Na początek kilka testów „syntetycznych”. Odświeżanie myszki kształtuje się na poziomie standardowym dla myszek przewodowych, nie możemy więc narzekać na zbyt wolny czas reakcji.
Niestety myszka posiada interpolację, kursor co jakiś czas przeskakuje piksele. To z pewnością zniechęci osoby, dla których ważny jest każdy piksel (dodam, że czułość myszy ustawiona była na środku, a więc z tego co czytałem - optymalnie). Na szczęście mysz nie ma tendencji do gubienia się, nawet przy bardzo szybkich ruchach.
Jako, że producent nigdzie nie podaje ile myszka ma DPI, tym bardziej obowiązany byłem to sprawdzić:
1000 DPI powinno wystarczyć do zwykłego klikania. Jako, że na co dzień pracuje na 1800 mam już inne przyzwyczajenia. Gdy wziąć pod uwagę masę myszy, przydałoby się dodać trochę DPI, gdyż dalsze ruchy są mało wygodne.
Wartość szybkości wskaźnika dla której nie występuje interpolacja to 4 kropka. Mysz jednak wtedy ma tylko 500 DPI. Jest to pewna opcja, ale kursor się wtedy strasznie wlecze. Jak widać, myszka niczym nie zachwyca, ba! Może nawet odrzucić swą interpolacją, ale zwykłemu śmiertelnikowi nie powinno to przeszkadzać. Podczas codziennego klikania w ikonki to nie przeszkadza, gdy jednak liczy się każdy piksel, sytuacja przedstawia się inaczej.
Microsoft jednak liczy na działanie myszki na wielu powierzchniach. Wymienia tu marmur, granit, lakierowane drewno czy metalowe meble powleczone farbą, na których ma radzić sobie lepiej niż myszki optyczne czy laserowe. Na wielu najczęściej spotykanych powierzchniach (dywan, blat biurka, pościel, wykładzina, poduszka, spodnie) technologia optyczna i laserowa niczym nie ustępowały BlueTrackowi. Również powierzchnie odbijające światło nie stanowiły dla nich problemu. Jednak w trudniejszych warunkach BlueTrack faktycznie wykazywał przewagę. Działał na drewnianych drzwiach pomalowanych farbą olejową, granicie, marmurze, ekranie monitora CRT;) ale… czy to jest, aż tak bardzo konieczne do życia.
Przedstawię jeszcze kilka faktów praktycznych. Jedno dłuższe ładowanie (ok. 2 godzin) starczyło myszce na działanie 7 dni średnio po 4-6h dziennie i po tym czasie zaczęła pulsować czerwona diodka – sygnał o niskim poziomie baterii. Na „rezerwie” myszka wytrzymuje jeszcze bardzo długo i nikt nie powinien narzekać na nagłe rozładowanie. Kontrolka zaczęła pulsować 3 dni temu i do dziś mysz działa bez problemu. Ładowanie jest bardzo proste i wymaga położenia myszki w stacji. Ta jest mała i bardzo lekka, na pewno nie będzie zawadzać na biurku. Podłączamy ją do gniazdka sieci elektrycznej, nie ma możliwości ładowania przez USB. Producent informuje, że 15 minut ładowania starczy na dzień pracy – to prawda.
Nadajnik nie jest mikrobem, jest trochę mniejszy niż większość pendrivevów. Pracuje z częstotliwością 2,4GHz, na szczęście nie koliduje z innymi urządzeniami bezprzewodowymi. Teoretyczny zasięg wynosi 9 metrów, w praktyce jest to jakieś 5,5 metra bezproblemowego kontaktu w jednym poziomie. Gdy jednak różnica poziomów wyniesie około metra, również zasięg będzie gubiony ok. metra wcześniej (nie jest to jednak taka proporcjonalność).
Na czas podróży nadajnik możemy schować pod mysz, co równoważne jest z jej wyłączeniem (przycisk działający na podobnej zasadzie co w laptopach). Niestety nadajnik i tak wystaje pod myszą.
Podsumowanie
Mysz działa na kilku trudnych powierzchniach – cecha będzie wykorzystana tylko wtedy, gdy właśnie w tym celu zakupiliśmy gryzonia. Jeśli kogoś stać, nie pożałuje pieniędzy na tę mysz. Plusem jest nieskrępowanie kablami, a przy tym proste ładowanie. Technologia niebieskiego lasera wymaga jeszcze dopracowania, przy tak niskim DPI interpolacja po prostu nie może mieć miejsca.
Moja ocena: | |
Jakość wykonania: | dobra |
Design: | dobry |
Ergonomia: | zadowalająca |
Ergonomia przycisków/rolki: | zadowalająca |
Precyzja: | zadowalająca |
Ogólna ocena: | |
Orientacyjna cena w dniu publikacji: do 240 zł |
Podziękowania dla firmy Microsoft za udostępnienie myszki do testów:
Komentarze
4