Sytuacja, o której pisze Business Insider miała miejsce w Stanach Zjednoczonych. Rodzeństwo postanowiło wybrać się elektrykiem w trasę o długości ponad 2 tys. km. Chcieli sprawdzić, czy warto kupić Teslę.
To nie pierwsza historia, w której oczekiwania kierowców względem elektrycznej Tesli spotykają się z bolesną rzeczywistością. Jeszcze w zeszłym miesiącu pisaliśmy o złodziejach ze stanu Georgia (USA), którzy po kradzieży musieli zatrzymać się na pobliskiej ładowarce, gdzie zostali ujęci przez policję.
Nieco dawniej, w 2019 r. w Arizonie miała miejsce podobna sytuacja, w której kobieta postanowiła ukraść Teslę – a ta rozładowała się chwilę po jej uruchomieniu. W Kalifornii natomiast właściciel skradzionej Tesli “uwięził” w niej 21-latka, przy użyciu zdalnego sterowania . Teraz przypominamy zimową podróż rodzeństwa z USA, które chciało przekonać się do zakupu elektryka Muska.
Podróż przez ponad 2 tys. km nie przebiegła tak, jak miała przebiec
Xaviar i Alice Steavenson są bohaterami tej prawdziwej historii, którą jeszcze niedawno opisywał Business Insider. Rodzeństwo, chcąc przekonać się, czy elektromobilność jest dobrym rozwiązaniem, postanowiło wynająć Teslę Model Y i przejechać nią trasę z Orlando (Floryda) do Wichita (Kansas). Według nawigacji Mapy Google, minimalna odległość pomiędzy tymi punktami wynosi ok. 2 200 km i jej pokonanie samochodem o konwencjonalnym napędzie potrwa ponad 20 godzin.
Rodzeństwo było świadome konieczności ładowania elektryka na trasie – i zdawało sobie sprawę, że wyrusza w podróż zimą, kiedy warunki atmosferyczne sprzyjają szybszemu rozładowaniu akumulatora. Pierwszy postój od startu podróży miał nastąpić po 2,5 godziny. W praktyce jednak “skończyło się na tym, że musieliśmy zatrzymywać się co 1,5 godziny, aby naładować akumulator przez godzinę, potem półtorej, a potem dwie” – mówił Xaviar cytowany przez BI.
Oprócz straconego na ładowanie czasu, rodzeństwo wydało też sporo pieniędzy na doładowanie akumulatora. Steavenson mówi o kwotach rzędu 25 do 30 dol. podczas pojedynczego postoju, a takich w ciągu jednego dnia było aż 6. Wypożyczalnia Hertz, w której wynajęto samochód wyjaśniała “problemy” podczas trasy niesprzyjającymi warunkami atmosferycznymi. Ostatecznie brat z siostrą wrócili na Florydę wypożyczonym Nissanem Rogue Sport.
Warto podkreślić, że problemy Steavensonów były tożsame z tymi, których doświadczało w zimowym okresie wielu mieszkańców USA. Wynika to ze wspomnianego wcześniej szybszego zużywania zgromadzonej energii z uwagi na konieczność m.in. ogrzewania baterii, ale też odbiorników prądu w aucie – jak np. ogrzewania wewnętrznego.
Komentarze
8