Polacy nie gęsi, swoich gangusów mają - recenzja „Jak pokochałam gangstera”
Kino gangsterskie od zawsze cieszyło się dużą popularnością. Szybkie samochody, piękne kobiety – to coś co męska część widowni zawsze doceni. Jak z oczekiwaniami publiczności radzi sobie „Jak pokochałam gangstera” w reżyserii Macieja Kawulskiego? O dziwo całkiem przyzwoicie.
„Jak pokochałam gangstera” - historia polskiego Robin Hooda lat 90-tych XX wieku
Kiedy dziś mówimy o polskim kinie gangsterskim od razu przed oczami pojawia nam się nazwisko Patryka Vegi. Reżyser ten ma tyle samo krytyków co i zwolenników. Jego filmy zmierzają jednak coraz bardziej w stronę soft porno aniżeli kina prawdziwie gangsterskiego. Na całe szczęście „Jak pokochałam gangstera” została nakręcona przez kogoś innego. Reżyserem tego obrazu został bowiem Maciej Kawulski, znany przede wszystkim jako współzałożyciel największej polskiej organizacji sztuk walki – KSW.
„Jak pokochałam gangstera” to produkcja Netflixa, a jak bywa z poziomem filmów tej stacji wie każdy kto oglądał chociażby Wiedźmina. Dość powiedzieć, że recenzje drugiego sezonu nie były dość entuzjastyczne. Czasem zdarzają się jednak prawdziwe perełki, o czym świadczyć może choćby zestawienie najlepszych polskich filmów na Netflix. Jak więc tym razem poradziła sobie ta platforma streamingowa, mając za zadanie opowiedzieć historię ojca polskiej mafii lat 90-tych ubiegłego wieku? Oceńcie sami czytając naszą recenzje „Jak pokochałam gangstera”.
Grabił bogatych rozdawał biednym
Zacznijmy od tego, że film „Jak pokochałam gangstera” oparty jest na prawdziwych wydarzeniach, a osoba Nikodema Skotarczyka jest postacią historyczną. Mamy więc do czynienia z historią przestępcy, który swoją karierę zaczynał na początku lat 70-tych ubiegłego wieku, na Pomorzu. Wszystko dzieje się więc w czasach, gdy pamięć o wojnie jest jeszcze wśród naszych rodaków całkiem żywa. Stąd też każdy kto w tamtym okresie okradał Niemców był traktowany niemal jak bohater.
Nikoś, jak pieszczotliwie nazywają go znajomi był takim naszym rodzimym Robin Hoodem, który kradł auta Niemcom, a później sprzedawał je Polakom. Oczywiście „taniej”. Można powiedzieć, że dawał ludziom posmakować zakazanego owocu rodem z RFN. Cinkciarz, trener rugby, mistrz kradzieży aut, ochroniarz, przemytnik, a nawet honorowy obywatel Gdańska – Nikoś był dla wielu autorytetem i PRL-owską wersją „od zera do bohatera”. Jego życiorys jest więc idealnym materiałem filmowym.
Podobnie jak w poprzednim filmie Macieja Kawulskiego w „Jak pokochałam gangstera” widzom cały czas towarzyszy narrator, który opowiada historie Nikodema. Reżyser jednak często łamie czwartą ścianę i postacie zwracają się bezpośrednio do widza. Mnie akurat ten zabieg nie przeszkadza, ale są na pewno osoby, które nie przepadają za taką narracją. Sama historia jest jednak na tyle ciekawa, że w pewnym momencie i tak przestaniemy zwracać na to uwagę.
Co ciekawe, narratorem filmu jest kobieta i według mnie wpływa to na przedstawienie postaci głównego bohatera. W oczach kobiet Skotarczyk był bowiem nieszkodliwym przemytnikiem i lwem salonowym nie pasującym do otaczających go czasem gangsterów.
Born in PRL
„Jak pokochałam gangstera” ogląda się całkiem przyjemnie. To ogromna zasługa tego, że film fantastycznie oddaje realia czasów Polskiej Republiki Ludowej, do której wciąż starsza część społeczeństwa ma spory sentyment. Produkcja oddziela grubą kreską komunistyczny system opresji, a skupia się na ludziach i ich próbach wybicia się na tle szarej rzeczywistości.
Po raz kolejny Maciej Kawulski udowadnia też, że ma nosa do aktorów. Tomasz Włosok w roli Nikosia sprawdza się bowiem rewelacyjnie. Kreacja jego bohatera sprawia, że wręcz zaczynamy darzyć sympatią jednego największych przestępców tamtych lat. Jego Nikoś jest wielowymiarowy i niesamowicie charyzmatyczny.
Z aktorów drugoplanowych na szczególną uwagę zasługuje Dawid Ogrodnik, który w „Jak pokochałam gangstera” gra słynnego Pershinga. Za tę rolę należy się owacja na stojąco! Jego gesty, ruchy, wygląd – wszystko jest tak spójne i świetnie oddane, że wydaje nam się jakby znany pruszkowski gangster wstał z grobu, aby zagrać w „Jak pokochałem gangstera”.
Szczerze nie obraziłbym się, gdyby kolejny film Pan Kawulski nakręcił właśnie o nim. Ze znanych aktorów zobaczymy jeszcze Eryka Lubosa, Magdę Lamparską, Andrzeja Grabowskiego, Antoniego Królikowskiego i Rafała Mohra. Każda z tych postaci jest na tyle charakterystyczna, że zapada nam w pamięć.
„Jak pokochałam gangstera” – czy warto obejrzeć?
Co tu dużo pisać – ten film to naprawdę niezły powrót polskiego kina gangsterskiego. Jeżeli bliskie są Wam klimaty Ojca Chrzestnego, American Gangster i tym podobnych filmów to jak najbardziej warto obejrzeć "Jak pokochałam gangstera". Mimo że narratorem jest kobieta – to solidna dawka męskiego kina.
Muzyka, scenariusz i aktorstwo są tutaj na wysokim poziomie. Maciej Kawulski mający za sobą dwa filmy gra na nosie Patrykowi Vedze pokazując jak naprawdę powinno robić się kino o mafii. „Jak pokochałam gangstera” trwa 3 godziny, ale to całkiem udany film na długie deszczowe wieczory.
Ocena filmu Jak pokochałam gangstera:
- świetnie zrealizowana historia Nikodema Skotarczyka
- aktorstwo stojące na wysokim poziomie
- dobrze dobrana muzyka
- świetne kino gangsterskie
- 3 godziny - to trochę długo
- niektórym może przeszkadzać sposób narracji i łamanie czwartej ściany
Komentarze
7Ja zauważyłem i przyznaje - Ani jeden nie zachęca do pójścia do kina !
Obejrzałem praktycznie każdy trailer tych filmów - Po prostu odrzucają od pójścia do kina.
Od lat stosuję zasadę i jej się trzymam - Nie chodzę do kina na Polskie filmy. Nudzą mnie okropnie.
Już po trailerze można wysnuć jaki poziom ma dana produkcje i to się tyczy tak naszych jak i zagranicznych filmów.
Ten tu dziś reklamowany to jakaś kpina z widza - a już jak ktoś napisał że film ma prawie 3 godziny to przepraszam...Tyle czasu usiedzieć na Polskie produkcji ??? no bez jaj...nie do wytrzymania.
Zdecydowania lepsza, wg mnie oczywiście, pierwsza część (chociaż są to niby dwie odrębne produkcje) "Jak zostałem gangsterem"
A i tak najlepsza z tego wszystkiego pozostaje książka Nikoś-spowiedź zza grobu ;)