Co powiecie na takie trio - smartfon OnePlus Nord 4 z solidnego średniego segmentu, unikalny długo pracujący zegarek OnePlus Watch 2R z systemem Google, oraz budżetowe, ale dobrze się sprawujące słuchawki z ANC, OnePlus Nord Buds 3 Pro? Oto pierwsze wrażenia z ich użytkowania.
Nie ma to jak ekosystem jednej firmy, gdy decydujemy się na urządzenia mobilne i akcesoria. Wtedy wszystko powinno działać i łączyć się bez problemu, tylko pozostaje pytanie, czy wybierając produkty jednej tylko firmy możemy liczyć na dobre doświadczenie pod każdym względem. Moje kilka dni, które spędziłem z zestawem OnePlus Nord 4, OnePlus Watch 2R oraz OnePlus Nord Buds 3 Pro przekonują mnie, że jesteśmy bardzo blisko osiągniecia tego celu. Blisko, bo pewne niedociągnięcia, które punktowaliśmy opisując poprzednie wersje tych produktów wciąż mogą dawać się we znaki, są też pewne nowe problemy. Zobaczmy po kolei jakie wrażenie wywarł na mnie każdy z elementów tego zestawu. Do szczęścia można powiedzieć, brakuje tu tabletu, którego nowa wersja również debiutowała ostatnio, ale to już taki mniej oczywisty mobilny komponent.
OnePlus Nord 4 - leży w dłoni tak wygodnie jak żaden inny
Wygląd OnePlus Nord 4 budził kontrowersje przed premierą, bo wysepka, o ile tak można powiedzieć o przeszklonej części tylnej ścianki, gdzie mieszczą się aparaty, nie budzi szczególnie mojej sympatii. Natomiast same oczka aparatów bardziej podobają mi się niż w poprzedniku, podobnie jak ich rozmieszczenie.
Design to oczywiście rzecz dyskusyjna, bo każdy ma inne gusta, nie można za to zignorować wygody uchwytu. Już po kilku minutach stwierdziłem, że OnePlus Nord 4 to smartfon, który wyjątkowo dobrze leży w dłoni. Nie czułem ani przez chwilę, że miałby się z niej wysunąć. Komfort uchwytu przypomina mi, dawną fotograficzną gwiazdę, Huawei P9. Dowieść tego można zerkając tylko na oba urządzenia - w podobny sposób zaokrąglona dolna część ramki telefonu, która z tylną ścianką tworzy jednolitą część obudowy. Metalową, jak OnePlus ogłasza wszem i wobec, więc mocno nagrzewającą się w słońcu, czy podczas dużego obciążenia, ale jednakże bardzo miłą, aksamitną w dotyku. Na dodatek nie brudzi się (w pudełku nie ma dodatkowej osłonki i w tym przypadku nie mam z tym problemu), z wyjątkiem części szklanej. Być może producent miał w tym taki plan, by szklane otoczenie obiektywów szybko dawało znać o tym, że palce wędrują za wysoko.
Telefon, który trafił w moje ręce to zielony wariant - ta zieleń oczywiście nie jest typowa, a mocno złamana (jadeitowa) - najbardziej ukrywany przed premierą przez producenta. Trudno mi powiedzieć dlaczego, zastanawiam się, czy jednak nie wolałbym wersji srebrnej, ale może nie byłaby tak wygodna w uchwycie. A tak OnePlus Nord 4 nie tylko leży dobrze w dłoni, ale też od przodu dobrze mu z ekranu Fluid AMOLED patrzy. Płaskiego i prawie identycznego parametrami jak w OnePlus Nord 3. Używa się więc go wybornie z pewnym wyjątkiem. Jest tu inna folia, a to oznacza, że inaczej odczujemy dotyk opuszkami palców w trakcie ich przesuwania niż w poprzedniku, a przede wszystkim na słońcu ekran wydawał mi się bardziej odblaskowy niż powinien.
Kilka dni zabawy z OnePlus Nord 4 pozwoliło też przekonać się, czy zalety poprzednika wciąż są zaletami w przypadku następcy. I tak, wygląda na to, że czas pracy na baterii jest rewelacyjny, podobnie jak ładowanie, choć tu mamy pierwszy problem. O ile poprzednik miał w komplecie 80W ładowarkę, tak następca ma tylko czerwony kabelek. Jest wsparcie dla ładowania 100W, jest pojemniejszy akumulator, ale co jeśli nie ma jak go szybko naładować.
Jeśli mieliście wcześniej OnePlusa, czy też nowsze Oppo albo realme z ładowarką to nie ma problemu. Ja naładowałem telefon 67W ładowarką od realme 11 w 35 minut. Naprawdę, więcej nie trzeba, nawet tych 100W. Ale skoro jest, a wam uda się kupić oryginalną ładowarkę to podobno da się uszczknąć jeszcze z 10 minut z tego czasu.
Pętla w teście stabilności 3D Mark trwa minutę, cały test 20 minut.
Podczas premiery OnePlus zwracał uwagę na wydajny chipset Snapdragon. Jak on wypada w praktyce, podpowiedzią mogą być powyższe wyniki z benchmarków. Sądzę, że większość użytkowników nie będzie chciało nic więcej. Obawy budzą tylko ząbki w stabilności w teście 3D Mark po 10 minutach testu, ale w praktyce jakoś tego nie odczułem. OnePlus chwali się AI, które działa całkiem nieźle, ale dokładny jego opis to temat na pełną recenzję. Nie można zapomnieć też o nagłośnieniu - dźwiękowo wypada nieźle, może nie jest to rewelacja, ale są telefony kilka razy droższe, które grają słabiej. Poza tym, w komplecie ze słuchawkami to one grają pierwsze skrzypce.
Wynik usuwania osoby z portretu. Duże wyzwanie dla AI, bo postać zajmuje sporą część kadru, a wygenerowana część jest wyimaginowana.
Funkcja Podsumowanie AI i Mowa AI generują wyniki w języku angielskim. Mowa AI nie działa obecnie na polskojęzycznych stronach. Podsumowanie AI jest dostępne także w przypadku nagrań dźwiękowych.
To wszystko działa pod kontrolą OxygenOS 14.1, który ma kilka fajnych cech. Na przykład zintegrowany przycisk autojasności z suwakiem jasności, czy przesuwana zawartość folderów na ekranie - nie trzeba otwierać folderu, by dotrzeć do ikonki odpowiedniej aplikacji, gdy jest ich więcej niż osiem przy dużym rozmiarze folderu. Nie byłem nigdy negatywnie nastawiony do tej wariacji Androida, wręcz uważałem za bardzo użyteczną, ale z każdą aktualizacją podoba mi się ona jeszcze bardziej. Tych aktualizacji, takich głównych gałęzi systemu, ma być w przypadku OnePlus Nord 4 cztery, bo dostajemy cztery lata wsparcia.
A jak wypadają zdjęcia i filmy z OnePlus Nord 4
Pod tym względem miałem poważne oczekiwania, ale kierując się ostrożnością założyłem, że przynajmniej nie powinno być gorzej niż w poprzedniku. Przykłady pokazują, że mamy do czynienia z solidnym podsystemem foto, w którym tym razem na tylnej ściance są dwa aparaty. Bo i po co trzeci do głębi, skoro portrety i tak wypadają podobnie.
Zdjęcia z aparatu ultraszerokokątnego (po lewej) i głównego (po prawej).
Zdjęcia z bliska, z wykorzystaniem zoomu x2.
Zoom x5 i zoom maksymalny w głownym aparacie, czyli x20. Nie ma różnic w detaliczności zdjęć, jedynie w rozmiarze kadru.
Główny aparat ma teoretycznie trochę mniejsze piksele niż w poprzedniku, ale Sony LYT-600 to dobry sensor. Dzięki niemu za dnia jak i nocą OnePlus Nord 4 wypada zauważalnie lepiej od poprzednika. Zoom x2 w jego wykonaniu, choć cyfrowy, jest przyzwoity. Uwagi można mieć co do aparatu ultraszerokokątnego, bo zdjęcia są bardzo miękkie, ale ku mojemu zaskoczeniu te wykonane za dnia bez powiększania sprawiają wrażenie dużo lepszych niż są w rzeczywistości (a już na pewno są lepsze niż w OnePlus Nord 3). W trakcie fotografowania dwie rzeczy dawały mi się we znaki. Tak jak w poprzedniku dość przeciętne możliwości makro, przede wszystkim ze względu na problemy z zamrożeniem ruchu, przez co lepsze są fotografie statyczne. A druga rzecz to kolory na zdjęciach - w zasadzie ładne, naturalne (plus za kolory nieba), ale czasem nie pasujące do tego co widziały moje oczy. Plusem jest spójność barw pomiędzy ultraszerokim i szerokim kątem, a także zoomem x2, oraz dobra dynamika.
Zdjęcia z przedniej kamery w trybie portretowym z rozmytym tłem przy różnej odległości od obiektywu.
Kamerka selfie jest nieco lepsza niż poprzednio, ale czasem musiałem z nią walczyć, by mieć gwarancję ostrości. Są też przykładowe nagrania wideo, które w przypadku ultraszerokiego kąta wciąż mają rozdzielczość jedynie FullHD i nie zachwycają. W przypadku głównego aparatu wideo 4K przy 30 kl/s jest nieznacznie lepsze od 4K przy 60 kl/s.
OnePlus Watch 2R - zegarek, który wygląda inaczej, a jest taki sam
Całkiem niedawno Miron dość krytycznie rozprawił się z niedociągnięciami w przełomowym smartwatchu OnePlus Watch 2. Teraz dostajemy produkt z dodatkową literką R w nazwie. Co z tego wynikło? Sam zegarek działa tak samo jak model Watch 2, mamy świetny czas pracy na baterii, z opcją przejścia w tryb bez systemu Google, gdy energii jest już mało. Ekrany i inne rzeczy wypadają tak samo, wciąż mamy ładowarkę na piny (ja nie widzę w tym problemu, ale rozumiem punkt widzenia Mirona, że nie jest to uniwersalne rozwiązanie). Jednak od razu widać, że to inny model.
OnePlus zrezygnował z zaokrąglanego szkła na krawędziach, dał płaskie, a na dodatek ekran ma otoczkę z indeksami godzinowymi w obu wariantach kolorystycznych, czyli inaczej niż w OnePlus Watch 2. Sam ekran ma ten sam rozmiar, pasek też tę samą szerokość, ale OnePlus Watch 2R jest zauważalnie lżejszy. Ta cecha jest konsekwencją najważniejszej zmiany - zamiast metalowej obudowy mamy obudowę aluminiową, a pasek w standardzie jest silikonowy, a nie fluoroelastomerowy. Te zmiany pozwoliły obniżyć o jedną trzecią cenę zegarka i moim zdaniem jest to skórka warta wyprawki. Dodatkową różnicą są inne przyciski - okrągłe, zamiast okrągłego i płaskiego, a także brak wybrzuszenia części z tymi przyciskami, co nadawało kopercie OnePlus Watch 2 masywności.
Najważniejsza wada z droższego OnePlus Watch 2 pozostaje i w tańszym modelu. Zreszta jej wyeliminowanie byłoby kuriozalne i uczyniłoby OnePlus Watch 2R z urzędu hitem. Mowa o braku cyfrowej koronki, co zmusza nas do wodzenia palcem po wyświetlaczu za każdym razem, gdy chcemy zmienić/przewinąć wyświetlaną zawartość. A także jego częstszego czyszczenia.
OnePlus Nord Buds 3 Pro - co model to inny wygląd i to nazewnictwo
Do kompletu, czyli zegarka i telefonu, przydadzą się słuchawki. Choćby po to, że można je sparować z zegarkiem i odłożyć telefon, a na pewno nie wyciągać go przy każdej okazji z głębszej kieszeni czy torby. Trochę zamieszania jest tu z nazewnictwem, bo nie było OnePlus Nord Buds 2 Pro, a był za to OnePlus Nord Buds 2. Sporo tańszy. Te ostatnie słuchawki okazały się solidnym budżetowym produktem, który nie wyróżniał się pod żadnym względem, ale łączył akceptowalne brzemienie z atrakcyjną ceną. OnePlus Nord Buds 3 Pro kosztują również niewiele, choć nie tak mało jak te najprostsze słuchawki dokanałowe. Dopisek Pro ma sens, natomiast można zastanawiać się czy cena również.
Etui ma kształt klasycznego kamyczka. Słuchawki przypominają z wyglądu wyżej pozycjonowane modele OnePlus, co jest lepszym rozwiązaniem niż dziwaczne OnePlus Nord Buds 2 i w moim odczuciu znacznie lepiej dopasowują się do uszu niż najtańsze ze słuchawek OnePlus. W swojej klasie OnePlus Nord Buds 3 Pro to bardzo wygodne słuchawki, choć podobne kształtem i ceną modele mają też inni producenci. Na dodatek OnePlus to w praktyce klon OPPO Enco Air 4 Pro, zarówno wizualnie jak i specyfikacyjnie.
Działanie ANC? Bez porównania do OnePlus Buds 3, które mają również skuteczność 49 dB, trudno to ocenić. Działa ono jednak moim zdaniem bardzo dobrze jak na ten segment cenowy - dobrze redukowane są szumy takie jak wiatraczek, przejeżdżający samochód, szum ulicy, a gorzej mowa, odgłos przelatującego samolotu. A jeśli porównywać je do OnePlus Nord Buds 2 to przewaga OnePlus Nord Buds 3 Pro przede wszystkim widoczna jest w wyczuwalnym tłumieniu szumów gdy nie odtwarzamy muzyki. To jednak nie na ANC zwróciłem szczególną uwagę, a na gesty - moim zdaniem można było to lepiej rozwiązać, nie jestem zwolennikiem pukania trzykrotnie w słuchawkę by coś zmienić, ani trzymania przez kilka sekund przyciśniętego palca do słuchawki, by zwiększyć głośność. W ten sposób wolałbym aktywować tryb uwagi, podobnie jak w słuchawkach nausznych Sony.
Brzmienie OnePlus Nord Buds 3 Pro z początku wydaje się dobre, a czystość brzmienia jest tu największa zaletą. I wciąż nią jest po kilku dniach użytkowania, jednak słuchawki mogłyby mieć szerszą scenę, a przede wszystkim nie skręcać w stronę basów kosztem wysokich tonów, co jest charakterystyczne także dla OnePlus Nord Buds 2.
A jak to działa wszystko razem? Przede wszystkim czuję się wygodnie
Moim zdaniem OnePlus Nord 4, OnePlus Watch 2R i OnePlus Nord Buds 3 Pro tworzą zgrane trio. Szybko się łączą, bezproblemowo działają. Problemy wspomniane przy opisie każdego z elementów zestawu w komplecie jakoś mniej doskwierają. Najsłabszym elementem tego zestawu, który skłonny byłbym wymienić, wydają się słuchawki, bo powinny w swojej cenie lepiej brzmieć. Wiele jednak zależy od słuchacza, jeśli nie jest on uwrażliwiony na górną część pasma, OnePlus Nord Buds 3 Pro mogą się spodobać, zwłaszcza ze względu na wygodę jaką dają nawet po kilku godzinach odsłuchu.
Wygody nie sposób odmówić zegarkowi, pomijając wspomniany tu brak koronki, do którego osobiście skłonny jestem się przyzwyczaić, bo jego funkcjonalność z kolei bije na głowę wszystkie inne produkty w podobnej cenie. Do tego równie wygodny w użytkowaniu OnePlus Nord 4, który jest tu najsilniejszym ogniwem, smartfonem zasługującym na wskazanie w jeszcze większym stopniu niż ubiegłoroczny OnePlus Nord 3.
Podobną użyteczność zestawu możemy uzyskać zestawiając oczywiście również produkty różnych marek. Jednakże jeśli jesteście zwolennikami ekosystemu jednego producenta, to taki zestaw OnePlus wydaje się kuszącą propozycją. Szczególnie do 4 sierpnia, a raczej do wyczerpania zapasów magazynowych, gdy za słuchawki w komplecie z telefonem nie zapłacimy ani złotówki.
Komentarze
2Karolu, z tego co wiem to aluminium nadal jest metalem ;-)