Nie co dzień w kraju nad Wisłą powstaje wariacja na motywach jRPG. Postanowiliśmy więc spróbować Regalia: Of Men ad Monarchs jeszcze w fazie beta.
- klimat jak z oryginalnych azjatyckich produkcji,; - ciekawa opowieść,; - ogromna dawka humoru i przeróżnych nawiązań,; - świetne dialogi i przygody tekstowe,; - stanowiące wyzwanie bitwy dają sporą satysfakcje, bez krzty frustracji,; - urokliwa rysunkowa grafika,; - udana próba łączenia ze sobą różnych gatunków.
Minusy- sporo ekranów wczytywania,; - japońska estetyka nie każdemu przypadnie do gustu.
Wiśnie kwitną w Regalia: Of Men and Monarchs
Japońskie gry w stylu Final Fantasy czy Dragon Quest od zawsze odróżniały się od tytułów europejskich, toteż nic dziwnego, że w końcu doczekały się unikalnego określenia jRPG. I rzeczywiście, jak nazwa wskazuje, ich produkcja przez długi czas była zmonopolizowana przez twórców z Dalekiego Wschodu.
Wprawdzie gatunek ten lata świetności ma już za sobą i zdążył się nieźle zakurzyć w lamusie gier, ale ostatnimi czasy powstają różne naśladownictwa, które odświeżają tę odrobinę niedzisiejszą formułę. Co ciekawe jednak, nad Wisłą nie było chyba jeszcze tak dosłownego klonu gier jRPG jak Regalia: Of Men and Monarchs. I to na całej długości! Od rysów twarzy bohaterów po samą mechanikę rozgrywki.
Dlatego też z chęcią sięgnąłem po wersję beta tego tytułu, żeby przekonać się, ile w tym zapożyczeń z Azji, a ile ułańskiej fantazji naszych rodzimych twórców.
Od pierwszego wejrzenia
Wielkie oczy, rozczochrane włosy, specyficzna mimika bohaterów – starczy dobrze poukładać te elementy, żeby w okamgnieniu przyciągnąć uwagę fanów anime, mangi lub japońskiej kultury jako takiej. Regalia: Of Men and Monarchs udaje się to bezbłędnie.
Gdybym nie wiedział, jak jest, pomyślałbym, że to kolejny tytuł „made in Japan”. Zresztą dotyczy to nie tylko samych bohaterów (choć na nich najsilniej odcisnął się azjatycki wzorzec), ale i całej estetyki. Jeśli patrzeć na nią pod kątem naśladownictwa, to jest bardzo dobrze. Kiedy potraktować ją w odcięciu od dalekowschodniego pierwowzoru, to jest chyba jeszcze lepiej.
Zastosowana w Regalia: Of Men and Monarchs kreska przypomina mi nieco stare przygodówki w stylu Broken Sworda. Jasne, inna perspektywa, inny gatunek, ale podobny kunszt wykonania rysunkowej scenerii.
Zrujnowane podzamcze, zapuszczone lochy, mroczne knieje... Ba! Nawet interfejs jest dopieszczony na najwyższy połysk. Wszystko to razem robi świetne wrażenie. No, ale nie ocenia się książki po okładce, a gry po grafice, dlatego warto przejść do szczegółów, żeby postawić pełną prognozę, czym Regalia: Of Men and Monarchs zamierza nas porwać za serca.
Buduj i walcz
Opowieść zapowiada się naprawdę ciekawie. Oto główny bohater dowiaduje się znienacka, że jest spadkobiercą tronu pewnego małego królestwa. Zbiera więc ekipę przyjaciół i wraz z nimi udaje się do stolicy swojego państewka, żeby objąć tron, który mu się należy.
Na miejscu okazuje się jednak, że jego domena leży w ruinie, a wraz z tytułem władcy odziedziczył on niemałe długi. Naszym zadaniem będzie więc zadbanie o królewskie włości, zaskarbienie sobie sympatii poddanych, spłacenie wyjątkowo wrednych wierzycieli, a przede wszystkim odkrycie rodowych tajemnic.
Na szczęście z pomocą przychodzi nam grono zaufanych przyjaciół oraz stetryczały, ale bądź co bądź sympatyczny duch przodka. Takie postawienie sprawy nakłada na nas komornicze terminy, które nadają rozgrywce ciekawą dynamikę.
A jakie zadania czekają przed naszym bohaterem i jego drużyną między tymi finansowymi deadline'ami? Już teraz można powiedzieć śmiało, że Regalia: Of Men and Monarchs będzie próbowała podbić nasze serca na kilku (jak można przypuszczać) równie rozbudowanych polach.
Eksploracja świata, jego wsi, lasów i lochów, taktyczne potyczki na klasycznych planszach podzielonych kwadratami pól ruchu, zdobywanie doświadczenia i ekwipunku.
Szczególnie do gustu przypadły mi elementy taktyczne, jako że wachlarz umiejętności bohaterów jest naprawdę bogaty i wszystkie one razem otwierają pole dla prawdziwie ekscytujących batalii.
I nie mam na myśli jedynie bezmyślnego wyciągania z tury na turę wszystkich czarów i talentów, jakie mamy ukryte w rękawie. Chodzi o coś znacznie więcej – o odpowiedni dobór drużyny, rozmieszczenie jej członków na strategicznych pozycjach i wreszcie połączenie całego zespołu w dobrze naoliwioną maszynkę do utylizowania wrogów. Innymi słowy, trzeba to robić z głowy, a wraz z tym przychodzi satysfakcja z dobrze poprowadzonej potyczki.
Nie chce mi się z tobą gadać
Niestety, farsz turowych potyczek, erpegowych przygód i strategicznego administrowania królestwem został poprzetykany dosyć ciężkostrawnym ciastem przydługich dialogów. Niejako wpisuje się to w formułę growej „japońszczyzny”, ale przeciętne żarty i ubogie w treści przepychanki słowne bohaterów są naznaczone na wskroś międzykulturową nudą.
Co innego opowieść, bo ona rzeczywiście wciąga i z olbrzymią chęcią poznałbym jej zakończenie. Ale Ockham podpowiada, że tam, gdzie można powiedzieć dwa słowa, nie warto snuć rozwlekłych dialogów.
Już samo wejście w rozgrywkę jest trudne, bo przez pierwszych kilkanaście, bądź kilkadziesiąt (w zależności od tego, czy chłoniemy każdą z wypowiadanych kwestii, czy tylko je „przeklikujemy”) minut wstępu do Regalia: Of Men and Monarchs to w zasadzie rodzaj filmu interaktywnego.
Jasne, można kontrargumentować, że podobnie wyglądało to chociażby w Valkyria Chronicles, ale tam nie kuło mnie to w oczy aż tak bardzo. Poza tym, czy trzeba pierwowzór kupować z całym dobrem inwentarza?
A może po prostu Regalia: Of Men and Monarchs przydałby się dobry montażysta, który poprzycinałby ten tytuł, uwypuklił suspens, a jednocześnie wyrzucił do kosza parę chudych kawałków.
Druga Japonia
Twórcy z Pixelated Milk podeszli do dalekowschodnich wzorców z olbrzymim szacunkiem. Moim zdaniem trochę zbyt dużym, ale z drugiej strony muszę docenić olbrzymi kunszt, jaki włożono w prace nad Regalia: Of Men and Monarchs. Co więcej, zlepiono tu ze sobą sporo elementów, które tworzą różnorodną, a zarazem spójną całość.
Czy będzie to tytuł, który zafascynuje jedynie miłośników japońskich produkcji czy wprost przeciwnie – pozycja adresowana do wszystkich? Obstawiam pierwszą opcję, a czas pokaże, czy miałem rację. Poza tym koniec końców i tak każdy będzie musiał spojrzeć na tę produkcję przez pryzmat własnego gustu.
Natomiast ze stuprocentową pewnością można już teraz powiedzieć, że nad Wisłą powstaje bardzo ciekawe jRPG. Żałuję tylko, że jego wersja beta nie dała mi odpowiedzi na jedno nurtujące mnie pytanie – po co? Ale może nie to jest tutaj najważniejsze.
Ocena wstępna:
- klimat jak z oryginalnych azjatyckich produkcji
- ciekawie zapowiadająca się opowieść
- urokliwa rysunkowa grafika
- próba łączenia ze sobą kilku różnych gatunków
- dialogi nie porywają, a ich nagromadzenie potrafi przytłoczyć
- japońska estetyka nie każdemu przypadnie do gustu
Komentarze
3do tego jeszcze to "klimat jak z oryginalnych azjatyckich produkcji"