Stroma krzywa uczenia się - od kiepskich do doskonałych ujęć w kilka minut
Nasze pierwsze zdjęcia z platformy w okolicy buli były kompletną porażką (nasze, czyli nie tylko moje). To zrozumiałe, bo trzeba było dobrać nie tylko czas ekspozycji. W przypadku skoczka fotografujemy z czasem nawet 1/1000 s, ale możemy tez użyć 1/80s gdy chcemy go panoramować co jak się okazało przy 400 mm obiektywem jest bardzo trudne, choć wykonalne.
Pierwsze z pierwszych zdjęć :) Za szybko, za jasno, a skoczek i tak już wylądował
I znowu. Tym razem Markus Eisenbichler
Gdybym miał jeszcze jedną serię dopracowałbym i panoramowanie (czas ekspozycji 1/100 s) do perfekcji (na zdjęciu Kamil Stoch)
Trzeba było też ustawić odpowiednio AF, ale przede wszystkim wyczuć skaczących. Nie pojawiają się oni w tym samym miejscu po wybiciu z progu (mam na myśli miejsce z którego nie widać momentu wybicia), dlatego najlepiej jest jednym okiem spoglądać się poza wizjer i oceniać rozwój akcji. Również nasłuch audio, czyli wzmagające się owacje na trybunach wskazywały, że nadchodzi odpowiedni moment i obiektyw trzeba unieść w górę. A potem trzeba jeszcze skoczka prowadzić tak by AF mógł zadziałać, a zdjęcie nie wyglądało jak to poniższe. I to wszystko przez maksymalnie kilka sekund.
Tutaj gdzieś pojawi sie skoczek
Przedskoczek, to okazja na uchwycenie krótszego niż zazwyczaj lotu i lądowania
Ekspozycja gdy skoczek w trakcie lotu jest raz na tle ciemnego nieba, raz na tle oświetlonych kibiców, a raz na tle jasnego śniegu to też wyzwanie dla elektroniki aparatu jeśli zdecydujemy się na automatykę czy półautomatykę pomiaru światła. Tomasz Markowski, fotograf sportowy, który był naszym mentorem podczas sobotnich zawodów, powiedział że najlepiej fotografuje mu się na ręcznych ustawieniach. I jest to zrozumiałe. Tym parametrem ekspozycji, którego dobór można (a nawet należy) pozostawić losowi, a raczej inteligencji oprogramowania aparatu, to czułość ISO.
Zmienia się ona w miarę jak zmienia się ekspozycja przy zachowaniu tej samej przysłony i czasu ekspozycji. Automatyka ISO to bardzo niedoceniany przez amatorów fotografii tryb, który w przypadku fotografii dynamicznej sprawdza się wyjątkowo dobrze. A skoro mowa o czułości, to warto wspomnieć, że Sony A9 dobrze radzi sobie na wysokich wartościach ISO. Zdjęcia w locie gdy chcemy zamrozić skoczka, a nie panoramować, wymagają ISO powyżej 4000. Gdy w wolnej chwili obróciłem obiektyw w stronę Gubałówki i zrobiłem prawie ciemny kadr przy ISO 6400, udało się wyciągnąć z niego to co widać poniżej.
Fajnie byłoby złapać akurat to lądowanie z bliska, ale nie zawsze ma się to co się chce
Jedna, a co dopiero tak duża ogniskowa, to szansa na superfajne zdjęcia, ale też konieczność stosowania zoomu nożnego. Trzeba pobiegać by odpowiednio wypełnić skoczkiem kadr, niektóre ujęcia trzeba wykonywać stojąc dużo dalej niż z obiektywem o szerszym polu widzenia, a wtedy możemy mieć albo ciekawą grę planów, albo klops, bo pomiędzy motywem, a obiektywem znajdą się przeszkody. Gdybym chciał uzyskać jak największą różnorodność kadrów poszedłbym za poradą Sony i istotnie sięgnął po teleobiektyw zoom 100-400 mm, a nawet wykonałbym kilka ujęć obiektywem szerokokątnym.
Dawid Kubacki skacze (pierwsza seria)
A tu po wylądowaniu (druga seria)
Chwilę później z kolegami z drużyny. Jeszcze nie wierzy, że pobił rekord skoczni.
Fotografowanie tylko 400 mm to wyzwanie, ale wyzwanie smakowite
Nawet 400 mm nie jest uniwersalną receptą na odległości jakie panują na skoczni. By lecący skoczek w kadrze był duży trzeba wejść na zeskok, a i tak ten sam skoczek w momencie gdy siada na belce będzie malutki jak mucha. Z kolei gdy przeleci tuż obok nas 400 mm to za dużo.
Marzeniem byłby na przykład zoom 24 - 2000 mm. Tak, takie właśnie ogniskowe mają ultrazoomy z matrycami 1/2,3 cala i gdyby skoczek był łaskaw na chwilę zawisnąć w powietrzu, zdjęcia mogłyby być zachwycające. Niestety na progu osiąga on prędkość około 100 km/h. Potem wybicie i ruch praktycznie w trzech płaszczyznach (tym razem na szczęście nie wiało i poza wspomnianym pechowym upadkiem Davida Siegela, skoczkowie nie mieli większych kłopotów). Posiadacz ultrazooma może polować na dość dobre zdjęcie i zapewne uda mu się w końcu takie wykonać, lecz by mieć gwarancję sukcesu trzeba czegoś takiego czym fotografowaliśmy my.
Pierwsza klatka z serii, mamy jeszcze dużo "powietrza" wokół skoczka
Pięć klatek później robi się już ciasno. A to wszystko w niespełna sekundę.
Obiektyw 400 mm podczas skoków był doskonałą pomocą, oddalając się od zeskoku mogłem ująć całkiem dobrze i większość skoczni, a także kibiców (zależnie od tego, którą trybunę fotografowałem z mniejszej lub większej odległości). Jednak próba wkręcenia się w akcję z bliska dowiodła, że czegoś mi brakuje. I tak fotografując nagrodzone zespoły na pudle byłem w stanie uchwycić je tylko częściowo i to mimo faktu, że fotoreporterzy stali około 20 metrów od zawodników. Nie żałuję jednak dwóch dni jakie spędziłem wyłącznie z obiektywem Sony FE 400 mm f/2.8 GM OSS, a wręcz przeciwnie.
Dobra jakość obrazu z matrycy w Sony A9 w połączeniu z jasnością obiektywu dała mi nadzieję na udane kadrowanie podczas edycji na komputerze i tym samym symulowanie dłuższej ogniskowej. Duża jasność pozwoliła uzyskać ostre ujęcia przy niższym ISO lub z krótszym czasem ekspozycji niż w przypadku obiektywów o jasności f/4,5 czy ciemniejszych. Te mogą oczywiście być lżejsze lub zapewniać większą ogniskową - wybór zależy od naszych oczekiwań i warunków oświetleniowych. Zawody w Zakopanem to impreza przeprowadzana po zmroku przy sztucznym oświetleniu.
Kadrowanie na komputerze to oprócz telekonwertera najprostsza z metod zmniejszenia pola widzenia w kadrze
Szczególnie wskazane gdy szans na zbliżenie się do skoczka nie ma (powyżej całe zdjęcie i wykadrowany fragment)
Podobnie czynią zresztą i reporterzy przed wysyłką zdjęć do edytorów, niezależnie od marki aparatu jaką się posługują. Bo tylko te najlepsze sprzęty mają sens przy zawodowym fotografowaniu skoczków narciarskich.
Tysiące zdjęć, dziesiątki GB, by być pewnym
Zabawa, tak pozwolę sobie ten wyczyn określić, podczas zawodów w Zakopanem, to także dobra ilustracja potrzeby stosowania i produkowania pojemnych, a także bardzo szybkich nośników (Sony A9 korzysta z dwóch slotów na karty SD zgodne z UHS-II). Nieco ponad dwie godziny fotografowania i około 4000 zdjęć na liczniku.
W powietrzu czy na ziemi, wszystko dzieje się szybko
Nie, nie kręciłem filmu ze zdjęć, ale dynamiczna dyscyplina jak skoki wymusza fotografowanie seriami, by mieć pewność że trafi się ten dobry kadr. Bo nawet prowadząc stabilnie skoczka w kadrze, zdarzały się ujęcia gdy ten lekko uciekał ze pola widzenia lub po nagłej zmianie kierunku ruchu na kilku zdjęciach robił się nieostry. Liczenie na to, że wykonam jedno zdjęcie i będzie ono dobre, to jak oczekiwanie że przy nieruchomym kadrze jak na zdjęciu poniżej trafię dobrze w przelatującego skoczka. I nie myślcie, że to tylko bajanie, a dobry fotograf każde zdjęcie ma dobre. Bo to po prostu nie jest prawda.
Byłem brutalny dla aparatu i wykonywałem pary RAW + JPEG, co pozwalało na 64 GB karcie zmieścić około 2000 zdjęć. Miałem jednak tylko jedną 64 GB kartę i w momencie gdy druga 32 GB uległa zapełnieniu miał miejsce upadek niemieckiego skoczka. I tak umknęło mi ważne choć niemiłe wydarzenie. Błędem było liczyć, że 96 GB wystarczy, ktoś powiedziałby że błędem było fotografowanie w RAWach, ale ja obstaję przy swoim. Lepiej było wymienić pierwszą kartę na nową gdy tylko się zapełniła.
Co dalej? Archiwizować czy kasować
Widząc jak dużo zdjęć wykonuje się podczas takiej imprezy nasuwa się pytanie, a co dalej. Znam osoby, które przechowują wszystkie kadry, a nawet same JPEGi szybko zapełnią w mig wieloterabajtowy dysk u aktywnego fotografa. Dlatego często fotografujący gdy już mają pewność, że nie umknęły ich uwadze wyjątkowo ciekawe kadry, kasują resztę zdjęć. I jest w takim postepowaniu słuszność.
Czasem czystkę wykonują już na skoczni, w wolnych chwilach, a wtedy szybki nośnik daje możliwość wygodnego przejrzenia nawet kilkudziesięciu zdjęć, które składają się na dany kadr. Pełen skok fotografowany w tempie około 8 kl/s od odbicia się z belki do wyhamowania tuż przed operatorem TVP HD to około 150 zdjęć.
Po zakończeniu obu serii skoków, trzeba wyrównać stok...
...porozmawiać z trenerem Horngacherem o przyszłości
Nie tylko Sony, ale…
Zawody w Zakopanem nie był to pierwszy raz kiedy używałem Sony A9, nie pierwszy raz kiedy używałem teleobiektywu o ogniskowej 400 mm. Nie powiem, że tylko aparatem Sony dam radę wykonać tak fajne zdjęcia, ale tak się złożyło że miałem okazję z bliska fotografować dyscyplinę, którą lubię, właśnie aparatem tej marki. Dzięki sprzyjającej pogodzie w idealnych dla niej warunkach.
Jeśli macie wątpliwości co do zaawansowania bezlusterkowców Sony, jakości optyki przeznaczonej do tych aparatów (choć szkło za 50 tysięcy złotych nie jest wyznacznikiem możliwości przeciętnego obiektywu), to powiem wam, że Ci Japończycy robią świetną robotę. Sam używam aparatu innej marki i jestem pełen uznania również dla tych innych Japończyków. Pewien jestem jednak, że wybierając na sportową imprezę pełnoklatkowy bezlusterkowiec Sony można oczekiwać co najmniej dobrych rezultatów.
Aparaty pełnoklatkowe Sony - jest dobrze, a nawet bardzo dobrze
I jeszcze jedno na koniec. Gdy dwie (żartowniś dodałby, zdawałoby się) konkurencyjne firmy wprowadziły w 2018 roku swoje pełnoklatkowe bezlusterkowce i zapowiedziały intensywny rozwój swoich systemów wiele osób założyło, że Sony czeka szybka regresja. Sesja na Wielkiej Krokwi (i za kuluarowe rozmowy) przekonały mnie, że to przedwczesne wróżenie z fusów. Sony nie tylko trzyma poprzeczkę wysoko, ale też nie zawaha się jej podnieść. Ptaszki ćwierkają, że są tego dobitne efekty.
Sony FE 400 mm f/2,8 GM OSS pozwolił mi liczyć na ostre zdjecia z daleka i z bardzo bliska
A na koniec słuszna myśl. Takich zdjęć jak te ilustrujące tekst nie zrobimy smartfonem. I nie chodzi tu o budowanie antagonizmów pomiędzy użytkownikami różnych grup sprzętowych. Bo, bądź co bądź smartfony tez robią fajne nocne zdjęcia. Ale jakbyśmy się nie wysilali, to sportowa dynamiczna fotografia jest tym czego smartfony będą uczyć się jeszcze bardzo długo.
Zdjęcie ze smartfona z górnej półki. Fajnie, tylko gdzie te milimetry
fot: Karol Żebruń
Komentarze
3Obiektyw z artykułu to ciężarówka kasy.
Niżej jest jeszcze 100-400 też wyceniony koszmarnie, ale brak konkurencji pozwala na takie zabiegi.
Jasne że jest MC-11 lub Metabones Mark V, ale adaptowane szkła LEDWO ciągną AF przy długich ogniskowych więc takie 150-600, czy nawet 400mm 5.6 od Canona praktycznie tracą swoje zalety.
Ogólnie Sony to fajny system do codziennego użytkowania, ale już np. przy mojej pasji (wildlife) to nie był najlepszy wybór.