Huawei P50 Pro z lepszym aparatem niż poprzednik. Dlaczego ta wiadomość nie wzbudza entuzjazmu?
Zwykle zapowiedź, że nowy modelem telefonu będzie jeszcze lepszym niż poprzednio urządzeniem, powinna budzić wyłącznie pozytywne odczucia. A jednak krok naprzód może wiązać się z dwoma krokami w tył lub być krokiem w przód, ale wykonanym tylko w połowie.
Nie chodzi tutaj o wątpliwości, że tegoroczny wiosenny flagowiec Huawei P50 Pro (na zdjęciach Huawei P40 Pro) będzie lepszy od poprzednika pod wieloma względami. W to, że będzie świetnym fotosmartfonem, o którym znów będziemy się dobrze wypowiadać, nie wątpię. Nawet pomimo tego, że nie znalazł się on w naszym zestawieniu najbardziej oczekiwanych telefonów w 2021 roku.
Natomiast mam obawy czy nie zadziała tu zasada „lepsze wrogiem dobrego”, w imię której ciągłe dążenie do perfekcji w fotografii smartfonowej nie zawsze idzie w parze z oczekiwaniami fotografujących. No dobrze, wszystkich fotografujących. Zresztą nie tylko telefonami marki Huawei, bo przed premierą każdego nowego fotosmartfona mam podobne obawy.
Jak zauważyliście, nie nawiązuję tu do tematu usług HMS i związanych z nimi aplikacji, ale to jeszcze inne zagadnienie.
Niezależnie od zarzutów, fotografia smartfonowa stoi dziś na wysokim poziomie
Mój ostatni materiał, dotyczący porównania Xiaomi Mi 10T Pro z lustrzanką Nikon D5600 wywołał lawinę komentarzy, często wynikających z niedostatecznego zrozumienia zagadnienia. Tekst nie powstał w celu wykazania wyższości czy też równości telefonów w porównaniu z aparatami systemowymi jako ogólną kategorią produktową.
Lecz po to by pokazać, że w pewnych okolicznościach lustrzanka nie musi być aparatem bezwzględnie lepszym. Te okoliczności zdarzają się nader często, a mają związek z ograniczonymi inwestycjami w system foto i dążeniem do fotografowania szybko. A także oczekiwaniem, że to co dostajemy na tacy to już w gotowe danie, którego nie trzeba w żaden sposób doprawiać.
Nasze teksty o fotografii smartfonowej
Ograniczenia aparatów w telefonach mogą być narzucone przez producenta
Aparaty fotograficzne w telefonach mają ograniczenia i będą miały, ale postęp technologiczny w postaci coraz lepszego oprogramowania, wydajniejszych, i lepiej dostosowanych do potrzeb zdjęciowych, układów elektronicznych, sprawia że ta różnica jest mniejsza niż sugeruje to teoria.
Huawei P40 Pro, czyli poprzednik modelu P50 Pro, już na wstępie był świetnym fotosmartfonem, a po kilku poprawkach pokazał, że może być jeszcze lepszy. Podobnie można wypowiadać się o Huawei Mate 40 Pro.
Oba telefony dążą do mobilnej fotograficznej perfekcji, poprzez ciągłą poprawę nie tylko elektroniki czy optyki, w tym sensorów, ale też efektywniejsze algotytmy, które pozwalają im radzić sobie w trudnych oświetleniowo i fotograficznie warunkach.
Dążenie do coraz lepszego oprogramowania, które objawia się w zapowiedziach nowych modeli, jednak mnie niepokoi. Bo często wiąże się z upraszczaniem rzeczy, albo ograniczaniem potencjału zastosowanych w smartfonowych aparatach technologii.
Na przykład:
- wraz z P30 Pro znikła wspominana przeze mnie nie raz funkcja regulowania ostrością za pomocą przycisków głośności, wspaniała funkcja przydatna na przykład przy fotografii makro. Regulacja ostrością za pomocą dotykowych przycisków w trybie Pro nie jest wystarczającą rekompensatą,
- Huawei bardzo dużo energii wkłada w dopracowywanie trybu zoomu hybrydowego, to dobrze, ale jednocześnie odcina bardziej ambitnym użytkownikom możliwość wymuszenia stosowania zoomu optycznego niezależnie od sytuacji oświetleniowej. Ten daje lepszą jakość zdjęć niezależnie od tego jak dobry będzie zoom hybrydowy,
- bardzo fajna funkcja odseparowania punktu ostrości od punktu pomiaru światła z jednoczesną blokadą ostrości, od dawna aż prosi się o odpowiednik, który działa odwrotnie. Czyli pozwala blokować ekspozycję, a umożliwia dowolnie manipulować ostrością,
- od pewnego czasu Huawei zdaje się przywiązywać znacznie mniejszą wagę do zapisu zdjęć w formacie RAW, kładąc nacisk na rozwój funkcji maksymalnej rozdzielczości z AI, co swoją drogą jest realizowane wyśmienicie.
Prostsze oprogramowanie aparatu to lepiej dla niezaawansowanych fotografujących, ale…
Zdaję sobie sprawę z faktu, że uproszczenia mają na celu pomóc tym mniej zaawansowanym użytkownikom, a takich jest znakomita większość wśród fotografujących telefonami. Ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie, by wdrażać nowe technologie czyniąc je przyjaźniejszymi amatorom, a jednocześnie zachowywać to co sprawdzone i nie ograniczać potencjału nowych rozwiązań.
Ten problem przedstawiam nie dlatego, że chcę przedstawić Huawei P50 Pro czy jakikolwiek inny flagowy telefon w negatywnym świetle. A dlatego, że uważam iż potencjał fotograficzny każdego nowego fotosmartfonu jest dziś wykorzystywany przez producentów tylko po części. Pewne ograniczenia nakładane są w związku z pozycjonowaniem cenowym i to mogę próbować zrozumieć.
Za to flagowce nie powinny tak być traktowane. Ambitny mobilny fotograf zrobi użytek z aparatu w każdym telefonie, ale gdzieś w głębi na pewno będzie czuć, że ich smartfon chce, ale nie do końca może.
Aparat idealny, to będzie przede wszystkim aparat dobrze oprogramowany
Niezależnie od tego jak wiele wysiłku włożą inżynierowie w stworzenie dobrych sensorów, sparowanie ich z najlepszą pomimo niewielkich rozmiarów optyką, zawsze w końcu kluczowe okaże się oprogramowanie.
Wybór źrodła dźwięku przy filmowaniu aparatem w telefonie to wbrew pozorom bardzo pożądana funkcja (na zdjęciu Galaxy Note 20 Ultra)
Dlatego dla mnie aparat idealny to będzie nie tylko hardware taki jak w Huawei P50 Pro (spodziewamy się lepszych komponentów niż w P40 Pro czy P40 Pro+), ale też maksymalnie dopracowane oprogramowanie. W takim oprogramowaniu widziałbym na przykład:
- możliwość wyboru źródła dźwięku i regulację czułości mikrofonu (to funkcja z Samsung Galaxy Note 20 Ultra),
- funkcję usuwania migotania (funkcja napotkana w Xiaomi Mi10 Pro),
- przesuwny spust migawki (pojawił się w Huawei Mate 40 Pro),
- tryb nocny dla wideo (znany z Oppo Reno 4 Pro 5G),
- i mój faworyt, ostrzenie za pomocą przycisków głośności (znane z telefonów Huawei z roku 2018 i lat wcześniejszych).
Jak widać nie tylko układ menu, ale i funkcje grają tutaj ważną rolę. Pod tym względem mamy mały problem, bo chyba nie ma producenta, który wyżej opisane i inne funkcje zbierałby razem w jednej fabrycznej aplikacji aparatu. Ten, kto jako pierwszy zdecyduje się to zrobić, może sporo zyskać w oczach ambitnych użytkowników aparatów i kamer w smartfonach.
Źródło: inf. własna
Czytaj więcej na temat zbliżających się premier telefonów:
- Galaxy S21 zadebiutuje lada dzień, ale może przynieść bardzo niemiłą zmianę
- Wygląda na to, że Pocophone F1 po latach doczeka się następcy. Tyle, że ten będzie miał inną charakterystykę
- Poznajcie Xiaomi Mi 11, potężnego smartfona z ekranem 2K i procesorem Snapdragon 888
Komentarze
16workreviews10.com
workreviews10.com
workreviews10.com
workreviews10.com
Osobiście wymieniam smartfony - korzystam z Samsunga od czasów Galaxy S2 - ze względu na aparat tylko i wyłącznie - chociaż ostatnia zmiana S8+ na Note 10+ była spowodowana aparatem oraz jakością i donośnością dźwięku na głośnikach (i oczywiście zmiana z mono na stereo/1vs2 głośniki). Kwestia też że bateria już siadała po tych 3 latach. Myślę że po za większą baterią, większym ekranem - typu tych rozkładanych (na dużym ekranie wygodniej i przyjemniej sie korzysta) nic więcej obecnie już nie potrzeba. Składany telefon z chęcią przyjmę o ile ekran nie bedzie rysował się od patrzenia i można będzie takiego 6calowego smartfona rozłozyć do 10+ cali. Do tego dobre zdjęcia i filmy i nic więcej osobiście nie jest mi potrzebne.
workreviews10.com
workreviews10.com
workreviews10.com