Osoba na takim stanowisku jak Overlord musi mimo wszystko nieźle się prezentować. Tak, jak i gra opowiadająca o jego przygodach. Produkcja Triumph Software jest jednak daleka od wytyczania nowych standardów w dziedzinie tworzenia gier. Oprawa graficzna Overlord II w bardzo niewielkim stopniu różni się od tego, co zobaczyliśmy w pierwszej części gry.
Nie twierdzę, że jest nieładnie. Na średnich oraz najwyższych detalach naprawdę da się na to patrzeć, zwłaszcza, że graficy przyłożyli nieco większą uwagę do jakże modnego ostatnio w produkcji gier odpowiedniego wykorzystania świateł i cienia. Taki zabieg pomaga w budowaniu nastroju, zwiększa realizm (choć akurat on nie musi być tutaj główną domeną), a przede wszystkim korzystnie wpływa na atrakcyjność produkcji.
W trakcie naszej wirtualnej podróży zwiedzimy różne miejsca wirtualnych krain, które dość mocno różnią się od siebie wystrojem otoczenia. Są lokacje zamknięte, jak i piękne krajobrazy. Ponieważ świat Overlord II to nie tylko lodowe krainy, pośród których zaczynamy zabawę, szybko przenosimy się także na bardziej różnorodne terytoria – na przykład ładne malownicze łąki, wzorowana na rzymskim imperium architektura czy nieco ponure lasy. Podziwianie odległych krajobrazów (choć nieczęsto mamy na to czas i okazję) to prawdziwa przyjemność. Wyglądają znacznie lepiej niż sztucznawe nieco tekstury pobliskich skał lub budynków.
Animacja nie należy do efektownych. Szczególnie mocno zwraca uwagę sposób poruszania pojawiających się w grze bohaterów. Czasem można pomyśleć, że twórcy specjalnie spróbowali go uprościć, by jeszcze bardziej nadać groteskowy wydźwięk swojej produkcji. Z drugiej strony coś mi podpowiada, że po prostu trochę pokpili sprawę.
Niestety, widać, że również efekty specjalne zastosowane w Overlord II najlepsze lata mają już za sobą. Kojarzycie taki serial telewizyjny jak „Heroes”? Tam mimo niezłej fabuły od niepamiętnych czasów efekty specjalne wyglądają jakby żywcem wyrwane z filmu klasy B. Tu niestety jest trochę podobnie. Nie przekonuje mnie wirtualny ogień lub błyskawice. W produkcji z roku 2009 powinno to wyglądać znacznie lepiej!
Overlord II, choć twórcom nawet przez myśl nie przeszło by ignorować pecety, bardzo mocno przywodzi na myśl produkcje konsolowe. Przede wszystkim charakterystyczna jest cecha już wytyczonych dróg. Zapomnijcie o błądzeniu po lasach: autorzy dość mocno ograniczyli pole porusznia. Natomiast warto nadmienić, że w końcu dodali radar i jest to strategicznie dobra decyzja. Mimo uproszczonych dróg często jest bardzo przydatny. Skutecznie wskazuje nam cele na mapie, w które mamy się udać (a więc przede wszystkim pomaga w realizacji wątku fabularnego). Przypomina to nieco rozwiązanie, jakie pamiętamy z Fable. Ogólnie gra w bardzo dużym stopniu jest podobna do produkcji Lionhead Studios. Szczególnie pierwszej części. Wyraźne skojarzenia przywodzi na myśl oprawa graficzna oraz wyczuwalny w grze klimat. Nie zabrakło też angielskiego humoru oraz charakterystycznej dla tamtych rejonów architektury.
W trakcie zabawy przygrywa także muzyka, choć pojawia się dość sporadycznie. Jej autorem jest Michiel van den Bos, który spełniał się już m.in. przy poprzednich produkcjach Triumph Software, a także Deus Ex, Unreal i Unreal Tournament. Twórcy wprawdzie nie zatrudnili do niej zawodowej orkiestry (tak, jak zrobili to autorzy Fable), ale i tak jest całkiem miło. Utwory wpadają w ucho, dobrze podkreślają nastrój widzianych na ekranie sytuacji, a przy tym ani trochę nie są nużące.
Mistrzostwem świata są za to chochlikowate głosy naszych towarzyszy. Dokładnie takie, jakie powinny być! Już sama barwa ich głosu potrafi rozbawić. Poza nimi „swoje zdanie” mają także inni pojawiający się w grze bohaterowie, choć miniony zdecydowanie zdeklasowały konkurencję. Naprawdę wielka szkoda, że nie ma polskiej wersji językowej, bo dobry rodzimy wydawca miałby tutaj wielkie pole do popisu!