Historie myszą i padem pisane: Wspominamy Mafia: The City of Lost Heaven
Kto nie zna Mafii, temu końska głowa pod kołdrę. 12 lat temu Czesi z Illusion Softworks złożyli graczom propozycję, której do dziś dzień nie można odmówić!
Ważne jest, aby umieć zachować równowagę. Równowaga – to dobre słowo. Bo facet, który chce zbyt dużo od życia ryzykuje, że straci absolutnie wszystko. Natomiast facet który zbyt mało chce, może w ogóle nic nie dostać. ~ Thomas Angelo
Pamiętam, jak ongiś na niemal każdej z podstawówkowych przerw toczyliśmy z kolegami zażarte dyskusje o to, która z gier jest lepsza – GTA III, czy też może Mafia. I chociaż dzisiaj zestawienie najnowszych reprezentantów tych dwóch serii wydaje się już prawie niemożliwe, kiedyś przed najbliższymi ziomkami twardo należało określić, czy kumplujesz się z Claude Speedem, czy też Thomasem Angelo. Raczej nie przesadzę w tym miejscu pisząc, iż życiowe dzieło studia Rockstar z każdą kolejną odsłoną umacniało swój status hegemona „tych gier, co to w nich można chodzić po mieście i ukraść samochód”. Dwanaście lat temu moje serce i dusza całkowicie należały jednak nie do Liberty City, a pełnego uroku Lost Heaven.
Lepiej do tego przywyknij
Kiedy to 27 listopada 2002 roku Mafia wkroczyła dumnie na półki sklepowe machając do polskich graczy uzbrojonym Tommy Gunem, jej największy konkurent wojował już na rynku od troszkę ponad 5 miesięcy. Trzeba jednak w tym miejscu dodać, iż był to konkurent ustalony przez świadomość poniektórych graczy (i media?) nieco niesłusznie. W dalszym ciągu będę bowiem szedł tu w zaprarte, iż opowieść o biednym taksówkarzu, który stał się gangsterem była zupełnie innym doświadczeniem, niż typowe dla Grand Theft Auto rozróby. Dla czeskiej ekipy bowiem liczyła się przede wszystkim historia, nie zaburzona wywijasami gracza „na mieście” pomiędzy kolejnymi misjami głównego wątku fabularnego. Historia, która potrafiła chwycić za serce i wykreować postacie niezależne z krwi i kości. Twoich własnych chłopców z ferajny.
Paulie, Sam i Tommy, bo tak zwały się te niepokorne chłopaki, poznali się w dosyć nadzwyczajnych okolicznościach. Kiedy ten trzeci zaznawał chwil relaksu na postoju dla taryfiarzy przypalając ćmika i sprawdzając stan techniczny swojego wozu, dwóch pierwszych uczestniczyło wówczas w raczej niebezpiecznej przejażdżce po okolicy, w której to jeden samochód ucieka przed drugim, a w powietrzu lata całkiem sporo ołowiu. W finale fura gangsterów odmawia w końcu posłuszeństwa, a Sam zgrania kulkę – na całe (nie)szczęście bardzo blisko oazy ciszy i spokoju Thomasa.
Dokładnie w ten sposób rozpoczyna się tu pierwsza misja, w której to naszym zadaniem było odznaczenie się ponadprzeciętnymi umiejętnościami prowadzenia auta, zgubienia pościgu i odstawienia chłopaków do ich bazy – słynnego już baru Salieriego. Talent Tomasza nie pozostaje wówczas niezauważony, jednak skromnenu taksiarzowi nie w głowie balety z gangsterami. Niemniej jednak, nękany przez drabów z konkurencyjnej „rodziny” (z której to szpon wyrwał noc wcześniej dwóch, największych soldatów Salieriego), chcąc nie chcąc schronienia szukać będzie musiał u swoich nowych, przestępczo zorganizowanych przyjaciół. Właściwa opowieść zaczyna się jednak wiele lat później – w momencie, w którym Angelo prowadzi pertraktacje z przedstawicielem władz pragnącym przyskrzynić jego pracodawcę. Spotykamy się więc tu z typową retrospekcją, krok po kroku i misja za misją odkrywając, dlaczego były taksówkarz właśnie próbuje stać się byłym gangsterem.
Świetny interes
Jeśli jakimś cudem nie znacie odpowiedzi na to pytanie, szczerze zachęcam Was do jej samodzielnego uzyskania. Piękna liczba 21 obecnych w Mafii zadań-misji nie tylko zgrabnie podsunie ją pod Wasz nos, ale i również zapewni zestaw zróżnicowanych i zapadających w pamięci wrażeń. Obicie twarzy lokalnym cwaniaczkom, kradzież supersamochodów lat 40 ubiegłego wieku, udział w wyścigu z prawdziwego zdarzenia czy eliminacja niewygodnego polityka – brak różnorodności w rozgrywce zdecydowanie nie jest elementem składowym tej ponadczasowej produkcji. I chociaż pozbawionego właściwej akcji i nieco bezsensownego ujeżdżania z jednej strony miasta na drugą (a także poza nie) momentami bywało w kampanii nieco zbyt dużo, urok tętniącej życiem metropolii w pełni wynagradzał nam ten trud.
Jeśli komuś zaś zwiedzania ciągle było mało (czemu w ogóle się nie dziwię), w menu produkcji czekał na nas jeszcze tryb Jazdy Swobodnej. Gracze łaknący adrenaliny i nie zadowalający się przejażdżkami tramwajem po Little Italy z pewnością jednak o wiele lepiej czuli się w jego Ekstremalnej odmianie (Free Ride Extreme), gdzie ekipa z Illusion Softworks powrzucała spory zestaw nieźle pokręconych wyzwań. Za ich ukończenie każdorazowo w łapska wpadał nam prototypowy model absolutnie odjechanej fury, którą to przetestować można było na jednej z wielu ogromniastych ramp i wyskoczni, pobudowanych na skrzyżowaniach w tym nietuzinkowym trybie rozgrywki. I chociaż był to tylko rozładowujący emocje po naprawdę ostrym finale gry dodatek, sam na tych szaleństwach po Lost Heaven spędziłem chyba połowę swojego dzieciństwa.
Zatopioną w czekoladzie wisieńką na tym i tak już przepysznym torcie była (jak i w dalszym ciągu jest) świetna oprawa audiowizualna produkcji. Osobiście poczułem się nieźle zaskoczony, jak wdzięcznie zestarzał się w tym temacie jeden z moich ulubionych tytułów, uśmiech politowania na twarzy malując mi wyłącznie - nomen omen - facjatami poszczególnych postaci. Co prawda występujące tu oświetlenie na nikim nie zrobi już dzisiaj wrażenia, a doczytujący się regularnie horyzont w parze z zestawem okazjonalnych tekstur niskiej rozdzielczości to również nie miód i malina, jednak w dniu swojej premiery Mafia była prawdziwą, graficzną perłą. Muzyka zaś, skomponowana przez Vladimira Šimůneka, jak kopała zadek 12 lat temu tak robi to z nie mniejszą skutecznością i dzisiaj, bo mistrzostwo tej kategorii nie może się po prostu zestarzeć – nie ważne czy mówimy tu o stworzonym na potrzeby gry motywie przewodnim, czy też oryginalnych utworach z epoki przewijających się podczas rozgrywki.
Śmierć sztuki
Dzisiaj, Mafia: The City of Lost Heaven to dla mnie prawdziwa studnia bez dna w temacie niezapomnianych chwil i wrażeń. Randka z Sarą, córką barmana z lokalu Salieriego, przejazd zaminowaną ciężarówką w celu zdobycia Masseur Taxi w Free Ride Extreme, tysiące postów na temat gry stworzonych na forum Mafia Page (pamięta ktoś jeszcze?) czy też seria nieudanych zamachów na Morello – lista mogłaby ciągnąć się tak niemal w nieskończość. I chociaż zdawałoby się, iż jedyne co w tym momencie nam pozostaje, to odpalić nieśmiertelny klasyk Maryli Rodowicz i ze łzami w oczach zaśpiewać „Ale to już było...”, rzeczywistość jest w istocie o wiele bardziej radosna. A wszystko dzięki temu, iż historia Thomasa Angelo to tak samo cudowne przeżycie dzisiaj, jak i ponad dekadę temu. Sprawdźcie zresztą sami!
Czy wiesz, że:
• Don Peppone, a więc capo di tutti capi rządzący w Lost Heaven do roku 1920, a dobrze wspominany przez Dona Salieriego jako silny przywódca, w istocie zginął z ręki swoich dwóch capo regime: przyszłego Dona Morello oraz Dona Salieriego. Po jego zabójstwie miasto podzielone zostaje między dwóch zdrajców, a ich dalsze losy poznajemy już w samej grze. • Większość występujących w grze postaci stanowi kalkę gangsterów z filmu Chłopcy z Ferajny Martina Scorsesse. Dla przykładu – główny bohater, Thomas Angelo, to odpowiednik filmowego Henry’ego Hilla. • Obecny w mieście Hotel Corleone to bezpośrednie nawiązanie do mafijnej rodziny z trylogii Ojca Chrzestnego. • Nazwy niektórych samochodów z trybu Jazdy Ekstremalnej nawiązują do muzyki, np. samochód Bob Mylan od Boba Dylana czy samochód Flower-Power w stylu hipisowskim. • Mężczyzna, który sprzedaje nam whisky w misji „Świetny interes!” nazywa się William „Bill” Gates. • W pewnym momencie gry miejsce ma nieudany zamach na Dona, w którego realizacji pomaga zdrajca-szofer Carlo. Identyczną sytuację napotykamy w Ojcu Chrzestnym, gdzie Carlo, szwagier Sonniego (ówczesnego Dona rodziny), również pomaga konkurencyjnej organizacji w zamachu na męża swojej siostry. • W mojej ukochanej misji, „Wszystkiego Najlepszego”, broń potrzebną do realizacji zadania odnajdujemy za spłuczką, w toalecie na statku. To kolejne nawiązanie do Ojca Chrzestnego - Michael Corleone zabijając Solozza i kapitana policji przy pomocy broni, którą również kilka chwil wcześniej wyciąga zza spłuczki w toalecie restauracji. • Słynny ze względu na swój poziom trudności wyścig obecny w grze gości same sławy muzyki death metalowej – imiona i nazwiska jego uczestników (takie jak np. Chris Barnes czy Mark Greenway) to autentyczni muzycy reprezentujący ten nietuzinkowy gatunek. |
Ciekawostka
Nawiązań do Ojca Chrzestnego nigdy za mało! Kojarzycie misję „Szczęściarz”, w której to naszym zadaniem jest podłożenie bomby pod furę Morello? W wyniku przypadku do pojazdu wsiada tam niestety jego dziewczyna – zupełnie jak w filmie, kiedy to zaminowany samochód Michaela Corleone uruchamia nie on sam, a jego żona.
Ciekawostka
Na koniec, jako dodatek, garść tradycyjnej terminologii związanej z przestępczymi strukturami przedstawionymi w kultowej grze Illusion Softworks. Znałeś wszystkie z tych haseł?
- Capo di tutti capi – Tego tłumaczyć chyba nie trzeba: słynny "szef wszystkich szefów".
- Capo di capi re – Tytuł przysługujący starszym bądź emerytowanym członkom „rodziny”, oznaczający "króla - szefa wszystkich szefów". Przykład z gry: Don Peppone - gdyby żył.
- Capo crimine – A więc "szef przestępców", znany szerzej jako don – głowa rodziny przestępczej. Przykład z gry: Ennio Salieri, Morello.
- Capo bastone – Czyli "młot" lub "podszef" – druga osoba w hierarchii „rodziny” zaraz po donie. Przykład z gry: Thomas Angelo.
- Consigliere – doradca. Przykład z gry: Frank Colettii.
- Capo regime – Jeden z dowódców, zarzajądzający własną drużyną (regimentem), w skład której wchodzi ok. dziesięciu sagrriste. Przykład z gry: Paulie, Sam.
- Sgarrista / soldati – „żołnierz”, członek mafii zajmujący się wykonywaniem zleceń.
- Picciotto – ranga poniżej żołnierza, osoba na której barkach spoczywa wykonanie drobnych przysług i zleceń dla „rodziny”.
- Giovane d’onore – Czyli członek honorowy, pomocnik, przeważnie osoba nie będąca z pochodzenia Włochem.
Komentarze
27Świetna gra, dla mnie najlepsza w jakie grałem. HD Remake tej gry byłby czymś wspaniałym
O ile nie myli mnie pamięć, zaraz po przycisku odpowiedzialnym za opuszczenie auta należało wówczas jeszcze wcisnąć gaz - Tomasz wyskakiwał z fury, a pojazd kopcił sobie dalej.
To były czasy :)
Tak samo było w przypadku hamulca ręcznego, gdy trzymałeś wychodząc z samochodu, później nie można go było zepchnąć do morza ;) A z tymi skręconymi kołami, ostatnio zauważyłem w Watch Dogsie. To są tylko detale, ale dopełniają całości tej świetnej produkcji, oczywiście mowa o Mafii, a nie WD.
Pamietam jak jezdzilem po miescie to na manualnej skrzynii i do zmiany biegow uzywalem przycisku sprzegla :D