DayZ, które w końcu ma sens
Escape from Tarkov zafundowało mi na powitanie kilka śmiertelnych ciosów. Gdy w końcu nauczyłem się jak ich unikać, każde następne podejście kończyło się już tylko wyraźnymi siniakami. Jednak muszę przyznać, że skuteczne opanowywanie tworzących grę mechanik jest szalenie satysfakcjonujące.
Każda śmierć pokazywała mi wyraźnie to, co zrobiłem nie tak, dzięki czemu przy następnych podejściach byłem zwyczajnie coraz lepszy w ciężkiej sztuce wirtualnego przetrwania.
Kilka takich potyczek sprawiło, że zrozumiałem – oto dostałem coś, na co liczyłem gdy jakieś pięć lat temu instalowałem DayZ. Z tym ostatnim, jak i innymi „survivalowymi” tytułami pokroju Rust czy Ark mam jednak od zawsze taki problem, że brak mi wyraźnie wskazanego celu. No bo ile można wałęsać się po okolicy, odkrywając nowe przedmioty i tracąc je po zabiciu przez złośliwych graczy?
Natomiast Escape from Tarkov pozwala mi odczuć wyraźny postęp. Po pierwsze przez możliwość zbierania broni i wyposażenia, którego wcale nie musimy brać na kolejną misję, ryzykując jego utratę. Po drugie, rozwijanie umiejętności w miarę ich wykorzystywania, na wzór The Elder Scrolls, jest zarówno realistyczne, jak i satysfakcjonujące.
Po trzecie, a być może najważniejsze, twórcy w końcu nadali graczom cel. Jest on banalny i bardzo naiwny, bo polega na znalezieniu wyjścia z lokacji, ale na początek absolutnie wystarczy. Gdy spod mojej kamizelki wycieka krew, a zapasy żywności i wody już prawie się skończyły, czuję skok adrenaliny. Szczególnie, gdy wiem, że już tylko kilkaset metrów dzieli mnie od końca misji.
Łatwo dać się ponieść emocjom i ruszyć przed siebie, gdy cel jest już blisko. Jednak nawet wtedy trzeba mieć się na baczności. Nauczony poprzednimi porażkami, czułem więc spory niepokój nawet tuż przed ukończeniem jednej z tytułowych ucieczek.
Wiedziałem bowiem, że zwłaszcza blisko „mety” wróg może być naprawdę czujny, licząc na łatwe przejęcie moich zapasów. Z drugiej strony, napędzała mnie niesamowita wręcz adrenalina i motywacja – miałem świadomość, że jeszcze chwila i cały zdobyty sprzęt będzie mój, a do tego dołożę spory zapas punktów doświadczenia. I właśnie dla takich końcowych emocji i satysfakcji warto ostrożnie przechodzić kolejne misje.
Przeszkody na horyzoncie
Mimo świetnego pierwszego, drugiego i trzeciego wrażenia, nie mogę jednak pozostać obojętny na niektóre wyraźne problemy. Przed twórcami jeszcze sporo pracy skupionej wokół tego, żeby wyeliminować je z finalnej wersji Escape from Tarkov.
Póki co, gracze dopiero poznają poszczególne mapy. Jestem jednak przekonany, że po pierwszych paru tygodniach od udostępnienia pełnej zawartości, strefy wyjścia z misji będą obłożone uprzykrzającymi zabawę osobnikami, tylko czyhającymi na życie i sprzęt tych, którzy są już o krok od zwycięstwa.
Jedyne rozwiązanie jakie widzę, to porządny i przemyślany system karmy, nakładający karę za bezsensowne mordowanie wszystkiego, co się rusza. Dla tego typu „zabaw” zarezerwowany powinien być tryb „Scavenger”, w którym gracze z losowym sprzętem chodzą po mapie walcząc z innymi żywymi przeciwnikami, jak i botami.
Kolejną bolączką może okazać się powtarzalność misji. Za pierwszym razem błądziłem po stacjach benzynowych, gruzowiskach i fabrykach. Gdy jednak poznam wszystkie mapy, zwiedzanie okolic prawdopodobnie nie będzie miało większego sensu i rozgrywka ograniczy się do podążania ciasnym korytarzem prosto do celu, by jak najszybciej zdobyć i „zapisać” zdobyty sprzęt i punkty doświadczenia.
Wątpię, żeby w Escape form Tarkov można jeszcze było zaimplementować taką rewolucję jak losowo generowane poziomy. Jestem jednak pełen wiary, że twórcy wprowadzą dodatkowe cele, systemy nagradzania i odmienne tryby, dzięki czemu gra będzie nadawać się także dla pojedynczego gracza.
Bo w obecnym stanie produkcji, gdy na serwerze zaroi się od wojaków, sensowne będzie jedynie granie w grupie lub powolne przeczesywanie terenów z olbrzymim nakładem wolnego czasu i jeszcze większą dozą cierpliwości.
Klimat w treści, klimat w formie
Escape from Tarkov to propozycja dla twardzieli. Jeśli tak właśnie się czujesz i zamiast gnania przed siebie z losowym karabinem wolisz choć przez chwilę pomyśleć nad sprzętem i taktyką, to odnajdziesz się tu doskonale. Takie smaczki jak płynna zmiana sylwetki (kucki, stanie, czołganie) oraz prędkości poruszania się to idealnie pasujące patenty, których teraz brakuje mi w każdej innej strzelaninie.
Co więcej, doskonale wyczuwalny klimat jest wpisany także w oprawę audiowizualną Escape from Tarkov, która stoi na wysokim poziomie. Tekstury są wystarczająco „brudne”, a przy okazji na tyle wyraźne i czytelne, że czajenie się w krzakach i odszukiwanie ruszających się za barykadami pikseli naprawdę ma sens. Do tego kapitalne udźwiękowienie sprawia, że nasłuchiwanie okrążających nas przeciwników, przy użyciu dobrych słuchawek, jest niemal niezbędne do przeżycia.
Wiedząc, że Escape from Tarkov jest symulatorem przetrwania, obawiałem się że przyjdzie mi znowu biegać po mapie, w poszukiwaniu pożywienia. Mocno się zdziwiłem, bo tego typu elementy są tu obecne, ale w kompletnie nieuciążliwej formie. Studio Battlestate Games dało radę wpleść je w sposób nieinwazyjny, który jedynie podnosi realizm całej produkcji.
Zdążyłem wymienić sporo, pozornie odrębnych elementów, które jednak razem tworzą naprawdę zabójczą całość. Uwierzcie mi, strzelanina z taktycznym zacięciem i „survival MMO” to pojęcia, które naprawdę do siebie pasują! Natomiast dodanie rozwiązań z RPG tylko sprawia, że chce się co chwilę wracać do Tarkova, by wciąż z niego uciekać i stawać się jeszcze lepszym żołnierzem.
Trzeba tylko mieć świadomość, że to nie jest tytuł, do którego można przysiąść na kwadrans, pobawić się i opuścić serwer. Tu do udanej rozgrywki konieczne jest spokojne rozpracowanie każdej potyczki. Czujcie się ostrzeżeni: tu nie ma drogi na skróty, za to każda długa wędrówka sprawi, że pod koniec misji ocieranie potu z czoła będzie prawdziwym, pełnym satysfakcji gestem zwycięstwa.
Ocena wstępna:
- doskonały klimat
- gra, która nagradza i cierpliwość i zmysł taktyczny
- światna oprawa audiowizualna
- bardzo dobrze odwzorowana broń i wyposażenie
- wysoki realizm, który nie męczy gracza
- umiejętne wplecione elementy rozwoju postaci
- liczne niedoróbki jak na wersję beta przystało
- kontrowersyjna kwestia ubezpieczania sprzętu
- póki co brak systemu karmy
- nieuniknione "kampienie" w istotnych punktach mapy
Komentarze
6Zgadzam się z Michałem, to nie jest gra dla mas, każda potyczka jest walka o życie a najmniejszy błąd prowadzi do szybkiej śmierci.
EFT jak każda beta (do tego jeszcze w fazie zamkniętej) ma swoje wady i optymizacja trochę leży. Mimo wszystko sama mechanika gry i wymagane podejście do rozgrywki sprawia że chce się wracać. Do tego czuć że w ekipie są ludzie od STALKER'a ponieważ tego unikalnego klimatu nie da się pomylić z żadnym innym.
PS
Pytanie do redaktora: Michale kiedy testowałeś EFT? Ponieważ pod koniec tamtego tygodnia wypościli duży patch (4GB+) który dodał masę sprzętu (AKM!!) i wprowadził kilka ciekawych zmian w rozgrywce.
Z drugiej strony. Nie wydam swoich pieniędzy, więcej mi zostanie na inne przyjemności.