tak-tragiczne ModNation Racers na Playstation 3 i PlayStation Vita.
Można by więc uznać, że świat już dawno temu podzielił się na te dobre edytory, obecne na PC i stworzone z myślą o grach na blaszaki właśnie, oraz konsolowe poczwary z wielkimi ambicjami. Można, ale byłby to błąd - bo nie tak dawno na ten sam świat przyszedł Super Mario Maker.
Hej, słyszałem że lubisz edytory plansz...
Pomysł kryjący się za nową grą na wyłączność dla Nintendo Wii U jest tak samo prosty i jednocześnie genialny w swoim założeniu, jak i konstrukcja Świata 1-1 w oryginalnym Super Mario Bros. Oto na półkach sklepowych ląduje bowiem platformówka, która pozwala graczom na konstrukcję poziomów w oparciu o dobrze znane im elementy – cegiełki, kroczące grzyby, rybki, meduzy, rury i całą resztę mniej lub bardziej znanych drobiażdżków, ściśle związanych z uniwersum wąsatego hydraulika.
To w rękach gracza leży tu całkowita długość poziomu, liczba i rodzaj przeciwników, ich umiejscowienie czy natężenie elementów nieszablonowych: grzybów z doczepionymi do głowy działami, skrzydlatych Chain Chopmów lub gigantycznych żółwi. Bo z 60 elementami oddanymi nam do dyspozycji naprawdę można tu zaszaleć – i co najważniejsze – w piekielnie prosty sposób, opierający się na systemie podnieś-upuść.
Bez ściemy i z ręką na sercu – w życiu nie spotkałem się jeszcze z bardziej intuicyjnym edytorem poziomów, i to nie tylko na konsoli. Być może wynika to z wrodzonej prostoty (nie mylić z prostactwem!) oryginalnych Super Mario Brosów, być może swój wkład w ten fakt ma też wieloletnie obeznanie ze wszystkimi elementami składającymi się na świat Mario. Tak czy inaczej, od pierwszych chwil spędzonych z Super Mario Maker po prostu wiedziałem jak umieszczać cegiełki na planszy (hm, jakoś kiepsko to zabrzmiało) czy też jak wydłużyć rurę (a to jeszcze gorzej...). A jeśli dalej nie wiecie o czym mówię, dokładnie to samo uczucie odnaleźć można w dowolnym FPSie, kiedy to z marszu wiadomo pod którym przyciskiem kryje się „przymiarka”, a pod którym strzał z gnata.
Poziomy możemy tworzyć tu w oparciu o 4 style graficzne: ten z Super Mario Bros., Super Mario Bros. 3, Super Mario World, oraz New Super Mario Bros (Wii U)
Co zaś w tym wszystkim najlepsze, to nie intuicyjność określiłbym jako największy plus Super Mario Maker. Geniusz nowego szlagieru Nintendo objawił mi się w pełni pod inną postacią. Dokładniej rzecz ujmując – pod postacią 3 wchodzących w jego skład elementów. Po pierwsze, Super Mario Maker uświadomił mi, jak za sprawą najprostszych składowych i zasad stworzyć można coś prawdziwie niesamowitego i grywalnego. Po drugie, z miejsca pokazał też jak trudne jest to zadanie, bo nawet odtworzenie geniuszu wspomnianego już wcześniej, z pozoru banalnego Świata 1-1 to nie ot tak w kij dmuchnął.
Błyskawicznie przeskakując pomiędzy rozgrywką a trybem edycji świata widzimy jak istotne jest tu zagospodarowanie każdej „kratki” (całość przedstawiona jest w stylu arkusza). Co parę minut zastanawiamy się, kiedy to rozpocząć kolejną sekcję” przeszkód, a kiedy gracz powinien otrzymać od nas chwilę na złapanie oddechu po poprzednim wyzwaniu. Po trzecie zaś, z każdym stworzonym poziomem uczymy się trudnej sztuki oddziaływania na odbiorcę – takim operowaniem udostępnionymi narzędziami, by gracz poszedł i zrobił to, co akurat „autor miał na myśli”.
Super Mario Maker czyli Master of Puppets
By lepiej przedstawić Wam myśl ukrytą w ostatnim punkcie, opowiem o jednym ze stworzonych przeze mnie poziomów. Kojarzycie może dwie pierwsze zielone rury, które napotykamy w świecie 1-1 zaraz po rozpoczęciu zabawy i zgarnięciu powiększającego nas grzybka? Dokładnie po środku nich umieściłem bloczek ze znakiem zapytania, a pod spodem na planszy wylądowały dwa żółwie skutecznie utrudniając odkrycie jego zawartości. Dalej znalazła się też ogromna przepaść z mnóstwem monet oraz chmurką, która umożliwiała ich zebranie jak i podróż na drugą stronę, oraz kilka szlaków złotej waluty prowadzących do miejsc, z których nie sposób było się już wydostać – pozostawało tylko samobójstwo.
Potem już tylko z uśmiechem na ustach oglądałem załamanego kolegę, który po wielu próbach wreszcie dobrał się do strzeżonego bloczku tylko po to, by wypuścić z niego kolejnego przeciwnika. Śmiałem się do łez kiedy spadał w przepaść, bo zbyt wiele czasu poświęcił na zbieranie monet w dziurze, przez co znikająca chmura nie zdążyła przenieść go na drugą stronę. Nie posiadałem się również ze szczęścia, gdy na końcu lądował w ślepych zaułkach, wiedziony brzękiem prowadzących go tam monet. Poziom nazwałem „Chciwość”.
Tak wiem, jestem złym człowiekiem – ale nie o tym mieliśmy mówić. Istotny jest tu fakt, że jeśli chociaż w najmniejszym stopniu interesujecie się game designem, Super Mario Maker powinien znaleźć się na Waszej liście zakupów. Nie tylko po to, by na własne oczy przekonać się jakich elementów użyto w procesie tworzenia chyba najbardziej ikonicznej platformówki w historii. Przede wszystkim jednak po to, by od podszewki doświadczyć elementów manipulujących nami w trakcie obcowania z grą wideo, zapamiętać je i nauczyć się wykorzystywać ich w swoich własnych projektach. Jak już się rzekło nie jest to proces łatwy, ale z pomocą przychodzą nam tu pozostałe tryby Super Mario Maker służąc za swego rodzaju skarbnicę wiedzy aktualizującą się z każdą rozgrywką.
Poza samym edytorem Super Mario Maker oferuje nam takie tryby jak 10 Mario Challenge, 100 Mario Challenge i Course World. I niestety w tym miejscu muszę rozpocząć moje narzekanie. Ten pierwszy to klasyczny ratunek księżniczki Peach z wykorzystaniem wyłącznie 10 żyć, przedzierając się przez 10 poziomów, wybieranych losowo z całkowitej puli 68 kreacji przygotowanych przez twórców.100 Mario Challenge opiera się na podobnych zasadach, jednak tutaj trasa budowana jest z 16 poziomów przygotowanych już przez graczy (co istotne, jeśli jakiś poziom okazuje się być dla nas zbyt trudny, możemy go pominąć).
Co prawda każda z ukończonych plansz zapisuje się jako wzór w edytorze, dzięki czemu źródło pomysłów na konstrukcję marianowych poziomów cały czas leży na wyciągnięcie ręki, jednak żaden z zaprezentowanych trybów nie „daje rady” jako solidna kampania dla pojedynczego gracza. Oczywiście zawsze można sięgnąć jeszcze po Course World – listę poziomów stworzonych i opublikowanych przez graczy – jednak i z nią wiąże się spory mankament.
Zagadka: Jaki jest sens zbierania monet nabijających nam dodatkowe życia, skoro te tak naprawdę w grze nie istnieją? Wyślij sms o treści „nie wiem” na dowolny numer zapisany w Twoich kontaktach.
Znajdź to sam
Nabywcom gry Super Mario Maker nie potrzeba było zbyt wiele czasu, by Course World zapełnił się ponad milionem najróżniejszych kreacji, o bardzo różnym stopniu nie tylko skomplikowania, ale i również jakości. Problem w tym, że gra nie za bardzo pomaga nam przekopać się przez poziomy najzwyczajniej w świecie słabe, bądź stanowiące wyłącznie nudne wariacje i remiksy znanych już plansz. W ten oto sposób dokopanie się do plansz naprawdę godnych uwagi stanowi tu obecnie nie lada wyzwanie (choć po cichu liczę na łatającą ten mankament aktualizację). W końcu nie było trzeba czekać zbyt długo, by system odblokowywania kolejnych funkcji edytora w 9-cio dniowym cyklu szybko zastąpiony został natychmiastowym dostępem do wszystkich funkcji, za sprawą jednego update’a. Tak czy inaczej, póki co trzeba się męczyć.
Poza tym jednak Super Mario Maker nie kryje w sobie większej liczby bolączek – z wyłączeniem faktu, iż pozbawieni dostępu do Internetu po prostu nie mamy możliwości rozegrania stworzonego poziomu jak „natura” przykazała. Po jego wczytaniu i ewentualnym zgonie wracamy do trybu edycji, więc bez wrzucenia naszego dzieła do sieci nie ma go za bardzo jak poprawnie przedstawić znajomym, którzy akurat zaszczycili nas wizytą.
We wszystkich pozostałych elementach gra pieści nas typową już dla Nintendo pieczołowitością i przywiązaniem do detali - nawet uruchomienie trybu edycji podręcznej listy przedmiotów do wykorzystania nie może odbyć się ot tak, po prostu – ikonki dostają tutaj nogi i czekają z przemarszem na wyznaczenie przez nas miejsca. Zwykły przycisk „cofnij” zastąpiono pieskiem, który dosłownie „odszczekuje” konstrukcyjne błędy, a reset całej planszy odbywa się po 3-sekudnowym odliczaniu i odpaleniu rakiety kasującej wszystko. Mówiłem, Nintendo.
Gdyby 30-lecie Mario przenieść w realia Sylwestra z Dwójką, dla hydraulika i spółki z pewnością na scenie dziko zapląsałaby Maryla Rodowicz, a Krzysztof Krawczyk klasycznie i z niegasnącym wdziękiem wykonałby swój „Parostatek”. Na całe szczęście, za upamiętnienie jubileuszu skocznego wąsacza zabrał się ktoś inny – dzięki czemu Super Mario Maker finiszuje jako sympatyczny memoriał wzniesiony ku chwale ostatnich trzech dekad „pracy” chyba największej z ikon świata elektronicznej rozrywki. Tylko i aż, chciałoby się dodać. Żaden ideał, ale osobiście nie wyobrażam sobie trzymania Nintendo Wii U pod telewizorem, przy jednoczesnym braku Super Mario Maker na półce.
Ocena końcowa:
- znacznie poprawiona grafika
- rozdzielczość 1080p i 60 klatek na sekundę (ale tylko w trybie wieloosobowym)
- dodatki z dawnej wersji pecetowej
- tryb kooperacji w kampanii
- rozbudowany multiplayer
- przeciętna sztuczna inteligencja
- zmiany wizualne nie wiążą się z różnicą w odbiorze całości
- brak znaczących poprawek na poziomie projektu lokacji i scenariusza
Grafika: | dobry |
Dźwięk: | dostateczny plus |
Grywalność: | dobry plus |
Ocena ogólna: |
Komentarze
2