Jak wygląda rezygnacja z Netflix? I dlaczego się na to decyduję
Rezygnacja z Netflix nie jest decyzją na miarę wyboru zawodu lub miejsca zamieszkania. Daleko jej nie tylko do rozwodu, ale nawet do zerwania z chłopakiem w przedszkolu. Dlaczego ją odwlekamy i kiedy należy powiedzieć sobie dosyć?
Netflix to największa płatna platforma streamingowa na świecie. Oferuje dostęp online do wciąż powiększanej biblioteki filmów, seriali i programów rozrywkowych. Skorzystać z niej można opłacając miesięczny abonament i wyposażając się w urządzenie połączone z Internetem. Musi ono obsługiwać przeglądarkę internetową lub dedykowaną aplikację. Tak wyglądają fakty, z których wyrosło kilka niebezpiecznych mitów.
Ile naprawdę kosztuje Netflix?
Ile kosztuje Netflix wiedzą wszyscy, a magia liczb przemielona przez marketing sprawia, że jego oferta uchodzi za bardzo czytelną oraz tanią. Tymczasem oferta Netflix od wielu miesięcy nie jest prosta i po ostatnich zmianach stała się wredna dla użytkownika. Za miesięczny dostęp do biblioteki platformy możemy płacić 29 – 60 zł. Cena zależy od pakietu, który wybierzemy, a kluczową zmienną, która wymusza wyższą opłatę, jest jakość transmisji.
Netflix, który kupujemy za 29 zł i ten, który dostajemy za 60 zł to cały czas ta sama biblioteka i ten sam użytkownik. Pakiety różnią się także ilością równocześnie uruchamianych urządzeń, ale możliwość wyboru jakości jest pozorna. Pojedynczy użytkownik praktycznie musi przepłacić i wybrać pakiet na dwa urządzenia w cenie 43 zł. Za 29 zł otrzyma tylko jakość SD, od której stronią już nawet biurowe laptopy. Jeśli wymyśli sobie, że warto byłoby wykorzystać jakość UHD odbiornika telewizyjnego, musi wydać jak na abonament dla dużej rodziny, czyli 60 zł. To koszt porównywalny z miesięcznymi opłatami za dostęp do Internetu z dobrymi parametrami, a Netflix to tylko promil treści, które w nim znajdziemy.
Jak liczby kłamią w ofercie Netflix?
Swój abonament Netflix bardzo często prezentuje, przekładając na liczby wynikające z zasobności biblioteki. 60 zł za tysiące seriali i miliony godzin pierwszorzędnej rozrywki brzmi nieźle, ale jest to tylko marchewka, której nie mamy szans dostać. Doskonały przykład to mój krzywy gust i oferta Netfixa na styczeń i luty.
Wśród premier, które po rezygnacji mnie ominęły jest tylko jeden serial, na który być może czekam. Być może, ponieważ moje życie nie stanie się gorsze, jeśli obejrzę go za kilka miesięcy lub rok. Dostęp do niego, choć wart zainteresowania, niekoniecznie powinien mnie kosztować aż 43 zł, a nawet 29 zł to trochę na wyrost. Nie chodzi bowiem o wysokobudżetową produkcję, tylko „After Life” z Rickiem Gervaisem.
Popularny argument, że cena abonamentu jest porównywalna z biletem do kina, w którym zobaczymy dwie godziny filmu i trochę reklam także warto przenieść na doświadczenia osobiste. Życie jest bowiem bardziej skomplikowane i brutalne, a ja na przykład jestem dziewczynką. Do kina chadzam, ale jakoś nie pamiętam, kiedy ostatnio zapłaciłam za swój bilet. Nie sądzę też, aby kiedykolwiek na widowni było wiele osób, które wybierają się do kina z podobnymi intencjami i regularnością, z jaką odpalają Netflixa.
Czy współdzielone abonamenty Netflix to jakaś oszczędność?
Według Netfixa współdzielenie abonamentów to śliska sprawa, którą zamierza kontrolować. Możemy w ten sposób korzystać z platformy tylko pod jednym dachem. Jak mają się do tego akademiki trudno powiedzieć, ale współdzielone abonamenty to zawsze źródło napięć społecznych. Powiedzmy sobie szczerze: kuzyn z Radomia i kumpel z Siedlec rzadko się dorzucą do abonamentu, który opłacamy wspólnie, ale tylko z mojego konta. Bez dużej wyrozumiałości co do natury ludzkiej można się nieźle frustrować.
Dlaczego Netflix potrafi zirytować?
Oczywiście, Netflix dostarcza do swojej biblioteki produkcje, które mogą mnie zainteresować, chociaż o tym nie wiem. Płacąc abonament, mogę więc liczyć na jakieś zaskoczenia i jest szansa, że nie zapłacę za czekanie. Problem w tym, że jedyne co mnie zaskakuje od roku to rasizm i przekłamywanie rzeczywistości, do jakiego są zdolne amerykańskie produkcje Netflix Original. Może odrobinę fascynuje jeszcze fakt, że toporna propaganda nie oburza wszystkich mniejszości, które tak negatywnie przedstawia platforma.
Najlepszym przykładem, na jaki udało mi się trafić, to serial oparty na motywach powieści o Ani z Zielonego Wzgórza. W pierwowzorze literackim główną bohaterką jest rudowłosa sierota adoptowana przez rodzeństwo rolników, które potrzebuje dziecka do pomocy w gospodarstwie. Tak, chcą wykorzystywać małe dziecko do prac fizycznych w zamian za dach nad głową. Niestety, chłopiec okazuje się być chudą dziewczynką i nie jest rozsądną inwestycją.
Scenarzyści Netflixa uznali, że podobna historia nie jest zbyt wymowna. Nic nie powie o stygmatyzacji, rasizmie i nierównościach społecznych. Przybłęda w świecie, w którym wszyscy znają się od urodzenia, nie może mieć źle, bo jest biała. Świat osadzony w XIX – wiecznej Kanadzie zasypali czarnoskórymi bohaterami, którzy mają gorzej, chociaż wcale nie walczą o przetrwanie, a niewykształceni mieszkańcy prowincjonalnej wyspy traktują ich ze zdumiewającą tolerancją.
Serial nawet w napisach nie uprzedza, że jest fantazją i nie należy z niego wysnuwać wniosków o realiach życia sprzed 150 lat. A jest produkcją dla dzieci i z całkiem mądrej opowieści robi niepotrzebną groteskę pełną przekłamań i niesprawiedliwości. Jeśli jest to rozrywka, to mi osobiście gwałci mózg, a gdybym była czarnoskóra, mogłoby dojść do zachowań agresywnych.
Dlaczego Netflix uzależnia?
Prawdziwym problemem, jakiego można się nabawić w korzystaniu z Netflixa jest jednak uzależnienie. To ono też powoduje, że bezrefleksyjnie podchodzimy do społecznej propagandy, jaką uprawia platforma i jesteśmy w stanie dać sobie wcisnąć każdy kit. Sprzyja temu udostępnianie wszystkich odcinków seriali od razu w dniu premiery. Mamy je na wyciągnięcie ręki i traktujemy jak film, który, choć ma dziesięć godzin, to i tak trudno jest przerwać. Przyzwyczajamy się i przestajemy doceniać dawkowanie sobie przyjemności, która właśnie w ten sposób przestaje nią być.
Tymczasem ten potwornie irytujący zwyczaj konkurencji, która udostępnia kolejne odcinki seriali z częstotliwością tygodnia, tego jednego nam nie robi. Co więcej, drzemią w nim pokłady ekscytującej huśtawki emocjonalnej, która zmusza człowieka do wypchnięcia ze stanu ameby. Netflix nas w niego wpycha, bo jego serialem cieszymy się tylko do momentu, kiedy go dostaniemy. Wystarczy porównać odległe od siebie, ale udostępnianie w podobnym czasie Wiedźmina Netflixa i Sukcesję HBO.
Wiedźmin rozczarował, a Sukcesja trzymała w napięciu, ale emocje budzą obydwie produkcje. Rozłożone jednak tak, że Sukcesja musi walczyć o uwagę przez wiele tygodni, a Wiedźmin jej maksymalny poziom miał osiągnąć w dniu premiery. W ten sposób mógł być kiepski. Nużącemu nas serialowi Netfliksa poświęcimy jeszcze godzinę, bo nie będziemy mieli tygodnia oddechu, żeby ocenić czy nasz czas jest tego wart. Z Sukcesją HBO nie da się tak zrobić. Jakakolwiek nuda powoduje, że po tygodniu nie uruchomimy biblioteki, bo na nic nie czekamy. Netfix nie daje nam się nawet nad tym zastanowić. Ograbia nas w ten sposób z rozrywki, a nie ją serwuje.
Czy jest czego się bać po rezygnacji z Netflixa?
Największe obawy, jakie można mieć przed kluczowym posunięciem to strach przed pustką. Rzeczywiście, po zaznaczeniu rezygnacji bieżący okres rozliczeniowy się skończy i uruchomienie aplikacji spowoduje, że nie dowiemy się, jak Netflix chciałby zorganizować nam wieczór. Warto się na ten moment przygotować, ponieważ platforma będzie wtedy mocno namawiać do odnowienia subskrypcji. Dobrze mieć też coś w zanadrzu, jakiś film do obejrzenia na innej platformie lub zmagazynowane zaległości z kilku kanałów YouTube. Ostatecznie można rozważyć podjęcie kontaktów interpersonalnych ze współmieszkańcami.
Wydawać by się mogło, że dużym problemem będzie także pustka informacyjna i problemy towarzyskie. Nawet jeśli nie oglądamy na bieżąco setek godzin seriali i zawsze jesteśmy do tyłu z premierami, to posiadanie aktywnego abonamentu wystarczy, żeby dowiedzieć się, czym wypada się interesować. Regularne odwiedzanie biblioteki wystarczy, żeby zorientować się, że należy interesować się Squid Game i dlaczego Wiedźmin jest do bani. Bez abonamentu Netfix ucina taką możliwość.
Okazuje się, że strach jest tylko w naszej głowie. Przede wszystkim w Internecie istnieją recenzje i podpowiedzi jak żyć:
One w zupełności wystarczają, żeby sobie poradzić bez płacenia za cokolwiek.
Już w dwa tygodnie po rezygnacji okazało się, że osoby, które nie korzystają z Netflixa są niezwykle cenne towarzysko. Przeprowadzenie małego testu na grupie pięciu przypadkowych osób dało piorunujący efekt. Wystarczyło bezczelnie skłamać, że Wiedźmin Netflixa jest mi obcy, a smętna konwersacja zaczęła być ciekawa i żywiołowa. Ludzie, którzy mi uwierzyli, mogli się ze sobą pokłócić, wymienić uwagami i bez ogródek wylać swój żal nad losem wierzchowca Płotki. Mieli w końcu do kogo mówić o sprawach, które są im lepiej znane.
Nieprzekonani powinni także zwrócić uwagę, że wiosna już za rogiem i karnet na siłownie nie wystarczy, aby zrzucić ponetfliksowe sadło. Przyda się jeszcze trochę czasu, na który nie ma szans w obliczu premier, które nie mogą poczekać na naszą uwagę do jesieni.
Komentarze
68Co prawda obydwie kategorie są dość niszowe, ale faktem jest że i takie treści się tam znajdzie.
Ba, nie ma w tym nic szczególnego że rezygnujesz z Netflixa, każdy ma własne rozterki, i po co komu wiedza że jakaś "Kasia" z benchmark.pl usuwa z jakichś randomowych powodów Netflixa..
Poza tym nikt nie każe oglądać Ci wszystkiego i nikt tak nie robi. To wygląda tak jakby Netflix był jedną rzeczą jaką w życiu robisz. Ja osobiście oglądam tylko to co jest mi polecane przez znajomych/fora z nieco większymi ambicjami. A czasami nawet sam się skuszę na jakiś film/serial jeśli gatunkowo mnie interesuje, a jeśli mi się nie podoba to nie oglądam i zajmuje się czymś innym....
2. Są jednak pozycje w ich menu całkiem niezłe. Aktualnie świetnie bawię się przy "Rozczarowanych" a "Ozark" połykam.
No ale 30 czy 40zł bym za NF nie dał..
W 1981 w Polsce był stan wojenny i nie było min. TV, zaowocowało to ogromnym wzrostem przyrostu naturalnego.
Dlaczego takie miłe "kontakty" definiować jako ostateczność?
No i nie ma przymusu oglądania całego sezonu na raz. Można zatrzymać i kolejny odcinek zobaczyć innego dnia.
Wybierasz za 60zl na 4 osoby i masz po 15 zł 4k..
Chcesz to płać za kablówkę 80zł w której masz 200kanalow i premierę nowego odcinka/filmu raz w tygodniu, w pizdu reklam, i cały tydzień jedno i to samo...
Generalnie nie wiem jakich wzorów Pani użyła by wyliczyć że Netflix jest za drogi. Przyrost pokazywania lubiących inaczej można zauważyć wszędzie, nie tylko na Netflix....
Proszę pomyśleć o zmianie profesji ewentualnie wyjść do ludzi, Netflix to nie wszystko....
podsumuje to tak - jesteś pasożytem i rakiem ludzkości - nie wnosisz takim zachowaniem nic do społeczeństwa, zajmujesz tylko przestrzeń. Zapłać za bilet jak normalny człowiek, nie jesteś i nigdy nie będziesz księżniczką.
HAHAHAH .. no rzeczywiście argument nie do pobicia. Może jak się pani zakręci obok montera od kablówki, to też Netflixa dorzuci w jakiejś promocji "za friko" xD
Wiedźmin najlepszy w postaci książki lub audiobook wydawnictwo SuperNOWA niestety nie dokończona seria.
Wiedźmin vs Sukcesja przecież to są nieporównywalne kategorie.
Wszystko zależy od odbiorcy jego gustu, smaku, zrozumienia, doświadczenia i czasem dystansu, mamy ogromy wybór, zawsze można znaleźć coś lepszego nawet na platformie Netflix.
Teraz ludzie inaczej patrzą na pewne sprawy i dobrze bo to oznacza że mądrzeją...
HAHAHA
Ale wstępniak. ktoś dzisiaj przy.. głową o szafkę podczas porannej toalety :D
Przestan kupowac jedzenie - znajdz beta bankomat ktory postawi ci obiad kolacje i sniadanie.