Recenzja Cyberpunk: Edgerunners - czy serial zainteresuje osoby, które nie grały w grę Cyberpunk 2077?
13 września premierę na Netflixie miał serial anime Cyberpunk: Edgerunners. Nawiązuje on do gry komputerowej Cyberpunk 2077, wydanej przez polskie studio CD Project RED, które jest też producentem serialu. Czy warto obejrzeć serial, gdy nie graliście wcześniej w grę? Sprawdźcie!
Recenzja Cyberpunk: Edgerunners
Nie jestem gamerką. Ostatnia gra, w którą zagrałam, to Heroes of Might and Magic V (tak, nie III…), a było to kilkanaście lat temu. Nie wzgardzę natomiast dobrym serialem, a po uczcie dla duszy i zmysłów, jakiej dostarczył mi w minionym roku serial Arcane na podstawie gry League of Legends (w którą, rzecz jasna, też nie grałam), postanowiłam obejrzeć serial Cyberpunk: Edgerunners i podzielić się z Wami swoją opinią.
Mój wyraz twarzy po pierwszym odcinku...
Fabuła serialu Cyberpunk: Edgerunners naprawdę wciąga
Akcja serialu rozgrywa się w bliżej nieokreślonej przyszłości, w mieście Night City, w której rządzą wielkie korporacje, a osoby z gorszych dzielnic nie mają zbytnich szans na wybicie się. W pierwszym odcinku zaznajamiamy się dopiero z tym nietypowym światem, w którym modyfikacje ciała różnymi wszczepami są na porządku dziennym. Te elementy z chromu mają różne funkcje: zwiększają siłę, szybkość, wytrzymałość, a niektóre służą też za broń. Ludzie się od nich uzależniają, a nadmiar modyfikacji może doprowadzić do tzw. cyberpsychozy.
Główny bohater może pochwalić się całkiem solidnym kręgosłupem (moralnym).
Poznajemy też głównego bohatera, Davida, który jest nastolatkiem z biednej rodziny, próbującym sobie jakoś radzić w tym niespokojnym mieście. Na początku ciężko jest się widzowi odnaleźć w fabule, ale z każdym kolejnym odcinkiem wszystko się wyjaśnia, a historia Davida oraz jego przemiana na przestrzeni tych kilku odcinków naprawdę wciąga.
Znawcy docenią cameo Czarodziejki z Księżyca.
Gatunek serialu określiłabym jako thriller science fiction z dużą ilością scen walki, brutalności (jest jej naprawdę sporo) i nagości. Nie brak w nim również wątku miłosnego oraz bardziej statycznych scen. Cyberpunk: Edgerunners też w pewien sposób podejmuje tematykę człowieczeństwa i tego, co o nim decyduje.
Nie lubicie anime? Możecie wówczas nie docenić w pełni Cyberpunk: Edgerunners
Bardzo ważnym elementem serialu Cyberpunk: Edgerunners jest jego warstwa wizualna i tutaj zaryzykowałabym stwierdzeniem, że to, czy serial przypadnie Wam do gustu, jest bardziej zależne od tego, czy lubicie anime, niż czy graliście w grę Cyberpunk 2077.
Lucy z Edgerunners nawet nieco przypomina swoją imienniczkę z filmu Lucy (2014)...
Nie dziwi mnie, że serial postanowiono zrealizować w formie anime. Jest to rodzaj animacji, która rządzi się swoimi prawami i w tym przypadku, abstrahując już od tego, czy jest to animacja subiektywnie przez nas oceniana jako estetyczna, czy nie, idealnie pasuje ona do tematyki Cyberpunk: Edgerunners. Gdyby wyprodukowano go jako serial aktorski, to w moim odczuciu byłby zbyt brutalny i niezjadliwy w odbiorze.
Wybór anime jako formy serialu Cyberpunk: Edgerunners jest jak najbardziej uzasadniony
Kontrastowe kolory, migające światła, dynamiczne, szybkie i niewyraźne sceny, krwawe wstawki – wszystko to oddaje klimat Night City i wzbudza nasz niepokój. Montaż niektórych scen sprawia, że ciężko w nich coś dojrzeć i rozeznać się, co się właściwie dzieje – potęguje to tylko wrażenie chaosu i napięcia, w jakim żyją bohaterowie serialu.
Nagość bywa pokazywana subtelnie, ale bywa też bardzo dosadna...
Przy okazji zwrócę uwagę na czołówkę serialu, która jest naprawdę niesamowicie porządnie zmontowana. Kolory, dobór fontów, dynamiczne kompozycje, przejścia pomiędzy kadrami, odpowiednio dobrana muzyka – to po prostu majstersztyk i przy okazji kwintesencja Cyberpunk: Edgerunners.
Ścieżka dźwiękowa serialu Cyberpunk: Edgerunners też robi robotę
Jak już tak nawiązałam do muzyki, to przyznaję, że w całym serialu jest ona niezwykle dobrze dobrana. Jest to muzyka elektroniczna, pasująca do tego futurystycznego świata przedstawionego. Poza samą ścieżką dźwiękową w tle, możemy też kilka razy posłuchać utworów wykonywanych przez Dawida Podsiadło, w tym w jednej ze scen – utworu po polsku. To było naprawdę ciekawe doświadczenie – usłyszeć polski język w japońskim serialu.
Niektóre ujęcia można żywcem przerzucać na tapetę komputera.
Ano właśnie, ja owe anime oglądałam w domyślnej, czyli japońskiej ścieżce dźwiękowej z polskimi napisami (i taką właśnie wersję Wam polecam, jeżeli jeszcze bardziej chcecie wejść w klimat tej animacji). Natomiast na Netflixie do wyboru mamy jeszcze wersję polską, angielską, niemiecką i wiele innych (to samo dotyczy dostępności napisów w wielu różnych językach).
Czy jest sens oglądać serial Cyberpunk: Edgerunners, gdy nie grało się w Cyberpunk 2077?
Podsumowując, uważam, że nie trzeba wcześniej (ani w ogóle) grać w grę Cyberpunk 2077, aby cieszyć się z oglądania serialu Cyberpunk: Edgerunners. Należy natomiast mieć na uwadze, że jest to pełnoprawne anime, czyli specyficzny rodzaj animacji, w dodatku o tematyce futurystycznej. Ta kreska, ta kolorystyka, ta muzyka i ten montaż nie każdemu przypadnie do gustu, ale nie można im odmówić spójności i idealnego dopasowania do tematyki serialu. Jeżeli nie przepadacie za anime, nie trawicie brutalnych scen i nie tolerujecie migających świateł na ekranie, to nie jest to serial dla Was. W każdym innym przypadku, zwłaszcza jeżeli interesuje Was tematyka science fiction, zachęcam Was gorąco do zapoznania się z tą produkcją.
Ocena serialu Cyberpunk: Edgerunners (Netflix):
- ciekawa fabuła
- interesujące postaci
- balans między scenami dynamicznymi a bardziej statycznymi
- spójność fabuły ze stroną wizualną i ścieżką dźwiękową
- montaż niekiedy zbyt chaotyczny (co było zamierzone, ale męczące)
- wiele bardzo brutalnych scen
- naprawdę mocno migające światła
Moja ocena końcowa:
Cyberpunk: Edgerunners okiem gracza lubiącego anime
Jeżeli ktoś chociaż trochę w Cyberpunk 2077 miał okazję zagrać, to bez problemu rozpozna to miejsce.
Względem wrażeń po pokazie przedpremierowym poprawiły się również odczucia estetyczne, choć to może być zasługa testowanego równolegle telewizora Samsung QN900B – recenzja niebawem ;) Animacja jest niesamowicie kontrastowa i właśnie „cyberpunkowa”. Sama kreska osobiście w tym wszystkim najmniej przypadła mi do gustu, choć jeżeli podobał Wam się np. Cowboy Bebop, to będziecie czuć się jak w domu. Oczywiście, jeżeli nie macie nic przeciwko przesadnej brutalności oraz nagości – czyli rzeczom, których w zasadzie nie uświadczyliśmy nigdy w grze, a tutaj są bardzo mocno eksponowane.
Mignięcie w tle tego mnicha to kolejny ukłon w stronę osób, które dobrze bawiły się z Cyberpunk 2077 :)
Ogólnie, jeżeli z utęsknieniem oczekujecie na kolejne dodatki do Cyberpunk 2077, to po serial warto sięgnąć, nawet jeżeli nie przepadacie za anime. A jeżeli lubicie anime, to nawet jeżeli nie znacie Cyberpunk, będzie to dobra pozycja, bo technicznie to kawał dobrej roboty ze strony studia Trigger. Dlaczego nie 5/5? Mimo wszystko nieco się zawiodłem na oprawie audio-wizualnej, a sama fabuła koniec końców do poziomu arcydzieła jednak nie dorasta.
Komentarze
10Mam nadzieję że będzie kontynuacja w tej czy innej formie.
W serialu temat liźnięty jest pobieżnie i można tu stworzyć 10 sezonów jakby się komuś chciało.
Owszem, bez znajomości gry można czerpać z oglądania przyjemność, ale zdecydowanie warto mieć ograną produkcję CDPów.
Dużo łatwiej się odnaleźć w fabule znając materiał źródłowy, bo anime bardzo dużo czerpie z gry, dodatkowo można wyłapać w czasie oglądania masę smaczków związanych z przygodami V. IMO bez znajomości Cyberpunk 2077 serial traci nieco w odbiorze