Niewiele jest gier traktujących o I Wojnie Światowej. Jeszcze mniej jest takich, które potrafią nami poruszyć i zmusić do refleksji. Twórcom 11-11 Memories Retold to się udało. I to tak dobrze, że obok namalowanego przez nich ich obrazu wojny nie da się przejść obojętnie.
- niesamowicie angażująca, mocno emocjonalna historia,; - koszmar wojny ukazany przez pryzmat niezwykle wyrazistych dwóch bohaterów i ich wzajemnych relacji,; - decyzje, które faktycznie potrafią wpłynąć na dalszy przebieg wypadków (aż 7 różnych zakończeń),; - rewelacyjny dubbing w wykonaniu Elijaha Wooda i Sebastiana Kocha,; - doskonała ścieżka dźwiękowa,; - unikalny styl graficzny przypominający dzieła impresjonistów…
Minusy…który momentami może odrzucać brakiem czytelności,; - trochę za dużo biegania, a za mało angażującej rozgrywki,; - szukanie znajdziek (które uzupełniają historię) potrafi być nużące.
Pamiętacie grę Valiant Hearts: The Great War? To ta cudowna rysunkowa przygodówka od Ubisoftu, która w absolutnie niezwykły sposób opowiadała o I Wojnie Światowej. Dla mnie osobiście to prawdziwa perełka i dowód na to, że warto czasami pokusić się o oryginalność.
A czemu o tym wspominam? Bo twórcom 11-11: Memories Retold marzyło się uderzyć w podobną nutę, ukazując okrutny wymiar wojny przez pryzmat dwójki bohaterów, frontowych wrogów, których losy splotła ze sobą wojenna zawierucha.
Dotąd wygląda to podobnie jak słynna gra Ubisoftu, prawda? A jednak jest coś co z miejsca wyróżnia 11-11:Memories Retold. Wspominałem już o tym w zapowiedzi trzech niespodzianek Namco Bandai z zeszłorocznego Gamescomu. By zrozumieć wyjątkowość tego tytułu trzeba najpierw spojrzeć na zdjęcia z gry albo lepiej obejrzeć jej zwiastun.
No dobrze, ale dlaczego w ogóle piszę o 11-11: Memories Retold skoro gra miała swoją premierę na początku listopada zeszłego roku? Wstyd się przyznać, ale tytuł ten początkowo nie zrobił na mnie większego wrażenia, a potem dokumentnie przepadł pośród innych głośnych produkcji, które wówczas miały swoją premierę. Gdy w końcu do niego powróciłem z zamiarem ukończenia dość szybko zrozumiałem jak bardzo go skrzywdziłem.
Przechadzka po wystawie impresjonistów
Nie da się zaprzeczyć, że trzeba było sporej odwagi by zamiast realistycznej oprawy wizualnej zaserwować nam coś tak nietypowego jak malowane na żywo obrazy, które nierzadko urzekają kolorystyką i ukrytym w nich emocjonalnym przekazem.
Czasami wygląda tak rewelacyjnie, że mój palec sam lądował na przycisku SHARE w PlayStation 4, by tylko zdołać uchwycić którąś zjawiskową scenę. Jeszcze chyba nigdy nie zrobiłem tylu zdjęć z gry co właśnie z 11-11: Memories Retold. Niektóre z nich z powodzeniem mógłyby uchodzić za obrazy, które wyszły spod pędzla najsłynniejszych impresjonistów.
Oczywiście, nie wszystkim musi podobać się taki styl graficzny, szczególnie że czasami, w zamkniętych pomieszczeniach potrafi to wyglądać raczej mało spektakularnie, niczym z gier z zamierzchłej generacji. No ale taki już urok malarskiej oprawy wizualnej.
Niestety, tu też pojawia się ów pierwszy zgrzyt, który może spowodować (tak jak stało się to w moim przypadku), że odbijemy się od gry, która ostatecznie wyląduje na naszej kupce wstydu. Początek 11-11: Memories Retold oczarowuje bowiem oprawą wizualną…i niczym więcej. Zabrakło tu wyraźnie ciekawszej rozgrywki, która mogłaby „przeciągnąć” nas przez pierwsze przedstawienie bohaterów.
Emocje budowane od zera
Tak naprawdę jednak cała „zabawa” w 11-11: Memories Retold została podporządkowana narracji. Stąd czasami zupełnie bzdurne atrakcje w postaci mini-gier czy biegania po lokacji w poszukiwaniu ukrytych tu i ówdzie znajdziek. Po prostu czymś trzeba było wypełnić opowiadaną przez grę historię.
Gdy jednak oswoimy się w końcu z przyjętą konwencją i zaczniemy po prostu chłonąć fabułę szybko okaże się, że bohaterowie gry nie są obojętni i zaczynamy czuć ich rozterki i towarzyszące im emocje. Wszystko zaś prowadzi do tak zaskakującego finału, że naprawdę ciężko się po nim otrząsnąć.
Ja sam powtarzałem końcówkę kilkukrotnie by zobaczyć czy uda mi się doprowadzić do bardziej satysfakcjonującego zakończenia. Warto bowiem wiedzieć, że w 11-11: Memories Retold podjęte decyzje mają znaczenie prowadząc nas do jednego z aż 7 możliwych finałów.
No dobrze, ale o czym w ogóle jest ta gra? Bo o tym, że o Wielkiej Wojnie to już zapewne wiecie. W 11-11: Memories Retold wojna jest jednak tylko tłem do opowieści o dwóch ludziach, którzy trafili na front z zupełnie różnych pobudek, ale z pewnością nie po to by walczyć.
I tak młodszy z nich, Harry (który przemawia głosem Elijaha Wooda), to nieco naiwny kanadyjski fotograf, który chcąc zdobyć przychylność dziewczyny daje się namówić na „europejską przygodę” wojowniczo nastawionemu majorowi. Bo przecież jak powszechnie wiadomo „za mundurem panny sznurem”.
W grze znalazła się też słynna bitwa pod Passchendaele
Drugim bohaterem gry jest Kurt, niemiecki inżynier, który rusza na wojnę by odszukać swojego zaginionego podczas jednej z bitew syna. W tej roli znakomicie odnalazł się Sebastian Koch, który nadał swojej postaci absolutnie niesamowitej głębi. Bez jego geniuszu cała gra straciłaby sporą część ze swojego blasku.
Oczywiście, kolejne akty tej niezwykłej opowieści rozgrywającej się przez okres kilkunastu miesięcy tuż przed ogłoszeniem oficjalnego rozejmu poznajemy z perspektywy obu bohaterów, co jakiś czas wybierając którego historię chcemy poznać najpierw. Obie jednak zawsze łączą się ze sobą, nierzadko ukazując tę samą bitwę i sploty wydarzeń, które doprowadzają do kolejnych spotkań Harrego i Kurta.
Listy Karla do żony i córki również oznaczają konieczność podejmowania decyzji
Nie chcę psuć Wam zabawy i nie będę zdradzał całej fabuły. Powiem tylko, że jeśli dacie szansę 11-11: Memories Retold i przebrniecie przez nieco przydługawy początek, później czeka Was emocjonalna jazda bez trzymanki. W tej grze nie ma prostych wyborów. Nie ma też typowych „szwarc” charakterów. Bo gdy wydaje się Wam, że już wiecie kto tutaj jest zły nagle zwala się na Was coś co diametralnie odmienia sytuację.
Dość powiedzieć, że gdy w emocjonującym finale (gdzie napięcie podsyca dodatkowo licznik odmierzający sekundy do oficjalnego zawieszenia broni 11 listopada 1918) staniecie przed decydującym wyborem będzie on tak trudny, że jeszcze kilkanaście minut po zakończeniu gry będzie rozmyślać czy dało się to rozegrać inaczej.
Galeria dodatków i znajdziek - mekka dla poszukiwaczy
Zresztą w 11-11: Memories Retold nie da się pozostać niewzruszonym na wydarzenia rozgrywające się na ekranie. Na mnie wyjątkowo mocne wrażenie zrobiła scena, w której Karl w chwili w niczym nie przypominającej wojennej zawieruchy wychodzi na dzielącą front ziemię niczyją, by tuż pod nosem Francuzów, kryjąc się pośród rozkwitłych czerwonych kwiatów szukać ciała swojego syna. Sielska sceneria i coraz większa rozpacz Karla, który przechodzi od jednego poległego żołnierza do drugiego, to coś czego w innych grach nie uświadczycie.
11-11: Memories Retold – czy warto kupić?
Jak najbardziej tak. Przestrzegam jednak, by nie podchodzić do tego tytułu jak do Valiant Hearts. Nie znajdziecie tu bowiem ani tak rozbudowanych zagadek logicznych ani nawet tak różnorodnych mini gierek. Jest za to sporo chodzenia i szukania całej masy znajdziek (uzupełniających fabułę i pozwalających mocniej wczuć się w klimat Wielkiej Wojny).
Jest za to równie fantastyczna ścieżka dźwiękowa, która potrafi wydobyć emocje nawet z pozornie nic nie znaczącej sceny, i niezwykle oryginalna, „malarska” oprawa wizualna. Jest też niezwykle poruszająca historia, której nie sposób zapomnieć. Szkoda by w szumie generowanym przez najgłośniejsze hity 11-11: Memories Retold przepadło bez wieści. No bo sami powiedźcie, ilu z Was słyszało o tej malutkiej perełce?
Ocena końcowa 11-11: Memories Retold
- niesamowicie angażująca, mocno emocjonalna historia
- koszmar wojny ukazany przez przymat niezwykle wyrazistych dwóch bohaterów i ich wzajemnych relacji
- decyzje, które faktycznie potrafią wpłynąć na dalszy przebieg wypadków (aż 7 różnych zakończeń)
- rewelacyjny dubbing w wykonaniu Elijaha Wooda i Sebastiana Kocha
- doskonała ścieżka dźwiękowa
- unikalny styl graficzny przypominający dzieła impresjonistów...
- ...który momentami może odrzucać brakiem czytelności
- trochę za dużo biegania, a za mało angażującej rozgrywki
- szukanie znajdziek (które uzupełniają hsitorię) potrafi być nużące
- Grafika:
dobry - Dźwięk:
bardzo dobry - Grywalność:
dobry
Ocena ogólna:
Grę 11-11: Memories Retold na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Cenega S.A.
Komentarze
1