Na pierwszy rzut oka X-Bows to kolejny pokręcony pomysł jakiegoś niespełnionego wynalazcy. Ale wbrew pozorom tym szaleństwie jest metoda. Przekonajcie się sami.
X-Bows czyli łamany komfort
Wiecie co to jest syndrom RSI? Jak sugeruje angielskie rozwinięcie tego skrótu (repetitive strain injury) to zespół dolegliwości związanych z chronicznym przeciążaniem mięśni i ścięgien. U osób korzystających na co dzień z klawiatury i myszy dotyczy to rąk – od palców aż po bark. Objawy bywają różne – może to być ból, brak czucia, sztywność stawów czy obniżona siła mięśniowa.
Producenci myszek i klawiatur dwoją się więc i troją by temu zaradzić obmyślając coraz to nowe sposoby na zwiększenie ergonomii urządzeń i komfortu pracy. Wszyscy jednak z uporem trzymają sprawdzonych rozwiązań, bo tylko takie gwarantują im pewne zyski.
I tak dochodzimy do X-Bows, klawiatury innej niż wszystkie. Zresztą sami spójrzcie na ten niezwykły układ klawiszy, ich kształty, niecodzienne wyprofilowanie i, co najważniejsze, charakterystyczne „przełamanie” na środku mające oddać naturalną tendencję układania się w ten sposób naszych nadgarstków.
Niektórzy z Was zapewne pamiętają jeszcze, że kiedyś nieco podobne konstrukcje serwował nam między innymi Microsoft. Ale co tu dużo mówić, nikt jak dotąd nie poszedł tak daleko jak X-Bows.
Ale ma to swoje logiczne wyjaśnienie – za powstaniem tej klawiatury nie stał sztab inżynierów kontrolowanych przez wyjątkowo oszczędny dział księgowości, a jeden człowiek – doktor medycyny Sigo Wang, od lat zajmujący się diagnostyką obrazową. Już sam ten fakt może świadczyć o ty, że X-Bows to nie wybryk szaleńca, a dokładnie i szczegółowo przemyślana konstrukcja.
Specyfikacja techniczna X-Bows
Typ klawiatury | mechaniczna |
Rodzaj mikroprzełączników | Gateron Blue (dostępne także wersje Red, Black, Brown, Green, Clear i Silent Red) |
Typ komunikacji | przewodowy |
Interfejs | USB 2.0 |
Wbudowana pamięć | tak |
Profile | tylko z pomocą dedykowanego oprogramowania |
Klawisze programowalne | tak, ale niezbędne jest posiadanie dedykowanego oprogramowania |
Klawisze multimedialne | tak |
Dodatkowe funkcjonalności | podświetlenie RGB; 100% anti-ghosting; aluminiowa rama |
Wymiary | 345 x 137 x 30 mm |
Waga | 694 gramów |
Mała, zgrabna, wykrzywiona
Gdyby tak jedynie przelotnie spojrzeć na X-Bows zapewne można byłoby pomyśleć, że oto ktoś zostawił klawiaturę na słońcu, a ta „spłynęła” klawiszami. Oczywiście żartuje, ale to skojarzenie w pewien sposób oddaje poczucie obcowania z czymś naprawdę oryginalnym towarzyszące mi podczas otwierania pudełka z X-Bows.
Już na wstępie winny Wam jestem wyjaśnienie, bo choć to co prezentujemy to niemal finalna wersja klawiatury, do pełnego jej obrazu brakuje kilku elementów. X-Bows to projekt sfinansowany dzięki akcji na Kickstarterze, która właśnie dziś dobiega końca. I jak to zwykle w takich przypadkach bywa jeszcze nie wszystko jest tu do końca gotowe.
Przykład? Opcjonalna podkładka pod nadgarstki, dodatkowy moduł klawiatury numerycznej czy choćby samo pudełko – białe, stylowe, ale czegoś wyraźnie w nim jeszcze brakuje.
Pod względem wykonania ciężko tu cokolwiek X-Bows zarzucić. Solidna aluminiowa rama spaja całą konstrukcję stanowiąc coś na kształt jej szkieletu, na którym osadzono dwie plastikowe części obudowy. Dolną wyposażono w pięć sporej wielkości gumowych podkładek mających zapobiegać ślizganiu się klawiatury po stole, co choćby ze względu na jej niską masę byłby możliwe.
Górna pokrywa została gęsto upakowana mechanicznymi mikroprzełącznikami. W naszym przypadku były to Gateron Blue, ale kupując X-Bows można dobrać sobie przełączniki do własnych potrzeb, bo dostępna jest tu naprawdę szeroka ich gama.
Z pewnością zauważyliście charakterystyczną, odwróconą literę V między dwoma, ugiętymi blokami klawiszy. To nie tylko ciekawy sposób na wypełnienie powstałej pustej przestrzeni, ale też coś w rodzaju ikony symbolizującej kąt pod jakim „złamano” klawiaturę.
Co ciekawe jednak, każda kolejna kolumna klawiszy ustawiona jest bardziej prosto. Przypomina to naturalne ułożenie czterech palców dłoni. Dla piątego, kciuka, przygotowano specjalnie podzieloną spacje.
Wykorzystując zaś puste miejsce w środku klawiatury wrzucono tam klawisze Backspace, Enter, Shift i CTRL. Ma to ponoć odciążyć mały palec, którego nie trzeba już rozciągać by sięgał leżących w oddali przycisków. Co prawda taki układ daje więcej pracy niedocenianemu kciukowi, ale jest też znacznie szybszy dzięki lepszej dostępności klawiszy.
Na co jeszcze warto zwrócić baczniejszą uwagę? Na dwie ostatnie kolumny klawiszy z lewej strony. Różnica poziomów pomiędzy znajdującymi się tu literami Q i W jest dość znaczna.
To oczywiście zabieg celowy wynikający z faktu, że mający obsługiwać tę część klawiatury mały palec jest po prostu…mniejszy.
Ciekawostka - X-Bows wyposażony jest w odłączany kabel USB-C
Jak na razie X-Bows nie ma dedykowanego oprogramowania. Ma się to już wkrótce zmienić, bo twórcy klawiatury chwalili się nim podczas kampanii na Kickstarterze. Dość powiedzieć, że pozwoli ono na znacznie większe spersonalizowanie klawiatury – od układu przycisków, poprzez mechanizm tworzenia makr, aż po podświetlanie pojedynczych przycisków.
W obecnej chwili zmiana podświetlenia odbywa się poprzez specjalne kombinacje klawiszy. W ten sposób można jednak nie tylko wybrać barwę podświetlenia, ale także z określić intensywność z jakąś świecić będą diody umieszczone pod przyciskami.
Ba, da się tu nawet ustawić różnego rodzaju efekty wizualne takich jak choćby fala, tęcza czy oddychanie, decydując przy okazji o ich szybkości oraz natężeniu światła. Wygląda to całkiem nieźle, choć powiedzmy sobie szczerze, w większości przypadków to tylko jednorazowy bajer, którym pochwalimy się przed znajomymi, bo raczej nikt o zdrowych zmysłach nie zafunduje sobie bijącej po oczach, migającej tęczy podczas nocnej pracy na komputerze.
Trudne początki
No dobra, ale czy finezyjna konstrukcja X-Bows faktycznie przynosi aż taką różnice? No cóż, tak, o ile tylko poświęci się dla niej trochę czasu. To „trochę” może być całkiem długie, bo jak dla mnie, po tylu latach używania standardowych klawiatur przesiadka na takie dziwadełko nie była lekka.
Najpierw problemy z przyciskami, które normalnie wciskałem małym palcem, potem przekonywanie się do nowego umiejscowienia klawiszy Shift i CTRL, a gdy już wydawało mi się, że załapałem musiałem jeszcze poradzić sobie z obsługą leżących najdalej przycisków Tab i nawiasów.
Najwięcej czasu pochłonęło mi jednak przyzwyczajenie się do środkowych przycisku Enter i Backspace. Przy bezwzrokowym pisaniu zbyt łatwo tu o pomyłkę. Stąd też dużo częściej sięgałem leżących dalej „normalnych odmian” tych klawiszy.
O dziwo jednak po kilku dniach walki z błędnie wystukiwanymi klawiszami nagle…problemy ustały. Dłonie zaczęły same się układać, a tempo pisania wzrosło. Co najlepsze, choć nie jestem do końca przekonany czy to aby nie efekt placebo, nadgarstki przestały mnie uciskać. Nie czuje też napięcia przy zginaniu palców.
Coś pewnie w tym jest, bo w X-Bows niemal wszystko jest w zasięgu palców. Nie ma tu zbędnego biegania po klawiaturze czy nienaturalnego wykrzywiania dłoni. A jeśli już miałbym się do czegoś przyczepić to pewnie owa spora różnica wysokości pomiędzy literami w ostatnich kolumnach. Choćby z tego względu granie na X-Bows, jak dla mnie odpada.
Drobną uwagę mam też do użytych w X-Bows mikroprzełączników. Na co dzień używam bowiem klawiatury CM Storm MECH z niebieskimi MS Cherry. Po prostu lubię gdy coś mocno klika mi pod palcami, niczym w maszynie do pisania.
W X-Bow niebieskie Gaterony są w moim odczuciu dużo cichsze i znacznie bardziej miękkie, co niekoniecznie mi odpowiada.
No ale są gusta i guściki. Poza tym decydując się na X-Bows mamy możliwość wyboru mikroprzełączników, i to całkiem spory.
Przecierpieć dla większego komfortu
X-Bows z pewnością nie przekona do siebie wszystkich. Powiedzmy sobie to szczerze - nie jest to klawiatura dla osób, które piszą 2 palcami. Żeby odczuć różnice wszystkie palce muszą śmigać po klawiszach. Trochę trzeba też poświęcić, by ten oryginalny, nieco dziwaczny układ klawiszy stał się czymś zupełnie naturalnym. Zresztą i to uczucie może być czysto subiektywne, bo przecież liczy się tu także wielkość palców.
Nie da się jednak zaprzeczyć, że X-Bows to naprawdę ciekawa konstrukcja o sporym potencjale. Co prawda przydałoby się jej jeszcze nieco szlifów, ale już może stanowić łakomy kąsek dla wszystkich szukających sposobów na zwiększenie komfortu pracy. Im polecałbym szybko zajrzeć na stronę projektu X-Bows w serwisie Kickstarter – to ostatnia szansa, by wyrwać tę klawiaturę taniej.
Ocena wstępna:
- kompaktowe rozmiary
- mechaniczne mikroprzełączniki
- niezłej jakości materiały
- pełen antighosting
- dopasowywane do własnych potrzeb podświetlenie RGB
- nietypowy, dużo bardziej naturalny układ klawiszy...
- ...który wymaga dłuższego przyzwyczajenia
- bez podświetlenia oznaczenia na klawiszach są w zasadzie nieczytelne
- nieprzystający do całości kabelek bez oplotu
- brak dedykowanego oprogramowania (co ma się wkrótce zmienić)
- w pudełku brak podkładki na nadgarstki (płatny dodatek)
- Ergonomia:
bardzo dobry - Jakość wykonania:
dobry - Stylistyka
dobry plus - Mechanizm klawiszy:
dobry plus - Możliwości programowania:
słaby plus - Szybkość reakcji
bardzo dobry - Funkcjonalność
dobry
Komentarze
22Że co?
uuuhuhksdkdjh uuuhuhksdkdjh uuuhuhksdkdjh"
Nawet sprawdziłem w Google co to jest to uuuhuhksdkdjh, niestety takich przełączników nie znalazłem :P
Może jeśli ktoś ma bardzo długie palce, to będzie w stanie jakoś nienaturalnie wygiąć kciuk tak, żeby nie zmieniać położenia ręki za bardzo, ale i tak nie można tego potraktować jako ergonomiczne rozwiązanie.
Jedyne, do czego mogę się przyczepić, drogi redaktorze, to publikacja artykułu w dniu *zamknięcia* projektu na KS. Zdążyłem wesprzeć projekt 3 godziny przed końcem!
Pozytywne w tym projekcie było to, że zdjęli początkowe ograniczenie na nagrodę "Early Bird". Zaproponowali też tym, którzy z powodu ograniczenia wybrali droższą nagrodę, by zmienili "pledge" po zdjęciu ogranicznika.
[Komentarz stanowi demonstrację opozycji wobec powszechności marudzenia, hejtu. Można komentować pozytywnie!]