Co wspólnego ma Starship i najpopularniejszy samolot pasażerski w historii, Boeing 737. Na razie jeszcze niewiele, ale Elon Musk chce to zmienić. A wszystko to przez ambitny i dla niektórych absurdalny plan kolonizacji Marsa. Co to oznacza?
SpaceX Starship to z prawdopodobnie najodważniejszy realizowany plan budowy pojazdu kosmicznego, który w maksymalnym stopniu jest rakietą wielokrotnego użytku, z myślą o masowych podróżach załogowych na inne ciała niebieskie. Czy najpraktyczniejszym i najbardziej przyszłościowym? To już inna kwestia, ale nie ulega wątpliwości, że Elon Musk pragnie z pomocą Starshipa spełnić swoją wizję kolonizacji Marsa. Powiedział nawet, że „Musimy dotrzeć do Marsa, zanim umrę”. Jak na razie były dwa loty Starshipa i czekamy na trzeci, który powinien być udany już w całości.
Rakiety SpaceX pojawiły się już w kilku filmach o charakterze popularnonaukowo-obyczajowym, w tym serialu Mars. We wciąż realizowanej serii For All Mankind, która przedstawia alternatywną wizję kosmicznego wyścigu, pojawia się nawiązanie, pojazd pod nazwą Calypso. I choć w tej ostatniej produkcji znacznie szybsza niż w rzeczywistości eksploracja kosmosu to fikcja, to SpaceX, chcąc uczynić zadość marzeniom Muska, musi uczynić naszą rzeczywistość bliższą tej fikcji. A to oznacza, że tempo rozwoju Starshipa powinno z czasem zacząć przypominać rozwój lotnictwa cywilnego na Ziemi.
Historia Boeinga 737 zaczęła się 60 lat temu
I tu mamy nawiązanie do Boeinga 737 (na zdjęciu wejściowym pierwszy oblatany egzemplarz), które pojawiło się w tekście na portalu ArsTechnica i jest bardzo sensowne, biorąc pod uwagę przyszłość jaką dla Starshipa wyobraża sobie SpaceX. Boeing 737 jest najpopularniejszym wąskokadłubowym samolotem pasażerskim na świecie. Zbudowano go już ponad 11 tysięcy egzemplarzy, a kolejne ponad 5 jest zamówionych przez linie lotnicze na całym świecie. Jeśli kiedyś lecieliście na krótkich dystansach samolotem, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że była to jedna z wersji Boeinga 737, których jest dziś już kilkanaście.
Boeing 737 MAX 10 - najnowszy model z serii, który ma trafić do odbiorców w 2025 roku. (fot: Boeing)
Boeing 737 po raz pierwszy trafił do eksploatacji w 1967 roku, a z czasem urósł do maszyny, która rozmiarem dorównuje dużym samolotom z czasów swojego debiutu. Boeing 737-100 miał niespełna 29 metrów długości, a Boeing 737 MAX 10 ma prawie 44 metry. Boeing 737 był z początku konstrukcją, do której trzeba było przekonać nie tyle pilotów, co instytucje administracyjne, bo był jednym z pierwszych samolotów, które wymagały dwóch, a nie trzech członków załogi w kokpicie. W z początkiem XXI wieku produkowano go około 300 egzemplarzy rocznie (maksimum produkcji 580 egzemplarzy miało miejsce w 2018 roku) i to właśnie to tempo produkcji jest jednym z elementów, które są styczną z wizją Starshipa.
Starship jak Boeing 737. Co to oznacza?
Elon Musk twierdził kiedyś, że dla udanej kolonizacji Marsa w ciągu 30 lat trzeba przynajmniej 1000 Starshipów. I tu mowa o górnych członach, tych o nazwie Starship. Boostery SuperHeavy mogą być budowane wolniej, bo one będą operować wyłącznie na Ziemi. Częśc Starshipów poleci w kosmos i tam pozostanie, albo nie będzie od razu powracać na Ziemię, by wykonać kolejny lot. Na Marsie grawitacja jest na tyle niewielka, że wystarczy sam Starship, by osiągnąć orbitę. Starship ma być pojazdem uniwersalnym, tankowcem, towarowcem, instrumentem badawczym, załogowym.
Starship na stanowisku startowym w kwietniu 2023 przed pierwszym lotem. (fot: SpaceX)
Mówi się, że w miarę jedzenia apetyt rośnie. W przypadku Starshipa ten apetyt rośnie jeszcze przed podaniem pierwszego dania. Dziś Elon uważa, że tempo produkcji Starshipów powinno być jeszcze większe, rzędu 100, a nawet 300 egzemplarzy rocznie. Dokładnie tyle ile nie tak dawno produkowano Boeingów 737. Tylko w ten sposób zdaniem Elona dostarczymy odpowiednią liczbę zasobów na Marsa.
I to nie jedyne podobieństwo, bo jak przypomina COO SpaceX, Gwynne Shotwell, w przypadku Starshipa, gdy będzie w pełnej gotowości, można mówić o wielokrotnych startach dziennie. Mogą to być dziesiątki, a nawet setki takich startów. Brzmi to abstrakcyjnie, ale zakładając, że tak by było, to Starship byłby eksploatowany podobnie jak dziś są Boeingi 737. Starship choć nie startuje i nie ląduje jak to czyniły wahadłowce, to jednak zdaje się lepiej radzić sobie z trudnymi warunkami jakie napotka na innych niż Ziemia globach, gdzie nie ma pasów startowych.
Porównanie, które dotyczyło tempa produkcji Starshipów, może więc mieć nawet więcej sensu. Starship mógłby rozwijać się tak jak samoloty Boeinga. Z czasem zyskiwać nowsze technologie napędowe, rozrastać się wymiarami, ale zachowując tę samą rolę. Tak jak to miało miejsce dziś i prawie 60 lat temu w przypadku Boeinga 737. Ale dziś w przypadku Starshipa jesteśmy mniej więcej w roku 1966, czekamy na pierwsze udane w pełni loty.
Boeing 737 poleciał pierwszy raz niedługo po tragedii Apollo 1
27 stycznia 1967 roku w tragicznym pożarze zginęła załoga Apollo 1, nieco ponad dwa lata później Apollo 11 wylądował jednak na Księżycu. Boeing 737 swój pierwszy lot odbył w kwietniu 1967 roku, a w lipcu 1969 roku, w trakcie misji Apollo 11, około 150 Boeingów 737 trafiło do różnych linii lotniczych. Pozwólmy sobie teraz na niepoprawny optymizm, pomińmy znacznie większą skalę problemów jakie stwarza produkcja i eksploatacja rakiet.
Gdyby produkcja Starshipów szła nawet tylko w niewielkim procencie tak szybko jak Boeing 737, to wiele mogłoby się wydarzyć za naszego życia. Jednak kosmos, choć wydaje się pusty w przeciwieństwie do atmosfery, to naprawdę duże wyzwanie i wciąż trudno wyobrazić sobie setki startów Starshipów rocznie, gdy dziś każdy kolejny wymaga licznych zezwoleń. Ale przecież nie tak dawno na świecie był tylko jeden samochód, jeden samolot. Pozostaje tylko wierzyć, że pójdzie to w dobrym kierunku.
A tu najważniejsza jest odpowiedź na pytanie, co jest lepsze dla eksploracji kosmosu. Ciągłe zmiany i zastępowanie starych rozwiązań całkowicie nowymi, ale kosztem wolniejszego rozwoju, czy ewolucja, rozwijanie tego co jest sprawdzone, by nie przerywać raz rozpoczętej eksploracji? A może połączenie jednego i drugiego? Największą przeszkoda jest tu chyba przekonanie nas samych, że eksploracja kosmosu ma sens i nie warto jej spowalniać. O ile ma sens oczywiście.
Źródło: arstechnica, Boeing, SpaceX, inf. własna
Komentarze
12Jak można połączyć w jednym pytaniu tak rozbieżne kwestie ?! Można uważać, że ma szansę, ale nie powinien być i co wtedy wybrać?