Destinies – jeśli lubisz Wiedźmina i mroczne fantasy, to w tej hybrydowej planszówce od razu się zakochasz!
Destinies wygląda z pozoru jak każda inna gra RPG z wypasionymi figurkami. Nie spodziewajcie się tu jednak wielkiej instrukcji i zawiłych zasad bądź też konieczności szukania Mistrza Gry. By świetnie się bawić wystarczy tu trochę miejsca na stole i aplikacja w smartfonie.
Destinies – hybrydowy bestseller z Kickstartera
Gry hybrydowe, czyli takie, które poza tradycyjnymi elementami w postaci kart, kości, figurek czy plansz, wykorzystują również dedykowane im aplikacje na smartfony, tablety lub PC czym sprytnie zacierają barierę między światem cyfrowym a analogowym. Dlatego mogą stanowić nie lada atrakcję zarówno dla graczy gier wideo, którzy chcieliby wejść w nieco inny rodzaj rozrywki, bardziej integrujący ludzi przy stole, jak i tradycyjnych fanów gier planszowych, których gry wideo z jakiegoś powodu być może aż tak nie pociągają.
Ja sama jestem ogromną fanką wplatania nowych technologii do planszówek z kilku względów. Po pierwsze - potęgują one immersję. Lektor czy choćby sama muzyka dopasowana pod scenariusz od razu zwiększa klimat zabawy. Po drugie, dają one nowe możliwości mechaniczne – w Kronikach Zbrodni były to chociażby scenki VR oglądane na smartfonie, a w Detektywie zagadki związane z odtworzeniem filmu wideo.
Po trzecie zaś – dedykowane planszówkom aplikacje często pełnią też rolę tradycyjnego Mistrza Gry, czyli prowadzą nas przez daną przygodę albo chociaż pomagają w żmudnych czynnościach typu liczenie punktów. Hybrydowa konstrukcja pozwala samym twórcom gier planszowych na więcej kreatywnych szaleństw.
Kroniki Zbrodni 1400 to jeden z ciekawszych przedstawicieli planszowych gier hybrydowych
Nic zatem dziwnego, że gry takie jak Destinies od wydawnictwa Lucky Duck Games, mających w swoim portfolio już kilka ciekawych hybryd (jak chociażby wspomniane już wcześniej Kroniki Zbrodni) wzbudzają zainteresowanie. I to całkiem duże, jeżeli spojrzymy chociażby na wyniki Kickstartera. W 2019 roku Destinies zebrało tam ponad 627 tys. dolarów.
Co więcej, do ufundowanej w maju bieżącego roku The Dark Quarter, kolejnej hybrydówki francusko-polskiego wydawcy opartej na mechanice Destinies, zebrano ponad 1 milion euro. Jak na realia branży gier planszowych to jest naprawdę duże wow.
Średniowieczna apokalipsa
Destinies przenosi nas w realia średniowiecznego fantasy, w którym to wiara w jedynego boga jest równie silna, co w pogańskie zabobony. To czas krucjat, zdegenerowanego społeczeństwa i braku nadziei na lepsze jutro. Przepowiadający przybycie Anioła Śmierci prorocy, wydają się wreszcie mieć rację, ponieważ ludzkość (a z nią gracze, w kolejnych rozdziałach kampanii) zaczyna borykać się z kolejnymi zwiastunami apokalipsy – wojną, głodem, zarazą. Jak gdyby tego było mało, w mrocznych zaułkach, lasach i polach na samotnych wędrowców czyhają potwory – biesy, wilkołaki, demony, zmutowane szczury etc.
To świat, który zdecydowanie nie jest czarno-biały, lecz tętniący różnymi odmianami szarości. Upiory nie zawsze okazują się bowiem złe, a bogobojni mieszkańcy - krystalicznie czyści. A bohaterowie? Cóż, w Destinies nie ma klasycznych herosów. Każdy scenariusz pozwala graczom wcielić się w trzech zwykłych, anonimowych ludzi określanych albo poprzez ich zawód (strażnik, żołnierz, zakonnica itd.) albo cechę szczególną (Prawa, Bezbożna, Tchórzliwy, Pokorna itd.).
Każdy z nich posiada nieznane innym graczom przeznaczenie, które zawsze można spełnić na dwa odmienne sposoby. To gracz decyduje o tym, w jakim kierunku poprowadzi swoją postać, przy czym nie musi wybierać tego na wstępie. Czasami wykonanie jednego celu może w trakcie gry okazać się niemożliwe, ponieważ ubiegnie nas inny gracz. Dlatego aż do finału można próbować osiągnąć obydwa warunki.
Dążąc do owych celów będziemy, jak przystało na grę fabularną, wykonywali różnorodne zadania. Questy w Destinies rozpisane są wręcz wzorowo – pełno jest w nich pobocznych postaci, zjawisk metafizycznych i wyborów moralnych. Czy ukradniecie pierścień zmarłej osobie?
Będziecie potrafili zdewastować ołtarz, by sprawdzić, czy nie kryje się w nim legendarny artefakt? A może zanurzycie rękę w przeklętej sadzawce albo porzucicie swojego konia na pożarcie potworowi, by samemu ujść z życiem? A trzeba Wam wiedzieć, że często nie są tylko decyzje na tak lub na nie. Możemy wybierać między rozwiązaniami siłowymi, sprytem, użyciem jakiegoś przedmiotu czy inną interakcją z otoczeniem!
Wszystkie te historie są maksymalnie przygodowe, oddające ducha mrocznych czasów i angażujące, ale bez obaw – nie zawsze mają depresyjny i ciężki klimat. Choć główne wydarzenia często uderzają w poważny, epicki ton, to zdarzają się tu także lżejsze historie.
Osobiście czułam się w trakcie gry trochę tak, jakbym rozgrywała Wiedźmina na planszy. Panowała tu podobna atmosfera - może mniej polityczna, ale również stawiająca ludzi w nieoczywistym świetle, bawiąca się folklorem i zaskakująca na każdym miejscu. I to właśnie dla fabuły przede wszystkim warto poznać Destinies, ale jeżeli sama warstwa narracyjna Was nie przekonuje, to powinny zrobić to dwa inne atuty tej gry – jej mechanika i wykonanie.
RPG nie tylko dla laików
By zagrać w papierowego RPG-a powinniśmy posiadać jakieś rozeznanie w danym uniwersum, ale przede wszystkim znać jakiegoś Mistrza Gry, czyli osobę, która na podstawie podręcznika i własnej kreatywności przygotuje sesje i będzie nadzorowała całą przygodę. W Destinies tę rolę przejmuje aplikacja, dzięki czemu wszyscy uczestnicy mogą być bohaterami i nikt nie musi przed grą specjalnie się do niej przygotowywać.
Co istotne, po fabularnym wprowadzeniu aplikacja pokazuje nam dokładnie, które kafle terenu musimy ułożyć na stole, by stworzyć mapę i gdzie rozmieścić postacie oraz ważne miejsca. Ponieważ kafle pozbawione są tekstu, tylko w aplikacji widzimy, że dany znacznik symbolizuje np. gospodę czy kościół. Program czuwa nad każdym aspektem zabawy za wyjątkiem śledzenia pozycji naszej postaci oraz ich statystyk.
Tak jak w typowych RPG-ach, tak i tutaj część obszaru jest jawna, a część nieodkryta. Dopiero wchodząc postacią na nieodkryty teren, obracamy kafelek na drugą stronę i aplikacja pokazuje nam, co się w danym miejscu znajduje.
Kampania podzielona jest na 5 scenariuszy, z których każdy stanowi zamkniętą opowieść łączącą się fabularnie w całość. Dzięki temu nie musimy wszystkiego przechodzić w tej samej grupie graczy. I tu na pewno zadacie pytanie, czy po zakończeniu kampanii jest sens do niej wracać? I tak, i nie. Z jednej strony ukończenie scenariusza nie wymaga odkrycia wszystkich miejsc na mapie, więc ponowna rozgrywka może sprawić, że zobaczymy inne zadania. Z drugiej jednak, znając już większość historii radość z zabawy jest znacznie mniejsza.
Na starcie każdy z graczy losuje swoją postać z gotową historią, statystykami i ekwipunkiem oraz wspomnianym już przeznaczeniem, czyli celami, do którego należy dążyć. W Destinies są tylko trzy umiejętności: inteligencja, zręczność i moc. W trakcie zabawy zdobywamy doświadczenie i ulepszamy nasze statystyki, co z kolei pozwala łatwiej wykonać dane zadanie.
Jednak w grze nie zawsze będziemy polegać wyłącznie na umiejętnościach. Czasem będzie można użyć pieniędzy, by kogoś przekupić, w inny sposób wykorzystać otoczenie lub użyć przedmiotu, który mamy w ekwipunku. Do tej ostatniej czynności wykorzystywana jest technologia Scan&Play, która polega po prostu na skanowaniu kodów QR z kart. W Destinies od razu spodobało mi się to, że aplikacja nigdy nie mówi wprost jaki konkretnie przedmiot możemy wykorzystać. Sami musimy wpaść na to, czy “ważny, srebrny relikt” będzie krucyfiksem znalezionym na cmentarzu, posążkiem kupionym na bazarze czy mieczem, który “wypadł” z potwora.
W skrócie zatem w swojej turze gracz może się poruszyć (lub zostać na kafelku) i dokonać w danym miejscu jednej interakcji np. porozmawiać z postacią, która stoi także na tym kafelku, wejść do krypty, udać się na zakupy do handlarza, zbadać posąg etc. To wszystko wykonujemy z poziomu samej aplikacji, która niczym Mistrz Gry opisuje efekt naszego działania. Ponieważ czytamy opisy na głos, gracze, którzy są nieaktywni w tej turze pozostają również skupieni, gdyż zdobyte w ten sposób informacje mogą im pomóc we własnym zadaniu, bez konieczności udawania się w to samo miejsce, w którym jesteśmy my.
Oczywiście wszystkie nasze działania skutkują zmianami w fabule. Warto jeszcze dodać, że w Destinies nie ma pasków życia. Nigdy tu nie umrzemy, więc nie zostaniemy wykluczeni z zabawy. Co najwyżej możemy zejść z poziomem doświadczenia tak nisko, że zaliczenie danego zadania będzie ekstremalnie trudne.
Podsumowując, wszystkie zasady są bardzo intuicyjne i logiczne. To zdecydowanie nie jest tak zaawansowana gra jak na przykład Gloomhaven. Tak naprawdę bowiem pod względem występujących w Destinies mechanik całą zabawę można spłycić do podejmowania wyborów i rzucania kością, co czyni j tę grę naprawdę przystępnym pod kątem reguł RPG-iem.
Ja osobiście całą kampanię przechodziłam z partnerem, który równie mocno „siedzi” w planszówkach oraz bratem, który towarzyszy nam tylko w rozgrywaniu łatwiejszych, familijnych tytułów. I choć trochę się obawiałam, że brat odbije się od gry, która na pierwszy rzut oka wydaje się dużo bardziej zaawansowana, to koniec końców okazało się, że wkręcił się w nią maksymalnie i nawet ograł nas w każdym ze scenariuszy. To powinno uzmysłowić Wam, że laicy nie powinni obawiać się Destinies. Nie ma nic trudnego w podążaniu za przygodą w aplikacji.
Urok mroku, czyli słówko o wykonaniu
Jak sami widzicie po zdjęciach, Destinies jest wydane absolutnie przepięknie. Po pierwsze efekt WOW robi tu 31 figurek NPC-ów, bohaterów i potworów, wśród których góruje majestatyczny, ogromny Anioł Śmierci. Ponarzekać można co prawda na wielkość pozostałych figurek, które z racji niedużych rozmiarów trudno niekiedy od siebie odróżnić, ale pełnią one w grze funkcję wyłącznie dekoracyjną. Jak ktoś ma smykałkę, to zawsze może je sobie samodzielnie pomalować.
Dalej mamy solidne tekturowe planszetki graczy z wyżłobieniami na znaczniki i kości, zachwycające 67 kafli terenu z urozmaiconymi krajobrazami (są miasteczka, góry, lasy, obozy, pola walki, zamki itd.) oraz aż 150 kart przedmiotów z kodami QR. Estetycznie wykonane są też wszystkie pozostałe elementy jak żetony monet czy znaczniki.
Warto podkreślić, że również aplikacja została tu świetnie przygotowana. Do każdego scenariusza wprowadza profesjonalny lektor, a muzyka w grze pasuje do mrocznego i pełnego tajemnic średniowiecza. Do pełni szczęścia zabrakło w zasadzie tylko udźwiękowionych dialogów, choć samodzielne czytanie kwestii na głos wpływa pozytywnie na immersję z rozgrywki w przypadku trybu dla 2-3 graczy. Z kolei do trybu solo udźwiękowione dialogi mogłyby wnieść nieco więcej emocji, zwłaszcza, że zabawa w samotności nie jest tak intrygująca jak wyścig z żywymi przeciwnikami.
Trochę goryczy też trzeba wypić
Choć ja sama uważam Destinies za jeden z najlepszych tytułów wydanych w 2021 roku, to nie jest on pozbawiony wad lub może raczej irytujących właściwości. Po pierwsze poziom losowości jest tutaj bardzo wysoki. Oczywiście to my decydujemy zawsze jakie znaczniki przesuwamy przy zdobywaniu doświadczenia, iloma kośćmi rzucamy i kiedy używamy przydatnych kart jednorazowych, ale nadal, jeżeli będzie prześladował nas pech w rzutach kością, to może się zdarzyć, że kilka kolejek z rzędu utkniemy w jednym punkcie, nie mogąc zaliczyć ważnego testu.
Druga sprawa to realizacja przeznaczenia. Niektóre cele postaci są zdecydowanie trudniejsze do wykonania od pozostałych, co niejako narzuca nam kierunek gry i może budzić poczucie niesprawiedliwości. Zadziwia również niski poziom interakcji pomiędzy graczami. Nie da się tu handlować ze sobą czy atakować rywali. To czysty wyścig na realizację celów, przy czym negatywna interakcja jest raczej pośrednia, polegająca np. na szybszym kupieniu w sklepie interesującego przedmiotu.
No i na koniec aspekt, który budzi moją największą wątpliwość. Otóż w Destinies funkcjonuje system moralności. Gdzieś w środku aplikacji algorytmy oceniają decyzje graczy i w teorii, to właśnie od nich zależy, czy bohater przejdzie finałową sekwencję szybciej czy wolniej. Twórcy gry podkreślają, że nawet jeżeli ktoś dotrze do finału później, to o ile zachowywał się etyczniej w grze, będzie miał szansę prześcignąć bardziej “splugawionego” bohatera, który rozpoczął finałową sekwencję przed nim.
W praktyce jednak tego w ogóle nie zauważyłam. W moich rozgrywkach zawsze wygrywał gracz, który najszybciej zrealizował swój cel i dotarł do finału. Możliwe, że to przypadek, możliwe, że komuś szło w testach lepiej lub gorzej – trudno rzec, co tak naprawdę w tej grze przesądza o zwycięstwie.
Destinies – czy warto kupić?
Absolutnie tak, o ile macie ochotę na mroczną, niebanalną, satysfakcjonującą i immersyjną przygodę na stole. I wcale nie musicie być znawcami gatunku. Może nawet będzie to Wasz pierwszy kontakt z grami fabularnymi. Jeżeli tak – super, gwarantuję, że się od Destinies nie odbijecie. Jeżeli jesteście zaś smakoszami gatunku i macie zaliczone już takie hity jak Gloomhaven, Tainted Grail czy Posiadłość Szaleństwa, to uważam, że również nie będziecie się tu nudzić. Może nawet spodoba Wam się ta prosta mechanika i wsiąkniecie w ten niebanalny klimat? Zwłaszcza, że w porównaniu do w/w tytułów Destinies kosztuje dobre 200-300 zł mniej.
Zdecydowanie polecam też tę grę osobom, które same uwielbiają tworzyć historie. Jej autorzy wydali niedawno edytor, dzięki któremu można bawić się praktycznie w nieskończoność konstruując własne przygody. A jeżeli się super sprężycie, to możecie nawet wziąć udział w konkursie na najlepszy autorski scenariusz i zgarnąć ładną sumkę!
Brakuje Wam czasu lub kreatywności na takie zabawy? To też nic straconego, bo na koniec 2022 roku Lucky Duck Games wypuści polską wersję dwóch dużych dodatków. Mity i Folklor to 3 dodatkowe scenariusze, które pozwolą zmierzyć się z gargulcem, doppelgangerem i meluzyną, a Morze Piasku to kampania w pirackim klimacie z nową mechaniką poruszania się lochami i labiryntami.
Duet uznanych polskich projektantów w postaci Michała Gołębiowskiego i Filipa Miłuńskiego stworzył moim zdaniem hybrydę, od której nie oderwą się zarówno miłośnicy planszówek jak i gracze gier wideo. Czas pokaże, czy ich następne dzieło, The Dark Quarter, będzie równie udane, ale coś mi mówi, że sukces jest wpisany w przeznaczenie tych autorów.
Ocena gry planszowej Destinies:
- intuicyjne zasady
- aplikacja ułatwiająca rozgrywkę i dodająca immersji
- mroczny klimat
- ciekawe i angażujące zadania
- wysoka jakość wykonania elementów
- dużo niebanalnych wyborów moralnych
- frajda z eksplirowania mapy
- brak śmierci (gracz nie jest wykluczany z rozgrywki)
- niewielki poziom interakcji
- gra raczej na raz, jeżeli nie ma się chęci bawienia edytorem scenariuszy
- niejasny system moralności
Ocena końcowa
- Wykonanie:
- Złożoność:
- Losowość (im mniej tym lepiej):
- Regrywalność:
- Interakcja z innymi graczami:
- Przyjemność z rozgrywki:
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!