Po obejrzeniu zwiastunów chyba nikt nie miał złudzeń, że The Lord of the Rings: Gollum nie zagra w pierwszej lidze. Nie przeszkadzało nam to jednak wyczekiwać tego tytułu, bo przecież magię mogło tu wyczarować niesamowite, tolkienowskie uniwersum. Czy wyczarowało? I tak…i nie.
The Lord of the Rings: Gollum – o 10 lat za późno
W błyskawicznym skrócie tak najłatwiej można byłoby podsumować nową produkcję Daedalic Entertainment. Gdyby pojawiła się ona na początku poprzedniej generacji stając w szranki z Śródziemie: Cień Mordoru, miałaby szansę na spory sukces. To bowiem bardziej zręcznościowa skradanka z fabularną domieszką, ale jej bohater z pewnością byłby wówczas bardziej rozpoznawalny niż Talion, nikomu wówczas nieznany strażnik Gondoru.
No i graficznie nie czułoby się takiej przepaści między The Lord of the Rings: Gollum, a obecnymi, wysokobudżetowymi produkcjami. Jasne, ciężko to porównywać, bo opisywana produkcja do segmentu AAA raczej nie należy, ale część problemów tego tytułu z pewnością by zniknęło. Mentalnie tkwi on bowiem mocno w dość zamierzchłych czasach. O co dokładnie chodzi? O rozgrywkę. Zresztą sami zobaczcie z czym przyjdzie się tu Wam zmierzyć.
Zabawa podszyta frustracją i wyczerpaniem
Możecie się śmiać, ale z niemal 15 godzin spędzonych z The Lord of the Rings: Gollum najlepiej pamiętam rosnącą frustrację i momenty totalnego zwątpienia. W duchu, gdy nie mogłem znaleźć dalszej drogi, nie raz zadawałem sobie pytanie „czy tu jest błąd czy może ja coś robię źle?”. Często też odchodziłem od konsoli z przekonaniem, że pewnie zapędziłem się w kozi róg i już nic więcej tutaj nie zrobię.
Na szczęście później okazywało się, że albo rozwiązanie było przed moim nosem, ale gra dość słabo je manifestowała albo udawało mi się obejść problem w ten czy inny sposób oszukując grę. Spytacie jak? Ano czasami udawało mi się skrócić sobie drogę przeskakując w miejsce, którego twórcy raczej nie przewidzieli. Żeby nie było tak prosto – najczęściej okupione to było wcześniejszymi kilkunastoma ekranami końca gry.
The Lord of the Rings: Gollum cierpi srodze przez mało zróżnicowaną rozgrywkę – w zasadzie wciąż tylko się wspinamy i przeskakujemy z platformy na platformę, po drodze sporadycznie unikając przeciwników. Do tego dochodzi niestety całe mnóstwo niedopracowanych elementów pokroju wspomnianego przeze mnie na filmie szóstego zmysłu naszego bohatera czy problemów z prawidłowym wykrywaniem interaktywnych miejscówek.
Wszystko razem powoduje, że zamiast dobrze się bawić śledząc historię naszego bohatera przez większą część czasu walczymy z samą grą, która zupełnie niezamierzenie (bo to nie kwestia poziomu trudności a niedopracowania) rzuca nam kłody pod nogi. Co gorsze, twórcy chyba zapomnieli jak powinna wyglądać dobra gra przygodowa – że powinna mieć angażującą fabułę, że od pierwszych chwil powinna wciągać nas w wydarzenia rozgrywające się na ekranie nie pozwalając odejść od monitora/telewizora na zbyt długo. Niestety, tu tego wyraźnie brakuje.
Bohater jest jeden, reszta się nie liczy
Historia w The Lord of the Rings: Gollum jest dziwnie opowiadana. Toczy się niby na przestrzeni kilku bądź kilkunastu lat (nie jest to do końca wyjaśnione), a to co widzimy na ekranie wydaje się nie mieć większego znaczenia. Twórcy to podejmują, to kończą różne wątki. Co rusz wprowadzają też kolejne postacie, by za chwilę zupełnie o nich zapomnieć. Ja rozumiem, że Gollum miał wszystkich za nic i nie przywiązywał wagi na relacji, ale coś takiego powoduje, że ciężko z tej historii wyłowić jakieś ciekawsze momenty.
Co gorsze, sama rozgrywka miejscami wydaje się na siłę rozciągnięta, byle tylko nikt nie zarzucił, że gra była za krótka. Szczerze? To zamiast dwóch podobnych ucieczek przed Szelobą, które tylko potęgują frustrację, wolałbym jeden, bardziej zróżnicowany fragment. Do podkręcenia tempa wystarczy, a emocje można zbudować w czymś innym, gdzieś dalej.
Jedyny faktycznie interesująco zrealizowany patent to mechanika podejmowania decyzji przez naszego bohatera. Nie wystarczy sam wybór jednej z dwóch dostępnych opcji – Golluma czy Smeagola. Trzeba jeszcze „przekonać” do tego drugą postać wskazując na konkretne uzasadnienia naszej decyzji. Może się więc okazać, że chcieliśmy być dobrzy, a niestety przegraliśmy z argumentami Golluma i ostatecznie to on triumfuje.
Żal, że tak ciekawe rozwiązanie wykorzystywane jest w grze tak rzadko. Szkoda też trochę, że poza kilkoma przypadkami podejmowane przez nas decyzję nie mają większego znaczenia, bo w ostatecznym rozrachunku i tak dana scena kończy się w jeden i ten sam sposób.
The Lord of the Rings: Gollum – czy warto?
To już zależy od Was – jeśli umiecie przymknąć oko na festiwal niedoskonałości, niedociągnięć i bugów, a przy tym darzycie Śródziemie bezgraniczną miłością to być może warto. Ta gra ma swój niepowtarzalny klimat. Ma też nietypowego bohatera i jego nieznaną dotąd historię. Jeśli jednak nic z tego Was nie kręci to lepiej oszczędźcie sobie nerwów, a rodzinie i sąsiadom zwiędniętych uszu od mięsistych wiązanek i po prostu przejdźcie koło The Lord of the Rings: Gollum obojętnie.Szkoda, ale takie już jest życie.
Opinia o The Lord of the Rings Gollum [Playstation 5]
- świetny patent ze spieraniem się dwóch osobowości podczas podejmowania decyzji,
- nieźle dobrane głosy,
- świetna ścieżka dźwiękowa, która niestety nie potrafi dobrze się rozkręcić,
- mroczny, tolkienowski klimat,
- szybko wkradająca się monotonia rozgrywki,
- rozciągnięta do granic możliwości fabuła,
- masa mocno frustrujących momentów, które są wynikiem niedopracowanego sterowania,
- spora ilość różnego typu błędów,
- rozgrywka i oprawa graficzna pamiętająca poprzednią generację
- Grafika:
- Dźwięk:
- Grywalność:
Ocena końcowa
Grę The Lord of the Rings: Gollum w wersji PS5 na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Marchsreiter Communications GmbH reprezentującej wydawcę
Komentarze
4