![Tyrania powiadomień! Jak sobie radzić z kakofonią notyfikacji? [OPINIA]](http://cdn.benchmark.pl/thumbs/uploads/article/97094/MODERNICON/7d8ff19a3dbff68033def70a55bc9f6a73e59a98.jpg/300x0x1.jpg)
Tyrania powiadomień! Jak sobie radzić z kakofonią notyfikacji? [OPINIA]
Powiadomienia komunikacyjne: SMS-y, wiadomości na WhatsAppie czy Messengerze. Powiadomienia w aplikacjach zakupowych, w aplikacjach do zamawiania jedzenia. Powiadomienia w mediach społecznościowych… Jak nie oszaleć od tych wszystkich powiadomień?!
Powiadomień wszelakich dostajemy dziś tak dużo, że czasem nie ogarniamy, które są, od czego i po co je dostajemy. I mocno mi się wydaje, że #ToNieTak, że nie ogarniamy, że nie wiemy, skąd te powiadomienia. Problem leży nie tyle w tym, skąd się one biorą, ile w tym, dlaczego pozwoliliśmy sobie na to, by stać się ich niewolnikami. By nasze smartfony nie robiły nic poza brzęczeniem i powiadamianiem.
Ej! ToNieTak #3
Komunikacyjny kociokwik
Wszystkie powiadomienia ze wszystkich aplikacji do komunikowania się ze światem sprawiają, że człowiek dostaje kociokwiku, że świat mu staje na głowie, bo ciągle trzeba na coś odpowiadać. Powiadomienia generują jakąś narastającą presję, by nieustannie być w komunikacji, by komunikować się symultanicznie, wielowektorowo. I fajnie, spoko, tylko że nie da się na dłuższą metę gadać ze wszystkimi, o wszystkim, tu i teraz, bo się wtedy przegrzewa coś w człowieku. Jednostka centralna przestaje działać, dostaje blue screena, no zawiesza się normalnie.
I to jest właśnie tyrania powiadomień. A raczej to jest smutny efekt, wypadkowa tego, że w jakiś niezrozumiały dla mnie sposób stworzyliśmy przełomowe rozwiązania, które uprościły międzyludzką wymianę myśli i przekonań, lecz wyewoluowały w jakiś niepojęty system nadzorczy. Tyrania powiadomień jest wrogiem skupienia i refleksji. To, że cały czas ktoś i coś od nas chce, sprawia, że stajemy się tak przeładowani, że nie łączymy kropek. Że całe te technologiczne osiągnięcia można cisnąć precz, bo jesteśmy zwyczajnie niewydajni w korzystaniu z nich. Natężenie komunikatów jest tak wielkie, że nie potrafimy do komunikacji podejść jakościowo, a ilościowe podejście nie ma tu, choćby z grubsza, sensu. Nie na tym polegać ma komunikacja, by gadać byle co, prawda?
Twoja uwaga jest na wagę złota
Pytanko: skoro powiadomienia nas okazjonalnie lub stale irytują (jednych stale, innych okazjonalnie), dlaczego producenci, twórcy oprogramowania, marketerzy i ich spece od IT wszędzie te powiadomienia wpychają? Mowa tu w sumie o powiadomieniach w przeglądarkach czy tam aplikacjach zakupowych - te komunikacyjne to nieco inna materia. Wracając! Po co powiadomienia w przeglądarkach? Po co remarketingowe maile? Po co powiadomienia w aplikacjach zakupowych?
Wyobraźcie sobie, że porzucone koszyki w świecie e-commerce to jakieś 70 proc. - według danych z 2023 roku. Uśredniam oczywiście. Porzucony koszyk to taki koszyk, w którym np. wrzuciliśmy już zakupy, a potem dotarło do nas, że w sumie to nas na nie nie stać albo ich nie potrzebujemy i wyszliśmy sobie z tej strony albo zamknęliśmy aplikację do zakupków. I teraz tak, 70 proc. Borze szumiący, ile to jest hajsu?! To jest morze kasy, więc nie ma się co dziwić, że te wszystkie sklepy pchają w nas powiadomienia jak oszalałe, by wymusić na nas powrót i sfinalizowanie zakupu. By sprawić, że wydamy hajs. Oto powód, dla którego e-commerce leci z remarketingiem jak oszalały i wysyła powiadomień w opór.
Hajs mordeczko!
Uwaga, nasza uwaga, przykucie nas przed ekranem jest na wagę złota, jasne, ale czy tłumaczy to, dlaczego każda aplikacja na smartfonie czy innym tablecie - wiadomo, że nie każda, ale prawie każda - potrzebuje uprawnień do wysyłania nam powiadomień? Po co nam to? Po nam wpychają nam powiadomienia z aplikacji do zamawiania żarcia? No bo skumam, że powiadomienia od softu do obsługi emaili są czasem mile widziane.
Odpowiedź jest prosta i to z grubsza ta sama historia, jak z powiadomieniami w przeglądarce. Chodzi o naszą uwagę, bo nasza uwaga generuje hajs.
Sprawczość? Nie stwierdzono!
W przeglądarce biją się o naszą uwagę, w smartfonach o nasz hajs - tyle jeśli chodzi o te marketingowo-sprzedażowe notyfikacje. Z jednej strony chcą naszego hajsu, z drugiej uwagi, a z trzeciej robią z nas cyborgów, które muszą stale odpowiadać na wiadomości, sprawdzać nowości na TikToku, lajkować zdjęcia na Instagramie albo komentować hejterskie komentarze na Facebooku, bo przecież my jesteśmy zawsze merytoryczni, a wszyscy inni to hejterzy… Cały ten cyrk na kółkach odbiera nam sprawczość.
Sprawczość, agency z angielskiego, to takie coś, co sprawia, że jedna jednostka może oddziaływać na inną jednostkę. Może oddziaływać na jednostki, rzeczy, kształtować swoje życie, wpływać na relacje społeczne. Sprawczość nasza podstawowa, ta, która sprawia, że coś robimy sami z sobą i dla siebie: kupujemy, sprzedajemy, piszemy do kogoś i takie tam, to rzecz nam immanentna, na którą wszelkie powiadomienia boleśnie wpływają, różnymi metodami. To rzecz jasna nigdy nie jest tak, że aplikacja nam coś mówi i my z marszu tracimy sprawczość - raczej tracimy ją przez tę kakofonię powiadomień, przez to, że jesteśmy nimi bombardowani i nie możemy świadomie podejmować decyzji o tym i o tamtym.
W ten sposób przyjemny akt komunikacji, fundament ludzkiej cywilizacji jako taki, zostaje zbastardyzowany, sprowadzony do nierefleksyjnej wymiany wiadomości tylko po to, by wymieniać wiadomości. Presja odpowiedzi jest tu ogromna, wprowadzając nas w relacje władzy z medium, które odbiera nam sprawczość i każe odpisać tu i teraz. Podobnie, choć wiadomo, że nie do tego stopnia, wygląda to z wiadomościami email, czy aktualizacjami na Instagramach i innych. Dostajemy info, że ktoś polubił nasz post, no to jazda, wbijamy na serwis zobaczyć, kto tam co polubił. Powiadomienia zabierają nam sprawczość, bo sprawiają, że zaczynamy działać w sposób zautomatyzowany i bezrefleksyjny.
Z przydatnego w irytujące
Najzabawniejsze w tych moich luźnych, nader krytycznych rozważaniach jest fakt, że powiadomienia to było kiedyś coś super! To było coś, czym smartfony wprowadziły nas w erę komunikacji, w prawdziwą, dojrzałą, dorosłą erę informacyjną. Fakt, że mogliśmy być o wszystkim, ale to wszystkim informowani na bieżąco był nowością, która jakieś 15 lat temu, może i więcej sprawiła, że smartfony skróciły naszą drogę do informacji i ułatwiły komunikację, pozwalając nam chłonąć wszystko i wszędzie, gadać z każdym i zawsze być na bieżąco. I to było coś. To był swoisty przełom, który zmienił nasz świat.
Komentarze
1