Przy wszystkich większych premierach CPU Intel zawsze dostarcza płytę główną wg swojego referencyjnego projektu. Nie inaczej było i tym razem. Wraz z procesorami dostałem do testów płytę o oznaczeniu DP55KG „Kingsberg”
Tradycyjnie już płyta główna Intela zbudowana jest na bazie czarnego laminatu. Rozłożenie komponentów urzeka prostotą. Wszystko jest na swoim miejscu. Oba złącza zasilania umieszczone są niemal na krawędzi PCB, bez wątpienia w takim układzie nie będziemy mieli problemów z prowadzeniem przewodów zasilających. Złącza SATA klasycznie zajmują prawy dolny róg płyty. Kingberg został wyposażony łącznie w osiem takich portów.
Niecodziennie natomiast umieszczony jest panel ze złączami do diód sygnalizacyjnych oraz przycisków Power/Reset. Próżno go szukać w prawym dolnym rogu płyty, gdzie znajduje się zazwyczaj – Intel postanowił umieścić go zaraz pod głównym złączem zasilania. Niemal na środku wysokości płyty.
Na DP55KG próżno szukać także złącz do standardów wychodzących powoli z użycia. Nie znajdziemy tutaj IDE czy FDD, nie ma też wyprowadzonych nawet w postaci pinów złącz szeregowych i równoległego. Kto tak naprawdę dziś z nich korzysta? Nie ma też złącz PS/2 na tylnym panelu, a te akurat się przydają. Intel forsuje taką strategię już od dłuższego czasu. Z pewnością przypadnie ona do gustu osobom, które cenią minimalizm. Czasami warto zastanowić się, czy warto płacić za elementy, z których nigdy nie skorzystamy...
Skoro nawiązaliśmy już do panelu tylnego, znajdziemy tam 8 portów USB 2.0, jeden port FireWire oraz LAN, komplet złącz audio, w tym także dwa cyfrowe, optyczne S/PDIF (wejście i wyjście). Brawo. Całość dopełniają dwa gniazda e-SATA.
Chłodzenie także należy do minimalistycznych. Chipset P55 jest chłodzony malutkim radiatorem, bez żadnego wiatraka. Takie rozwiązanie w zupełności wystarcza do chłodzenia tego bardzo udanego układu. Niewielkie radiatory znajdziemy także na elementach wykonawczych układu zasilania procesora. Radiatory te umieszczone są w taki sposób, że wykorzystują powietrze wywiewane z radiatora procesora. Stary, ale sprawdzony patent. Na płycie znajdziemy cztery czteropinowe złącza wentylatorów – powinno wystarczyć większości użytkowników.
Z rzadziej spotykanych komponentów warto wymienić zintegrowany moduł Bluetooth oraz wyświetlacz pokazujący kody post. Przydaje się on szczególnie w momencie, gdy próbujemy podkręcać procesor. Dzięki wyświetlanym przezeń kodom możemy odczytać, jaki z komponentów na płycie nie wytrzymał podkręcania.
Totalnie odjechanym elementem jest czaszka, którą producent umieścił w rogu PCB. Dzięki odpowiednim opcjom w biosie można ją podświetlić, a jak by tego było mało, włączyć miganie oczek w takt odczytu danych z dysku twardego. Ot, taki mały bajer ze strony Intela. Trzeba przyznać, że wygląda naprawdę atrakcyjnie.
Jak przystało na topowy model ze swojej rodziny, DP55KG obsługuje zarówno SLI, jak i CrossFire. Na płycie znajdziemy łącznie cztery sloty PCI-Express. Dwa z nich, niebieskie, obsługują tryb 2.0 i mogą pracować z dwiema kartami graficznymi. Co ważne, w domyślnej konfiguracji i ustawieniu x16 dla pierwszego slotu, drugi niebieski slot jest nieaktywny. Aby zaczął działać, trzeba przełączyć konfigurację na dzielenie linii adresowych na tryb 8x/8x. Pozostałe trzy sloty obsługują transmisję w trybie 1.0, dlatego że są podłączone bezpośrednio do chipsetu P55.
Warto zaznaczyć, że jeden ze slotów na DP55KG to gniazdko x4, które zostało zaprojektowane w taki sposób, że można zainstalować w nim karty o dłuższym złączu. Slot po prostu jest na końcu przecięty i po instalacji karty dedykowanej do szybszego gniazda część z pinów wystaje. Podobnie jest zresztą z drugim gniazdem dedykowanym dla kart graficznych. Osoby potrzebujące zainstalować starszy sprzęt będą musiały zadowolić się dwoma portami PCI.
Na DP55KG wykonałem wszystkie podstawowe testy wydajności procesorów Core i5 750 oraz Core i7 870.