Little Nightmares II – będziesz klął i rzucał padem, ale i tak od niej nie odejdziesz
Little Nightmares II potrafi nieźle nastraszyć. Świetna, mroczna atmosfera i nieźle pokręcona fabuła pełna momentów, w których włos sam jeży się na głowie to jednak troszkę za mało, by z miejsca okrzyknąć ten tytuł prawdziwym objawieniem. Czego zabrakło? Kilku istotnych szlifów.
Pamiętacie jeszcze pierwsze Little Nightmares? Cztery lata temu ten niepozorny tytuł okazał się wyjątkowo miłym zaskoczeniem. Surrealistyczny, ociekający grozą klimat, zaskakująca, choć szczątkowa fabuła i świetne, nietuzinkowe zagadki, które nierzadko trzeba było rozwiązywać pod silną presją – czegoś takiego chyba jeszcze nie było. A przynajmniej nie w tak niezwykłej formie. Dość powiedzieć, że mimo upływu czasu pierwsze Małe Koszmarki wciąż potrafią zrobić niesamowite wrażenie. I piszę to z pełnym przekonaniem, po kilkukrotnym przejściu tego tytułu zarówno na PlayStation 4 Pro jak i Xbox One X.
Nie da się jednak ukryć, że największą bolączką pierwszego Little Nightmares była długość samej gry. Growym wymiataczom, którym żaden horror nie straszny, przejście tego tytułu zabierało nie więcej niż jeden wieczór. Ja kilkukrotnie musiałem jednak odkładać na bok pada. Raz, że ciężki klimat w powiązaniu z wszechobecną tu makabrą dawał mi się we znaki, a dwa – że przez mało intuicyjne sterowanie i czasami kłopotliwą perspektywę niejednokrotnie miałem ochotę rzucać gamepadem po ścianach, gdy przychodziło mi kilkanaście razy powtarzać tę samą scenę. Dlatego też siadając do Little Nightmares II liczyłem, że twórcy zadbają przede wszystkim o te dwa aspekty rozgrywki. O fabułę, klimat i zagadki byłem bowiem spokojny. No bo co może tu pójść nie tak? Niestety troszkę się przeliczyłem.
Podobało Ci się Little Nightmares? No to dwójka spodoba Ci się jeszcze bardziej.
ICO naszych czasów
Choć to porównanie może wydawać się nieco na wyrost (wszak ICO Fumito Uedy to gra – legenda), to jednak trudno nie zauważyć w Little Nightmares II pewnych inspiracji tym leciwym już klasykiem. Ale nie chodzi tylko o to, że w nowej grze mamy aż dwóch bohaterów – znaną z „jedynki” Six, czyli dziewczynkę w charakterystycznym żółtym sztormiaczku, i grającego pierwsze skrzypce chłopca o imieniu Mono. To co z miejsca przywołuje skojarzenia z ICO, oprócz możliwości trzymania się za ręce, to wrażenie specyficznej relacji między tymi postaciami.
Tym razem bowiem poczynaniami Six steruje sztuczna inteligencja (i niestety nie ma możliwości zmiany tego na dwuosobową kooperację), z którą wspólnie staramy się wydostać z narastających opresji. Co istotne, podobnie jak w ICO bohaterowie ze sobą nie rozmawiają. Mimo to z każdą kolejną pokonaną wspólnie zagadką rośnie w nas uczucie odpowiedzialności za bezpieczeństwo dziewczynki. I za to twórcom należą się duże brawa.
Warto wiedzieć, że podobnie jak w „jedynce” Little Nightmares II rzuca nam pod nogi coraz wymyślniejsze wyzwania. A to trzeba wykombinować jak przekraść się po cichu obok makabrycznie wyglądającej nauczycielki, a to znowu jak pozbyć się upiornych dzieci-lalek albo włączyć prąd windy, która zawiezie nas na wyższe piętra szpitala z sennych koszmarów.
W niektórych łamigłówkach pomaga nam Six, czasami nakierowując co należy dalej zrobić np. chwytając i nosząc zabawkową kaczuszkę albo ustawiając się tak aby nas podsadzić. W większości przypadków trzeba jednak nieco wysilić makówkę i pogimnastykować palce, by znaleźć wyjście z konkretnej sytuacji. I choć nie ma już co prawda tak wielkich zaskoczeń jak w pierwszej części gry, to jednak kilka razy zdarzyło mi się mieć duszę na ramieniu. Mój absolutny faworyt? „Zabawa” w oświetlanie goniących mojego bohatera manekinów. Groza wylewa się wówczas z ekranu hektolitrami.
Siadając do Little Nightmares II z jednego musicie jednak zdawać sobie sprawę – nie liczcie na jasną, klarowną fabułę, która wszystko powoli Wam wyjaśni. To wciąż przygoda, w której ze strzępków informacji samemu próbujemy domyślić się o co w niej tak naprawdę chodzi. Właściwie to nawet wstęp do tej opowieści o złowrogiej, wypaczającej wszystko transmisji z odległej Wieży Sygnałowej wyczytacie z opisu gry, a nie z rozgrywki, bo ta zaczyna się enigmatycznie, w skąpanym w mroku lesie.
Ale właśnie ów woal tajemnicy, podobnie zresztą jak w przypadku pierwszej części gry, potrafi przyspawać nas do ekranu na dobrych kilka godzin, podczas których chłoniemy każdy, nawet najmniejszy szczególik absolutnie rewelacyjnie zaprojektowanych, wyjątkowo klimatycznych lokacji.
Patrz, podziwiaj, zagryź zęby i trzymaj nerwy na wodzy
Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że Little Nightmares II jest raczej oszczędne pod kątem wizualnym. Wszak większość poziomów skąpanych jest tu w mroku. Wystarczy jednak przyjrzeć się im dokładniej, by zauważyć całą masę niesamowitych detali, które razem budują absolutnie fenomenalny klimat.
Sugestywna zabawa perspektywą, światłem i cieniem oraz, o dziwo, momentami także dźwiękiem, bez których niektóre sceny straciłyby swój niemal hipnotyczny urok – to wszystko może się podobać. I to bardzo. Problem w tym, że czasami bywa to także dodatkowym źródłem frustracji.
„Dodatkowym”, bo to, że w Little Nightmares II ginie się często nie jest chyba żadną tajemnicą. Ot, taki już urok tego miksu platformówki z horrorem. Szkoda tylko, że wciąż zdarzają się tutaj problemy z mało intuicyjnym sterowaniem i perspektywą, która mimo poprawek nie ułatwia niektórych ruchów. A to musiałem dokładnie wymierzyć jakiś skok, a to znowu oddalić się nieco od stojącej opodal szafki by próba użycia młotka nie kończyła się uderzeniem w niewidzialną przeszkodę.
Do tego miałem wrażenie, że im bliżej jestem końca całej przygody tym więcej takich upierdliwych problemików napotykałem. Czasami były to ewidentne błędy jak na przykład zapadnięcie się w podłodze albo zablokowanie się mojej postaci podczas przesuwania wózka sklepowego.
Przy tym ostatnim zresztą poziom mojej frustracji sięgnął zenitu, gdy przez irracjonalne zachowanie owego wózka (raz dawał się przeciągnąć, a raz nie, raz odbijał się od ściany, a raz grzecznie czekał przy niej) i problemy z doskoczeniem do półki otwierającej dalszą drogę musiałem powstarzać jedną skewencję niemal 50 razy. W końcu nie wytrzymałem, rzuciłem pada w kąt i dałem sobie spokój z Little Nighmares II na jeden dzień. Czujcie się zatem ostrzeżeni.
Little Nightmares II – czy warto kupić?
Lepiej będzie chyba uprościć to pytanie - podobało Ci się Little Nightmares? No to dwójka spodoba Ci się jeszcze bardziej. Kolejna tajemnica do rozwikłania, dwoje wzajemnie pomagających sobie bohaterów, wyjątkowo pomysłowe zagadki, świetna ścieżka dźwiękowa i atmosfera tak gęsta, że można byłoby ją kroić siekierą. Do tego usprawnienia i poprawki, by grało nam się przyjemniej. Dobrze to brzmi, prawda? Prawie jak murowany przepis na sukces.
Czy Little Nightmares II jest w takim razie lepsze od oryginału? Tak, ale tylko częściowo. Pierwsza odsłona tejże gry była czymś naprawdę świeżym. Straszyła i zaskakiwała. Urzekała i napawała odrazą. Niestety, w przypadku „dwójki” to już trochę nie to samo. Owszem, wciąż zawiewa w niej grozą, ale takich naprawdę zapadających w pamięć momentów w całej kilkugodzinnej przygodzie jest dużo mniej. Do tego dochodzą dawne, choć obecnie rzadziej przypominające o sobie problemy i nieco przekombinowana końcówka, która zamiast sprawiać przyjemność wyraźnie męczy. Gdyby nie te dwie rzeczy byłoby wręcz doskonale. A tak… jest dobrze, choć mogło być lepiej.
Ocena Little Nightmares II:
- rewelacyjny, wyjątkowo mroczny klimat
- dorzucenie drugiego, sterowanego przez AI, bohatera odświeżyło rozgrywkę
- sporo dobrze przemyślanych zagadek i kilka naprawdę świetnych
- zapadające w pamięć lokacje
- coś więcej niż przygoda na jeden wieczór
- świetna, wywołująca ciarki na plecach ścieżka dźwiękowa
- nieźle podkręcająca atmosferę grozy oprawa wizualna
- akcje, które potrafią przyprawić o palpitację serca
- znane problemy z „jedynki” w postaci niekiedy kłopotliwej perspektywy i czasami średnio intuicyjnego sterowania
- dość frustrująca mechanika walki
- nieco przekombinowana końcówka
- błędy i problemy techniczne psujące zabawę
- Grafika:
dobry - Dźwięk:
bardzo dobry - Grywalność:
dobry
Ocena ogólna:
Grę Little Nightmares II na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od polskiego wydawcy gry - firmy Cenega S.A.
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- Little Nightmares II, Rustler i inne - zobacz najciekawsze premiery gier lutego 2021
- Little Nightmares - niby prosta plaformówka, a zostawi cię z mocno rozdziawionymi ustami i gonitwą myśli
- Czarne chmury zawisły nad CD Projekt RED. Czy komuś zależy na osłabieniu pozycji polskiej firmy?
Komentarze
2