Miniony rok był bardzo ekscytujący jeśli chodzi o rynek kart graficznych. Oto jego, krótkie podsumowanie.
Działo się, tak w skrócie można podsumować 2016 rok w odniesieniu do rynku kart graficznych. I choć obyło się bez rewolucji to nowa generacja GPU zarówno od Nvidii jak i AMD przyniosła lekki powiew świeżości, a co ważniejsze przyzwoity wzrost wydajności względem wcześniejszych układów. Choć opinie na ten temat są nieco podzielone, szczególnie patrząc przez pryzmat relacji wydajności do ceny topowych kart.
Pascal i Polaris
Premiery tego roku otworzyła Nvidia prezentując w połowie maja architekturę Pascal, a raczej dwie karty z wysokiej półki na niej oparte. Mowa tutaj oczywiście o GTX 1080 oraz 1070. Obie konstrukcje w ostatecznym rozrachunku z pewnością należy zaliczyć do udanych, aczkolwiek trudno nie mieć wrażenia, że mogło być lepiej, a już z pewnością... taniej.
Bowiem o ile do ich wydajności raczej nikt nie miał większych zastrzeżeń to już cena, szczególnie w naszych realiach była nieco zaporowa. Oczywiście ta jest wypadkową wielu czynników, a jednym z nich jest kurs dolara, który w zasadzie od dłuższego czasu (prawie) wyłącznie drożeje. Nie wspominając już o tzw. "podatku od nowości", jakże popularnym w naszym kraju.
Konsekwencją takiego stanu rzeczy były ceny rzędu 3,5 tys. zł za GTX 1080 i nieco ponad 2,1 tys. za słabszy model. I choć dziś obie konstrukcje kosztują już nieco mniej to nadal są to kwoty dość zaporowe. I trudno się dziwić, Nvidia nie czując oddechu AMD na plecach (które postanowiło najpierw wydać karty ze średniego segmentu wydajnościowego) nie miała i nadal nie ma absolutnie żadnego powodu aby obniżyć ceny tych modeli.
Miesiąc po premierze GTX 1070, AMD zaprezentowało swoją pierwsza kartę opartę na nowej architekturze Polaris - Radeona RX 480, który niestety zaliczył spory falstart rynkowy. A to za sprawą zdecydowanie wyższej ceny sklepowej, która nijak się miała do tego, co deklarował producent. Dodatkowo w momencie debiutu karty na tym układzie (szczególnie model z 4 GB pamięci) były naprawdę trudno dostępne, co oczywiście spowodowało dalszy wzrost ceny.
Również sytuacja na rynku gier nie sprzyjała najnowszej konstrukcji AMD, bowiem w momencie premiery gier wspierających nowe API - DirectX 12 oraz Vulkan w zasadzie nie było. A to właśnie m.in. na nich producent oparł promocję swoich najnowszych kart. Sytuacja dodatkowo skomplikowała się kilka tygodni później, kiedy to Nvidia wprowadziła na rynek GTX 1060.
Ten ostatni zaoferował graczom wydajność GTX 980 w dość przystępnej cenie, która w momencie premiery wynosiła około 1300 zł i co równie ważne konstrukcje na tym układzie były dostępne w sklepach, w takiej cenie, w dniu debiutu rynkowego. Na całe szczęście AMD poszło za ciosem i "po chwili" mieliśmy kolejną premierę. Tym razem Radeona RX 470.
Najbardziej udanego moim zdaniem układu opartego na architekturze Polaris. Oferuje on przeciętnie wydajność zaledwie o 10% niższa od RX 480, ale jego cena w momencie premiery oscylowało w okolicach 1000 zł. Dziś ten model można nabyć już za mniej niż 900 zł, co zdecydowanie czyni go najbardziej opłacalną konstrukcją w tym przedziale cenowym.
Oczywiście Nvidia nie zamierzała ustępować pola AMD i jako konkurenta dla RX 470 wprowadziła na rynek GTX... 1060 z 3 GB pamięci. Premiera kart opartych na tym układzie była doprawdy intrygująca, bowiem oficjalnie takowej nie było. Karty do sprzedaży wprowadzili partnerzy producenta, a ten ograniczył się jedynie do wydania, krótkiej notki prasowej.
Kontrowersje oczywiście wzbudziło wyposażenie układu w jedynie 3 GB pamięci, wiele osób spekulowało iż będzie to zbyt mało do zabawy nawet w rozdzielczości FullHD. Ostatecznie jednak okazało się, że szybciej od pamięci zabraknie mu "mocy" aby pociągnąć najnowsze produkcje z maksymalnym poziomem detali, co potwierdziły nasze testy.
W międzyczasie AMD zaprezentowało ostatnią jak do tej pory kartę opartą na architekturze Polaris - Radeona RX 460, który jednak był układem zbyt mocno pociętym względem większych braci, a do tego nieadekwatnie wycenionym, co w konsekwencji spowodowało, że trudno go było komukolwiek polecić.
Podobnie zresztą jak w przypadku najsłabszych konstrukcji Nvidii, których premiera odbyła się pod koniec października. Mowa tutaj oczywiście o GTX 1050 i 1050 Ti, które na tle swoich poprzedników oferują jedynie minimalny wzrost wydajności, a ich relatywnie wysoka cena z pewnością nie zachęca do zakupu.
Najwięksi przegrani minionego roku...
Paradoksalnie w tej kategorii nie umieszczę żadnej architektury czy nawet karty graficznej. Ten "zaszczytny" tytuł bowiem należy się zdecydowanie Microsoftowi i producentom gier, którzy w równym stopniu nakręcali spiralę hype'u pod tytułem DirectX 12. Tak, nowe API jest już na rynku od pewnego czasu i... to tyle.
Praktycznie żadna wydana w mionionym roku gra nie wykazała większych (często jakichkolwiek) korzyści płynących z dodania obsługi tego API. Większość z nich nie miała nawet wsparcia dla DX 12 w momencie premiery. Takowe było często dodawane kilka miesięcy po premierze i najczęściej tworzyło jedynie dodatkowe problemy i nie oferowało lepszej wydajności względem DX 11 lub też różnica była marginalna.
Szału również nie zrobił Vulkan. Owszem jego implementacja w Doomie jest dobra, nie ma tutaj specjalnie na co narzekać. Zysk w wydajności względem OpenGL jest widoczny gołym okiem (szczególnie na Radeonach), ale prawda jest taka, że na tym, jednym tytule temat póki co się zamyka, a na horyzoncie kolejnych (nie licząc nowego Quake'a), nie widać. Wygląda więc na to, że ponownie na długie lata będziemy skazani na... DirectX.
Trendy
Generalnie widać, że zarówno AMD jak i Nvidia skupiły się na konstrukcjach z wysokiej i średniej półki wydajnościowej odpuszczając sobie w pewnym sensie słabsze konstrukcje. Takowe oczywiście zostały wydane, ale patrząc realnie - ich osiągi są relatywnie słabe, a cena dość wygórowana. Doszło więc do sytuacji, że gracze, którzy niekoniecznie potrzebują topowych osiągów w grach siłą rzeczy muszą wydać minimum około 1000 złoty na kartę graficzną.
Innym dość wyraźnym trendem jest fakt, że technologie multiGPU zarówno SLI jak i CrossFire powoli odchodzą do lamusa. Oczywiście nadal mamy możliwość łączenia kart za ich pomocą, ale Nvidia już dość mocno ograniczyła wsparcie w tym zakresie, a co ważniejsze sami producenci gier zdecydowanie rezygnują z jego implementacji.
Choć to ostatnie zapewne wynika z faktu, że obecnie na komputerach królują nieudolnie wykonane porty z konsol, które najczęściej nie zostały nawet należycie zoptymalizowane pod kątem pojedynczych kart graficznych dostępnych na rynku. Wszak zdecydowanie taniej i wygodniej jest wydać produkt w fazie alfa czy beta i przerzucić cały, wielomiesięczny proces testów na graczy, którzy jeszcze za to zapłacą, jak za pełnoprawną produkcję.
Na horyzoncie
Bieżący rok zapowiada się równie interesująco, co poprzedni jeśli patrzymy przez pryzmat rynku kart graficznych. Przed nami premiera najmocniejszych kart AMD opartych na architekturze Vega jak i GTX 1080 Ti Nvidii. W temacie tych konstrukcji wszystko będzie wiadome już za kilka dni, bowiem ich prezentacje odbędą się na targach CES 2017.
Od pewnego czasu w sieci krążą również plotki o nowych Radeonach, które mają wypełnić lukę wydajnościową (jak i cenową) pomiędzy modelem RX 460, a 470. Z drugiej strony chodzą słuchy, że Nvidia zamierza odświeżyć aktualne układy (tzw. Pascal refresh). Co z tego wyjdzie - przekonamy się zapewne już w najbliższych miesiącach. Jednak tak czy inaczej na stagnację, na rynku kart graficznych w bieżącym roku narzekać raczej nie będziemy.
Komentarze
17Ponadto poprzednie wersje DX wnosiły w zasadzie jeszcze mniej w momencie premiery, a tutaj jest jeszcze przecież kwestia obciążenia procesorów. Wielu testerów podnosi, że w grach DX12/Vulkan (np. RoTR) znacząco zminimalizowany został problem zacięć animacji wynikający z nieoptymalnego obciążenia procesora. Oczywiście to dotyczy bardziej modeli z kategorii low/mid, czyli Athlon, Pentium, FX, i3. To jest właśnie główny punkt programu, który jednakże umyka gdy ma się w komputerze co najmniej i5/i7.