Jak wejść do świata Final Fantasy VII Remake, żeby się w nim nie zgubić - poradnik dla nowicjuszy
Zwiastuny Final Fantasy VII Remake mogą narobić apetytu na odświeżonego klasyka nawet tym, którzy nigdy wcześniej nie mieli z nim do czynienia. Ale jak się zabrać do tego japońskiego erpega z tajemniczą cyferką „7”? Spieszymy z wyjaśnieniami w naszym poradniku dla nowicjuszy!
- wciąż nieźle wciągająca historia,; - dla weteranów nostalgiczna podróż w przeszłość,; - ciekawi, dający się polubić bohaterowie,; - fenomenalny klimat,; - nowe, niewidziane dotąd wątki rozbudowujące fabułę,; - niesamowite modele postaci,; - świetnie wyglądające summony,; - rewelacyjnie wyreżyserowane przerywniki filmowe.
Minusy- dla pamiętających oryginał niektóre zmiany w fabule mogą okazać się trudne do przełknięcia,; - czasami aż zbyt wyraźnie czuć rozciągniętą na siłę rozgrywkę,; - nudne, wciśnięte na siłę zadania poboczne,; - korytarzowe, nijakie lokacje mocno kontrastujące z hubami i poziomem wykonania głównych postaci,; - dynamiczny system walki nie każdemu przypadnie do gustu,; - tak naprawdę to tylko niewielka część oryginalnego Final Fantasty VII.
Final Fantasy VII Remake onieśmieli najśmielszych
Anegdoty powiadają, że pierwsze Final Fantasy miało być pożegnalną produkcją studia Square i stąd jej „finałowy” tytuł. Wyszło zupełnie inaczej, o czym łatwo przekona się każdy, kto wygoogluje historię tej marki. W 2016 ukazało się Final Fantasy XV, a wcześniej światło dzienne ujrzały takie hity jak Final Fantasy VIII czy sieciowe Final Fantasy XIV: A Realm Reborn. Po prawdzie trudno chyba o bardziej rozpoznawalny tytuł z gatunku japońskich RPG.
W tym miesiącu zbliża się do nas wielkimi krokami Final Fantasy VII Remake, czyli gruntownie przebudowana (a w zasadzie stworzona niemal od zera) siódma część serii z roku 1997. Wielu weteranów, którzy w tamtych odległych czasach ogrywali pierwowzór na pierwszym PlayStation, już ostrzy sobie zęby na nową wersję tego tytułu.
Ale nie tylko weterrani dali się ponieść magii zapowiedzi i zwiastunów. Również inni posiadacze współczesnych konsol chcieliby na swoim PlayStation 4 czy Xbox One zapoznać się z niesamowitym światem Final Fantasy (choć wersja xboksowa – a także pecetowa – będzie dopiero dostępna po roku, bo okresowo to tytuł ekskluzywny dla PS4). Jednak wielu z nas nigdy wcześniej nie miała styczności z tym legendarnym cyklem i rozpoczęcie przygody od zaprojektowanej na nowo „siódemki” może nieźle onieśmielić.
W głowie kłębi się od pytań, a lęk chwyta za serce. Jak nadgonić z fabułą, skoro wcześniej było sześć odsłon, o których nawet za dobrze nie słyszeliśmy? Na czym polega rozgrywka w tym wielbionym przez masy hiciorze? Czy nie przejadę się na zakupie – może ten tytuł to jakaś nisza, w której nijak się nie odnajdę? Większość z tych wątpliwości postaramy się rozwiać w naszym poradniku dla nowicjuszy. Oto wszystko, co musicie wiedzieć o Final Fantasy VII Remake, żeby nie zagubić się w nim na dzień dobry!
Czemu siódemka to najszczęśliwsza z liczb
No właśnie, w sumie części było XV (nie licząc pobocznych odsłon), a jednak z jakiegoś powodu ta siódma zajmuje szczególne miejsce w sercach graczy. O co chodzi z tą siódemką? O to, że z natury fartowna, czy może kryje się za tym jakiś większy sekret?
Po pierwsze Final Fantasy VII było pierwszą częścią kultowej już wtedy serii (w każdym razie w Japonii, choć i w innych krajach też zyskującą popularność w zawrotnym tempie), która ukazała się na pierwszym Sony PlayStation. Jej poprzedniczki były bowiem wydawane na konsole Nintendo.
Jednak ta zmiana nie przesądziła o popularności Final Fantasy VII. W grę wchodziły jeszcze inne kwestie. Drugą z nich była rewolucyjna, jak na tamte czasy, oprawa graficzna 3D. Oj, tak, to była uczta dla oczu i technologiczne Boże Narodzenie. Poprzednie części odmalowywały bajeczne światy, ale zawsze w dwóch wymiarach.
Tym razem wprowadzono niesamowite modele postaci (z dzisiejszej perspektywy klockowate jak najbardziej klockowaty klocek z Minecrafta, ale wtedy inaczej się na to patrzyło) i chociaż tła były wykonane w 2D, to też miały swoją niepowtarzalną estetykę. Krótko mówiąc, „siódemka” wycisnęła z ichniejszych sprzętów tyle, ile się dało, i tym samym znalazła się w awangardzie technologicznych rozwiązań tamtej epoki.
Ale i to jeszcze nie przesądziło o ponadczasowej reputacji Final Fantasy VII! Nie zadecydował o tym nawet port na komputery osobiste (również pierwszy w historii serii). W dużej mierze za sukces tego tytułu odpowiadał zwalający z nóg klimat i historia, jakiej jeszcze nie było.
A skoro już mowa, o historii… Boicie się, że nic z niej nie pojmiecie, skoro przegapiliście pierwsze sześć części? Obawiacie się, że nie będziecie znali wcześniejszych losów bohaterów, a świat przedstawiony będzie Wam całkiem obcy? No, to mamy dla Was w związku z tym garść dobrych wiadomości!
Każda z części Final Fantasy opowiada w zasadzie zupełnie oddzielną historię. Kamień z serca, co? Pewnie, że tak! Zwłaszcza, że przygoda z „siódemki” jest szczególnie zakręcona.
Te wszystkie fantastyczne opowieści
Uwaga, przygotujcie się, bo to może być dla Was najlepsza i najważniejsza wiadomość, jaką usłyszycie a propos Final Fantasy VII Remake. Otóż, każda z części azjatyckiej serii erpegów w zasadzie opowiada zupełnie oddzielną historię. Jasne, są jakieś nawiązania do innych odsłon, przewijają się znane fanom motywy, ale w gruncie rzeczy każda z kolejnych odsłon to w pełni autonomiczna fabuła.
Kamień z serca, co? Pewnie, że tak! Zwłaszcza, że przygoda z „siódemki” jest szczególnie zakręcona. Nie zdradzając zbyt wielu szczegółów, powiedzmy tylko, że w grę wchodzi meteor, który grzmotnął w planetę pełną magicznych stworzeń, eksperymenty z udziałem kosmitki i demoniczna korporacja, która wyciska z tamtejszego świata ostatnie soki i pompuje je do olbrzymich reaktorów.
Coś Was zastanawia w tym opisie? Jeśli spodziewaliście się smoków, wampirów, magii, lasów, łąk i pseudo-średniowiecznego klimatu fantasy, to pewnie jesteście co nieco skonfundowani. Uniwersum Final Fantasy VII Remake to miejsce, gdzie magii nie brakuje, ale w tej odsłonie wprowadzono mnóstwo industrialnych i futurystycznych akcentów.
Starczy spojrzeć na fotosy prezentujące miasto Midgar, żeby chwycić w lot, o co nam chodzi. Bliżej tej metropolii do Gotham z Batmana, aniżeli do Minas Tirith z Władcy Pierścieni. Kominy fabryk dymią, neony błyskają, opancerzone transportery rozjeżdżają chodniki gąsienicami, a pociągi turkoczą po szynach.
Ten koktajl magii, technologii i ciężkiego przemysłu przekłada się też na zdolności i aparycję bohaterów, którymi przyjdzie nam kierować. Chodzi o członków „terrorystycznej” grupy Avalanche, która na co dzień zajmuje się wysadzaniem w powietrze atomowych reaktorów. Niezła ekipa, prawda? Oj, tak, to skład nie lada zabijaków, z których na przykład jeden wywija wielgachnym mieczem jak samuraj, a drugi pruje do wrogów z cekaemu wmontowanego w miejsce ręki.
No, dobrze – powiecie, - ten przedsmak fabuły brzmi całkiem zachęcająco, klimat też ma coś w sobie, ale w zasadzie… o co chodzi w tym Final Fantasy VII Remake? Jak w to grać? Słuszne pytanie! Skoro to poradnik dla nowicjuszy, to i nad tą kwestią trzeba się pochylić.
To który przycisk mam nacisnąć?
Final Fantasy VII Remake, jak już wspominaliśmy, to rasowe jRPG. Oznacza to, oczywiście, wykonywanie zadań (w tym pobocznych), nabijanie punktów doświadczenia oraz eksplorację i gromadzenie użytecznego ekwipunku.
Co ciekawe w odnowionej wersji „siódemki” niemal wywrócono na lewą stronę system walki. Pierwowzór pozwalał na swobodne przemieszczanie się po świecie w czasie rzeczywistym, ale kiedy napotkaliśmy na naszej drodze przeciwników, przechodziliśmy do formuły turowej. Każdy po kolei wykonywał swój ruch – na zmianę przeciwnicy i nasi bohaterowie.
Tym razem jest inaczej. Potyczki są dużo bardziej dynamiczne i odbywają się teraz w czasie rzeczywistym. Z tym zastrzeżeniem, że nie wszystko z turowej formuły poszło w zapomnienie. Możemy w dowolnym momencie wejść w tryb aktywnej pauzy i wybrać umiejętność, z której ma skorzystać nasz bohater. Ponadto bitwy urozmaica swobodne przełączanie się między postaciami z naszej drużyny. Wygląda to naprawdę ciekawie, a jak sprawdzi się w akcji? O tym przekonamy się w pełni dopiero w dniu premiery.
Warto też wspomnieć przy tej okazji, że dla fanów ciut prostszej rozwałki dostępny będzie Classic Mode. Nie jest to wprawdzie tryb turowy, taki jak znany z oryginału, ale kolejna wariacja na jego temat. Bohaterowie atakują wrogów niejako na własną rękę, a naszym zadaniem jest jedynie (lub aż!) zatrzymywanie rozgrywki co jakiś czas i wydawanie im poleceń.
Tyle jeśli chodzi o walkę. Trzeba jednak wspomnieć też co nieco o poruszaniu się po świecie Final Fantasy VII Remake. Pierwsze części serii stawiały na dwuwymiarowy widok „z lotu ptaka” i siódma odsłona zaadaptowała tę perspektywę z uwzględnieniem trzeciego wymiaru. W Final Fantasy VII Remake ulega to zmianie.
Kamera jest teraz umieszczona, podobnie jak na przykład w Final Fantasy XV, za plecami bohatera. To daje też większe możliwości, jeśli chodzi o sposób poruszania się naszej postaci i można by się nawet pokusić o stwierdzenie, że wpleciono pojedyncze elementy parkouru do rozgrywki – takie jak, dajmy na to, swobodne przeskakiwanie przez niższe przeszkody.
Ale to jeszcze nie wszystko! Twórcy obiecują, że tym razem będziemy mieli też możliwość korzystania z pojazdów. Pokonywanie Midgaru na motorze – oj, szykują się pościgi, jakich jeszcze nie widzieliśmy! No, tak, ale co z resztą świata? - spytacie. Nawet jeśli nie graliście wcześniej w oryginalne Final Fantasy VII, wiecie pewnie, że Midgar był scenografią tylko dla pierwszej części tego tytułu. Później akcja przenosiła się w inne, równie ekscytujące miejsca. Cóż, w Final Fantasy VII Remake tak nie będzie. Wynika to z polityki studia Square-Enix, które najwyraźniej nie lubi niczego upraszczać!
Czy podział na epizody oznacza, że Final Fantasy VII Remake jest jedynie okrojoną wersją hitu z 1997 roku? Nie, to po prostu pierwsza część całej „podserii” gier. Każda kolejna odsłona będzie zaś pełnoprawnym tytułem o odpowiednim czasie trwania.
Final Fantasy VII Remake – pozycja tylko dla fanów?
Przygody w posępnym mieście Midgar to w oryginalnym Final Fantasy VII raptem pięć godzin zabawy (w przybliżeniu). Tymczasem w odświeżonej wersji wypełnia to całą długość jej trwania, a więc szacunkowo ośmiokrotnie więcej czasu względem pierwowzoru (a może i więcej...). Czy to znaczy, że Final Fantasy VII Remake jest jedynie okrojoną wersją hitu z 1997 roku?
Skądże znowu! To po prostu pierwsza część całej „podserii” gier, które będą bazować na tym jednym tytule. Można snuć teorie spiskowe, że to przejaw chciwości twórców i wydawców, którzy pocięli większą całość na kawałeczki i sprzedają je osobno, by napchać sobie portfele. Nic z tych rzeczy! Każdy kolejny epizod Final Fantasy VII Remake będzie pełnoprawną grą o odpowiednim czasie trwania.
I chyba ten zabieg najlepiej pokazuje, że Square-Enix nie zamierza żerować tylko na sentymencie największych fanów marki. Szykuje się inspirowana hitem sprzed lat gigantyczna seria, która ma wszelkie dyspozycje, by zachwycić tych, którzy jeszcze jej nie znają, a wielbicielom zafundować masę przygód, których próżno szukać w oryginale.
Jeśli więc macie ochotę wejść w świat Final Fantasy, wydaje się, że twórcy serii stworzyli dla Was idealny portal. Dodatkowo dotarliście już do końca naszego tekstu, więc jesteście wyposażeni w oręż kilku podstawowych informacji. Cóż… Nic już chyba nie stoi na przeszkodzie, żebyście przeszli przez te wrota Final Fantasy VII Remake. Dobrej zabawy!
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- Final Fantasy VII Remake - te sam głośny Barrett, zupełnie inna gra
- Najlepsze gry RPG mijającej generacji
- Disco Elysium - erpegowa perełka
Komentarze
4Przykladowo o tu pierwsza misja
https://www.youtube.com/watch?v=bcJa5AOMoG0
w tamtych czasach dawalo to swietny efekt bo konsola ps1 ma tylko 2 mb ram :)
A jesli chodzi o grafike to ff7 byl naprawde slaby wystarczy porownac z gra vagrant story tej samej firmy roznica jak by gry byly z innych konsol.