TikTok i walory edukacyjne? Podobno aplikacja generuje w Polakach głód wiedzy! [OPINIA]
Ciekawostki

TikTok i walory edukacyjne? Podobno aplikacja generuje w Polakach głód wiedzy! [OPINIA]

przeczytasz w 7 min.

Z czym kojarzy się TikTok? Ze śmiesznymi filmikami. Z zapychaczami czasu, z generatorami dopaminy, na które traci się mnóstwo czasu, a które generują potężne zasięgi. Podobno jednak TikTok skłania użytkowników do pogłębiania wiedzy, co zdecydowałem się zgłębić.

TikTok skłania do pogłębiania wiedzy?

Pytanie na start, czy TikTok ma realne walory edukacyjne? Czy oglądając śmieszne filmiki, faktycznie się czegoś uczymy? Obstawiam, że nie jest to temat zero-jedynkowy, a wszystko zależy od tego, co akurat algorytmy aplikacji nam podpowiedzą, czym nas zainteresują. Do całego tego rozbudowanego wątku potencjału edukacyjnego TikToka podchodziłem, i podchodzę do teraz, super ostrożnie, uważając to w najlepszym razie za wishful thinking, a w najgorszym za odwracanie kota ogonem i to kota z futrem wywróconym na lewą stronę, by pokazać, jak spora jest to zabawa formą.

Pesymizm pesymizmem, a badania badaniami chciałoby się jednak rzec, bo z badań, które wpadły mi na skrzynkę mailową jasno wynika, że ten TikTok to w zasadzie przedłużenie elementarnego szkolnictwa. Z badań wyszło TikTokowi, że 30 proc. użytkowników TikToka po kontakcie z treściami naukowymi (z mądrymi filmikami) samodzielnie pogłębia swoją wiedzę - robi pogłębiony research na temat przyswojonych na szybko informacji. Mało tego! Aż 43 proc. osób korzystających z TikToka przyznaje wprost, że tego typu treści poprawiają ich wiedzę (w co potrafię uwierzyć), a 24 proc. deklaruje, że śledzi przynajmniej jednego twórcę edukacyjnego. 

Są to badania TikToka w Polsce, który zbierał odpowiedzi udzielone w formie ankiety, którą w aplikacji wypełniło 250 dorosłych użytkowników. Badania przeprowadzono w lipcu 2024 roku.

TikTok

TikTok bawi i uczy? Noo… Trochę tak

Zanim odpalę wrotki i po swojemu rozprawię się z hurraoptymistyczną wizją zarysowaną w TikTokowych badaniach, napomknę, że cień prawdy w nich jest. Może nawet więcej niż cień. Jeśli bowiem algorytm nas poznał i rozkminił, że średnio interesują nas filmiki z ładnymi ludźmi, lub z ludźmi robiącymi coś głupiego, a nawet i filmiki z ładnymi ludźmi robiącymi coś urągającego ludzkiej godności, to faktycznie może podrzucać nam nagrania tworzone przez influencerów, którzy określani są “popularyzatorami nauki”. 

Takie internetowe osobowości w istocie robią, że sobie rzucę potocznie, dobrą robotę. Parę, a może nawet i kilka takich osób znam i z etyką pracy tych twórców, z szeroko zakrojoną heurezą badawczą, z researchem i fact-checking uprawianymi podczas tworzenia materiałów, nie można polemizować. Niczego nie można tym ludziom zarzucić. Powtórzę się, twórcy odpowiadający za tego typu treści robią dobrą, genialną robotę i chwała im za to wszystkim Doktorom z TikToka, Atypowym Nauczycielom i innym naukowym influencerom.  

Badania badaniami, ale racja musi być po naszej stronie

Z wewnętrznymi badaniami różnych firm zawsze wiążą się pewne poznawcze problemy. Problemy metodyczne i metodologiczne też, ale zostawmy formalny żargon. Dlaczego będę bronił swojej perspektywy pesymisty niedowiarka i umiarkowanie przyjmę zasadność popełnionych badań? 

  • Po pierwsze, to badania własne TikToka, a trudno mi sobie wyobrazić, by ich konkluzje miałyby być w jakiś sposób krzywdzące dla samej aplikacji. Czy to badania robione pod tezę? Niekoniecznie. Projektując badania ilościowe wystarczy jednak tak ja okręcić, by rezultat był taki, jak zakładamy, lub mocno do niego zbliżony - i to przy dochowaniu badawczej rzetelności. 
  • Po drugie, badania przeprowadzono na próbie 250 osób w aplikacji, która jest maszynką do generowania zasięgów, i z której korzysta miesięcznie ponad 13 milionów ludzi mieszkających w Polsce. Także, no, nie ma sensu chyba tego drążyć, prawda?
  • Po trzecie, w badaniach udział wzięli dorośli, a z TikToka korzystać mogą dzieci, które ukończyły 13. rok życia. Różnica między mentalnością 13- a 18-latka jest potężna. Jasne, że między mentalnością 18- a 30-latka również mamy przepaść, ale nie będziemy tu przecież wchodzić w dysputę o tym, kiedy ktoś faktycznie osiąga dorosłość. Kiedy z kalendarzowej wiosny wchodzi w wiosnę astronomiczną. 
  • Po czwarte, badania ograniczają się do treści naukowych na TikToku i jak tak na to spojrzeć, to te 30 proc. osób chcących poszerzyć wiedzę, to nie jest jakaś zatrważająca liczba.

Te cztery argumenty, które według mnie raczej na korzyść przeprowadzonych badań nie przemawiają, to kropla w morzu potrzeb lub wierzchołek góry lodowej. Ocena skuteczności badań, których metodologicznego podłoża nie znamy jest zawsze mocno dyskusyjna i łatwo byłoby się nad takimi badaniami pastwić. Niemniej, tą drogą nie pójdę.

TikTok

Uzależnienie to mało powiedziane

Stwierdzając, że ludzie są od mediów społecznościowych uzależnieni, jedynie dotykam powierzchni olbrzymiego społecznego problemu. Problemu zakrzywionej rzeczywistości, wyabstrahowanych wizji świata, niedoścignionych wzorów, szablonów namalowanych kolorową kredką, które ukazują to, jak wygląda życie w skali large, będąc jednocześnie czysto fantasmagorycznym tworem. Social media są problemem, z którym powinniśmy się, jako społeczeństwo, zmierzyć kilka ładnych lat temu, a który ciągle ignorujemy. Są problemem, który rośnie, rozrasta się jak system Windows po instalowaniu aktualizacji i swoimi pazurami wbija się w podwaliny nowoczesnego społeczeństwa. 

Nasz brak kompetencji do korzystania z mediów społecznościowych i nabyta skłonność do internetowego ekshibicjonizmu to podwaliny chorób cywilizacyjnych XXI wieku, a fakt, że social media uzależniają nas od siebie w różny sposób, że działają wariantowo, sprawia, że profilaktyka leży i kwiczy. Za ładnych parę lat czeka nas istna socialowa hekatomba, chyba że przekażemy tej najmłodszej części społeczeństwa pewne reguły gry. Wątpię w to, ale zaznaczam, że to możliwe, by choć iluzorycznie stłamsić swój wewnętrzny pesymizm. 

TikTok oddziałuje inaczej niż “klasyczne” sociale

Wielokrotnie podejmowałem już na łamach benchmarka temat Facebookowego zblatowania z odstrzeloną wizją przyszłości dominującą w nasz wszystkich, tak wymieniając grzechy główne Facebooka, jak i plując jadem na social media postrzegane jako pewien wewnętrznie złożony konglomerat. Nie będę się tu zatem powtarzał, a zarysuję, jak TikTok nas od siebie uzależnił i dlaczego karmienie mediów równie optymistycznymi wnioskami z badań, jak te przytoczone powyżej, leży w żywotnym interesie tej platformy. 

TikTok swą popularność zawdzięcza nader wdzięcznej formie. Pionowe materiały łatwo się przyswaja na smartfonie, a ich krótka i przygodna forma doskonale współgra z naszą dzisiejszą dynamiką. Mało reflektujemy, mało zerkamy za ramię, raczej pędząc przed siebie z telefonem w ręce: na chodniku, w tramwaju, autobusie, metrze, w poczekalni u dentysty, fryzjera, a nawet robiąc zakupy w Lidlu. 

Wygodna w konsumpcji forma i viralowo rozprzestrzeniające się trendy, które wśród młodszych osób szybko zaadaptowały się do młodzieżowego metajęzyka, który to wszystkim starszym pokoleniom odjechał skrajnie daleko idą tu jeszcze w parze ze skrajną prostotą obsługi tego medium. Ruch paluchem z góry na dół, klikanie w ekran, swipe`owanie na boki rodem z Tindera - cały interfejs multimedialnego kombajnu oparty jest na łatwych w przyswojeniu ruchach. Ta łatwość, przystępność i charakter contentu, którego głównym założeniem jest przykucie uwagi z miejsca, od startu - oto nośniki uzależnienia. Oto wektory ruchu jednostajnie przyspieszonego, którym TikTok kupił odbiorców. Tu nie widzimy niedoścignionej wizji życia pokazywanej przez celebrytów i naszych “lepszych” znajomych. Nie, tu mam content w wymiarze 24/7, łatwy, szybki, taki na teraz i angażujący na kilkadziesiąt sekund, od którego trudno się oderwać, bo wyrzut dopaminy aż przebija sufit.

TikTok

Wyrzut dopaminy największą zbrodnią social media?

Dopamina jest neuroprzekaźnikiem, który pełni w człowieku kilka istotnych, niebywale ważnych funkcji. Wpływa na a samopoczucie, a także energię i chęć do działania, motywację do “robienia rzeczy”. Dopamina odpowiada też za uczucie szczęścia, spełnienia - jest swoistym managerem systemu nagród. Tyle w skrócie, bo nie jestem neurobiologiem i od strony funkcjonalnej nie będę tego tematu rozgryzał. Uderzę jednak w stronę fenomenologiczną, w której to swoje żniwo zbiera TikTok - poprzez mechanizm scrollowania i content, którego dostarcza, aktywując wspomniany system nagród.

Sposób działania tej aplikacji to istne mistrzostwo kreatywnego podejścia do zarządzania ludzkim czasem. Połączenie łatwo przyswajalnego contentu, krótkich i przyjemnych w odbiorze filmów, które są doskonale dopasowane do naszych oczekiwań - tu algorytmy znają się na swojej robocie wraz z niesamowicie łatwą obsługą aplikacji, stworzyło swoisty generator radości, istne perpetuum mobile wyrzutu dopaminy. Nie bez przyczyny inne platformy społecznościowe kopiują pomysły TikToka na potęgę - nie chodzi tylko o atrakcyjność pionowych kadrów, a o ładunek szczęścia, który niesie ze sobą cała TikTokowa formuła…

No dobra, to skoro definicyjnie żeśmy się zmóżdżyli, to można chyba już stwierdzić, że nie jest to największa zbrodnia social media, ale zdecydowanie największe przewinienie TikToka i Instagramowych “roleczek”, prawda? Cóż, i tak, i nie. Formuła łatwo przyswajalnych treści jest niebywale atrakcyjna i jeśli treści mają merytoryczną jakość, to pewnie w jakimś wymiarze mogą działać na odbiorcę pozytywnie, co pokazują omawiane tu badania, do których ciągle mam jednak stosunek, jak pies do jeża. I fajnie, dobrymi rzeczami warto się dzielić. Szkoda tylko, że w tej łatwej i przyjemnej formule drzemie główny problem TikToka - generalizując nie ma bowiem znaczenia, co się ogląda, bo jak spędza się czas w tym medium non stop, non stop się coś ogląda, scrolluje, lajkuje, udostępnia, ogląda, scrolluje i tak dalej… To się człowiek boleśnie zapętla. Wpada w zamknięte, błędne koło dopaminowego haju. 

Mechanizm scrollowania karmi nas radością, angażuje, wyłącza ze świata zewnętrznego, bo oglądamy filmiki, które wystrzeliwują nas w kosmos, a system rekompensaty sprawia, że nie wyłączamy aplikacji po obejrzeniu jednego czy dwóch niedopasowanych do naszych oczekiwań filmów, bo wierzymy, że za chwilę dostaniemy na klatę coś super, ekstra. To działa jak ruchome piaski, zasysając nas coraz bardziej. Każdy spec od uzależnień powie, że dopaminowy haj to coś, od czego trudno uciec. To jednak tylko jedna strona medalu, jeden z dwóch elementów składowych tego głównego grzechu "mechaniki scrollowania".

TikTok

Scrollowanie nas zmienia, spłyca, alienuje, a my nawet o tym nie wiemy

Scrollowanie zmienia sposób partycypowania w społeczeństwie. Brzmi strasznie i brzmi jak gadanina starego dziada, który “wie lepiej”, ale faktem jest, że ta formuła negatywnie wpływa na koncentrację (większości oglądanych treści człowiek nawet nie pamięta) oraz zabija w zarobku cierpliwość i zdolność do odłożenia gratyfikacji w czasie (nagroda ma być tu i teraz!). Mało tego, algorytm może podpowiadać treści, które mogą intensyfikować objawy chorób psychicznych - algorymt nie wie, że coś lubimy dlatego, że nie wszystko z naszymi przekaźnikami mieści się w znormalizowanej krzywej, więc chętnie poleca nam potencjalnie szkodliwy dla nas content. 

Ten sposób przyswajania treści oszukując nas, że umiejętność skupienia się na jednym zadaniu, na jednej rzeczy to rudyment, coś, czego należy się pozbyć. Wmawiając nam, że to, co dobre, przychodzi szybko i bezboleśnie. Pogrywając z nami, obiecuje, że trzymanie się jednej strategii (scrollowania) zawsze działa, bo prędzej czy później system nagród dostanie to, na co przecież zasługuje. 

Problemy młodych ludzi

Zaznaczę jeszcze, że wszystkie te opisane problemy, te negatywne skutki oddziaływania "hipersonicznie" odbieranych treści w przypadku najmłodszych widzów, czy tam użytkowników są znacznie, ale to znacznie bardziej dotkliwe. Młodzi ludzie, ci na etapie kształtowania swojego bycia w świecie, na etapie tak biologicznego jak i społeczno-kulturowego rozwoju zmierzającego do wyrobienia kompetencji pozwalających na życie w społeczeństwie są miliony razy bardziej podatni na dopaminowy haj. Mniejsza refleksyjność i bombardowanie bodźcami to bardzo złe połączenie, którego konsekwencje postrzegam jako trudne do wyobrażenia, ale u podstaw - społecznie przerażające.

TikTok

TikTok robi coś dobrze?

Jestem szczerze pełny podziwu, jak TikTok stara się sprzedawać wszem i wobec dobrą narrację. Uważam też za wiele słuszne świadome promowanie na platformie treści edukacyjnych oraz ogólnie wartościowych i choćby karta STEM, która automatycznie pojawia się u użytkowników TikToka poniżej 18. roku życia to świetny pomysł. Odważny i jakże potrzebny krok w kierunku edukacji tych najmłodszych, zwrot ku jakościowym treściom, a nie zapychaczom. 

O ile praktycznie ze wszystkim, co związane z mediami społecznościowymi, mam ogromny problem, planując niniejszy tekst i sprawdzając, co tam w trawie piszczy, byłem pod dużym wrażeniem tego, jak platforma, której forma bardzo źle wpływa na kondycję społeczną, odwraca trend. Ciesz mnie wewnętrznie to, jak TikTok realnie chce poprzez jakość treści wpłynąć na gruntownie problematyczną formę ich przyswajania. 

Ciągle obawiam się, że kroki te podejmowane są za późno, że tej śnieżnej kuli się już nie zawróci, ale będę trzymał kciuki, a nawet dołożę swoją cegiełkę tam, gdzie będzie mi dane zmierzyć się z tworzywem. Myślę sobie, że skoro już jesteśmy skazani na hipersoniczną rozrywkę i informacje przekazywane z prędkością światła, to postarajmy się - wzorem TikToka - nadać tej rozrywce i tym informacjom jakąś wartość. Niech będą to dobre kalorie, których pozytywny wpływ będzie widoczny gołym okiem i którego nie będzie trzeba udowadniać na podstawie marketingowo skrojonych badań. 

Z drugiej jednak strony, skoro to nie content, a formuła tak mocno na nas wpływa, to jaki jest sens troszczenia się o jakość publikowanych na TikToku czy Instagramie filmików? Jak się liczy kalorie, bo się chce schudnąć, to czy naprawdę zjedzenie tabliczki mlecznej czekolady jest mniejszym problemem niż zjedzenie tabliczki białej czekolady? Lepiej zachorować na ospę i brać leki czy grypę i przeleżeć chorobę w łóżku?

Komentarze

2
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    Przem0l
    0
    Tiktok jest medium takim samym jak youtube, instagram czy tradycyjne www. Jak ktos bedzie szukac rozrywki niskich lotow to ja znajdzie wszedzie. Mozna czytac pudelka a mozna tez reuters. Mozna ogladac na yt czy tt smieszne koty a mozna prawnikow, politykow, lekarzy, inzynierow, inwestorow i ekonomistow. Algorytm na tt jest o tyle dobry ze bedzie potem proponowac kanaly ktore nam przypadky do gustu. Jakos nie natrafiam na to czym ludzie strasza a na tt spedzam sporo czasu.
    • avatar
      igor2010
      0
      Tik tok to najbardziej chora aplikacja na świecie która robi z ludzi pół mózgi i dlatego w wielu krajach jest zakazana

      Witaj!

      Niedługo wyłaczymy stare logowanie.
      Logowanie będzie możliwe tylko przez 1Login.

      Połącz konto już teraz.

      Zaloguj przez 1Login