Przy chrobocie gąsienic i zgrzycie obracanych wieżyczek World of Tanks wjeżdża na Xbox One, ze sprawdzoną treścią i w odświeżonej formie.
Choć część fanów zdążyła już wypłynąć na szerokie wody wraz z premierą World of Warships, Wargaming wierzy w popularność swojej sztandarowej produkcji o czołgach i postanawia wprowadzić ją na konsole nowej generacji. Wprawdzie World of Tanks zakolegowało się już z Xboksem przy okazji jego poprzedniego modelu, ale pojawienie się tej gry na Xbox One wciąż pozostaje wydarzeniem godnym odnotowania.
Można mieć zastrzeżenia, czy wsteczna kompatybilność nowej konsoli Microsoftu nie wystarcza, żeby raz jeszcze sięgnąć po wargamingowy bestseller, jednak nowa odsłona symulatora opancerzonych bestii, a zwłaszcza jej aspekty graficzne, udowadniają dobitnie, że warto czasem odkurzyć tytuł, który pozornie nie wymaga udoskonaleń.
„Ręka milionopalca w jedną miażdżącą pięść zaciśnięta”
Tak o partii komunistycznej pisał Włodzimierz Majakowski i abstrahując od ideologicznego wydźwięku z powodzeniem można to określenie zastosować także do rzeszy fanów World of Tanks. O jaką pięść chodzi w ich przypadku? O pancerną, rzecz jasna! Nic więc dziwnego, że Wargaming postanowił przerzucić most między Xboksem 360 oraz Xboksem One po to, żeby użytkownicy i jednej, i drugiej platformy mogli wspólnie doświadczać trudnego losu czołgisty. To miły gest ze strony twórców, którzy nie napędzają sprzedaży nowego sprzętu Microsoftu, ale jednoczą społeczność zmilitaryzowanych zapaleńców na jednym polu bitwy.
Nowe szaty World of Tanks na Xbox One
To, co najbardziej rzuca się w oczy przy pierwszym kontakcie z World of Tanks na Xboksa One, to spektakularna oprawa wizualna. Ten tytuł bez wątpienia pozwala nam dostrzec pełną moc konsol nowych generacji i ukazuje naszym oczom świat pełen detali, który aż domaga się, żeby go podziwiać. Czasami w związku z tym budzą się w nas impulsy pacyfistyczne, które każą zawiesić walkę po to tylko, żeby ze szczytu wzgórza podziwiać zapierający dech widok.
Na szczególną uwagę zasługuje woda, która czy to pod postacią zwyczajnych kałuż, czy też przecinających mapę strumyków, pozwala nam ulec złudzeniu, że nie mamy do czynienia jedynie z wirtualnym światem, ale z całkowicie prawdziwym terenem. Szkoda jedynie, że modele zniszczeń zabudowań i innych przedmiotów nie zostały równie dobrze dopracowane. Wyrywane z korzeniami drzewa przywodzą na myśl misję nad Odrą z pierwszego Call of Duty, a nie jest to cel, do jakiego mogłaby aspirować produkcja z roku 2015.
Moc pod pancerzem, luz w gąsienicach
Nie jest chyba tajemnicą dla nikogo, że World of Tanks jest grą stosunkowo wymagającą. To oczywiście niewątpliwy plus dla prawdziwych pasjonatów tej produkcji, jak również – paradoksalnie – olbrzymi minus, kiedy mówimy o początkujących graczach. Choć w nowej xboksowej edycji ten stan rzeczy się nie zmienia, wprowadzono pewne udogodnienie dla tych ostatnich, jakim jest tryb Proving Grounds, który pozwala na prowadzenie znacznie bardziej beztroskiej rozgrywki w formie zbliżonej do tutorialu, przy udziale pojazdów sterowanych przez sztuczną inteligencję. Ta formuła sprawia, że zostaje z gracza zdjęty ciężar zażartej walki ze specjalistami, a zamiast tego zostaje mu zaoferowana potyczka dopasowana do jego zdolności oraz chęci zaangażowania w bój.
Czterej pancerni i spiker
Pewnym mankamentem (choć niewielkim) nowej edycji World of Tanks jest biało-czerwona kropka nad pancernym „i”, a więc polski dubbing. Trudno oczekiwać od tej produkcji komentarzy równie żywych i pikantnych, jak te, których mieliśmy okazję wysłuchiwać w Battlefield 4, ale jednak razi nieco pewna sztywność i sztuczność tak tekstów, jak i wymawiającego je spikera. Na szczęście reszta tłumaczeń została wykonana na bardzo przyzwoitym poziomie, więc o ile jesteśmy „wzrokowcami”, a nie „słuchowcami”, to drobne niedopatrzenie może zupełnie umknąć naszej uwadze i w najmniejszym stopniu nie wpływać na rozgrywkę.
Pancerniaków śmierć się nie ima
Wargaming postanowił udowodnić, że World of Tanks wciąż ma olbrzymi potencjał i przyciąga rzesze swoich fanów przed rozświetlone eksplozjami ekrany. I choć można mieć zastrzeżenia, że edycja na Xboksa One jest jedynie odgrzewanym daniem, koniec końców trzeba przyznać, że jest to wciąż wyjątkowo smaczny posiłek. Nawet jeśli to po raz kolejny ten sam żurek z wkładką, którym babunia raczy gości przy każdej okazji.
Ocena końcowa:
- stare, dobre World of Tanks
- bardzo dobra oprawa graficzna
- możliwość wspólnej gry użytkowników Xboxa 360 i Xbox One
- nieźle pomyślane sterowanie
- tryb Proviing Ground
- stosunkowo niewielka ilość udoskonaleń względem wersji pecetowej i tej znanej z Xbox 360
- średnia jakość polskiego dubingu
Grafika: | dobry plus |
Dźwięk: | dostateczny plus |
Grywalność: | dobry plus |
Ocena ogólna: |
Komentarze
2