Nowe Poksy względem wydanego w zeszłym roku X/Y trochę dodają, a trochę zabierają ze znanej już formuły. Ostatecznie jednak, to ciągle kawał świetnej produkcji.
Chociaż dla wielu obywateli naszego pięknego kraju pokemonowa mania zakończyła się wraz z ostatnią powtórką wiadomego anime na jednym z ogólnopolskich kanałów telewizyjnych (oraz z ostatnim żetonem wyciągniętym z paczki czipsów), kieszonkowe stworki żyją dalej i mają się świetnie. Po zremasterowanych na GameBoy Advance Red i Blue oraz odświeżonych dla Nintendo DS Heart Gold i Soul Silver, w kolejce na odrestaurowanie ustawiły się reszcie nie mniej kultowy Ruby i Sapphire. A jako że aktualnie pogrywamy sobie w czasach 3DS’a, nowa wersja wydanej oryginalnie w 2002 roku produkcji całymi garściami czerpie z technologicznych rozwiązań zeszłorocznego X i Y, wysmażonego dokładnie na tę samą platformę. No i jak to w życiu bywa, wśród następstw tego stanu rzeczy plusy bez końca mieszają się z minusami.
„Pikaczu, wybieram Cię”
Naszą listę nowości spod szyldu Omega i Alpha otwiera wzbogacona o kilka elementów ścieżka fabularna oryginału, niezmiennie traktująca o Złej Organizacji pragnącej przekabacić świat na swoją modłę, wykorzystując do tego potęgę ukrytego gdzieś legendarnego Pokemona. W trakcie podróży nasze oczy rozpieszcza seria całkiem nieźle prezentujących się, dynamicznych ujęć kamery podczas przerywników filmowych oraz poszerzony o królujący od czasów poprzedniej części wątek o Mega Ewolucji. Co więcej, dialogi w o wiele lepszy sposób informują teraz gdzie iść i co robić, czasami umożliwiając nawet szybką podróż do naszego aktualnego miejsca przeznaczenia, tym samym minimalizując nieszczęsny backtracking. Warto również dodać, iż po zakończeniu przygody czeka nas jeszcze zupełnie nowy, 2-godzinny epizod „Delta”, dzięki któremu nawet najwięksi ze starych wyjadaczy będą tu mieli co poznawać na nowo. I pal licho, że w jego trakcie rozbijamy się wyłącznie po znanych już lokacjach – wiecznie żywy klimat regionu Hoenn przykuwał mnie do ekranu o wiele skuteczniej, niż zwiedzone w zeszłym roku Kalos. Nic nie zrobisz, siła sentymentu.
Rubin kontra Szafir, czyli na co komu dwie wersje?
Alpha Ruby vs Omega Sapphire Jak i wszystkie części Pokemonów przed nim, również i ten epizod nabyć można w dwóch, odmiennych kolorystycznie wersjach. Na cóż to? Po pierwsze, Alpha Ruby i Omega Sapphire to delikatna różnica w wydarzeniach zawartej tu kampanii fabularnej. Po drugie (i najprawdopodobniej ważniejsze), dwie wersje w zasadzie tych samych „Poksów” to również zestaw ekskluzywnych dla ich wydania stworków do pochwycenia. By więc złapać je wszystkie, formalnie grę musicie kupić dwa razy – lub chociaż namówić kolegę / partnera do sięgnięcia po portfel na drugi egzemplarz, w tym jakże tańszym wariancie wymieniając się już z nim brakującymi „Poksami” – bo i taka opcja jest tu możliwa. |
Sentyment i zmieniająca swoje klasyczne, a więc izometryczne ułożenie kamera byłyby jednak niczym, gdyby nie nowa oprawa graficzna, dumnie spacerująca tutaj w parze ze świetnie odświeżoną ścieżką dźwiękową. Oczywiście jakościowego skoku względem wydanych w zeszłym roku „Poksów” nie ma co szukać, ale efekt końcowy (w odniesieniu do edycji A.D 2003) w dalszym ciągu zadziwia – w szczególności z podbitą rozdzielczością tekstur tła w trakcie bitew. I szkoda tylko, że usprawniony dla tej edycji tryb 3D stosowany jest tak wybiórczo (jedne lokacje z chęcią go wykorzystują, inne już nie), przez co potencjał tego „bajeru” w większej mierze został zmarnowany. Co gorsza, użyty przez ekipę Game Freak silnik w dalszym ciągu lubi sobie chrupnąć i pogubić klatki, co w turowym, a więc wolno rozgrywającym się RPG’u jest już po prostu niewybaczalne. To, że diablo szybki Super Smash Bros na Nintendo 3DS zasuwa w 60 klatkach wspominać już chyba nie muszę, prawda?
Pokemon OR/AS to oczywiście wielki powrót jeszcze większych Mega Ewolucji. Jak dla mnie – bomba.
„Psajdak, atak dzikim pnączem”
W porównaniu z graficzno-muzyczną rewolucją, rozgrywka w Pokemon Omega Ruby i Alpha Sapphire to już niemal ten sam, pchany od lat przez Nintendo wózek. Niemal, bo względem nie tylko pierwowzoru, ale i nawet wydanego w zeszłym roku X i Y w dalszym ciągu znajdzie się garść zmian warta odnotowania. I tak oto najbardziej zmodyfikowany został tu zdecydowanie DexNav, a więc zajmujący dolny ekran 3DS’a panel, tym razem wyświetlający nie tylko znaną z poprzedniej części opcję pieszczot z naszymi Poksami czy Super Trening, lecz także okienko z wiadomościami z regionu czy też listę stworków występujących na danym obszarze. I to zarówno tych już przez nas odkrytych i złapanych, jak i tych ciągle czekających na poskromienie. Z tym elementem wiąże się zresztą kolejna nowość, a więc skaner pokazujący myszkujące i widoczne w trawie gołym okiem żyjątka, często charakteryzujące się o wiele wyższym poziomem od innych przedstawicieli swojego gatunku oraz rzadko spotykanym u nich ruchem. By podjąć wyzwanie pochwycenia takiego gagatka, najpierw musimy się do niego zakraść – delikatnie wychylając analog, a tym samym dreptając naszą postacią na placach. Jak dla mnie, całkiem sensowny i nieźle rozwiązany bajer.
Oczywiście wyliczanka nowości i zmian obecnych w nowych Poksach w dalszym ciągu daleka jest od wyczerpania. Poza powracającym niemal w niezmienionej formie sadzeniem jagód, możliwością tworzenia baz i okrutnie nudzącymi mnie konkursami piękności Pokemonów, bardzo cieszy dodana tu możliwość całkowicie swobodnego lotu na jednym z otrzymanych w trakcie kampanii stworów. Miłośników trzeciej generacji ucieszy za to tradycyjny powrót Trainer’s Eyes, które w wielkim skrócie oznacza wyszukiwanie trenerów do ponownej walki. Niestety ci sami gracze zapłaczą jednocześnie nad podmianą znanego wcześniej Pokemon Safari, na jego prostszą i nieco bardziej sztampową wersję. I być może też, nad brakiem możliwości przebierania naszego bohatera.
„Czarizard, wracaj do Pokebola”
W chwili, w której piszę te słowa, licznik czasu spędzonego przy moim Alpha Sapphire wskazuje nieco ponad 59 godzin, a Pokedex daleki jest jeszcze od całkowitego zapełnienia. Z ręką na sercu mogę jednak stwierdzić, iż nie był to czas stracony i że z wielką przyjemnością kontynuować będę moją podróż przez Hoenn – łącznie ze zdobytymi już w X/Y stworkami, przytarganymi do AS za sprawą funkcji Pokemon Bank. Bo chociaż spotykamy się tutaj tylko (lub aż!) z odgrzanym kotletem i wielką powtórką z rozrywki, liczba delikatnych poprawek tu i tam oraz ilość pracy włożonej w ten remake nie pozwala przejść obok niego obojętnie. Nawet jeśli w dalszym ciągu zdarzy mu się zgubić parę klatek.
Ocena: | |
Grafika: | zadowalający plus |
Dźwięk: | dobry |
Grywalność: | dobry |
Ogólna ocena: |
Okiem XeniiJeżeli w swoim życiu już raz skosztowałeś/łaś słodkiego nektaru zwycięstwa i stałeś się Mistrzem Pokemon, a ponadto złapałeś je wszystkie, to mam dobrą wiadomość - pora brać czapę i ruszać w kolejną przygodę. Mimo licznych podobieństw z X/Y nowe-stare Pokemony najbardziej broni ich niepowtarzalny klimat. Rozgrywka ponownie opiera się tu o znany już i nad wyraz powtarzalny schemat, ale mi to nie przeszkadza. Liczy się fabuła, a ta ma tu o wiele więcej do zaoferowania. Wczuwanie się w rolę trenera i nawiązywanie więzi z „kieszonkowymi potworkami” - oto prawdziwa esencja tej gry. Nie spodziewałam się po niej niczego nadzwyczajnego, bo to nadal tylko remake, ale przyznam szczerze, że spotkała mnie całkiem miła niespodzianka. Jedynym minusem jest brak dostępności wszystkich Pokemonów I i II generacji. Ale to naprawdę drobiazg. Moja ocena 3,5/5 |
Okiem Marty |
Komentarze
7fc: 3668-9297-9037