No dobrze, testy już przeprowadzone, czas więc najwyższy na podsumowanie i ocenę tego nietuzinkowego laptopa. Zacznę od początku.
Na możliwość przetestowania tego laptopa czekałem naprawdę długo, dokładnie od jego premiery na targach MWC 2018, gdzie miałem okazję zobaczyć go po raz pierwszy. MateBook X Pro zachwycił mnie od pierwszego wejrzenia. Podobnie zresztą było z jego pierwszą generacją, która stylistycznie była po prostu przepiękna, ale nie obyła się bez pewnych niedociągnięć. Producent zapowiadał, że wziął sobie do serca uwagi użytkowników i recenzentów i kolejna generacja, już z dopiskiem Pro, miała te niedociągnięcia usunąć. Czy to się udało?
Nie ulega wątpliwości, że jest to komputer z najwyższej półki. Wystarczy rzut oka na to, jak został zaprojektowany i wykonany. Obudowa jest smukła i lekka, a przy tym bardzo solidna. Zapomnij o uginających się elementach obudowy, tutaj wszystko jest stabilnie wytrzymałe, bez problemu można zabierać laptopa ze sobą, nic mu nie grozi. MateBook X Pro waży wprawdzie więcej niż jego starszy brat, ale za to może pochwalić się większą liczbą złączy i przede wszystkim większym ekranem (13,9 cala zamiast 13,3 cala).
Sam ekran to najjaśniejszy punkt tego laptopa. Jest przepiękny, zajmuje niemal cały front urządzenia, ma wysoką rozdzielczość (3000:2000), głęboki kontrast, dobrze odwzorowane kolory, a przy okazji jest dotykowy. No czegóż chcieć więcej? Można pomarudzić, że matryca jest błyszcząca, ale nie da się tego uniknąć, chcąc zastosować panel dotykowy. Przypuszczam też, że w kolejnej generacji (jeśli taka będzie) MateBooka, będzie go można obracać o 360 stopni, jak w Lenovo Yoga 920, czy Dell XPS i pracować w trybie tabletu.
Na razie trzeba się zadowolić dotykowym panelem, który sprawdza się dobrze. Zawiasy utrzymują ekran stabilnie w ustalonej pozycji, dzięki czemu przeglądanie stron internetowych jest wygodniejsze. Korzystałem z tej możliwości bardzo często.
Kolejna rzecz, którą bardzo polubiłem, jest klawiatura. Pisanie na niej to czysta przyjemność. Skok klawiszy z konieczności jest płytki, ale na tyle dobrze wyczuwalny, że szybkie, bezwzrokowe pisanie nie stanowi żadnego problemu. Klawisze są duże, podświetlane i pracują cicho. Można klikać nawet wieczorami i nocą, nie budząc swojej lepszej połówki.
Jeśli chodzi o liczbę złączy, to jest lepiej niż w pierwszym MateBooku X. Dwa USB typu C, jeden z obsługą Thunderbolt, jedno klasyczne USB 3.1 i gniazdo słuchawkowe to zestaw złączy, jaki często jest spotykany w ultrabookach klasy premium. Plusem jest dołączany MateDock, czyli replikator, w którym jednakże brakuje gniazda sieciowego. Nie ma też czytnika kart pamięci, co dla wielu osób będzie znaczną niedogodnością.
Do codziennej pracy jednakże taki zestaw wystarczy. Smartfony coraz częściej mają złącze USB typu C, więc nie ma problemu z podłączeniem go do laptopa. Obsługa Thunderbolt pozwoli z kolei podłączyć MateBooka do monitora, zawsze też można skorzystać ze wspomnianego replikatora portów, chociaż stanowi to oczywiście dodatkowy balast, jeśli chcemy go zawsze ze sobą zabierać.ci
Jeśli jestem już przy mobilności, to jest to dobry moment, aby wspomnieć o czasie pracy na baterii. Był to aspekt, w którym pierwszy MateBook nieco rozczarowywał. Tym razem zastosowano akumulator o większej pojemności, dzięki czemu realny czas pracy to ok. 7 godzin. Są na rynku laptopy oferujące w tym zakresie więcej, ale to wciąż jest dobry wynik.
A co z wydajnością? Nie da się ukryć, że MateBook X Pro jest o wiele wydajniejszy niż jego poprzednik. Generacja procesorów Kaby Lake naprawdę stanowi krok naprzód i oferuje wydajność w zupełności wystarczającą nie tylko do przeglądania internetu, ale też obsługi bardziej skomplikowanych aplikacji, a nawet gier. Zwłaszcza że mamy tu jeszcze dodatkową kartę graficzną Geforce MX150 (chociaż w słabszej wersji) oraz 16 GB pamięci RAM. Pozwala to na uruchomienie mniej wymagających gier w niskich detalach.
Wszystko wygląda więc pięknie, ale jest jedno ale. Gdy tylko uruchomimy grę albo obciążymy procesor wymagającą aplikacją, w Huawei MateBook X Pro budzi się Pan Hyde. Laptop bardzo szybko się nagrzewa, a wentylatory pracują pełną parą, aby usuwać gorące powietrze z wnętrza obudowy. Nie na wiele się to zdaje, gdyż i tak miejscami temperatura przekracza 50 stopni Celsjusza, a przez to, że nagrzewa się środek i lewa część klawiatury, korzystanie z laptopa staje się po prostu nieprzyjemne. Chyba że komuś doskwiera niskie krążenie krwi, przez co ma zimne dłonie. Takie osoby będą zachwycone. Głośność układu chłodzenia też jest wysoka.
W trakcie pisania i przeglądania internetu jest na szczęście znacznie spokojniej, a MateBook X Pro pokazuje, że jest jednak urządzeniem, na którym pracuje się z przyjemnością. Szum z wnętrza obudowy jest ledwie słyszalny (lub w ogóle go nie ma), a powierzchnia panelu roboczego, w tym klawiatura i przestrzeń pod nadgarstkami jest wyraźnie chłodniejsza. Można nawet spokojnie pracować z laptopem na kolanach, o czym przy obciążeniu podzespołów nie może być mowy.
Dlatego uważam, że chęć zwiększenia możliwości MateBooka X Pro przez zastosowanie procesora Core i7 z dedykowaną grafiką, chociaż godny podziwu (do niedawna nikt by nie pomyślał, że w ultrabookach możliwe będzie stosowanie osobnych układów graficznych), to jednak nie do końca jest trafiony. Przynajmniej do momentu, w którym układ chłodzenia będzie na tyle wydajny, aby nie przeszkadzać w korzystaniu z komputera. Lepszym rozwiązaniem może więc być zakup MateBooka X Pro w wersji z Core i5 i bez grafiki Geforce MX150. Jest tańszy o 2000 zł, a wydajność procesora będzie w sumie porównywalna. Wprawdzie mniej będzie też RAMu, mniejszy też będzie dysk (256 GB zamiast 512 GB), ale do mobilnej pracy i konsumpcji treści wystarczy w zupełności, a komfort pracy przez niższe temperatury obudowy powinien być większy.
Zaznaczam jednak, że to moje przypuszczenia, gdyż nie miałem okazji sprawdzić tej wersji MateBooka, dlatego proszę nie traktować moich słów jak wyrytych w kamieniu.
Zakończyć chcę ten tekst pozytywnie, gdyż ten laptop zdecydowanie na to zasługuje, nawet pomimo tych palących kwestii wspomnianych wcześniej. Huawei MateBook X Pro jest bowiem naprawdę bardzo dobrym laptopem, który śmiało może stanowić alternatywę dla modeli premium innych producentów. Wyświetlacz, klawiatura, głośniki, wygodny touchpad, dość długi czas pracy na baterii i last but not least - fenomenalny wygląd, sprawiają, że tego laptopa po prostu chce się mieć. Wyróżnia się nawet w tym trudnym segmencie rynku topowych sprzętów, a to niełatwe zadanie.
Nie jest idealny (czego chyba od niego oczekiwałem), ale to wciąż laptop zdecydowanie godny polecenia. Jeśli więc twoje potrzeby i oczekiwania odnośnie laptopa są podobne do moich - wygodne pisanie i konsumowanie treści, mobilność i nietuzinkowy wygląd i najwyższa jakość wykonania, to jest to sprzęt dla Ciebie. Jeśli jednak miałbym wybierać, to sam prawdopodobnie zdecydowałbym się na wersję z i5-tką.
Ocena końcowa:
- bardzo atrakcyjna stylistyka obudowy
- lekka i smukła konstrukcja
- przepiękny wyświetlacz
- wygodna klawiatura i touchpad
- dołączony replikator portów
- zadowalający czas pracy na baterii
- świetne głośniki Dolby Atmos
- czytnik linii papilarnych
- głośny praca przy obciążeniu podzespołów
- potrafi bardzo mocno się nagrzać
- niewygodna kamerka internetowa
- brak czytnika kart pamięci i złącza RJ45 (nawet w replikatorze)
Komentarze
5Nie wiem czy autor jest świadomy, ale do końca roku zostało jeszcze 5 miesięcy - na pewno pojawi się cieplejszy laptop :>