Gran Turismo 7 – kochasz wyścigi i masz PS5? No to tę grę po prostu mieć musisz
Nie mogło być inaczej, nowe PlayStation oznacza nowe Gran Turismo. W końcu, po latach czekania gracze mają już możliwość zabawy w Gran Turismo 7. I wiecie co? Jest dobrze. Naprawdę dobrze… ale nie idealnie. Gdzie przydałoby się poprawki? O tym w naszej recenzji Gran Turismo 7.
Gran Turismo 7 – niemal dekada czekania
Miłośnicy wyścigów na PC i Xbox mają swoje Forza Horizon 5 oraz Forza Motorsport 7. Z kolei gracze korzystający z PlayStation, już od pierwszej wersji tejże konsoli mogą kolekcjonować auta w serii Gran Turismo. Niestety seria z podtytułem „Prawdziwy symulator wyścigów” długo kazała czekać na swój powrót. Szósta część pojawiła się bowiem dziewięć lat temu.
Fakt, na PlayStation 4 mieliśmy także całkiem udane Gran Turismo Sport, czuć było jednak, że to tylko przystanek na drodze pomiędzy „dużymi” odsłonami serii. Ledwo 160 aut na starcie (po aktualizacjach ponad 300), brak klasycznej kariery i skupienie na trybie wieloosobowym to zbyt duże cięcia, żeby zadowolić się wyłącznie lepszą technologią. Dobrze więc, że jest już Gran Turismo 7, które na powrót może być definicją „wirtualnego symulatora wyścigów”, ciesząc posiadaczy konsol PlayStation 4 i PlayStation 5.
Wszystko co (po)kochasz
Nieważne, czy na tej serii zjadłeś zęby, czy też jest to Twoje pierwsze podejście do ścigania się na ekranie - w Gran Turismo 7 jest ogrom elementów, które są od wielu lat częściami stałymi, uwielbianymi przez fanów. Przede wszystkim przesiadając się ze zręcznościowych gier, takich jak GRID czy Need For Speed, otrzymasz znacznie bardziej realistyczne „czucie” samochodów. Jest ono także w ogromnym stopniu modyfikowane w zależności od wyboru pojazdu, jego licznych ustawień czy warunków atmosferycznych.
Dlatego też warto zapoznać się z trybem licencji kierowcy – to nie jest do końca samouczek. To bardziej poznawanie i doskonalenie technik wyścigowych, takich jak odpowiednie wchodzenie w zakręty, dostosowywanie prędkości czy radzenie sobie z kałużami bądź poślizgami. Pokonanie każdego wyzwania z najwyższą oceną będzie nie lada gratką dla największych pasjonatów, ale dla przeciętnego gracza wystarczy odblokowanie brązowego trofeum. Skupiając się nawet tylko na tym elemencie, zapewnimy sobie około dwóch wieczorów prób czasowych, po których każdy będzie czuł się lepszym kierowcą.
Gran Turismo 7 robi różnicę w porównaniu do innych gier między innymi tym, że zmniejsza pokusę przycierania rywali, hamowania na bandach czy wchodzenia w zakręty kontrolowanym poślizgiem. Tutaj znacznie lepiej zwolnić z 300 kilometrów na godzinę do „mizernych” stu dwudziestu czy nawet sześćdziesięciu, żeby zrobić nawrotkę z dynamicznym wyjściem na prostą. Uwierzcie mi – jeśli do tej pory nie czuliście w grach potrzeby kontrolowania gazu i hamulca, teraz to się zmieni. Takie właśnie jest Gran Turismo.
Nie znaczy to oczywiście, że nie można sobie pozwolić na chwilę szaleństwa. Spośród ponad 400 dostępnych na start aut Gran Turismo 7 proponuje także supersamochody – modele koncepcyjne, które rozwijając szalone prędkości doskonale nadają się do przetestowania na długich prostych w owalnych torach. Gdy już osiągniemy pewien poziom doświadczenia otrzymamy także butle z nitro, które po zamontowaniu w wybranych pojazdach znacznie podniosą nie tylko prędkość, ale i adrenalinę gracza.
Z elementów charakterystycznych dla serii po raz kolejny mamy też niesamowitą możliwość konfiguracji wybranych samochodów. W celu poprawy osiągów będziemy więc kupować rozmaite zawieszenia, hamulce, skrzynie biegów czy nawet wymieniać olej, czyścić silnik i zmieniać rozstaw osi. Bez obaw, jeśli nie znacie się na motoryzacji to wystarczy, że będziecie sprawdzać czy dana modyfikacja poprawia statystki i na tej podstawie zdecydujecie o zakupie.
Raj dla kolekcjonerów aut
To, co napędzało mnie do kolejnych wieczorów spędzonych na wyścigach, nawet w okrojonym Gran Turismo Sport, to odhaczanie coraz to nowych samochodów z listy, gdy te znajdowały miejsce w moim garażu. Tak, tak, jeśli macie w sobie żyłkę zbieracza, to w Gran Turismo 7 spędzicie długie godziny. Kolejne fury można jak zwykle kupować w salonie lub na zmieniającym się płynnie rynku aut używanych.
Za wykonywanie kolejnych misji oraz za przejechanie każdego dnia minimum 42 kilometrów także odblokowujemy dodatkową zawartość. Czy to wirtualna waluta, czy części ulepszeń, czy też właśnie kolejne samochody – każdy bonus cieszy i wizja jego odblokowania sprawi, że będziesz uruchamiać wyścig za wyścigiem, nie nudząc się z upływem kolejnych godzin i dni.
Mam tylko jeden problem ze zdublowanymi samochodami – zdarza się, że konkretne turnieje lub misje kończą się zdobyciem wybranego modelu. Jeśli jednak kupiliśmy go lub wylosowaliśmy wcześniej nic się nie dzieje. Być może gdzieś w tle otrzymujemy ekwiwalent w kredytach, ja jednak nie zauważyłem, żeby zwiększył się stan mojego konta lub żeby dało się sprzedać „nadmiarową” brykę. A szkoda, bo trochę wymusza to odblokowywanie najpierw aut przypisanych na stałe do wyścigów, by dopiero potem losować lub kupować brakujące modele.
Ponownie mamy też dostępny znany z Gran Turismo Sport tryb Scapes, czyli wykonywanie fotek naszych samochodów w mniej lub bardziej znanych lokacjach. To prawdziwa gratka dla tych, którzy chcą podzielić się swoją kolekcją w mediach społecznościowych. Gran Turismo 7 korzysta z technologii takich, jak ray tracing, dzięki czemu efekt końcowy zdjęć wygląda jeszcze bardziej realistycznie.
Szkoda tylko, że sama modyfikacja wyglądu aut nie jest tu zbyt intuicyjna. O ile zmiana lakieru nadwozia czy felg jest prosta i łatwa, to już dodawanie naklejek wymaga znacznie więcej kombinowania niż miało to miejsce chociażby w stareńkim Need for Speed Underground. No ale umówmy się, Gran Turismo 7 to nie uliczny szpan neonami i dekoracjami – to symulator wyścigów. I tego się trzymajmy.
Tu nie ma miejsca na nudę
Inaczej niż w poprzedniej odsłonie w Gran Turismo 7 nie mamy każdego trybu dostępnego od razu, podanego jak na tacy. Zabawę zaczynamy od interesującego dodatku – wyścigu muzycznego, gdzie w rytm wybranych dźwięków przejedziemy pojedynczy rajd jakimś nietypowym samochodem (w moim przypadku było to klasyczne Porsche Carrera z roku 1959). Następnie gra zaprasza nas do kawiarni – w tym miejscu będziemy otrzymywać kolejne „menu”, czyli listy samochodów do zdobycia i odblokowywania coraz to nowych nagród.
Jest to dość ciekawe rozwiązanie trybu kariery – wirtualny towarzysz opowiada nam o kolejnych samochodach, prowadząc nas przez ich różne typy i marki. Równocześnie wskazuje nam wyścigi i turnieje, dzięki czemu na start nie trafimy przypadkiem na zbyt trudne wyzwania. Podążanie za tymi wskazówkami to świetna zabawa na początek, przynajmniej dla tych, którzy chcą mieć pełen przekrój rajdów. Zaliczając kolejne „menu” szybko dowiesz się o różnicach między szutrem, jazdą po torze NASCAR czy ślizganiem się po kałużach.
Zobaczysz też jak diametralnie inaczej wchodzi się w zakręty na wzniesieniach autami z napędem na przednią i tylną oś. Innymi słowy – podążaj za grą, a ona Cię poprowadzi. Tym bardziej, że proponowane przez karierę zawody najczęściej nie mają limitu mocy samochodów. Gra sugeruje minimalny poziom PO (punkty osiągów), ale jeśli staniemy w szranki znacznie szybszym wozem, po prostu będzie nam łatwiej. Inną sprawą jest to, że taki typ wyścigów cechuje się mniejszą nagrodą pieniężną i po wysokie stawki będziemy musieli udać się na tor, gdzie narzucony jest maksymalny poziom mocy pod maską.
Oczywiście, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby od razu rzucić się w wir większych wyzwań i stanąć do trudniejszych zawodów. Cała zawartość jest jednak odblokowywana albo w miarę wykonywania kolejnych wyzwań w wyznaczonej kolejności, albo po zdobyciu poziomów kolekcjonera, które rosną w miarę zapełniania się naszego osobistego garażu.
Jeśli jednak liczysz na to, że zainstalujesz grę i od razu usiądziesz ze znajomym do trybu lokalnej rywalizacji, to muszę Cię zmartwić. Owszem, podzielony ekran jak najbardziej jest dostępny, ale dopiero w miarę odblokowywania kolejnych opcji wraz z postępami. Podobnie wygląda to w przypadku misji specjalnych, nowych salonów samochodowych, zaawansowanego tuningu czy wyścigów wieloosobowych.
Przy okazji warto wspomnieć, że Gran Turismo 7 to nie tylko współczesne wyścigi superszybkimi samochodami. Moim absolutnym faworytem jest jedna z misji, w których ścigamy się klasycznymi wersjami Fiata 500 z roku 1968. Jeśli nie wiesz co to oznacza to powiem tylko, że ruszanie pod górkę i próba wyprzedzenia przy 30 km/h wymaga nie lada wysiłku. Osobiście podczas tego wyzwania równocześnie się emocjonowałem, stresowałem i śmiałem – a to tylko jedna z nietypowych atrakcji, które odkryjecie w tej grze.
Gra dla pasjonatów i nie tylko
Przyznaję, że lubię wirtualne wyścigi i śledzę większość premier z tego gatunku, ale nigdy nie nazywałem się pasjonatem motoryzacji. Jeśli jednak miałoby się to kiedykolwiek zmienić to właśnie za sprawą takich gier jak Gran Turismo 7. Gdy zaglądałem do już wspomnianej kawiarni, to poza niejakim Luką, który zlecał mi kolejne misje, chętnie zamieniałem też kilka słów z innymi gośćmi.
W zależności od wybranego obecnie samochodu, po wybraniu portretu danej osoby, reaguje ona na nasz pojazd. Zdarza się nawet, że spotkamy konstruktora modelu, którym właśnie jeździmy. Przyznaję, że może to brzmieć jak „nudziarstwo dla nerdów”, ale tak nie jest. W połączeniu z ciekawostkami i historią danych marek tworzy się naprawdę przystępna encyklopedia, dzięki której już wiem co to jest „Hot hatch” oraz jak w ubiegłym wieku marka Dodge rywalizowała w Stanach z samochodami Chevrolet.
Mówi się, że Gran Turismo 7 to gra stworzona przez fanów motoryzacji dla fanów motoryzacji. Jednak ja się z tym kompletnie nie zgadzam. Owszem, to gra stworzona przez fanów motoryzacji, ale dla absolutnie każdego. Nie musisz mieć benzyny zamiast krwi i oleju silnikowego w głowie, żeby zapałać miłością do czterech kółek. Ta gra sprawia, że ciekawostki z branży stają się naturalne i przystępne dla każdego.
Łyżeczka dziegciu w basenie miodu
To nie tak, że Gran Turismo 7 jest grą idealną. Błędy są, ale jak dotąd marginalne. Do tego na wyeliminowanie kilku z nich twórcy wciąż mają szansę przy okazji wypuszczania poprawek. W końcu już odsłona Sport pokazała, że wsparcie po premierze jest dla Polyphony Digital czymś naturalnym. Po cichu mam więc też nadzieję na większą liczbę samochodów, choć pewnie do liczby 1200 z „szóstki” dobić się tu nie uda.
To, z czym trzeba się pogodzić w tej serii to dość duża liczba „kliknięć” przed faktyczną jazdą. Menu jest ładne i czytelne, ale dość mocno rozbite. Trzeba więc każdorazowo wybrać tryb, zatwierdzić tor, zaakceptować samochód, a po wyścigu przyjąć wygraną, wyjść z powtórki, uruchomić tryb… i tak w kółko. Nie da się po przekroczeniu linii mety wcisnąć „następny” i pędzić dalej po kolejnej trasie. No cóż, na szczęście gracze nie lubiący szczegółów mogą odpuścić sobie modyfikacje auta i jechać, ile fabryka dała z tym, co akurat jest ustawione pod maską.
Irytuje mnie także brak filtrów dla samochodów w sklepie. O ile w garażu możemy sortować chociażby po punktach osiągów (PO), które są najczęstszym kryterium brania udziału w kolejnych zawodach, to przy zakupach już o taką opcję ciężej. Musimy więc wybrać kontynent, kraj i producenta, a potem przejść do salonu, by obejrzeć auta danej kategorii.
Jest to dość męczące, bo kiedy celuję w wyścig, przykładowo, samochodów amerykańskich z napędem na tylną oś o PO zbliżonym do 700, fajnie byłoby pójść na zakupy i ustawić właśnie takie parametry, by wybrać z dostępnych modeli. Tak się jednak nie da i przed wyścigiem musiałem dużo przechodzić między kolejnymi ekranami, by wybrać pożądany model.
Niestety, nie miałem okazji do przetestowania modelu zniszczeń (wpływającego na kondycję pojazdu), zużycia paliwa, opon i konieczności zjeżdżania do pit-stopów. Tego typu warianty pojawiają się przy tworzeniu gry wieloosobowej. Jako że grałem przed premierą, dość oczywistym było, że serwery świeciły pustkami. Jestem jednak przekonany, że to się zmieni, a jak pokazały poprzednie części serii – współgraczy do zabawy brakować nie powinno. Miejcie jednak świadomość, że w grze solowej nie uszkodzicie zawieszenia – co najwyżej po tysiącach kilometrów będziecie musieli wymienić olej czy przywrócić sztywność nadwozia.
Przy całej gamie opcji konfiguracyjnych, dostosowania biegów, turbodoładowania czy zawieszenia, ze zdziwieniem stwierdziłem jednak brak opcji lusterka wstecznego przy kamerze znad samochodu. Nie jest to możne najpopularniejsze rozwiązanie, ale chociażby w GRID Legends włączenie takiego widoku bardzo pomagało mi w wyścigu i nie musiałem aktywować kamery wstecznej, żeby widzieć z której strony chce mnie wyprzedzić rywal. No cóż, zawsze mogę włączyć kamerę z kokpitu – wtedy wszystko jest widoczne jak na dłoni.
Cała moc konsoli na wirtualnych torach
Aby sprawdzić jak duży postęp dokonał się w oprawie wizualnej dla porównania uruchomiłem sobie w trakcie grania w Gran Turismo 7 poprzednią część, Sport. I co tu dużo pisać - różnice są kolosalne, a dotyczą zwłaszcza dynamicznego oświetlenia, zmieniających się w trakcie wyścigu pór dnia i modeli pojazdów. Część elementów, takich jak niektóre tory są przeniesione z jedynie kosmetycznymi zmianami, ale najnowsza odsłona serii graficznie zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Dbałość o detale widać zwłaszcza w przypadku deszczu czy mgły, szczególnie podczas korzystania z kamery ze środka auta. Oczywiście, jako że Gran Turismo 7 jest w dużej mierze grą o kolekcjonowaniu samochodów, ich modele też są dopieszczone. Najsłabszym punktem wizualnym są niestety elementy tras, oddalone budynki czy chociażby trawa. Ale umówmy się – na te rzeczy rzadko kiedy zwraca się uwagę, gdy pędzi się po asfalcie z prędkością 300 kilometrów na godzinę.
Gran Turismo 7 wspiera też oczywiście obsługę kierownic, a wśród modeli, dla których od ręki przygotowane są ustawienia znalazły się produkty Thrustmaster, Fanatec czy Logitech. Ja osobiście większą przyjemność i prostotę odczuwam z gry na padzie i w tym wypadku DualSense z PlayStation 5 naprawdę robi różnicę. Adaptacyjne spusty sprawiają, że czuć blokowanie się hamulców, a zróżnicowane poziomy wibracji powodują interesujące odczucia dla różnych rodzajów nawierzchni czy nawet przy zahaczeniu o pobocze.
Grając w Gran Turismo 7, jak i w poprzednie części zawsze czuję z jakimi ograniczeniami muszą mierzyć się nieliczni gracze pecetowi korzystający wyłącznie z klawiatury. Tutaj nigdy nie zdobyłbym wszystkich licencji kierowcy, gdybym nie kontrolował siły wciskania pedałów gazu i hamulca, co nie jest możliwe przy tradycyjnych przyciskach. Jeśli nie mieliście jeszcze okazji, spróbujcie. Przekonacie się, że nie trzeba stać w miejscu lub pruć, ile fabryka dała – najlepsza jazda to wyczucie odpowiedniego momentu pomiędzy tymi skrajnościami.
Gran Turismo 7 – czy warto to kupić?
To jest właśnie ta gra, na którą czekali fani serii i nie tylko. Jeśli kochasz wyścigi samochodowe lub czujesz, że dopiero możesz zapałać do nich miłością, a przy okazji masz konsolę PlayStation 5 lub 4, to wynieś z tej recenzji tyle, że najwyższy czas ruszyć do sklepu. Obiecuję, że jeśli tylko kupisz Gran Turismo 7 to następne dni, tygodni, a może nawet miesięce będziesz spędzał w innym sklepie – tym z samochodami, kolekcjonując kolejne modele.
Oczywiście, nie jest to gra pozbawiona wad i w porównaniu do „szóstki” ciągle jest nieco okrojona, ale to w mojej opinii najlepszy symulator wyścigowy, z jakim miałem do czynienia. Jest piękny, realistyczny i z ogromem dostępnych opcji. Różnorodność trybów z pewnością nie da się Wam znudzić, a przechodząc kolejne wyzwania poczujecie, że jesteście lepszymi kierowcami. Ale co tu będę Wam kadził - lepiej grzejcie maszyny i widzimy się na torze!
Plusy:
- realistyczny model jazdy
- duża liczba aut i torów, prawdziwych i koncepcyjnychi
- każdy samochód, ustawienia i pogoda to inne odczucia z jazdy
- duża liczba trybów do wyboru
- świetne ciekawostki i historia motoryzacji
- dobra ścieżka dźwiękowa
- nowoczesna grafika ze sporą dbałością o detale
Minusy:
- odrobine chaotyczne menu
- brak filtrów w sklepach
- wciąż mniej aut niż w GT6 czy Forza Motorsport 7
- brak ray tracingu w samych wyścigach
Ocena końcowa
- Grafika:
- Dźwięk:
- Grywalność:
Grę Gran Turismo 7 na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Sony Interactive Entertainment Polska
Komentarze
8W recenzji jakoś nie widzę o tym nic. O spadkach fps, różnicach pomiędzy trybem wydajności a RT, czy np. deszcz tylko na kilku trasach też nic w tej recenzji nie znalazłem, może część tekstu się nie załadowało?