Wężykiem, Jasiu, wężykiem!
Watch Dogs 2 w wielu kwestiach pozostawia nam pełną swobodę. Jedną z nich jest sposób, w jaki będziemy przechodzić misję. I chociaż możemy uderzyć w przeciwników całą siłą ognia, jaką są w stanie wygenerować nasze pukawki, od razu widać, że twórcy nakłaniają nas do subtelniejszych rozwiązań.
Nawet jeśli uda nam się przetrzebić ołowiem zastępy wroga, prędzej czy później napotkamy na przykład zagadkę logiczną, która polega na przestawianiu kablowych „zwrotnic”, tak żeby domknąć obwód i podłączyć zasilanie do tej czy innej skrzynki. I wierzcie mi, nie chcecie tego robić pod ostrzałem.
Wybierając drogę hakerskiego ninja naszą podstawową bronią stanie się smartfon i gadżet, o którym nie śniło się nawet największym hipsterom. Mowa o zamocowanej na dwukolorowym łańcuchu kuli, która służy do obezwładniania przeciwników. W zasadzie umiejętne korzystanie z tego barwnego „wężyka” może sprawić, że cała reszta spluw będzie nam doskonale zbędna. Ale do tego trzeba, rzecz jasna, nie lada złodziejskiego talentu.
Oprócz tej cudacznej broni do naszej dyspozycji oddano też niewielkiego „skoczka”, czyli zdalnie sterowanego robota na dwóch kółkach i latającego drona. To w zasadzie podstawa naszego ekwipunku.
I muszę przyznać, że infiltrowanie baz przeciwników za pomocą tych dwóch pojazdów, czy to z powietrza, czy przemykając między kratkami wentylacyjnymi, sprawia niezwykłą frajdę. Podobnie zresztą, jak każda inna próba potajemnego włamania się do zabezpieczonych najnowszymi systemami twierdz.
Cztery kółka i magazynek pocisków
Sekwencje skradankowe to tylko jeden z wielu elementów Watch Dogs 2. Większą część czasu w grze spędzamy, mimo wszystko, za kółkiem auta. Trudno mówić tutaj o symulacyjnym modelu jazdy, ale nawet znikomy realizm nie odbiera niczego rozgrywce.
Przypomina mi się jedna z misji pobocznych, w której przyjmujemy na siebie rolę kierowcy w watchdogsowym odpowiedniku Ubera, a naszym zadaniem jest przewiezienie pewnej damy marzącej o mocnych wrażeniach. Spełniając jej zachciankę musimy jak najwięcej czasu spędzić w powietrzu, czemu zresztą pomagają pagórkowate ulice San Francisco.
Auto wzbijające się na wysokość trzeciego piętra, a następnie opadające na ziemię z lekkimi tylko uszkodzeniami, to świetny przykład tego, jak twórcy Watch Dogs 2 poświęcili wierność prawom fizyki na rzecz beztroskiej frajdy z prowadzenia wozu. I, szczerze mówiąc, wyszło im to naprawdę nieźle.
O ile jednak ten zabieg nie budził moich najmniejszych zastrzeżeń, o tyle przeszkadzała mi konieczność kradzieży samochodów i korzystania z takich rodzajów broni, jak stary dobry kałasznikow. Skąd się wziął ten mój wstręt do łamania prawa i dziurawienia ludzi pociskami?
Pomyślicie pewnie, że nawet w grach staram się zachowywać uczciwie i nie krzywdzić innych. Co to, to nie! Nic z tych rzeczy. Chodzi o to, że te elementy żywcem wzięte z GTA (i zresztą obecne też w „jedynce” Watch Dogs) bardziej pasują do modus operandi gangstera, niż do sposobu bycia „imprezowego” hakera, który przede wszystkich zajmuje się wykradaniem cyfrowych dóbr.
Rozumiem, że Ubisoft chciał się wreszcie dorobić własnej wersji hitu Rockstara, ale jednak można było pokusić się o ociupinkę oryginalniejsze pomysły, niż kalkę rozwiązań, jakie pojawiały się już i w GTA, i w Mafii, a nawet w Sleeping Dogs czy Saints Row.
Być może nie da się inaczej skonstruować gry o przestępcach (nawet jeśli są nimi szlachetni hakerzy) szalejących w otwartym świecie, a może po prostu twórcom Watch Dogs 2 brakło motywacji lub kreatywności, żeby stworzyć zupełnie nową jakość.
Tak czy inaczej, o ile hipsterski „wężyk”, dron i smartfon idealnie pasują do Marcusa Hollowaya, o tyle kałach już mniej. Że nie wspomnę już o wywlekaniu z samochodów Bogu ducha winnych mieszkańców San Francisco. A przecież to ich wolność jest sprawą, za którą walczymy.
Haker nie nudzi się nigdy
W Watch Dogs 2 można dostać oczopląsu. Nie, nie, bynajmniej nie chodzi o błędy techniczne, jak mógłby kąśliwe zasugerować jakiś anty-fan Ubisoftu. Mam na myśli mnogość zadań, które pojawiają się regularnie w smartfonie naszego bohatera.
Szkoda trochę, że misje poboczne (a i pewna część głównych) opierają się na schemacie „wejdź, ukradnij lub zniszcz i wyjdź”, ale poza tym znajdziemy też trochę urozmaiceń.
Przede wszystkim niektóre zadania można wykonywać w kooperacji z innymi graczami, co zawsze stanowi pewien powiew świeżego powietrza. A czasem możemy nawet wespół z policją zapolować na innych żywych hakerów lub stać się ofiarami takiej obławy.
To nieortodoksyjne podejście do trybu wieloosobowego pokazuje dobitnie, że Watch Dogs 2 miejscami może się pochwalić nie lada oryginalnością. Szkoda tylko, że zabawę w sieci znacząco utrudnia wciąż nieco wadliwe dobieranie graczy w drużyny.
Oprócz tego, jak przystało na grę oferującą otwarty świat, nie brakuje wszelkiego rodzaju „skarbów” do znalezienia, atrakcji San Francisco do obfotografowania, a także całkiem drobnych zadań, takich jak chociażby wspomniane już zabawy w taksówkarza.
Krótko mówiąc, rozgrywka bywa czasem nieco nużąca (zwłaszcza w obrębie misji pobocznych), ale z drugiej strony liczba zadań jest tak duża, że trudno w wirtualnym San Francisco narzekać na bezczynność.
Do dwóch razy sztuka
Nigdy więcej Watch Dogs! Takie słowa pojawiły się na ustach niejednego gracza po premierze pierwszej części tej serii. Ale warto być może zrewidować to postanowienie, bo „dwójka” jest naprawdę pozytywnym zaskoczeniem.
Pewnie, części osób i tak nie przypadnie ona do gustu. Niektórzy będą, mimo wszystko, woleli stare dobre GTA albo inną produkcję w podobnym stylu. Tym niemniej Watch Dogs 2 wywalczyło sobie miejsce na najwyższej półce wśród wybitnych gier naszych czasów.
A poza tym sama idea, choć stara jak świat, wciąż potrafi chwycić za serce. Grupka młodych idealistów walczących z opresyjnym systemem… Ech, któż z nas nie miałby ochoty wziąć udziału w takim zrywie? Choćby tylko w wirtualnym świecie.
Ocena końcowa:
- wspaniały świat wirtualnego San Francisco
- sporo rodzajów broni i gadżetów
- hackerska kontrola nad miastem daje naprawdę ogromną satysfakcję
- zręcznościowy, ale przyjemny model jazdy samochodem
- mnóstwo zadań
- wciągająca fabuła
- niezła oprawa audiowizualna
- nie wszystkim przypadnie do gustu nowy "słoneczny" nastrój
- fabuła i dialogi bywają infantylne
- misje poboczne stają się czasem monotonne
- inspiracje GTA V są gdzieniegdzie zbyt wyraźne i niepasujące do konwencji
- Grafika:
dobry plus - Dźwięk:
dobry plus - Grywalność:
dobry plus
Komentarze
52 wydaje się być ciekawa ale zamiast "mściciela" który chciał wiedzieć czemu jego siostrzeńca musiała zginać, mamy młodzika który chce pobawić się w hacktywiste i trochę się rozerwać przy tym.
Ankieta jakaś wybrakowana, brak opcji, nie wiem czy fajna, bo jeszcze na PC nie wyszła. Zresztą, pewnie poczekam jak wyżej kolega napisał z pół roku, jak trzeba to rok. Cena spadnie do normalnej, będzie w miarę załatana, ze wszystkimi DLC i może się skuszę. Póki co podglądam na YT i mam mieszane uczucia, a może się już starzeję :/