Na świecie samodzielnie wysłać na orbitę Ziemi ludzi są w stanie USA, Rosja i Chiny. Chcą do nich dołączyć Indie i ta chęć nie ogranicza się tylko do pokonania tej jednej bariery jaką jest bariera kosmosu. Indie chcą równać pod każdym względem do pozostałych.
Indie to od niedawna najludniejszy kraj na Ziemi. Mieszka na ich terenie ponad 1,4 miliarda ludzi. Na razie prawie tyle samo co w Chinach, ale z czasem różnica się zwiększy. Z perspektywy historii, to kraj, a w zasadzie region, o równie bogatym dziedzictwie co Chiny, sięgającym tysiące lat wstecz. Indie to też kraj ogromnych kontrastów i nierówności. Od ludzi, którzy żyją w lepiankach z gliny, po kosmodromy z rakietami, które latają w kosmos. Ludzi, którzy żyją w systemie kastowym, ale też ludzi otwartych na nowoczesne technologie. Jedna z największych firm indyjskich, zapewne znany wam Infosys, to jeden z takich przykładów.
Z dzisiejszej perspektywy Indie postrzegamy jako mniej istotne niż Chiny jako czynnik kształtujący światową gospodarkę, ale to ze względu na różne podejście do tych zagadnień. Nie ulega jednak wątpliwości, że Indie to ogromny rynek, co dostrzegają na przykład producenci urządzeń mobilnych, tworząc produkty przeznaczone specjalnie dla tamtejszych użytkowników.
Indyjski lądownik na Księżycu. Zdjęcie 3D, potrzebne okulary anaglifowe. (fot: ISRO)
Indie to w końcu kraj, z którego pochodzą ważni dla nauki ludzie. Satyendra Nath Bose jest twórcą statystyki Bosego-Einsteina, która opisuje zachowanie się materii w stanie termodynamicznej równowagi. Chandrasekvara Venkata Raman zajmował się tematem oddziaływania fotonów i materii, stąd rozpraszanie Ramanowskie. Jego bratankiem był Subrahmanyan Chandrasekhar, którego kojarzymy z białymi karłami. I słusznie, bo to on wyliczył jaką maksymalną masę może mieć ta pozostałość gwiazdy. Obaj zostali uhonorowani nagrodą Nobla z Fizyki.
Indie - rosnąca potęga kosmiczna
Indie są jednym z mocarstw atomowych, choć w kwestii energetycznej udział tamtejszych elektrowni atomowych stanowi bardzo mały odsetek zapotrzebowania kraju na energię. To też aspirująca potęga kosmiczna. Może się wydawać, że to kraj, który dopiero stawia pierwsze kroki w takich zagadnieniach jak podróże ludzi w kosmos. I jest tak istotnie, ale w temacie samych lotów rakiet Indie mają już spore doświadczenie i niemałe osiągnięcia. Indyjska Organizacja Badań Kosmicznych - ISRO, powstała już w 1969 roku.
Kosmiczne sukcesy Indii, mimo niewielkich nakładów, to konsekwencja zastosowania lokalnych kooperantów, niskich kosztów pracy w regionie, a jednocześnie wysokiej klasy kadry roboczej, a także stosowania już wcześniej przetestowanych rozwiązań.
Indie mogą pochwalić się nie tylko setkami wysłanych na orbitę satelitów, w tym dla innych państw i firm. Indie wysłały własną misję orbitera na Marsa i to jeszcze zanim dotarł tam Chiński pojazd. Niedawno udało się im wylądować na Księżycu w regionie podbiegunowym - misja Chandrayaan-3, a nawet wypuścić tam własnego łazika. Po tym sukcesie Indie ruszyły z własną misją badania Słońca i wyniosły w kosmos sondę Aditya-L1.
Rakieta, która wyniosła sondę-obserwatorium słoneczne Aditya-L1 w kosmos (fot: ISRO)
To nie koniec. Indie chcą wysłać lądownik także na Marsa, a jak wiemy, kto wyląduje na Czerwonej Planecie, zasługuje na duże uznanie. A także sondę na orbitę Wenus.
Budżet Indyjskiej Organizacji Badań Kosmicznych - ISRO, w tym roku to 1,52 miliarda dolarów, niewiele więcej niż kwota, o którą kongres USA zwiększył 25 miliardowy budżet NASA w porównaniu z zeszłym rokiem.
Wartość indyjskiego sektora kosmicznego w porównaniu z wartością światowej kosmicznej branży nie jest wielka, bo to tylko 2 procent z wartego 386 miliardów dolarów tortu, ale z czasem będzie to coraz większy kawałek.
Premier Indii zapowiada - do 2040 roku powinniśmy postawić stopę na Księżycu
W sobotę 21 października 2023 roku czeka nas pierwsza poważna próba hinduskiego pojazdu załogowego Gaganyaan, choć jeszcze bez załogi. Lot z trójką ludzi jest przewidziany na przyszły rok, a poprzedzi go jeszcze jedna bezzałogowa próba na przełomie 2023 i 2024 roku. Wedle wyliczeń ISRO lot załogowy ma kosztować nieznacznie powyżej miliarda dolarów, co przy niskobudżetowych działaniach ISRO i tak jest ogromną kwotą. Dla porównania misja Chandrayaan-3 kosztowała 75 milionów dolarów.
Premier Indii, Narendra Modi, którego jeśli nie znaliśmy, to mieliśmy okazję poznać przy okazji transmisji z lądowania misji Chandrayaan-3 na Księżycu, ponownie zabrał głos w temacie hinduskiej eksploracji kosmosu.
Celem indyjskiego programu kosmicznego, zdaniem premiera Indii, ma być eksploracja załogowa. W tym budowa stacji kosmicznej - Bharatiya Antariksha Station - do 2035, a także wysłanie pierwszego obywatela Indii na Księżyc przed rokiem 2040.
Plany nakreślone przez premiera, który skierował swoje słowa bezpośrednio do przedstawicieli ISRO, są bardzo ambitne, bo w niewielkim stopniu opóźnione w stosunku do tego co zamierza zrobić NASA czy CNSA. Co prawda amerykanie i Chińczycy, chcą być na Księżycu już około 2030 roku, a nawet wcześniej, ale Indie są na znacznie wcześniejszym planowania misji księżycowej.
Można by to potraktować jako przejaw megalomanii, ale być może to po prostu rozsądne myślenie, które ma doprowadzić do wykorzystania potencjału jakim dysponuje indyjski przemysł kosmiczny. Być może faktycznie krycie się za plecami innych, nie wychylanie przed szereg, przyniesie kiedyś Indiom duże korzyści.
Jednakże nawet tak optymistyczne myślenie nie pozwala zapomnieć, że Indie nie mają jeszcze sprecyzowanych planów budowy rakiety, która zawiezie ludzi na Księżyc. I dopiero za rok okaże się, czy potrafią wysłać człowieka w kosmos. A ponieważ przyjęta polityka finansowania programu kosmicznego zakłada poleganie przede wszystkim na krajowym przemyśle i niskobudżetowe rozwiązania, pomyślna realizacja wszystkich planów będzie ogromnym wyzwaniem.
Źródło: Reuters, Indian Express, inf. własna, ISRO (zdjęcia)
Komentarze
6-Hello my friend, today I will help you with your problem.
Jak na drugi pod względem ilości ludności kraj to słabo.