Ancestors Legacy wygląda jak gra stworzona przez kogoś, kto słyszał, o co chodzi w RTSach, ale nigdy nie miał z nimi kontaktu. Suma pomysłów zebranych w polskiej produkcji daje nam okazję przelać sporo krwi, dość średnio się przy tym bawiąc.
ciekawa mechanika palenia budynków; budująca klimat muzyka; niezła oprawa wizualna; dobre pomysły na niektóre misje; ładna, choć niezbyt użyteczna prezentacja akcji na zbliżeniach
Minusymały wybór jednostek; chowanie statysyk i mała kontrola nad oddziałami w trakcie bitew; monotonna rozgrywka; niepotrzebne epatowanie przemocą
Ancestors Legacy to dziwna mieszanka dorobków – z jednej strony mamy Destructive Creations, twórców próbującego wybić się na kontrowersji, acz ładnego technicznie Hatred, z drugiej Tomasza Gopa, ojca dwóch pierwszych Wiedźminów i całkiem niezłego Lords of the Fallen. Efektem tej kombinacji jest strategia czasu rzeczywistego, w której najbardziej rzucają się w oczy krwawe walki i specyficzne decyzje projektowe.
Szybcy i wściekli
Mroczne Wieki, w których toczy się akcja Ancestors Legacy to okres między militarnymi osiągnięciami Rzymu i ciężkozbrojnymi potyczkami późnego Średniowiecza. To czasy band wojowników , które nie dbając o formacje czy ciężkie opancerzenie zderzają się w krwawych potyczkach.
Nie oznacza to, że możemy zapomnieć o strategicznej warstwie rozgrywki – spore znaczenie ma tu dbanie o morale, kupowanie ulepszeń dla wojów czy manewrowanie wojskami, by zaszarżować na tyły zamkniętego w zwarciu wroga. Jednocześnie jednak zgrabne linie, czworoboki i inne figury geometryczne nie są tu częścią wojennej arytmetyki.
Ancestors Legacy to RTS nowej fali, który spycha na bok zarządzanie zasobami czy rozbudowę bazy. Oba te elementy są jak najbardziej obecne, jednak ich znaczenie, szczególnie w kampaniach bywa dyskusyjne, a znaczna część rozwoju jest zautomatyzowana.
Jednym kliknięciem posyłamy tu mieszkańców każdej okolicznej wioski do zbierania okolicznych zasobów. Nie musimy też martwić się tym, jak optymalnie rozstawić budynki w bazie, bo gra podejmuje te decyzje za nas.
Co by nie mówić, pomaga to w nadążaniu za toczącą się całkiem szybko rozgrywką, w której niektóre potyczki potrafią trwać parę sekund. Z drugiej jednak strony Ancestors Legacy nie lubi się z nami dzielić informacjami o statystykach jednostek, a pasek ze stanem zasobów upchnięto w takim miejscu, że nie specjalnie zwracamy na niego uwagę. To pewna uciążliwość, stanowiąca zaledwie część prostego faktu: interfejs nie został zaplanowany z myślą o funkcjonalności.
Dzikie bandy
Realia historyczne, w jakich osadzona jest gra i fakt, że walczymy małymi oddziałami (lub raczej: bandami) wojów sprawiają, że nie ma co tu liczyć na przesadną różnorodność. Bo choć do dyspozycji dostajemy cztery frakcje (z których dla każdej przygotowano jedną lub dwie kampanie), a w ich ramach po kilka jednostek, to i tak wszędzie zobaczymy piechurów, łuczników i konnicę, występujących w jednej lub dwóch odmianach.
Niektórzy mają lepszy zasięg, inni wytrzymałość lub większe obrażenia, ale balans jednostek to standardowe papier-nożyce-kamień. Tyle tylko, że prawie zawsze któryś element tego równania (jak w przypadku konnych zwiadowców u Skandynawów) ma siłę waty cukrowej i przegrywa nawet, gdy powinien mieć przewagę.
Gra pozwala nam wystawić i kontrolować maksymalnie dziesięć jednostek i oferuje dość niewielką różnorodność pomiędzy frakcjami. Możemy zapomnieć o setce strategii dla każdej ze stron – Ancestors Legacy to zwyczajnie nie ten typ produkcji.
Kiedy do tego uświadomimy sobie, że w niektórych sytuacjach łucznicy bardziej nam przeszkadzają niż pomagają (bo całkiem skutecznie biją swoich sojuszników zamkniętych w zwarciu z wrogiem) taktyczne spektrum rozgrywki jeszcze bardziej się zawęża.
Możemy co prawda rozmieszczać na mapie pułapki i czaić się na wroga w krzakach szykując zasadzki, jednak przez większość czasu polegać będziemy głównie na najlepszych w naszej frakcji piechurach.
Mamy zwarcie
Długie godziny spędzone w kampanii czy potyczkach zejdą nam na obserwowaniu starć nad którymi po rozpoczęciu nie mamy niemal kontroli. Gdy wrogie armie zderzą się ze sobą graczowi pozostaje obserwowanie wydarzeń i odpalanie z rzadka specjalnych umiejętności oddziałów.
Jeśli ktoś z naszych podkomendnych jest bliski śmierci, możemy nakazać całej jednostce odwrót. System doświadczenia zachęca nas do polegania na weteranach, dlatego ucieczka i uzupełnienie liczebności jest zazwyczaj lepsza, niż produkcja nowicjuszy.
Padło już, że starcia potrafią być bardzo dynamiczne, jednak w sytuacjach gdy nie są, zdają się ciągnąć w nieskończoność. Obserwowanie zamkniętych w zwarciu, doświadczonych i opancerzonych wojaków jest zwyczajnie nudne, szczególnie, że często nie możemy zrobić za wiele, by im pomóc.
Jedynym sposobem, by przerwać trwające starcie jest bowiem wydanie odbierającego graczowi kontrolę rozkazu ucieczki. Możemy więc zapomnieć o zmianie celów ataku lub przesunięciu się, by przygotować na wrogą szarżę.
Sama rozgrywka, zarówno w trybie dla wielu graczy, jak i kampaniach sprowadza się więc do zajmowania wiosek-punktów kontrolnych. Gdy gramy sami, służą one przede wszystkim do utrzymania i ulepszania armii, jednak starciach sieciowych to źródło punktów zwycięstwa.
Bieganie między tymi lokacjami i przejmowanie różnych części mapy znacząco wydłuża misję, szczególnie, jeśli zaczniemy bawić się z wrogiem kotka i myszkę. Bo armie nigdy nie są dość duże, by umożliwić którejkolwiek ze stron kontrolowanie całej planszy.
Waga opowieści
Sześć kampanii Ancestors Legacy dostępnych w dniu premiery zapewnia dobrych kilkanaście godzin rozrywki, choć jej jakość pozostawia sporo do życzenia. Pierwsza misja wprowadzająca do każdej z opowieści jest zazwyczaj dość unikalna, jednak przebijanie się przez całą resztę historii, aż do jej, czasem równie ciekawego, zamknięcia to powtarzanie tych samych schematów na różnych mapach.
W dużym stopniu wynika to z tego, że wizja przeszłości przedstawiona w Ancestors Legacy to w dużym stopniu obraz małych band ludzi, które mordują się z dużym zapałem, w wolnych chwilach zarzynając cywilów i paląc wioski.
Wizja bohaterskiego Mieszka I broniącego Polan przed zalewem złych Niemców atakujących nas falami w pierwszej misji Słowian prezentuje się mocno absurdalnie, bo Destructive Creations nie jest w stanie, nawet z pomocą Tomasza Gopa, opowiedzieć ciekawej historii.
Krew, błoto i pożoga
Silną stroną Ancestors Legacy jest jednak, i to bez cienia wątpliwości, oprawa audiowizualna z klimatyczną muzyką, która porządnie umila monotonną rozgrywkę. Drzewa i krzaczki wypełniające rozmaite zakątki Europy wyglądają całkiem ładnie, uroczo przesłaniając nam widok naszych wojowników (w Ancestors Legacy nie ma niestety opcji rotacji kamery), a budynki we wioskach prezentują się tak normalnie i naturalnie, że na pierwszy rzut oka trudno rozróżnić te funkcyjne od zwykłych domów.
Forma przeważa tu nad funkcjonalnością i choć kłamstwem byłoby, gdybym zasugerował, że strona wizualna czyni tę polską produkcję niegrywalną, z pewnością mogłoby być lepiej. Szczególnie w trybie wieloosobowym, gdzie z niezrozumiałych przyczyn twórcy postanowili przypisać kolory nie poszczególnym graczom, a całym drużynom, skutecznie uniemożliwiając szybkie rozróżnienie przeciwników.
Jest za to dużo krwi i trupów – martwi nie znikają z pola bitwy, a wojacy z czasem stają się coraz bardziej umorusani krwią swoją i przeciwników. Jeśli dołożymy do tego jeszcze spanikowanych cywilów, którzy podczas bitew biegają w kółko i wpadają czasem pod topory czy deszcze strzał, trudno nie widzieć przeniesionej do Ancestors Legacy bezsensownej przemocy przedstawionej w Hatred. Owszem, może Mroczne Wieki były okrutne i ponure, ale epatowanie tym nie podnosi wcale przyjemności z rozgrywki.
Ancestors Legacy – czy warto?
ncestors Legacy to nieoryginalny średniak, który czerpie z produkcji takich jak Warhammer 40.000: Dawn of War II czy Company of Heroes, ale nie wyróżnia się na tyle, by wyraźnie odstawać. To gra, po którą warto sięgnąć, jeżeli chcemy zobaczyć naparzające się bandy zbrojnych dzikusów, oferująca przystający do treści poziom strategicznej głębi.
Ukrycie większości statystyk, kiepski interfejs i wąskie możliwości taktyczne sprawiają, że silna strona audiowizualna, a nawet ciekawe pomysły, jak mechanika palenia budynków czy flankowania schodzą na drugi plan.
I choćby dlatego Ancestors Legacy to gra do przejścia i zapomnienia, która niestety nie wytrzymuje starcia z konkurencją. W obliczu Total War Saga: Thrones of Britannia nawet prezentowane tu realia nie są przesadnie unikalne.
Ocena końcowa Ancestors Legacy:
- ciekawa mechanika palenia budynków
- budująca klimat muzyka
- niezła oprawa wizualna
- dobre pomysły na niektóre misje
- ładna, choć niezbyt użyteczna prezentacja akcji na zbliżeniach
- mały wybór jednostek
- chowanie statysyk i mała kontrola nad oddziałami w trakcie bitew
- monotonna rozgrywka
- niepotrzebne epatowanie przemocą
- Grafika:
dobry - Dźwięk:
dobry - Grywalność:
dostateczny
Ocena ogólna:
Komentarze
4No to lepiej żeby gra była poprawna politycznie i powinniśmy miłować wszystkich i wszytko?
A no tak, gra ze mnie zrobi zabójce. Mamo idę na dwór pozabijać paru niewiernych!