Poznaj swojego wroga
Rozgrywanie każdej z czterech kampanii w Total War: Warhammer potrafiło mnie porządnie zmęczyć. Wielokrotnie wczytywałem stan gry, podejmowałem odmienne decyzje, planowałem kolejne posunięcia, by zająć pojedynczą prowincję.
Czasem balansowałem na krawędzi bankructwa, utrzymując dużą armię i zachowując lojalność w miastach. Innym razem delikatnie zmieniałem ruch wojsk, patrząc jak zareaguje na to AI komputerowego wroga. Konieczność obserwowania wszystkich taktycznych aspektów sprawiła, że gra momentami stawała się dość mozolnie prowadzoną, wieloletnią wojną.
To samo uczucie towarzyszyło mi w Total War: Warhammer w bitwach ze sztuczną inteligencją, podczas których – być może nadmiernie – korzystałem z aktywnej pauzy.
Całkiem inne oblicze rozgrywki poznałem przy okazji testowania trybu pojedynczych bitw. Miałem przyjemność rozegrać kilka pojedynków z jednym z członków studia Creative Assembly odpowiedzialnych za Total War: Warhammer. Pochwalę się nawet, że wybierając niedocenioną przez przeciwnika armię Bretonni, odniosłem chwalebne zwycięstwo. Każdorazowo jednak czułem dynamikę potyczek, a przede wszystkim – mogłem się wiele nauczyć.
Grając z komputerem w Total War: Warhammer, nie sposób nie zauważyć pewnych stałych schematów. Choć w opisach jednostek brakuje jasnego wskazania, że np. konnica rozgramia piechotę, ta z kolei ulega włócznikom, a ci znowu padają pod naporem jazdy, tego typu zasady możemy szybko wyczuć.
Jednak dopiero gdy toczymy bitwy jedna po drugiej, korzystając z odrębnego trybu, naprawdę się uczymy, eksperymentując dowolnie na każdym typie żołnierzy.
Najwięcej obycia na polu walk nabieramy oczywiście w starciu z żywym przeciwnikiem. Poza oczywistymi potyczkami 1 na 1, czekają nas tu także liczniejsze batalie. Tych jednak, z uwagi na brak graczy przed premierą, nie miałem niestety okazji dobrze przetestować.
Z tego jak wiele radości sprawiły mi wieloosobowe potyczki, mogę jednak stwierdzić, że gra online pochłonie mnie na kolejne, długie godziny, także po rozpracowaniu właściwej kampanii.
Kiedy wkrada się Chaos
Nowy Total War jest wszystkim, co można było polubić w poprzednich częściach, z licznymi urozmaiceniami wynikającymi z implementacji realiów fantasy. Nie ustrzeżono się jednak kilku mniej lub bardziej irytujących błędów.
Spora część z nich to niedoróbki, które mogą naprawić pierwsze aktualizacje. Mowa tu między innymi o fragmentach kodu w tekście, czy braku napisów w odpowiednich polach, przez co czasem niemożliwe jest wybranie niektórych opcji rozgrywki.
Interfejs Total War: Warhammer potrafi czasem wprowadzić zamęt – niejednokrotnie negocjując warunki paktu w menu dyplomacji, zamiast usunąć pojedyncze żądanie, wyłączałem cały ekran, przerywając pertraktacje. Niska czytelność przycisków zmusiła mnie tym samym do wczytywania stanu gry.
Zdarzały się też sporadyczne zawieszenia czy wyrzucenia do pulpitu, jednak i tu optymistycznie dopatruję się winy wersji przedpremierowej.
Wspomniany wcześniej w tytule Chaos sam w sobą jest także powodem mieszanych uczuć, tym razem względem polityki wydawniczej Total War: Warhammer. Na pierwszy rzut oka mamy bowiem w grze cztery nacje. Każda ma własną kampanię, z dwoma podstawowymi bohaterami do wyboru.
Gdy wybierzemy tryb pojedynczej bitwy, pokierujemy także piątą frakcją - Bretonnią, która póki co wciąż ma uszczuploną ilość jednostek – te mają być wkrótce dodane. Gracze, którzy zdecydowali się na zamówienie gry w przedsprzedaży, a także ci, którzy zakupią odpowiedni dodatek, otrzymają także potężną armię Chaosu. Total War: Warhammer w „pełnej” wersji został więc na starcie zubożony o już istniejącą rasę.
Taka „operacja wycięcia” części żywego organizmu spotkała się z falą krytyki. W związku z tym, Chaosem za darmo pokierują wszyscy, ale tylko przez pierwszy tydzień od dnia premiery. Później, armię tę trzeba będzie dokupić.
Podobnie zresztą, jak pozostałe, nadchodzące jednostki. A tych świat Warhammer Fantasy Battle oferuje jeszcze dość sporo. Oficjalne podręczniki opisują bowiem m.in. rasy zwierzoludzi, ogrów czy elfów.
Swoje wzloty i upadki zaliczył też zespół odpowiedzialny za spolszczenie gry. Samo tłumaczenie Total War: Warhammer jest rewelacyjne. Choć zielonoskórzy nie są moją ulubioną rasą do prowadzenia potyczek, to spędziłem z nimi dobrych kilka godzin tylko po to, by czytać opisy jednostek.
Tępawi, ale mocni w boju żołnierze to zastępy „debeściakuf”, natomiast jednostki posyłające wrogom kolejne strzały zostali określeni jako „ucznicy orkuf”. Jest to może humor prymitywny, ale zdecydowanie pasujący do przygłupich zielonoskórych. Szkoda tylko, że w samym intro słyszałem zwrot „orki”, który z miejsca skojarzył mi się z wodnymi ssakami, a nie brutalnymi, zielonymi bestiami.
Problemy z lokalizacją pojawiają się za to w elementach takich jak poradnik. Ten póki co dostępny jest jedynie w wersji anglojęzycznej. Pozostaje mieć nadzieję, że szybko ulegnie to zmianie.
Pewne zastrzeżenia mam też odnośnie rozbieżności w tekście pisanym i mówionym. Odczytywane przez lektora komunikaty są nieco różne od tego, co widzimy na ekranie, tak jak gdyby dwie osoby tłumaczyły bez konsultacji ten sam tekst. Osobiście uważam to za lekko irytujące.
Krajobraz po bitwie
Opisując nową odsłonę serii Total War nie sposób nie wspomnieć o oprawie graficznej. Jak na gry strategiczne, w których w każdej bitwie jednostki liczy się w setkach lub nawet tysiącach – jest naprawdę dobrze.
Poszczególni wojownicy coraz rzadziej stanowią zastępy klonów, ruszając się i bijąc w innym rytmie. Chyba tylko szkielety chodzą identycznie, kierowani nekromancką siłą, co jednak ma swoje logiczne uzasadnienie.
Same krajobrazy, mgła wojny i rzeźba terenu prezentują poziom znany z Total War: Attyla. Jest tu naprawdę ładnie, ale od panów z Creative Assembly oczekuję powoli wprowadzenia nowego silnika graficznego. Obecny ma już swoje lata i dzięki temu nie czekamy co prawda wieki na załadowanie każdej bitwy, ale takie szczegóły jak tekstury podłoża czy roślinność nie powalają ilością detali.
Także oprawa dźwiękowa Total War: Warhammer stoi na całkiem wysokim poziomie. Mam tu na myśli zarówno muzykę, jak i odgłosy oręża czy okrzyki bojowe. Niektóre kwestie wojsk są banalnie proste, ale idealnie pasują do klimatu.
Mój osobisty duch bojowy rośnie za każdym razem, kiedy wybrany oddział krasnoludów zagrzewa się do walki, krzycząc „Longbeards! Yaay!”. W tym elemencie nie mam grze absolutnie nic do zarzucenia - piątka dla panów ze studia nagraniowego.
Do boju za Stary Świat!
Total War: Warhammer to zwyczajnie kolejna, świetna część udanej serii. W tej odsłonie zmieniono nieco zasady, dostosowując je do realiów fantasy. Dzięki temu zyskaliśmy między innymi naprawdę odmienne rasy, potężniejszych bohaterów i widowiskowe czary. Czy sprawia to, że zarówno kampania na mapie taktycznej, jak i bitwy są bardziej wciągające? Mnie zdecydowanie porwały, zwłaszcza gdy mogłem je toczyć z żywym przeciwnikiem.
Problematyczny dla niektórych może być jednak fakt, że aby w pełni polubić najnowszą wersję Total War, warto znać świat Warhammera lub chociaż nie być uczulonym na realia dark fantasy. To może nieco uszczuplić grupę docelową, składającą się dotychczas w dużej mierze ze strategów-historyków.
Myślę jednak, że społeczność rozgrywająca figurkowe pojedynki w Warhammer Fantasy Battle jest na tyle duża, że o brak graczy na serwerach nie będziemy musieli się przez pewien czas martwić.
Koniec końców, trzeba pamiętać, że kolejne produkcje od Creative Assembly to na ogół gry wymagające. Tu trzeba uczyć się na licznych błędach, poznawać samodzielnie kolejne jednostki i obmyślać odpowiednie strategie zarządzania nimi na polu bitwy.
Jak w każdym Total War – jeśli włożymy w rozgrywkę sporo wysiłku, to zostanie nam on zwrócony w postaci satysfakcji i dobrych kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu godzin świetnej zabawy. A jeśli marzy nam się rozgrywka na szybkie popołudnie – zawsze pozostaje dynamiczny tryb pojedynczej bitwy.
Prawda jest taka, że niezależnie od przyjętego stylu gry, Creative Assembly po raz kolejny stworzyło tytuł, który jest obowiązkową pozycją w kolekcji każdego fana komputerowych strategii. Mnie nowy Total War wciągnął do tego stopnia, że prawdopodobnie nie sięgnę po żadną inną strategię, dopóki nie rozpracuję wszystkich taktyk w Starym Świecie. Do zobaczenia więc na placu boju. Może się tam spotkamy.
Ocena końcowa:
- sprawdzone, dobre schematy serii Total War
- szybkie, wciągające bitwy wieloosobowe
- poszczególne rady odczuwalnie różnią się stylem gry
- duży humor w opisach części jednostek
- dobrze przeniesiony klimat i opisy ze świata Warhammera
- zwiększone znaczenie pojedynczych postaci
- ta gra wciąga na długie wieczory
- sporo pomniejszych błędów czekających na poprawki
- polityka dodawania armii w formie DLC
- specyficzny klimat może zniechęcić część graczy
- Grafika:
dobry plus - Dźwięk:
bardzo dobry - Grywalność:
dobry plus
Komentarze
17zeby coś takiego zrobić z ta serią, a ja czekaęm na 3 medievala