Co osobiście bardzo przypadło mi do gustu, to możliwość doboru zestawu maszyn na konkretną misję, dzięki czemu War Thunder nie zmusza nas do oglądania „hangaru” za każdym razem, gdy pilotowany samolot w słupie dymu i ognia roztrzaska się o ziemię. Aeroplanów na akcję możemy zabrać nawet 9, jeśli tylko starczy nam kabony na ich zakup i wyszkolenie załogi. No i nie decydujemy się na zabawę w symulator, bo tam latadło jest zawsze tylko jedno. Kolejne jednostki odblokowujemy pilotując samoloty przynależące do ich rodziny (czytaj: samolot USA „rodzi” samoloty z USA), a awans na wyższy poziom to często prezent w postaci 2 a nawet i 3 z różnych „gałęzi” – bombowców, szturmowców, czy myśliwców przechwytujących, i to niezależnie od typu pilotowanej maszynerii. Tak na moje oko, do 6 poziomu awansowanie śmiga jak marzenie, co jednak nie oznacza, że dalej pieniądze na nowy samolot ciułamy przez pół roku. Przede wszystkim liczą się tu umiejętności, zaś konieczność sięgnięcia po portfel majaczy gdzieś na drugim planie.
Motyw załogi w grze także zasługuje na osobny akapit, bo jej rozwój jest tu w zasadzie ważniejszy niż szastanie forsą na nowy sprzęt. Wraz z pozyskiwaniem coraz to większego doświadczenia w boju naszych chłopaków szkolimy w szeregu wymyślnych umiejętności, takich jak celność, wytrzymałość czy nawet odporność na przeciążenia podczas lotu. Umiejętności jest tu cała masa, a załogę dodatkowo wyspecjalizować można w obsłudze konkretnego modelu samolotu. Asy przestworzy, obsługujące swoje ukochane dzieciątko, niejednokrotnie złoją żółtodziobów w samolocie nawet o 6 czy 7 poziomów wyższym niż ich ulubieniec. Samoloty również nie muszą śmigać po niebie w podstawowym wyposażeniu, bo i modyfikacji do nich samych tutaj nie brakuje – włącznie z rozmaitymi pasami amunicji, różniącymi się skutecznością zależną od obiektu, do którego zdecydujemy się pruć jak szaleni.
Ta mnogość możliwości, ścieżek rozwoju jak i ukryta głębia War Thundera to według mnie największa siła tej darmowej produkcji, a przecież nie dotarliśmy nawet do miejsca, w którym zaczyna się właściwe mięsko. Kiedy sam pierwszy raz znalazłem się wśród wojennej zawieruchy, za wszelką cenę starałem się ustrzelić innych graczy „tańczących”po niebie, dziwując się przy tym dlaczego tak wielu z nich ma mnie absolutnie gdzieś. Trzeba w tym miejscu bowiem zrozumieć, iż wymiana ognia pomiędzy pilotami niekoniecznie stanowić musi gwóźdź programu danej sesji. Zaryzykuję stwierdzenie, iż kluczem do czerpania jak największej przyjemności z gry w War Thundera jest umiejętność odnalezienia swojego miejsca w drużynie – czy to w roli łowcy bombowców, myśliwców, pilota kasującego stanowiska artylerii przeciwlotniczej czy też konwojów. War Thunder to tak właściwie teatr wojenny pełną gębą, na chwilę obecną ukazujący pole bitwy jedynie z perspektywy pilota. Z niecierpliwością czekam więc na premierę rozszerzenia wprowadzającego siły lądowe (a w przyszłości może i nawet wodne?),by totalnie zatracić się w tej swoistej wariacji Battlefielda 1942, pozbawionego akurat niewiele interesującej mnie piechoty.
…Pay 2 Win?
Pytaniem numer jeden wciąż pozostaje kwestia konieczności wyskakiwania z realnej waluty, a raczej nacisk wywierany przez grę na grającego by ten wreszcie zdecydował się sięgnąć po swój pękający w szwach portfel. W War Thunder ci bardziej niecierpliwi gracze mogą posiłkować się prawdziwymi pieniędzmi w celu zakupu doświadczenia dla pilotów bądź uzyskania dostępu do samolotów klasy Premium. Pierwsze skrzypce jednak w dalszym ciągu grać będą naszezdolności i system dobierający pilotów według poziomu posiadanych maszyn. Co prawda ten drugi wciąż potrafi władować nas w niezły bajzel (czytaj - grupę wymiataczy o wyższym poziomie niż nasz), jednak sama gra nie oferuje potężniejszej amunicji bądź kaemów o zwiększonej szybkostrzelności, mogących ułatwić nam zestrzelenie.
Co jednak najbardziej wygrało moje serce przy okazji gry w War Thundera, to fakt, iż nie o liczbę zestrzeleń tak naprawdę tutaj chodzi. Produkcja Gaijin Entertainment potrafi dostarczyć naprawdę nieprzyzwoitą porcję pozytywnych wrażeń i zabawy bez konieczności ciągłego oglądania wybuchających w powietrzu samolotów wroga, dając mi możliwość awansowania na kolejne poziomy pełniąc na polu bitwy rolę typowego wsparcia. Przejmowałem lotniska z gracją kołując na nich swoją maszyną, kasowałem pancerniki majestatycznie przecinające fale i bombardowałem instalacje wroga i ani przez moment nie odniosłem wrażenia, że gra usilnie stara się wydobyć ze mnie mój numer konta bankowego. Bardziej sam gdzieś tam w środku czułem, że twórcom warto byłoby odpalić nieco grosza, bo pracę wkładaną w tytuł czuć tu za każdym razem, gdy koła samolotu żegnają się z pasem startowym. W tym miejscu szczerze trzymam również kciuki za to, by ten wspomniany wysiłek odnaleźć można było także w nadchodzących Siłach Lądowych, a w przyszłości może i w dodatku wprowadzającym starcia statków. Moc i potencjał jest bowiem w War Thunder przepotężny!
Moja ocena: | |
Grafika: | dobry |
Dźwięk: | zadowalający plus |
Grywalność: | dobry plus |
Ogólna ocena: | |
Komentarze
45War Thunder to "combat flight simulator", strzelając do innych samolotów powodujesz uszkodzenia, jak ci uwalą skrzydło i masz odrobinę szczęścia i/lub umiejętności, to możesz nawet jeszcze walczyć.
Natomiast po ostatnich aktualizacjach 20 poziomów zaawansowania w siłach powietrznych zostało zastąpionych 5 poziomami i według mnie tutaj dopiero dobieranie graczy zaczęło szwankować. Często się zdarza, że widzę jak odrzutowce walczą z papierowymi dwupłatowcami, Gaijin musi to poprawić.
Gra fajna, ma swoje wzloty i upadki. Są bugi, matchmaker ostatnio wariuje.. ale widać że na tym pracują.
Co mi sie podoba
- Model zniszczen a nie paski HP, popełniasz bład i "staty" twojego samolotu cie nie uratuja. Dobry strzal w ogon i widzisz samolot kilka (starych) tierow czy ere pikujacy w doł :)
- Nawet Era V (dla nacji co maja dobre jety) jest grywalna bez premium
- Nie ma P2W, mam premium mam pare prem samolotow ale np wole uzbrojenie na FW 190 D-12 niż prem D-13.. a oba latają identycznie. Ot tutaj premium są do robienia RP/Kasy a nie dawania gracza bezsensownej przewagi. Maksowanie załogi, fakt ważne w Arcade ale juz w His/Real.. jest sprawa drugorzędna bo nie ma przeładowania w locie.
- Nie jestem zamknięty w jednym trybie gry, mam ochotę na zabawę Arcade, mam ochotę na coś trudniejszego Historical. A jak sprawie sobie lepszego kompa i HOTAS to spróbuje Realistic. Nie ma osobnego odblokowywania dla każdego trybu, wielki plus.
- WIELKIE mapy, nawet te w arcade. Dodatkowo gra jest po prostu piękna.. Już nie chodzi o same modele samolotów ale o widoki..
- Bombowce, szturmowce - to nie prosta łuapanka myśliwce vs myśliwce.
- Malowania/decale odblokowywane za osiągnięcia. Fakt można kupić za GE, ale równie dobrze można je za darmo odblokować.
Mógłbym ponarzekać a to na braki w drzewku Japon, na brak cieżkiego bombowca dla Niemców (HE 177 na wynos poprosze), a to na skaszaniony flight model nowego Ki-84.. ale ostatnio trochę go poprawili. Tak daleko od ideału ale widać że pracują na ta grą i się nie obijają.Bugi,niedociągnięcia, niescisłości.. MM ostatnio mnie dosyć denerwował.. ale w ogólnym obrazie gra jest cholernie grywalna i daje MASE frajdy. I tutaj widać ze Gajin sie stara.
A co do "Sił Lądowych" miałem szczescie zostać wylosowany do Closed Beta.Ostatnio zdjeli NDA wiec mogę śmiało powiedzieć że jest tam ta sama filozofia co z samolotami. Damage model jest cudowny, balistyka, liczenie penetracji już bardzo dopracowane. Fizyka jazdy "work in progres", ale sama przyjemność z ściągnięcia na 1 strzał T-34 z Panzer IV bez babrania się w pasku HP.. nie do opisania. Na moje nieoptymistyczne oko Closed Beta potrwa tak z 3-5 miesięcy.
Nie mam joysticka a granie na klawiaturze to jakaś padaka.
Myszkom natomiast nie można sterować bo służy do rozglądania.
Gra jest nawet spoko, jak na darmową, ale wkurza wiele rzeczy i to, że dev team wybiera pomysły chyba po pijanemu. Najbardziej widać to w trybie FRB, gdzie wiele samolotów nie przeciąga.
https://www.facebook.com/wotafc
Antyfanklub WOT :)
Chyba na odwrót - to realistyczny sadza nas za sterami, w kokpicie, a historyczny to jeydnie inny model lotu, brak celownika pokazującego wyprzedzenie, limitowana amunicja i paliwo tak w skrócie, choć różnice są większe.