Wymagająca taktyczna rozwałka nie tylko dla fanów serii – recenzja Gears Tactics
Gears Tactics to coś nowego. Kultowa seria strzelanin z konsoli Xbox wkracza na pecety pośród rozbryzgów krwi, w nietypowej dlań formule. Czy taktyczna wojna z szarańczą to nowa droga dla znanej marki, czy ślepy zaułek? Odpowiedź znajdziesz w naszej recenzji Gears Tactics!
- całkiem interesująca fabuła,; - ciekawi bohaterowie,; - rewelacyjna narracja, która świetnie się wpisuje w dynamiczną rozgrywkę,; - nastrojowe i szczegółowo wykonane lokacje,; - agresywna i brutalna wariacja na temat znanej formuły taktycznej,; - spektakularnie zaprojektowane potyczki (zwłaszcza z bossami),; - rozgrywka wymagająca, ale też i satysfakcjonująca,; - rozbudowany system zbierania łupów i dobierania ekwipunku dla żołnierzy,; - złożone „drzewka” rozwoju klas,; - zdecydowanie nie tylko dla fanów serii Gears.
Minusy- wysoki poziom trudności może niektórych szybko odrzucić,; - brak trybu wieloosobowego,; - kulejąca gdzieniegdzie grafika,; - zarządzanie oddziałem między misjami mogłoby być bardziej rozbudowane,; - mało wygodny, a dosyć ważny interfejs ekwipunku.
Nowy sposób na znaną markę, czyli Gears Tactics
Wielu twórców próbowało już swoich sił w gatunku turowych gier taktycznych. Ambitny Phoenix Point, nasz rodzimy Hard West, oryginalny XCOM: Chimera Squad i, oczywiście, kultowy XCOM 2. Do tego ostatniego zresztą, siłą rzeczy, jak do wzorca będzie porównywana każda nowa produkcja utrzymana w podobnej formule. Również Gears Tactics, czyli strategiczna świeżynka odwołująca się do dedykowanej konsolom Xbox serii Gears of Wars, która od czasu piątej części nazywa się już po prostu Gears.
Ale tym razem nie mamy do czynienia z kolejną strzelankową odsłoną cyklu. Gears Tactics to pełną gębą gra taktyczna i „spin-off” (a zarazem prequel) strzelankowej sagi o Marcusie Fenixie i innych weteranach COG. Wzlatujemy z poziomu trzecioosobowej perspektywy nad głowy naszych bohaterów, by z lotu ptaka dowodzić ich działaniami.
Co by nie mówić takie przeformułowanie nie tylko brzmi ciekawie, ale i jest niezwykle odważne. Kiedy usłyszałem o Gears Tactics po raz pierwszy, zachodziłem w głowę czy będzie to jedynie ciekawostka dla fanów znanej marki, czy może coś więcej? Teraz gdy już miałem okazję zapoznać się z finalnym produktem mogę powiedzieć jedno – nowe Gearsy z zaskoczenia walnęły mnie obuchem przez łeb, a potem rozpruły piłą od lancera… W każdym razie z taką siłą doświadczyłem owego zaskoczenia, jakie ten tytuł mi zafundował. Podzielę się z Wami tymi wrażeniami w niniejszej recenzji Gears Tactics. Miłej lektury!
Powiedzmy sobie wprost - Gears Tactics to nie kolejny XCOM. Przede wszystkim postawiono tu na akcję, dużo, dużo akcji i zmuszono gracza do tego, żeby próbował za nią nadążyć. A to oznacza śmielsze i agresywniejsze podejście do potyczek z wrogiem.
Na początku była taktyka
Chronologicznie Gears Tactics należy umieścić długo przed wydarzeniami, w jakich uczestniczyliśmy przy okazji pierwszej odsłony serii Gears of War. Wojna z kosmicznymi poczwarami, czyli okrutną Szarańczą, dopiero się rozpoczęła i nikt nie wie, jak potoczą się dalsze losy tego konfliktu. Nie ma o tym zielonego pojęcia także Gabe Diaz, czyli główny bohater taktycznego „spin-offu”.
W Gears Tactics mamy okazję pokierować poczynaniami formowanego przez niego oddziału, który obiera sobie za cel zniszczenie demonicznego Ukkona – kreatora bestii z piekła rodem. Po drodze stąpamy po całych górach trupów, przedzieramy się przez kolejne zrujnowane miasta i pustkowia (bardzo nastrojowe zresztą), werbujemy do składu nowe osoby i, oczywiście, mierzymy się z potężnymi bossami.
Opowieść z Gears Tactics nie jest może perłą scenariopisarstwa, ale główna seria Gears of War przyzwyczaiła nas już do tego, że liczy się tu przede wszystkim krwawa rozwałka. Warstwa fabularna jest jedynie dodatkiem do tej rzezi, który albo nas mile zaskoczy, albo nie. Tym niemniej nie jest to element kluczowy, który napędza, nomen omen, tryby tej machiny.
Co innego sposób, w jaki opowiedziano tę historię. Gears Tactics przyciąga naszą uwagę gronem ciekawie napisanych postaci (obok Gabe’a Diaza mamy na przykład jednookiego kombatanta Sida Redburna czy buntowniczą idealistkę Mikaylę Dorn), a narrację dodatkowo podkręcają filmowe wstawki, które są naprawdę zgrabnie wplecione w rozgrywkę, misternie wykonane i niekiedy wyglądają jak repliki najbardziej spektakularnych scen z głównej serii Gears. Krótko mówiąc, mimo że fabuła nie zwaliła mnie z nóg, jest opowiadana w tak interesujący sposób, że chce się poznawać jej kolejne rozdziały, na które zresztą dosłownie została podzielona kampania.
Powiedzmy sobie jednak szczerze, że sama intryga nie dźwignęłaby ciężaru tej produkcji, gdyby zawiodła świetna koncepcja rozgrywki. Po prawdzie, mimo znaczących zmian zapowiadanych przez twórców, spodziewałem się w dużej mierze kalki z XCOM 2. No i spotkała mnie tu nie lada niespodzianka.
Do przodu, żołnierzu! Na Szarańczę!
Powiedzmy sobie jednak wprost - to nie jest kolejny XCOM. Oczywiście, same fundamenty rozgrywki zostały zaczerpnięte z hitu Firaxis Games, ale na tyle mocno w nich namieszano, że nie można odmówić Gears Tactics sporej dozy oryginalności. Przede wszystkim postawiono na akcję, dużo, dużo akcji i zmuszono gracza do tego, żeby próbował za nią nadążyć. A to oznacza śmielsze i agresywniejsze podejście do potyczek z wrogiem.
Plansza nie jest więc już podzielona na znajome kwadraty, co daje większą swobodę ruchu. Co więcej, oddany strzał nie oznacza końca tury. Można pruć z karabinu, póki starczy punktów ruchu. Granaty odnawiają się co chwilę i nimi też można ciskać do woli na wszystkie strony (a nawet ustawiać na zasadzie min). Znaną z XCOM-a wartę ograniczono wprawdzie wizualnym stożkiem, który dokładniej określa jej zasięg, ale za to reakcja nie kończy się pojedynczym strzałem. I, co najważniejsze, wprowadzono mechanikę egzekucji.
No i właśnie – egzekucje. Pozwalają one na super efektowne wykończenie obezwładnionego przeciwnika ciosem wręcz (tak, tak, krew tryska tu jak z fontanny), co daje pozostałym członkom ekipy dodatkowy punkt akcji. Można sobie wyobrazić jak to rozwiązanie przekłada się na dynamikę starć w Gears Tactics.
Innymi słowy, opłaca się przeć do przodu, choć nie za wszelką cenę. W tym szale kolejnych egzekucji i ciosów lancerową piłą łatwo się zapomnieć i dać złapać w zasadzkę. Bo tak jak nasza ekipa została wyposażona w pakiet niszczycielskich umiejętności, których może używać jedna po drugiej, tak i wróg występuje w oszałamiających ilościach.
Pewnie, można rozsadzić czterech przeciwników jednym granatem, piątego rozwalić serią z cekaemu, a szóstego nabić na bagnet – i to wszystko w tej samej turze pojedynczym żołnierzem! - ale warto pamiętać, że za każdą piątką poczwar podąża kolejna…. I kolejna… i następnych dziesięć kreatur. Są zrzucane z latających transporterów w najmniej oczekiwanym momencie i miejscu, a nawet wyłażą z kraterów w ziemi, które – podobnie jak w głównej serii Gears – należy zamknąć eksplozją granatu, by wrogowie nie wypełzali z nich bez końca.
Trzeba też zaznaczyć, że armie Szarańczy mogą pochwalić się sporą różnorodnością – od drabów ze strzelbami, przez krwiożercze Wretche, po bestie gigantycznych rozmiarów. Ale też na każdego z wrogów można znaleźć osobną taktykę. Dajmy na to, osiłka z granatnikiem powalić i odebrać mu tę niszczycielską broń, a Tickera (wybuchającego pokurcza) kopnąć w stronę grupy przeciwników i wtedy zdetonować go celnym strzałem. Możliwości jest tu co niemiara!
To wszystko zaś sprawia, że rozgrywka w Gears Tactics jest tyleż bezlitosna i wymagająca, co bardzo dynamiczna i diablo satysfakcjonująca. Nie ma to jak po godzinnej przeprawie z bossem wykończyć drania ostatnim pociskiem z magazynku ostatniego stojącego na nogach żołnierza. Wierzcie lub nie, wcale nie wymyśliłem tego przykładu. Takie akcje naprawdę zdarzają się w Gears Tactics, i to dość często.
Skrzynki, skrzyneczki i nie tylko
Między jedną a drugą taktyczną rzezią jest oczywiście chwila oddechu. Zanim zaczniemy kolejną misję możemy odpowiednio przygotować naszą drużynę na następne boje. I znowu – to nie XCOM, a więc nie znajdziemy tu żadnej mapy świata, zegara zagłady, czy innych tego typu atrakcji. Jest za to lista naszych żołnierzy.
Część z nich to bohaterowie, którzy wypowiadają się w przerywnikach filmowych, mają własną historię i istotny udział w fabule. Oprócz nich jest też jednak cała banda bardziej anonimowych żołnierzy, których dobieramy do naszego zespołu, kiedy ich poprzednicy już się… ehm... zużyją.
Zarówno jedni, jak i drudzy są przypisani do pięciu klas, a każda z nich ma własne drzewko umiejętności odblokowywanych z kolejnymi awansami postaci (klasyczny system punktów doświadczenia). Jednak to nie jedyny sposób na modyfikację naszych wojaków. Sporo zależy też od ekwipunku. A tego jest w Gears Tactics naprawdę mnóstwo!
Hełmy, pancerze, elementy broni – wszystko to dostajemy w nagrodę za wykonywane misje, ale nie tylko. Na każdej mapie mamy też kilka skrzyneczek do zebrania. Nie jest to zadanie łatwe, bo w końcu jak tu szukać skarbów pod ciężkim ostrzałem wroga, ale się opłaca. Trafiały się w nich czasem gadżety, które dały niebagatelną przewagę na polu bitwy.
No tak, ale jak słyszymy skrzyneczki, to od razu zapala się czerwona lampka. Czyżby mikrotransakcje? A właśnie, że nie! W Gears Tactics pozyskanie sprzętu zależy tylko od naszych umiejętności, a nie grubości portfela, choć zachowano tu pewien element losowości i niepewności – co też tym razem mi wypadnie ze skrzynki?
Podobnie sprawy się mają z elementami kosmetycznymi. Możemy personalizować naszych chwatów do woli - od fryzury po fakturę noszonego pancerza. I znowu nikt nie namawia nas do żadnych dodatkowych zakupów. Czas między kolejnymi misjami można więc całkiem przyjemnie zagospodarować na wyposażaniu naszych żołnierzy czy analizowaniu ich drzewek umiejętności.
Co prawda mógłbym się przyczepić, że brakuje tu trochę większej różnorodności zajęć w tych przerwach – takich jak choćby badania technologiczne czy rozbudowa bazy (sentyment do XCOM-a jakoś wziął górę), ale jasno widać, że na tym Gears Tactics nie zależy. Tu chodzi przede wszystkim o zapierające dech w piersiach turowe strzelaniny, do których dodatkiem (znaczącym, ale tylko dodatkiem) jest zbieranie łupów i dobieranie spluw czy też zbroi dla żołnierzy. To wszystko! Bez zbędnych komplikacji!
Inna kwestia to interfejs ekwipunku. Skoro już tak duży nacisk położono na ten element rozgrywki, warto było chyba trochę lepiej zadbać o wygodę w przeglądaniu zdobytych przedmiotów i przypisywaniu ich do tej czy innej postaci. Zupełnie niepotrzebnie, zamiast przejrzystości, jest sporo chaosu, niepotrzebnej klikaniny i „ręcznego” porównywania przedmiotów. Nie jest to może największa z możliwych wad, ale jednak potrafi mocno zirytować.
Na szczęście, to tylko przerywnik między wciągającymi zadaniami. No właśnie, a jak to jest z tymi ostatnimi? Skoro nie ma mapy świata, to znaczy, że rozgrywka jest w pełni liniowa? I tak, i nie. Jest szereg z góry ustalonych misji fabularnych, ale między nimi angażujemy się też w zadania poboczne.
I tak można na przykład spośród trzech z nich wykonać tylko dwa, a potem kampania rusza dalej. W związku z tym zawsze coś nas siłą rzeczy ominie i każdorazowo musimy ustalać nasze priorytety. Nie jest to może planowanie w skali macro na miarę XCOM-a (sorry, ale to porównanie samo się narzuca), ale zawsze stanowi to jakieś urozmaicenie, które zwiększa potencjał tej produkcji do tego, żeby przechodzić ją po kilka razy.
Hola, hola! Zaczynam już pisać o wracaniu do Gears Tactics, ale przecież nie odpowiedzieliśmy sobie jeszcze na najważniejsze pytanie: czy warto w ogóle sięgnąć po ten tytuł? Faktycznie, czas najwyższy wyłożyć karty na stół i przejść do wniosków.
Gears Tactics ma swój niepowtarzalny charakter. Rozgrywka jest brutalna. Potrafi też porządnie dać w kość, ale też w zamian za ten cały wysiłek oferuje nieziemską wprost satysfakcję.
Gears Tactics – czy warto kupić?
Trochę się martwiłem, że Gears Tactics będzie pozycją dedykowaną wyłącznie zapalonym wielbicielom serii Gears. Na szczęście tak nie jest. Wystarczy, że jest się fanem gier taktycznych. Jeśli więc uwielbiacie rozmyślać w formie turowej nad tą czy inną strategią, żeby dobrać się do pochowanych za osłonami wrogów, ta produkcja jest w sam raz dla Was.
Chociaż nie jest to po prostu kopia innych turowych gier taktycznych, w jakie już wcześniej graliście. Gears Tactics ma swój niepowtarzalny charakter. Rozgrywka jest brutalna, karze za siedzenie w bezpiecznym schronieniu, a nagradza za odważne szarże. Potrafi też porządnie dać w kość (czasem w zupełnie nieoczekiwanym momencie), ale też w zamian za ten cały wysiłek oferuje nieziemską wprost satysfakcję.
Niestety, wszystko to tylko w wersji dla pojedynczego gracza. A szkoda, bo aż chciałoby się stanąć w szranki ze znajomymi do tej bezlitosnej rozwałki. Tymczasem trybu wieloosobowego w Gears Tactics nie uświadczymy. Może jednak z czasem twórcy nadrobią to niedopatrzenie… Kto wie, kto wie.
Tym niemniej jest to wciąż doskonała propozycja dla taktycznych „hardkorów”. Zaliczacie się do nich? To świetnie, bo czeka Was turowa przygoda w jak najlepszym wydaniu. Tytułowe dla Gears koła zębate raz jeszcze się zakręciły, tym razem trochę inaczej, ale wciąż potrafią mistrzowsko wciągnąć do zabawy na długie, długie godziny.
Ocena końcowa Gears Tactics:
- całkiem interesująca fabuła
- ciekawi bohaterowie
- rewelacyjna narracja, która świetnie wpisujesię w dynamiczną rozgrywkę
- nastrojowe i szczegółowo wykonane lokacje
- agresywna i brutalna wariacja na temat znanej formuły taktycznej
- spektakularnie zaprojektowane potyczki (zwłaszcza z bossami)
- rozgrywka wymagająca, ale też i satysfakcjonująca
- rozbudowany system zbierania łupów i dobierania ekwipunku dla żołnierzy
- złożone "drzewka" rozwoju
- zdecydowanie nie tylko dla fanów serii Gears
- wysoki poziom trudności może niektórych szybko odrzucić
- brak trybu wieloosobowego
- kulejąca gdzieniegdzie grafika
- zarządzanie oddziałem między misjami mogłoby być bardziej rozbudowane
- Grafika:
dobry - Dźwięk:
dobry plus - Grywalność:
bardzo dobry
Ocena ogólna:
Grę Gears Tactics na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Microsoft Polska
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- Gears 5 - hit czy kit? 5 miłych niespodzianek i 5 rozczarowań
- Czy pójdzie mi Gears of War 4? Testy wydajności kart graficznych
- XCOM: Chimera Squad - takiego XCOMa jeszcze nie widzieliście
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!