Jaki powinien być laptop dla 4-klasisty? Oto, co bym zmienił w projekcie rządowym
Nasz rząd wyciągnął ostatni z kapelusza kolejny łakomy kąsek dla wyborców – program mający na celu dostarczenie laptopa każdemu z uczniów rozpoczynających czwarty rok nauki w szkole podstawowej. Czy to, co proponują, ma w ogóle sens? Jak powinien wyglądać taki laptop?
Co do słuszności wprowadzania kolejnej inicjatywy rozdawnictwa rozpisywać się nie będę, bo nie jest to portal polityczny (ale komentarze jak zwykle są Wasze ;)). Chciałem się jednak podzielić moimi przemyśleniami na temat niedawno ogłoszonych wymagań sprzętowych (minimalnej specyfikacji) wobec laptopa dla 4-klasisty. Te zdają się skupiać na zupełnie nieistotnych aspektach, całkowicie bagatelizując te najważniejsze.
Jaka matryca? W zasadzie byle jaka… Nie tędy droga!
Zacznijmy od tego, co mnie osobiście najbardziej uderzyło (co może wynikać z ilości przetestowanych w życiu monitorów), czyli zasadniczo brak wymagań wobec matrycy. Te określone w projekcie to następująco:
- Obsługa kolorów (wow…)
- Minimum 13” przekątnej
- Rozdzielczość 1080p
- Jasność 220 cd/m2
Co to oznacza w praktyce? Że właściwie nie mają żadnych wymagań wobec jakości obrazu, gdyż te wymagania spełnia praktycznie każdy sprzedawany obecnie, nawet taki do 2000 zł, laptop. Dlaczego tak mnie to bulwersuje? Ponieważ to właśnie na ten ekran (nasze) dzieci będą patrzeć przez kilka godzin dziennie! Jasność na poziomie 220 nit to stanowczo za mało do komfortowej pracy w mocno oświetlonych salach lekcyjnych lub do odrabiania zadań domowych na biurku przy oknie.
Dobra matryca to podstawa komfortowej pracy na laptopie - zwłaszcza w przypadku dzieci
Najbardziej jednak niedorzecznym wydaje się brak wskazania odpowiednich certyfikatów ochrony oczu np. przed niebieskim światłem (certyfikat TUV) albo brakiem migotania (Flicker Free – owszem, nadal da się kupić laptopa z podświetleniem bez takiego certyfikatu!). Mile widziane byłyby też wymagania wobec pokrycia gamutu sRGB chociażby w 70% (a najlepiej bliżej 95%).
Oczywiście nie spodziewamy się, aby do szkół trafiły laptopy z OLED, ale nawet LCD można dostać z przyzwoitymi parametrami.
Dodatkowe 2,5 kg w plecaku? Dasz radę, młody!
Kolejny aspekt, który został potraktowany po macoszemu, to temat wagi. Zupełnie jakby osoba przygotowująca ofertę nadal (będąc już dorosłą) nie ukończyła tej czwartej klasy podstawówki i uznała, że te 2,5 kg, które ostatecznie jej zdaniem może ważyć laptop dla ucznia, to żaden problem. Zapewniam, że dla dzieci w wieku 10 lat to będzie jedna z najważniejszych cech… Nawet jeżeli nie są tego świadome na etapie zakupu.
W moim mniemaniu specyfikacja powinna jasno stanowić, że laptop ten nie może ważyć więcej niż 2 kg, a zasadniczo najlepiej, jakby ważył poniżej 1,6 kg, co oferuje większość nowoczesnych laptopów o przekątnej 14” (IMO optymalna przekątna dla uczniów w tym wieku). Jeżeli laptop taki zastąpi kilka podręczników w plecaku, to może nawet się okazać, że nasze pociechy będą musiały mniej dźwigać, niż my musieliśmy.
Jaka ma być bateria w laptopie dla 4-klasisty według rządu? Obecna. Ma być obecna…
Biorąc pod uwagę, że mówimy o sprzęcie mobilnym, na którym dzieci miałyby też pracować na zajęciach, to musi on oferować przynajmniej te 5-6 godzin czasu pracy na baterii. Trudno przecież oczekiwać, że nagle do każdej ławki na salach lekcyjnych dociągnięte zostanie zasilanie 230 V… Pojemność baterii wyspecyfikowana przez rząd to 37 Wh, co ponownie jest równoznaczne po prostu z obecnością baterii w laptopie, bo zwykle nie stosuje się baterii o mniejszej pojemności ogniw.
Kluczowy jest balans pomiędzy rozmiarem baterii a efektywnością podzespołów - to on gwarantuje długi czas pracy na baterii przy niskiej masie i kompaktowym rozmiarze
Większa bateria to również większa masa, zatem ten parametr nieco kłóci się z wcześniej opisanym, ale jest na to proste rozwiązanie – zamiast określać pojemność baterii, lepszym rozwiązaniem byłoby określenie wyniku testu (np. PCMark 10 Battery Office) na poziomie przynajmniej tych 4 godzin (z odgórnie określonym poziomem jasności, jaki matryca powinna oferować w czasie testu, np. 300 nit). Takie podejście byłoby znacznie czytelniejsze, jako że laptopy ze starszymi podzespołami potrzebują znacznie więcej energii, aby zaoferować taki sam komfort pracy.
Co z tą wydajnością – czy rząd faktycznie faworyzuje procesory Intel?
Podając Wam informację o ujawnieniu wymagań Wasz ulubiony redaktor Paweł od razu zwrócił uwagę, że wskazywanie w dokumentacji projektu jako kryterium wyniku w teście CrossMark faworyzuje laptopy wyposażone w procesory konkretnego producenta (tego, który nie ma w nazwie „AMD”). Osobiście niekoniecznie się tym zgadzam, ponieważ ten konkretny test idealnie weryfikuje wydajność laptopa w zastosowaniach, do jakich będzie (powinien być) używany przez uczniów. Tutaj więcej niż te 4 rdzenie realnie do niczego nie jest potrzebne, a za responsywność komputera odpowiada właśnie sprawne boostowanie taktowania przy obciążeniu tylko jednego z rdzeni. To przecież nie są laptopy do pracy z edycją wideo ani do renderowania grafiki.
Wybór CrossMark na wyznacznik wydajności może i nie jest idealny, ale faktycznie ten test dobrze określa wydajność sprzętu w zastosowaniach szkolnych i biurowych
Czy zatem przynajmniej ten jeden parametr ustawa dobrze określiła? Oczywiście, że nie. Doczekaliśmy się takich czasów, że do wydajnej pracy z pakietem Office, Visual Studio lub nawet podstawową zabawą w programie graficznym w zupełności wystarczają najtańsze urządzenia. Z mojego doświadczenia wynika, że laptopy osiągające 700-800 pkt. w CrossMarku działają już bardzo sprawnie, a te mogące pochwalić się ponad 1000 pkt. zachowują się praktycznie identycznie w takich zadaniach, jak topowy PC z naszej platformy testowej (Core i9, 32 GB RAM i RTX 4090).
Laptop dla ucznia nie powinien być laptopem gaminogwym - nie musi wypadać dobrze w złożonych testach wielowątkowych i 3D.
Akurat ten parametr stanowczo można było dobrać znacznie niżej – laptop dla czwartoklasisty powinien w mojej opinii oferować powyżej 800 pkt. Dlaczego to istotne? Otóż dzięki obniżeniu tego progu wydajności będzie można brać pod uwagę również modele o mniejszym zapotrzebowaniu na energię, co przełoży się na dłuższy czas pracy na baterii lub niższą masę (chłodzenia i baterii).
Najważniejsze pytanie – czy jest sens zasypywać Polskę budżetowymi laptopami?
Jeżeli jednak miałbym być całkowicie szczery, to skoro musimy ładować się w kolejne rozdawnictwo, to lepszym rozwiązaniem byłoby już wydanie „bonu na laptopa” (a wiadomo, jak obecnie rządzący uwielbiają takie bony – muszą im przywodzić na myśl wspomnienia z młodości). Dzięki temu każda rodzina mogłaby dobrać potencjalnie lepszy model, dopłacając przy kasie z własnej kieszeni różnicę względem wartości bonu. Oczywiście taki laptop nadal musiałby spełniać wymagania ministerstwa, ale jednocześnie mógłby oferować większą funkcjonalność i wydajność w innych zastosowaniach (podobno dzieci też używają komputerów do grania).
Gorsze od szastania pieniędzmi podatników jest tylko bezmyślne szastanie tymi pieniędzmi...
Naturalnie jestem świadom tego, jak bardzo jest to nierealny pomysł, bo przecież wtedy znacznie mniej kieszeni zostanie napchanych w procesie wdrażania projektu… Dodatkowo można by tutaj poruszyć kwestię równości pomiędzy uczniami, ale osobiście nie jestem przekonany czy jest niezbędna – dorosłe życie nie ma nic wspólnego z równością i im szybciej dzieci się o tym przekonają, tym dla nich lepiej. A jakie jest Wasze zdanie o wizji laptopa dla 4-klasisty, wysnutej przez ministrów? Czy coś innego byście podważyli w podanej specyfikacji minimalnej?
Komentarze
81Przed wszystkim jak ma to być komputer dla uczniów, to przez 4-10 lat powinny się dzieci nauczyć szanować taki sprzęt zanim zaczną je nosić do domu. Niekiedy jak widzę podręczniki oddawane przez uczniów, to mi się po prostu płakać chce. Kasy nikt za to nie odzyskuje i nie odzyska bo często nie ma jak i z czego. Dlatego nie powinni dostać uczniowie komputerów tylko szkoły do używania przez podopiecznych i cyklicznie powinny być wymieniane. Wypracuje się kulturę używania to będą mogli nosić do domu, a do tego czasu rząd tzn. społeczeństwo sfinansować lepsze, lżejsze, wydajniejsze i mniej szkodliwe sprzęty.
Bardzo szybko odechciało mi się go nosić na uniwersytet, bo po prostu był ciężki i bolały mnie plecy, mimo że byłem dość wysportowany.
Pamiętam tornistry w podstawówce, to ile podręczników, ćwiczeń i zeszytów trzeba było nosić w tornistrze, to się w głowie nie mieści.
Jak dołożyć do tego 2.5KG, to dzieciaki będą musiały te tornistry na kółkach za sobą ciągnąc do szkoły.
Policzcie ile to kosztuje i co właściwie to przyniesie dobrego...
Masakra co wyprawia ten rząd nie licząc się z inflacją...!
Paradoksalnie dziś bardziej software do wsparcia nauki jest ważniejszy niż same urządzenia (dziś większość dzieci posiada urządzenie laptop/pc/tablet/smartphone do nauki), zapewne podczas nauki zdalnej wielu rodziców kupiło laptopy swoim dzieciom. Ciekawe jak laptopy wspomogą naukę dzieci z matematyki/polskiego/geografii, czy już są gotowe elektroniczne podręczniki/ćwiczenia/mapy/lektury do nauki itd. Potencjał jest bardzo duży, pytanie czy już wcześniej zostały przeprowadzone inwestycje aby dodatkowe urządzenia w szkole przyniosły pożądane efekty.
Osobiście pamiętam jak dość sceptycznie (brak możliwości korzystania) nauczyciele podchodzili w szkole do korzystania z elektronicznych wersji lektur/podręczników (na smartphonie).
Nie ważne PIS, PO, SLD, itd. Nie jest to prestiżowe stanowisko. Jest to nagroda pocieszenia.
To raz. Dwa. Pomysł szczytny, mądry, potrzebny. Tylko, raz, że jak to u pisu, robiony na kolanie. Dwa wszystko co teraz pis wymyśli. Słusznie, lub nie będzie podciągane pod kiełbasę wyborczą.
Autor artykułu ma swoje przemyślenia jaki to laptop powinien być. Gdyby pisał go kolega (koleżanka) autora z tej samej redakcji miałby inne pomysły na tego lapka. Gdzie 5 ekspertów tam 6 opinii.
Dla mnie pomysł byłby fajny, gdyby jednocześnie w 100% skasowano podręczniki papierowe.
Ale tego nie zrobią . Ani oni, ani PO, czy kto tam wygra wybory.
Wąska grupka która od lat trzyma w łapce podręczniki do tego nie dopuści.
Mój papa jak chodził do szkoły. To na koniec roku sami uczniowie mogli w specjalny dzień sprzedawać w szkole swoje podręczniki. Można było je oddać do antykwariatu. Jeden podręcznik (zszywany, nie klejony) przeżył kilka lat roczników młodzieży.
Teraz od lat książki się klei - wytrzymują rok. A mało tego do książki dodaje prawie obowiązkowo ćwiczenia które uczniowie w czasie roku wypełniają. Tym samym nawet podręcznik w idealnym stanie trafia na smieci.
Ekolodzy jak zwykle dali d...y. Zresztą ekologia to taki kulturalny rodzaj prostytucji - jak twierdzą znawcy tematu
W tym wieku to nawet człowiek nie marzył o komputerze pokroju commodorka ha ha. Wtedy pamiętam ZX Spectrum jak ktoś przeniósł na świetlicę To było wielkie wow reszta tłumu przez okna spoglądała. Ja rozumiem Może niektórzy by chcieli komputer super laptop gamingowy przynajmniej z jakimś rtx-em 32 GB ram-u Plus abonament Microsoftu czy jakiś innej platformy x GPU.
Jeżeli autor chcial się odciąć od bieżacej polityki, to niech jeszcze raz przeczyta co insynuuje w ostatnich akapicie. Panie Spychała, nie jest Panu wstyd z powodu nierzetelności dziennikarskiej?...
Przecież to co teraz mamy, inflację, chore ceny gazu i prądu, bankructwo firm, ekoszaleństwo itd. to jest wina polityków. Czy jest jakaś adekwatna do tego kara dla nich ?
Powód jest inny - ludzie nie potrafią wybierać komputerów.
Skończyłoby się to wciskaniem szmelcu przez januszy biznezu i media markty z reklamami "LAPTOP DO SZKOŁY", gdzie może 1 na 100 rodziców rozumiałby co w ogóle kupuje. Po samych komentarzach na tym portalu "technologicznym" widać, jak mało ludzi ma jakiekolwiek pojęcie o sprzęcie komputerowym, a to niby mają być ludzie, którzy się technologią interesują, skoro tu wchodzą. Teraz sobie wyobraźcie jak to by wyglądało jakby andrzej z grażyną szli do sklepu bo trzeba dziecku kupić laptopa do szkoły. Wtedy dopiero te pieniądze byłyby rozgrabione przez sklepy i januszexy.
Chyba nikt nie myśli, że przy takim nagłym popycie nie byłoby ogromnego wzrostu cen wszystkich laptopów spełniających tę specyfikację.
Jestem przekonany, że to co zostanie wybrane w drodze przetargu, w szczególności, że przy takiej liczbie urządzeń i kwocie najpewniej do przetargów będą startować sami producenci sprzętu, a nie janusze biznesu i koledzy kolegów, będzie dla uczniów znacznie lepsze niż to co wybrałoby 99 na 100 rodziców za radą pana z media marktu.
Co do reszty kwestii tu poruszonych - wymagania w specyfikacji nie oznaczają, że laptopy będą miały wszystkie najgorsze cechy jakie się tylko da, wg tych wytycznych. Oznacza to tylko tyle, że urządzenia spełniające te wymagania mogą być brane pod uwagę. To co faktycznie zaoferują producenci, żeby mieć szansę ten ogromny przetarg wygrać to już leży w ich interesie.
Co do bonu brak zgody ze względu na dwie sprawy: 1 - gdyby tylu uczniów dostało bon (nauczycieli jest znacznie mniej) to ceny w sklepach zaraz by podskoczyły dla tych z bonami to raz, a po drugie nie koniecznie najlepiejsze by były specyfikację, bo nie każdy uczeń (patrz rodzice/opiekunowie) znają się lub mają kogo uczciwego zapytać, a sprzedawcą bardziej o zarobek chodzi niż uczciwość; 2 - nie jest wcale dobrym sposobem jak to Pan Panie Wojtku napisał by dzieci od początku nauczyły się cytuję "dorosłe życie nie ma nic wspólnego z równością i im szybciej dzieci się o tym przekonają, tym dla nich lepiej". To co Pan napisał ma więcej wspólnego ze stygmatyzowanie niż nauka dorosłego życia. Dzieci mając równe szanse zawsze osiągną różne poziom ze względu na umiejętności i zapał, a szkoła to właśnie ma w nich wyrabiać oprócz uczenia i dawania równych szans. Pan Wojciech jak rozumiem nie miał łatwo i zawsze pod górkę stąd pewnie taki cytowany tekst i mentalność typu "młodego wilczka" co innym musi coś udowodnić. Bywa. Ja też miałem trudno, ale mnie inaczej wychowali
No i po ostatnie lepiej rozdać na odpowiednim etapie tym co są zaczynem narodu, niż tym co są szumowiną na przysłowiowej zupie narodu ci to pieniądze wykorzysta by się tyczyć i łajdaczyć wmawiając podległym sobie, że im dobrze robi. Znam to z czasów poprzedniej władzy przed zmianą... czy dobrą czas pokaże.