Expeditions: Rome - to mówicie, że nie da się zrobić ciekawego erpega opartego na historycznych realiach, tak?
Czy umieszczenie gry RPG w realiach starożytnego Rzymu może się udać? Jak udało się twórcom Expeditions: Rome oddać historyczne realia oraz dowodzenie całym legionem rzymskim? Dlaczego zawsze mieć przy sobie gladiatora? Na te wszystkie pytania znajdziecie w poniższej recenzji.
Kości zostały rzucone!
Dla fanów gatunku gier RPG rok 2021 był rokiem średnio udanym. Duże tytuły, które mogli ograć to między innymi Diablo II: Resurrected i King's Bounty II. Nie są to gry złe, ale pierwsza z nich, to po prostu remake, a druga im dalej w las, tym bardziej robi się nudna. Czy zapowiedziane na koniec stycznia Expeditions: Rome ma szanse sprostać oczekiwaniom? Są na to spore szanse.
Osobiście, kiedy usłyszałem o premierze Expeditions: Rome czekałem jak na szpilkach, aby móc zagrać w tą produkcję. Powód jest prosty – miałem przyjemność bawić się poprzednią odsłoną tej serii – Expeditions: Viking i wciągnęła mnie ona na długie godziny. Już po pierwszych zwiastunach Expeditions Rome widziałem, że tutaj może być podobnie.
Nie oszukujmy się, gier, które dzieją się w realiach starożytnego Rzymu jest naprawdę mało. Jeżeli już pojawiają się tytuły o takiej tematyce to są to najczęściej gry strategiczne takie jak Rome Total War, seria Cezar albo Glory of Roman Empire. Myślę, że głównym powodem tego jest fakt, że Imperium Rzymskie było naprawdę ogromne i przedstawienie historyczne realiów tak wielu ludów i krain może być nad wyraz ciężkie. Expeditions: Rome podjęło się więc niemożliwej wręcz misji, a co z tego wyszło dowiecie się z poniższej recenzji.
„Każdy jest kowalem swojego losu”
Ojciec naszego bohatera (bądź bohaterki) został zamordowany. Nie chcąc, aby to samo spotkało nas opuszczamy wieczne miasto i zaciągamy się do wojska. W trakcie wielu kampanii wojskowych, w których przyjdzie nam uczestniczyć będziemy próbowali zdobyć szacunek naszych legionistów, aby powrócić w chwale do domu i zemścić się za krzywdy, jakie spadły na naszą rodzinę. Tak w wielkim skrócie przedstawia się fabuła Expeditions: Rome.
Grę zaczynamy więc od stworzenia naszego bohatera. Możemy tu jednak wybrać tylko płeć, wygląd oraz imię i pseudonim. Opcji dotyczących tego jak będzie prezentował się nasz bohater jest niestety niewiele. Osobiście miałem problem z wyborem portretu mojego bohatera. Po pierwsze ktoś z twórców Expeditions: Rome uznał, że każdy rzymianin musi być gładko ogolony i nie znalazłem w podobiznach ani jednego brodacza. Po drugie większość tych portretów po prostu do mnie nie przemawiała i nie sprawiała, że tak właśnie wyobrażałbym sobie swojego bohatera. Przymknąłem jednak na to oko i przeszedłem do samouczka.
Po w miarę prostym i wyjaśniającym nam większość mechanik wstępniaku otrzymujemy możliwość wybrania profesji. Tutaj też wybór jest mocno ubogi – mamy bowiem cztery opcje: łucznika, włócznika, wojownika z tarczą i medyka. Cóż, liczyłem, że będę mógł bardziej spersonalizować swojego bohatera.
Nie mając zbyt wielu opcji wybrałem więc typowego „tanka” z tarczą i krótkim mieczem. Oczywiście w trakcie rozgrywki będziemy mogli jakoś indywidualizować naszego bohatera wybierając spośród dość lichego drzewka umiejętności lub zmieniając jego opancerzenie i broń. I to tyle na temat fabuły i bohatera – czas wyruszyć na podbój świata, ku chwale Rzymu.
„Nie złotem, lecz żelazem odkupimy ojczyznę!”
W trakcie gry akcja toczy się w widoku izometrycznym. W odniesieniu do poprzedniej części serii (jaką był Expeditions: Viking) w Expeditions: Rome mamy dużo większy nacisk na elementy strategiczne. Poza standardowym dla gier RPG odwiedzaniem lokacji oraz wypełnianiu zadań będziemy musieli więc dowodzić legionem wojskowym, podbijać kolejne rejony i zapewnić naszym legionistom wikt i opierunek.
Dla mnie osobiście największym minusem elementu strategicznego Expeditions: Rome była obrona miast. Czasami zdarza się bowiem, że przemierzając np. Azję Mniejszą, podbijamy jej zachodnie wybrzeże, jednocześnie dostajemy komunikat, że nasi wrogowie zmierzają na kontrolowane przez nas miasto na krańcowym wschodnim odcinku.
Po pierwsze odnalezienie danej lokacji graniczy wówczas z cudem. Nie mamy tu bowiem żadnej mapy, która podpowiadałaby nam, gdzie leżą dane miasta, a zapamiętanie ich nazw i położenia to zadanie niewykonalne (chyba że lubicie zapisywać na kratkach podczas gry „Lewa góra miasto Kalisto, Prawo dół obok kopalni soli miasto Memfis”).
Po drugie - aby popchnąć fabułę do przodu często musimy zdobyć określoną ilość regionów. No i teraz właśnie podbijamy sobie spokojnie naszym legionem zachodnie wybrzeże oczekując, że wreszcie przejdziemy do typowo erpegowych zadań, gdy nagle stajemy przed wyborem albo przerzucać cały nasz legion na wchód i stracić to, co osiągnęliśmy tutaj albo stracić rejon na wschodzie… i tak oczekiwaną możliwość popchnięcia fabuły naprzód. Jasne, to stawia nas przed ciężkimi wyborami i skłania do myślenia, tyle tylko że ja chciałem ciągnąć fabułę, a nie martwić się podbojem, zwłaszcza na tak nieczytelnej mapie.
„A dokąd idziemy?"
W Expeditions: Rome znajdziemy to za co kochamy cały gatunek RPG - rewelacyjną fabułę, świetne misje poboczne i mnogość sposobów w jaki sposób chcemy je przejść. Na przykład na początku gry dotrzemy do świątyni Apolla, gdzie przeciwny Rzymowi kapłan odmówi z nami współpracy. Tylko od nas zależy, czy doprowadzimy do bezpośredniej konfrontacji zabijając mu ukochaną, czy może przekonamy jego sługę do otrucia swojego pana bądź też zrobimy coś jeszcze innego.
Oczywiście każdy wybór będzie miał swoje konsekwencje, które w pewien sposób wpłyną na rozgrywkę i na to, jak postrzegają nas nasi legioniści. Jedynym minusem, którego dopatrzyłem się w rozgrywce RPG jest totalny brak mapy. Niestety, ale ten mankament potrafi nieźle zirytować. Mamy na przykład zadanie odnaleźć kogoś w wiosce. To, że nasz cel nie jest w żaden sposób zaznaczony jeszcze rozumiem, chciałbym jednak wciskając przycisk zobaczyć, w których rejonach lokacji byłem, a które ominąłem.
Kiedy jednak w Expeditions: Rome przyjdzie nam toczyć walkę zostaniemy przeniesieni na mapę złożoną z hexów i będziemy toczyć rozgrywkę turową. Bardzo dużo zależy wówczas od rozmieszczenia naszych towarzyszy przed starciem. Wiadomo, że łucznicy sprawdzają się najlepiej na wzniesieniach, a tarczownicy z przodu.
Mechanika bitew strategicznych została zrealizowana tu z pomocą drobnej minigry, podczas której starcie dzieli się na 4 fazy, a my wybieramy jedną z kilku zaproponowanych nam taktyk. Od naszych wyborów zależeć będzie zatem ilu legionistów oraz centurionów przeżyje, jak wiele zdobędziemy łupów, no i czy w ogóle uda nam się zwyciężyć. Muszę przyznać, że ten element gry sprawił mi na początku wiele frajdy. Z upływem czasu jednak wszystko to staje się nieco zbyt powtarzalne i przewidywalne. Szczerze, ograniczenie takich potyczek do maksymalnie 10 sprawiłoby, że miałoby to dużo większą grywalność i dawało większą satysfakcję.
„Wszyscy ludzie pragną, aby ich chwalono”
A Expeditions: Rome naprawdę jest za co chwalić. Przede wszystkim trzeba podkreślić, że twórcy włożyli kawał serca w to, aby oddać ducha Imperium Romanum. Właściwie jako historyk nie miałem się tu do niczego przyczepić. Mamy świetnie ukazane uzbrojenie legionistów, ich obozowisko, pancerze – i to wszystko z najdrobniejszymi szczegółami. Do tego jeszcze oprawa wizualna stoi tu na bardzo wysokim poziomie serwując nam różnorodne i pełne detali lokacje.
Rozgrywka Expeditions: Rome jest na tyle wciągająca, że ciężko się od niej oderwać. Już w testowanej przeze mnie przedpremierowej wersji nie było zbyt dużo błędów, a twórcy jeszcze przed oficjalnym debiutem mają dorzucić jedną, dość znaczącą aktualizację, która z pewnością ułatwi życie graczy lubujących się w streamowaniu własnej rozgrywki na Twitchu.
A co do błędów – tylko raz miałem sytuację, kiedy to mój legionista utknął w kamieniu i niestety musiałem rozpoczynać walkę od początku. Owszem, pomniejsze bugi też się zdarzały, ale jak na kilkadziesiąt godzin rozgrywki to naprawdę niewiele. Mam nadzieję, że przed ukazaniem się wersji kompletnej twórcy poprawią jedynie czytelność mapy taktycznej i dostaniemy podgląd mapki na ekranie.
Expeditions: Rome – czy warto kupić?
Zdecydowanie tak, jeśli jesteście fanami tego typu gier. Expeditions: Rome jest udanym połączeniem RPG i strategii. Owszem, ma kilka wad, ale nie są one na tyle denerwujące, aby psuły nam odbiór rozgrywki. Największą jej zaletą jest wierne oddanie realiów oraz wciągająca na długie godziny fabuła.
W porównaniu do poprzedniczki, jaką był Expeditions: Viking brakuje tu co prawda elementów fantastycznych, jednak mi to kompletnie nie przeszkadzało. Expeditions: Rome jest też zdecydowanie łatwiejsza, ale to akurat spory plus – przynajmniej próg wejścia do gry jest dużo niższy. Dorzucenie zaś elementów strategicznych dodaje całości nieco innego, bardziej intrygującego oblicza. I choćby dlatego uważam, że Expedions: Rome może być jedną z najciekawszych erpegowych propozycji, w jaką zagramy w tym roku. Spróbujcie, bo warto! Ja tymczasem idę podbijać kolejne części świata z moimi legionami. Ave Cezar!
Opinia o Expeditions: Rome [PC]
- wciągająca fabuła,
- szczegółowo oddane realia historyczne,
- piękne lokacje z wieloma detalami,
- bardzo dobra grafika,
- niezbyt wygórowane wymagania sprzętowe,
- solidne połączenie gatunków RTS i RPG,
- szereg ułatwień dla streamerów,
- mało czytelna mapa strategiczna,
- brak mapy lokacji, które odwiedzamy,
- zbyt mała personalizacja naszego bohatera
Ocena końcowa
- Grafika:
- Dźwięk:
- Grywalność:
Expeditions: Rome na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie do polskiego dystrybutora gry - firmy Koch Media Poland
Komentarze
1