W tej platformówce wszyscy lecą w (wełniane) kulki. I chociaż wstępnie nie brzmi to zbyt zachęcająco, uwierzcie – Yoshiego z włóczki spróbować powinien każdy!
śliczna i klimatyczna oprawa audiowizualna,; mnóstwo ciekawych pomysłów upakowanych w oklepany już gatunek, utrzymujących świeżość rozgrywki aż do końca,; detale, detale, detale!,; tryb kooperacji;
Minusyprosta jak drut, w szczególności Bossowie,; transformacje Yoshiego tylko na dedykowanych im poziomach
Nigdy nie lubiłem szyć. Ilekroć nauczyciel techniki wyskakiwał ze wspomnianym zajęciem w jakimś karkołomnym zadaniu na ocenę, kryłem się za „złożonością projektu” i mówiłem, że koniecznie muszę dokończyć go w domu. Tam rozpruciem stworzonego w trakcie godziny lekcyjnej bajzlu zajmowała się już moja rodzicielka, zaczynając wszystko od nowa i sprawiając, że wyżej podpisany nie otrzymywał oceny niedostatecznej. Złe to były czasy. Złe i burzliwe.
I gdyby tylko Yoshi’s Woolly World jakimś cudem okazał się być teraz grą o tej jakże znienawidzonej przeze mnie aktywności, broniłbym się przed nim rękami i nogami. Nie pomogłaby tu ani jego słodziakowa aparycja, ani też wieloletnia miłość do Nintendo, bo głęboko zakorzeniona nienawiść do igły i nitki skutecznie utrzymywałaby mnie z dala od tej produkcji.
Na całe szczęście, ilość materiału i wełny użytej w procesie tworzenia tego unikatowego tytułu nie skazała go na los symulatora krawcowej. Bo Yoshi’s Woolly World to platformówka. Pieruńsko dobra platformówka!
Fabuła grubymi nićmi szyta
W chwili, kiedy zły Bowser po raz kolejny porywa piękną Peach i wywozi ją do zamku gdzieś za górami i lasami, Yoshi po staremu zakasuje rękawy i… wróć. Tak naprawdę to nie Bowser, a chyba jeszcze bardziej wredny Kamek – i nie złotowłosą piękność, a zgraję małych i pociesznych Yoshi, stworzonych z wełny i żyjących w równie wyszytym i wydzierganym świecie. Dinusie, sprowadzeni przez upierdliwego operatora latającej miotły do poziomu zwykłej włóczki, w czasie jego taktycznego odwrotu rozrzuceni zostają po 5 światach – i to w rękach gracza jest oczywiście ich odnalezienie i przywrócenie im właściwej formy.
Intryga panie prosta jak druty do dziergania, ale – kto by pomyślał – nie ona gra tu pierwsze skrzypce, będąc jedynie pretekstem do radosnego przedzierania się przez zestaw prześlicznych poziomów obecnych w grze. Spacer w chmurach (połączony z rzucaniem zmieniającymi się w obłoki kokoszkami!), dzikie pląsy w dżungli czy też przekopywanie się przez materiał pod ziemią - na różnorodność krajobrazu narzekać nie sposób.
Co więcej, każdy z dostępnych poziomów wiernie podąża za jakimś motywem przewodnim – w jednym miejscu może być to doszywanie sobie platform na ramionach wielgachnych wiatraków, gdzie indziej wysadzanie barykad i torowanie drogi zdobycznymi bombami. A gdyby tej różnorodności w jakimś stopniu było jeszcze komuś mało, z pomocą przybywa zestaw unikatowych umiejętności Yoshiego, wliczając w to transformację.
W szyciu nic nie ma, oprócz szycia, Więc szyjmy, póki starczy siły!
Będąc czysto wełnianym tworem poruszającym się w równie materiałowym świecie, Yoshi raczy nas nie tylko zestawem przyjemnych dla oka detali – jak na przykład jego rozpłaszczający się, wełniany nosek, kiedy pchamy przed sobą jakąś przeszkodę – ale i również umiejętnością przekształcania swojego pluszowego ciała. Gdy biegniemy przez dłuższą chwilę, nogi wierzchowca Mario zamienią się w kółka, a przytrzymanie przycisku skoku owocuje tu ich przejściem w postać śmigła, utrzymującego Yoshiego w powietrzu kilka sekund dłużej.
To jednak jeszcze nic - od czasu do czasu trafi się również poziom specjalny, gdzie zielony dinozaur zamieni się w łódź podwodną, samolot, motor lub… kreta. Do tego wszystkiego koniecznie dodać należy także nieco bardziej tradycyjny pakiet trików znajdujących się w repertuarze ruchów Yoshiego, a więc połykanie wszystkich przy użyciu czepnego języka oraz przekształcanie ich w… Nie, tym razem nie w jajka, a wełniane kulki.
Takimi kulkami możemy (a wręcz musimy) rzucać tutaj na potęgę, bo bez umiejętności celowania w rzeczy wszelakie – przeciwników, platformy lub rury, które celnie wymierzona włóczka „doszyje” na naszych oczach – Yoshi’s Woolly World ukończyć nie sposób.
Nie, żeby była to też jakoś ekstremalnie trudna produkcja: napocimy się tutaj tylko w przypadku chęci zdobycia wszystkich ukrytych po poziomach „znajdziek”. Ale już przejście ich z marszu, czy też obowiązkowe pojedynki z bossami to wręcz nieprzyzwoity banał. Co więcej, za zdobywane na poziomach diamenty przed rozpoczęciem każdej „misji” wykupić można sobie specjalną „naszywkę”, w określony sposób modyfikującą poziom trudności.
I tak przy okazji jednej z nich do zabawy dołączy Poochy, a więc żółty piesek z okładki tytułu przynoszący Yoshiemu co niektóre znajdźki bądź przeprawiający go przez morze kolców. Gdzie indziej zyskamy odporność przed ogniem lub… upadkiem (gra wyrzuci nas wówczas w powietrze, by powrót na którąś z platform był znów możliwy) bądź zwiększymy prędkość ruchów dinozaura.
A czy wspominałem już o Mellow Mode, a więc trybie dodającym Yoshiemu skrzydła, dzięki czemu przez każdy poziom można tu po prostu przefrunąć? Jeśli ktoś w nowym Yoshim chce po prostu cieszyć się piękną oprawą, lub też zagrać w dostępnym trybie kooperacji razem z pociechą, ma ku temu wszelką sposobność – nie martwiąc się absolutnie o i tak zgrabnie rosnący z każdą planszą poziom trudności.
Samo szycie
W ten oto sposób i po raz kolejny, Nintendo pokazało światu o cóż takiego w grach wideo naprawdę chodzi. W Yoshi’s Woolly World zaklęta jest bowiem cała frajda, jaką wycisnąć można z obcowania z tym, a nie innym medium. Co prawda momentami jest tu zbyt prosto, a sam chciałbym otrzymać jeszcze możliwość wyboru formy Yoshiego w celu pokonania konkretnego poziomu, ale cóż – nie ma czegoś takiego jak gra idealna, a wytykanie Yoshiemu błędów to jak szukanie igły (do szycia, oczywiście!) w stogu siana. Z ręką na włóczce polecam wszystkim, niezależnie od ich wieku czy płci. Tak spójnej w swych założeniach i jednocześnie dopracowanej produkcji ze świecą szukać.
Ocena końcowa:
- śliczna i klimatyczna oprawa audiowizualna;
- mnóstwo ciekawych pomysłów upakowanych w oklepany już gatunek, utrzymujących świeżość rozgrywki aż do końca;
- detale, detale, detale!;
- tryb kooperacji;
- prosta jak drut, w szczególności Bossowie;
- transformacje Yoshiego tylko na dedykowanych im poziomach
Grafika: | dobry |
Dźwięk: | dobry |
Grywalność: | dobry |
Ocena ogólna: |
Komentarze
3Jo cię smola chopie to je platformówka to mo być łatwe tla bajtli fatra mamulki czy opy i omy mosz się siedność i relaksować a nie ciepać ku...wami ch...mi jak w Ori to nie je Dark Souls.
Przaja tyj szpili fest gryfno.