Chociaż Fable Anniversary to nieco już odgrzewany kotlet, dawno nie widziałem tak dobrze wysmażonego kawałka mięcha. Nie każdy jednak za takim daniem przepada.
odświeżona oprawa wizualna, klimat, całkiem wymagający poziom trudności
Minusymiejscami mocno irytująca kamera; nie do końca trafny dobór kolorystyki
Peter Molyneux to bajerant. Wie o tym każdy, kto choć trochę interesuje się branżą elektronicznej rozrywki i przynajmniej raz otarł się o produkcje wychodzące spod zręcznych palców ekipy Lionhead Studios. Złotoustemu anglikowi nie raz zdarzyło się prawić wyssane z palca bzdury, by tylko dziennikarze obecni na prezentacji jego najnowszego „superhitu” nie pozasypiali z nudów. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest jednak to, iż pomimo braku obiecywanych „złotych gór” i innowacyjnych rozwiązań w finalnym kodzie, gry uzbrojonego w bogatą wyobraźnię Piotra i tak, koniec końców, stanowiły źródło niezapomnianych wrażeń i unikatowego klimatu. Pierwsza część Fable, na pecetach opatrzona podtytułem „Zapomniane Opowieści”, niewątpliwie jest jedną z takich właśnie produkcji. Dzisiaj, jeden z wielu tytułów definiujących moje szczenięce lata powraca, piękniejszy niż kiedykolwiek i ponownie uzbrojony w dodatkową kampanię znaną z „blaszaków”. Lecz czy noszony w sercu sentyment i usprawniona oprawa graficzna wystarczają, by ponownie wyskoczyć z (grubej) kasy na grę sprzed 10 lat? W tej konkretnej kwestii trudno jest uzyskać jednoznaczną odpowiedź. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Od zera do bohatera ver. 1080p
Z racji tego, iż Fable Anniversary to czysto techniczne odświeżenie znanego już tematu, w kwestii fabuły i zastosowanych w grze mechanik gra nie zaskakuje nas niczym nowym. Ponownie wcielamy się więc w sierotę (chłopca lub dziewczynkę, w zależności od naszego wyboru), rozpoczynamy naszą przygodę z lokalną Gildią Bohaterów i skrupulatnie budujemy swoją wizję (anty)bohatera Albionu, bawiąc się zaimplementowanym tu dwubiegunowym systemem moralności. Kopiemy kurczaki i żenimy się (ewentualnie wychodzimy za mąż), odwiedzamy fryzjera bądź studio tatuażu, a każda nasza akcja w świecie gry powoli acz skrupulatnie prowadzi do aureoli pojawiającej się nad naszą głową, lub też do szkaradnych rogów i much latających wokół prowadzonej przez nas postaci. W tej absolutnej powtarzalności nie ma jednak nic tragicznego, bo w ciągu minionej dekady wiele elementów i smaczków obecnych w pierwszej części Fable zdążyło już beztrosko wyfrunąć z mojej głowy, a możliwość kształtowania bohatera w tym pełnym uroku świecie, reagującym na nasze poczynania jak dotąd jakoś się nie zestarzała. Nawet jeśli nie da się tu dorobić potomstwa, a po śmierci głównego bohatera kontynuować rozgrywkę jego synem (między innymi takie cuda obiecywał nam przed premierą rozgadany Piotruś), nawet jeśli w Albionie nie wyrastają nowe drzewa (kolejne mrzonki wizjonera branży, na które daliśmy się kiedyś wszyscy złapać), a lokalna społeczność całkiem szybko wybacza nam zamordowanie ulubionego sklepikarza, świat Fable to miejsce, który każdy gracz znać powininen – koniec i kropka.
Całe to kształtowanie naszego herosa nie kończy się tu zresztą tylko i wyłącznie na zabawie w dobrego i złego glinę. To, jak będzie wyglądać nadzieja całego królestwa u kresu swojego żywota (oraz w jego trakcie), definiuje również wybrany przez nas sposób radzenia sobie z przeciwnościami losu. I tak postać posługująca się magią przejawia większe tendencje do klasycznego łysienia, entuzjasta sieczenia i rąbania szybko rozrośnie się w barach, a łucznik odznaczy się smukłą i wysoką sylwetką. Co więcej, sam system walki w dalszym ciągu również jest niesamowicie widowiskowy i satysfakcjonujący. Jedynie toporne i od czasu do czasu chrupiące animacje psują nam ten naprawdę niezły obraz, w Anniversary podciągnięty do pożądanego przez tak wielu 1080p. Rozdziałka to zresztą nie koniec listy nowości, bo pod względem oprawy graficznej świeże jest tu niemal wszystko – tekstury, oświetlenie, a nawet kolorystyka. Szkoda tylko pominiętych w ulepszeniach animacji, łącznie z zapętlonymi i niezbyt estetycznie wyglądającymi grymasami na facjatach naszych rozmówców, które ze słabym skutkiem próbują udawać mimikę twarzy.
Ale to już było...
Listę zmian nowego / starego Fable zamyka usprawnione sterowanie, dostosowane do pada Xboksa 360 oraz obsługa lansowanej przez giganta z Redmond technologii SmartGlass. W tym przypadku pozwala ona na wykorzystanie naszego smartfona bądź tabletu do przeglądania mapy świata i wczytywania się w biografie napotykanych postaci. I to w zasadzie wszystko – cała reszta jest dokładnie ta sama jak w produkcji, w którą graliście w 2005 roku. Mamy tu więc nie tylko identyczne wady i zalety, ale i dokładnie ten sam ładunek magicznego uroku, przemieszany ze sporą liczbą niedociągnięć i umowności.
Wystawienie oceny nowej edycji Fable nie jest do końca takie proste. Bo jeśli ostatnie 10 lat, z bliżej niewiadomych mi przyczyn, spędziliście w górach Afganistanu i Fable: Zapomniane Opowieści jest wam zupełnie obce, edycja Anniversary to z pewnością wymarzona szansa na zapoznanie się z tą kultową już dzisiaj produkcją. Jeśli jednak opisywany tytuł znajduje się już w Waszej kolekcji... No cóż, w tym wypadku chyba lepiej jest poczekać na korektę ceny. Na chwilę obecną to kolejny przykład modnej ostatnio w branży próby wykorzystania sentymentu zagnieżdżonego głęboko w sercach starszych graczy. Powspominać w końcu każdy lubi, nie zawsze jednak za te same pieniądze.
Moja ocena: | |
Grafika: | zadowalający plus |
Dźwięk: | dobry |
Grywalność: | zadowalający plus |
Ogólna ocena: | |
Orientacyjna cena w dniu publikacji testu: ok 150 zł | |
Komentarze
6