Nadszedł czas na sprawdzenie DeathAdder’a w praktyce, bowiem testy przeprowadzane w sztucznych warunkach tak naprawdę niewiele mówią o komforcie czy jakości jego użytkowania. Pierwszym tytułem, w który postanowiłem zagrać zaraz po przesiadce na DeathAdder’a był aktualny król sieciowych strzelanin – Call of Duty 4. Szczerze przyznam, że wyniki osiągane w tej właśnie grze podczas korzystania z opisywanej myszy były dla mnie całkiem sporym zaskoczeniem. Grało mi się naprawdę dobrze, a dzięki świetnej precyzji i nie gubieniu się sensora w czasie gwałtowniejszych akcji nie miałem większych kłopotów z namierzaniem kolejnych przeciwników. Co ciekawe według sporej liczby użytkowników tejże myszy sensor 3G Precision wykorzystany w jej konstrukcji stworzony został przede wszystkim z myślą o graczach ceniących sobie raczej niskie czułości. Mnie osobiście jednak najlepiej grało się na najwyższej czułości i podczas zabawy nie uświadczyłem z tego powodu żadnych kłopotów. Trochę szkoda, że pomimo możliwości ustawienia profili pod konkretne potrzeby zapomniano o opcjonalnym przypisaniu różnych czułości pod różne profile.
Przy szybkiej rozgrywce takiej jaką oferuje nam Call of Duty 4 niezmiernie ważny jest pewny uchwyt myszy. DeathAdder, dzięki swojemu wyprofilowaniu pod prawą dłoń znacznie poprawia trzymanie myszy. Natomiast za sprawą zmienionego kształtu gryzonia dłoń dużo pewniej spoczywa na myszce, która wypełnia ją tym razem praktycznie w całości. Jednocześnie jedynie tylnia część nadgarstka spoczywa na podkładce co jednak z uwagi na podniesiony grzbiet myszy powoduje przesuniecie się środka ciężkości właśnie na nadgarstek. Tym samym w moim przypadku dłuższe sesje gry kończyły się zesztywnieniem i bólem dolnej części dłoni.
Warto także zwrócić uwagę na wyprofilowane pod palec klawisze myszki z wyraźnie zaznaczonym klikiem. Jak zapewne wiecie taka konstrukcja klawiszy głównych występuje we wszystkich nowych modelach gryzoni Razera i za każdym razem znacząco przekłada się na komfort użytkowania tychże myszek. Nie inaczej jest w omawianym przypadku. Podczas gry wyprofilowanie przycisków zapewniało bardzo dobra kontrolę nad przypisanymi do nich funkcjami, nawet w przypadku spocenia się dłoni w czasie długiej rozgrywki. Nie ma więc praktycznie możliwości, aby palce przypadkowo ześlizgnęły się z wyznaczonych na nie miejsc na klawiszach czy też niechcąco wcisnęły któryś z nich.
Nie bez znaczenia dla jakości użytkowania DeathAdder’a jest także wykonanie jego lewego boku, na którym umieszczone zostały dwa przyciski boczne. Tym razem jednak pozostawiono pod nimi sporo wolnego miejsca na kciuk dzięki czemu nie musimy obawiać się ewentualnych niekontrolowanych ruchów naszego palca podczas gwałtownej gry.
W przerwach zmasowanych ataków na Call of Duty 4 odprężałem się grając w Puzzle Quest: Challenge of the Warlords. Przyznam się szczerze, że produkcja ta tak mocno mnie wciągnęła, iż przed oddaniem niniejszej recenzji do opublikowania nie miałem już czasu na sprawdzenie możliwości DeathAdder’a w innych gatunkach gier.
Co istotne jednak, podobnie jak w przypadku Call of Duty 4, także i w Puzzle Quest grało mi się nadspodziewanie dobrze. Nie zauważyłem większych problemów z precyzją myszy w czasie jej wolniejszych ruchów. Co ciekawe, przy spokojniejszej rozgrywce znacznie mniej obciążony jest nasz nadgarstek, a co za tym idzie nie ryzykujemy, że od gry odciągnie nas ból dłoni.
Na koniec warto zwrócić uwagę na odpowiednie dobieranie podkładek do konkretnych rozgrywek w czasie korzystania z recenzowanej myszki.. W grach opierających się bowiem na szybkości reakcji i precyzji ruchów, DeathAdder o wiele lepiej sprawdzała się na podkładce Razer Destructor. Wrażenia z gry na takim podłożu są naprawdę niesamowite, gdyż zdaje się nam, że mysz praktycznie na niej płynie. Do gier spokojniejszych polecałbym jednak zwykłą podkładkę szmacianą typu SteelSeries QCK. W takich przypadkach nie wydaje się bowiem potrzebne tak drastyczne zwiększenie prędkości ruchów myszki.
Podsumowanie
DeathAdder traktować należy jako swoistą próbę Razer’a sprawdzenia swoich możliwości w tworzeniu myszy profilowanych. I trzeba przyznać - próbę całkiem udaną.
Co prawda nie dziwi zachowanie Razera, który bacznie obserwował reakcje swoich fanów na odejście od dotychczasowej, symetrycznej konstrukcji gryzonia, patrząc jednak na pochwały jakie zebrał DeathAdder (zarówno wśród graczy zawodowych jak i zwykłych użytkowników) dziwić może fakt, że dotąd nie doczekaliśmy się kolejnego profilowanego modelu myszy. Co gorsze, przyglądając się dalszym produktom tej kalifornijskiej firmy (których premiera miała miejsce po ukazaniu się na rynku DeathAdder’a), a w których na próżno szukać profilowanych elementów można dojść do wniosku, że wspomniany wyżej eksperyment raczej się nie powiódł. Jest to o tyle dziwne, że DeathAdder to naprawdę dobra mysz spełniająca wszystkie wymogi produktu dla graczy. Jej precyzja, komfortowy uchwyt i doskonały mechanizm optyczny powoduje, że w swojej klasie cenowej ma naprawdę niewielu mogących jej zagrozić konkurentów. Moim osobistym zdaniem Razer DeathAdder to jedna z najlepszych myszy dostępnych w aktualnej ofercie Razera.
Moja ocena: | |
Jakość wykonania: | |
Design i ergonomia: | |
Ergonomia przycisków: | |
Rolka: | |
Precyzja: | |
Ogólna ocena: | |
Komentarze
5Nie rozumiem tego zdania mam od prawie roku tą mychę uzywam Visty x64 i w moich sterach bez problemu działa ustawianie czułości (Hz i dpi) mychy dla poszczegolnych profili, działa też przycisk zmiany profili bez strownikow bardzo uzyteczny jesli podlaczamy myche do kompa ktory nie ma zainstalowanych sterownikow Razera.
Co do precyzji Deathaddera nie mam zastrzeżeń, jest tak dobra albo lepsza od IE3, ale jej przewagą jest próbkowanie co 1/1000sekundy = 1000hz sprzetowo.
Dużo można przeczytać recenzji na sieci, ale tak naprawde licza się dwie podstawowe rzeczy, czy się gubi kursor i drugie, czy jest akceleracja wsteczna. Mało jest myszy które spełniają oba kryteria, wiem bo posiadam ich około 10 i dwóch zwycięzców póki co to ie3 oraz wlasnie deathadder. Byłaby to idealna mysz gdyby nie beznadziejne (imho) logo razera które pulsuje na niebiesko... moze rozkrece myche i pozbede sie tego LEDa.
A... i jeszcze jedna rzecz. Drivery... nie używajcie driverów. Referencyjne sterowniki daja rade, chyba że ktos rzeczywiscie korzysta z tych wszystkich funkcji i lubi miec kilkunastomegowe badziewie rezydentne w pamieci :]
Pozdrawiam.