Karton, plastik i… nowoczesne technologie - w te gry planszowe nie pograsz bez prądu
Był taki czas, kiedy istniał jeszcze jasny podział na gry cyfrowe i analogowe. Teraz ta bariera się zaciera za sprawą produkcji hybrydowych, a gry planszowe, w które nie pograsz bez prądu, to świetny pomost między zabawą wirtualną i „kartonową”. Warto samemu spróbować!
Gry planszowe idą z duchem czasu
Gry planszowe przeważnie kojarzą nam się ze wspólną zabawą ze znajomymi przy zawalonym kartami, figurkami i kośćmi stole. I słusznie! W końcu na tym polega ich urok. Ale czy to znaczy, że nie mają one nic wspólnego z grami cyfrowymi, takimi jak, dajmy na to, Divinity: Original Sin II, Phoenix Point, Civilization VI czy nawet Baldur’s Gate III bądź Cyberpunk 2077? Okazuje się, że gry planszowe dzielą z tymi wirtualnymi RPG-ami czy strategiami więcej, niż można by przypuszczać.
Połączenie planszówki i gry cyfrowej
I nie chodzi jedynie o mechanikę zagrań, rozwój postaci czy turowy system prowadzenia działań. Ostatnio gry planszowe coraz mocniej otwierają się bowiem na nowe technologie. W taki sposób powstają produkcje hybrydowe, które łączą zabawę na tekturowej planszy z aplikacjami dostępnymi na smarfony, tablety czy laptopy.
Gry planszowe przeważnie kojarzą nam się ze wspólną zabawą ze znajomymi przy zawalonym kartami, figurkami i kośćmi stole. Ale czy to znaczy, że nie mają one nic wspólnego z grami cyfrowymi. Okazuje się, że powstają produkcje hybrydowe, które łączą zabawę na tekturowej planszy z aplikacjami dostępnymi na smarfony, tablety czy laptopy.
Jeśli więc do tej pory preferowaliście wirtualną zabawę, ale macie ochotę przerzucić się na gry planszowe, trochę z nimi poeksperymentować, a nawet oddać się im bez reszty, takie hybrydy okazać się dla Was idealną propozycją.
Zwłaszcza, że nowe technologie są wplatane w tradycyjne mechanizmy planszówek na najróżniejsze sposoby. Służą ułatwieniu zabawy, zmniejszają losowość rozgrywki na rzecz jej większej złożoności bądź też pozwalają uniknąć zaprzęgania dodatkowego gracza do „brudnej roboty” (czytaj: wcielania się w siły zła, przeliczania statystyk czy robienia za mistrza gry).
Każda z takich hybrydowych planszówek na swój sposób stara się wykorzystać dedykowaną jej aplikację, a pomysłowość w tym zakresie twórców przeciera nowe szlaki. Brzmi ciekawie? Jeszcze jak! Oczywiście, na co dzień trudno znaleźć czas na eksperymentowanie z tą nowatorską formułą, ale skoro i tak większość z nas bawi się w chowanego z koronawirusem i nie wychodzi z domu, można wreszcie dać szansę klasycznej „kartonowej” rozrywce. W końcu planszówki od lat są jednym z najprzyjemniejszych sposobów spędzania czasu z bliskimi.
Przedstawiamy więc naszą selekcję najlepszych gier planszowych, w które nie pogracie bez prądu. Oczywiście, bez przesady, nie trzeba od razu instalować w domu dodatkowego generatora, ale ładowarka do urządzenia mobilnego z pewnością się przyda. Wielogodzinna partia potrafi wycisnąć ostatnie soki ze smartfonowych baterii.
Wciąż zastanawiacie się, jak to połączenie starego z nowym miałoby działać w praktyce? Przyjrzyjmy się więc temu bliżej na przykładzie kilku znakomitych gier hybrydowych!
Nowe technologie wplatane są w tradycyjne mechanizmy planszówek na najróżniejsze sposoby. Służą ułatwieniu zabawy, zmniejszają losowość rozgrywki na rzecz jej większej złożoności bądź też pozwalają uniknąć zaprzęgania dodatkowego gracza do „brudnej roboty”.
Jak gry planszowe łączą się z nowymi technologiami?
Jeżeli do tej pory grywaliście głównie w produkcje cyfrowe, być może najłagodniejszym przejściem do formuły hybrydowej będzie dla Was XCOM – gra planszowa. Tytuł mówi tu sam za siebie – to wariacja na temat taktycznej turówki od Firaxis Games. Z tą różnicą, że w wersji hybrydowej nie dowodzimy oddziałem żołnierzy w skali mikro, ale przechodzimy na większą skalę broniąc całej planety przed inwazją obcych.
Nawet czwórka graczy może połączyć swoje siły w kooperacyjnym trudzie ocalenia Ziemi. Mamy więc globalną mapę i całą masę technologii by stawić czoła najeźdźcom z kosmosu. A jak w to wszystko wpisuje się aplikacja na urządzenia mobilne? Przede wszystkim dowodzi flotą UFO, co sprawia, że ataki nieprzyjaciół nie są zależne od bezdusznego rzutu kośćmi, ale za sprawą sztucznej inteligencji dopasowują się do sytuacji na planszy.
Co więcej, wykorzystanie oprogramowania ratuje lasy… W tym znaczeniu, że papierowa instrukcja jest ograniczona do cieniutkiej broszurki, a wszystkie zasady rozgrywki są wykładane za pomocą samouczka, który proponuje aplikacja. Oszczędza to także niepotrzebnych wyliczeń związanych z aktywnością obcych, a także prowadzi nas przez kampanię za pomocą instrukcji wyświetlanych na ekranie. Co ważne jednak – wcale nie odbiera to zabawie jej planszowego wdzięku!
Druga propozycja, której nie sposób pominąć w naszej selekcji to czeska gra hybrydowa pod tytułem Alchemicy. Tutaj sprawa ma się zgoła inaczej niż w przypadku XCOM, ponieważ rozgrywka to takie średniowieczne Breaking Bad, a cała zabawa polega na warzeniu mikstur, spisywaniu receptur, czy też rywalizacji z innymi na polu „nauki” rodem z mrocznych wieków. Wszystko to zostaje zwieńczone konkursem alchemicznym, na którym możemy się popisać swoją reputacją i talentem do pichcenia eliksirów.
Spytacie, gdzie w tym wszystkim miejsce dla cyfrowej aplikacji? Jej rola polega w dużej mierze na instruowaniu nas, jakie kombinacje składników pozwolą nam uniknąć zatrucia, a jakie przyniosą pożądane efekty oraz przysporzą nam wiekuistej sławy i splendoru w alchemicznym świecie. Wprawdzie jest też możliwe zastąpienie cyfrowego zaplecza dodatkową osobą, która będzie to wszystko przeliczać za pomocą specjalnej podziałki, ale… umówmy się, kto chciałby odwalać taką robotę, kiedy inni świetnie się bawią przy mieszaniu eliksirów?
Przykład Alchemików pokazuje dobitnie, jak gry planszowe wykorzystują aplikacje do walczenia z powtarzalnością kolejnych partii. To jeszcze jedna zaleta takich hybrydowych rozwiązań. No, dobrze, ale przecież nie jedyna. Czasem bywa i tak, że aplikacja robi za prawdziwego mistrza gry, niemal takiego jak z papierowych erpegów.
Tak to wygląda między innymi w inspirowanym prozą Lovecrafta Posiadłości Szaleństwa: Druga edycja. Jeszcze pierwsze wydanie tej planszówki wymagało od jednego z graczy, aby wcielił się w rolę tak zwanego Strażnika Opowieści. Wznowienie zrezygnowało z takiego rozwiązania na rzecz cyfrowego mistrza gry.
Scenariusze kampanii są więc odczytywane przez lektora z głośników smartfona, tabletu czy komputera. Ponadto wirtualny model planszy dokładnie określa, gdzie rozmieścić odpowiednie żetony i jak w ogóle ułożyć z kartonowych segmentów nasze pole bitwy z siłami Cthulu, czyli kolejne pokoje tytułowej posiadłości. Dużym ułatwieniem dla początkujących amatorów planszówek jest także ograniczenie do minimum wszystkich koniecznych wyliczeń i rzutów – robi je za nas apka!
Jak można się domyślić, wykorzystanie nowych technologii pozwala ciekawie połączyć przygodówkową konwencję (opartą na eksploracji, dialogowych wyborach czy też pojedynkach z przeciwnikami) z motywami żywcem wyjętymi z pełnoprawnych erpegów. Podobnie postępuje Władca Pierścieni: Podróże przez Śródziemie, planszówkowa adaptacja arcydzieła Tolkiena.
W tym tytule erpegowe naleciałości są jeszcze wyraźniejsze niż w Posiadłości Szaleństwa. Na początek wybieramy poziom trudności, kompletujemy bohaterów do naszej drużyny, przypisujemy im ekwipunek, a nawet klasę postaci. Wszystko to, rzecz jasna, z pomocą rozbudowanej aplikacji, którą na pierwszy rzut oka można pomylić z menu cyfrowego RPG w stylu Baldur’s Gate.
Potem starczy już tylko ruszyć w tytułowe podróże przez Śródziemie (w liczbie mnogiej, bo scenariuszy jest kilka, a do tego na ostatniej prostej jest też polska edycja fabularnego dodatku). I, trzeba przyznać, że jest to wyprawa niezwykle nastrojowa. Nie tylko za sprawą samej aplikacji, ale też klimatycznych, nieco filmowych figurek, które aż chce się podziwiać, przestawiać po składanej z segmentów mapce, a nawet – to dla ambitniejszych – własnoręcznie pomalować.
Oczywiście nie wszystkim może pasować konwencja Tolkienowskiego fantasy czy Lovecraftowskiej grozy. Są wśród nas tacy gracze, którzy nade wszystko pragną surowego realizmu. Idealnymi propozycjami dla nich są dwie planszówki kryminalne. Zamiast potworów z innych światów, znajdziemy w nich stare dobre morderstwa i odwieczną zabawę w gliniarzy i przestępców.
Pierwsza z dwóch propozycji to Detektyw – Kryminalna Gra Planszowa, gdzie kontrolujemy grupę specjalistów z agencji śledczej. Prowadzimy ich przez pięć scenariuszy kampanii, w których w ograniczonym czasie staramy się ułożyć w całość przestępczą układankę. W tym celu korzystamy z pomocy laborantów, techników, detektywów… Krótko mówiąc całego grona postaci, z których każda ma swój pakiet unikalnych zdolności.
Natomiast cyfrowe zaplecze tytułu to strona internetowa, która naśladuje policyjną bazę danych – jedną z tych, które tak często widujemy w filmach sensacyjnych. Sprawdzamy w niej niezbędne dla śledztwa informacje, analizujemy wyniki laboratoryjnych testów i weryfikujemy znalezione tropy.
Trochę inaczej do tego samego tematu podchodzi tytuł Kroniki Zbrodni. Choć sam zamysł rozgrywki jest podobny, tutaj aplikacja jest znacznie mocniej wpisana w rozgrywkę i pozwala na przykład oglądać na ekranie smartfona modele miejsc zbrodni w poszukiwaniu poszlak. Co więcej, przy zakupie dodatku otrzymamy też okulary VR!... No dobrze, nazwa ciut myląca, bo chodzi o nakładkę na smartfona, która pozwala oglądać obraz w 3D.
Mimo że gogle mogą rozczarowywać, reszta cyfrowych rozwiązań została wykonana na medal i ze sporą dozą pomysłowości. Starczy wspomnieć na przykład, że podczas przesłuchań świadków skanujemy kody QR z kart, żeby, dajmy na to, którąś z postaci wypytać o jej kontakty z osobą z grona podejrzanych. Niech Was jednak nie zmyli ta „nowoczesność” Kronik Zbrodni, bo mimo zastosowania aplikacji, produkcja trzyma świetny klimat przestępczego Londynu. I to kolejny duży plus tego tytułu.
Na koniec naszego zestawienia zostawiliśmy grę szczególną. Nie ze względu na projekt rozgrywki, ale na tematykę. Tak, tak, pośród planszowych gier z prądem nie mogło zabraknąć reprezentanta gwiezdnowojennego uniwersum. Chodzi o Star Wars: Imperium Atakuje, czyli grę przygodową z elementami taktyki, w której siły Rebelii mierzą się z oddziałami Imperium. Potyczka przebiega w dwóch trybach – kampanii lub konfrontacji (czyli z fabularną nadbudówką lub w charakterze pojedynczej bitwy).
Każdy z graczy wybiera bohatera, którym będzie kierował na froncie wojny o nowy ład w odległej galaktyce. I chociaż rozgrywka jest głównie kooperacyjna, jeden z zawodników może się wcielić w siły złowrogiego Imperium.
Gdzie w tym wszystkim miejsce na aplikację spytacie? Jej użycie jest opcjonalne. Jeżeli nie znajdziemy nikogo, kto chciałby sobie pokalać ręce dowodzeniem szturmowcami czy Darthem Vaderem, w imperialnego nadzorcę może wcielić się cyfrowy mózg naszego smartfona czy tabletu. Wtedy asymetryczna rywalizacja przestaje być asymetryczna i nie ma już w sobie nic z rywalizacji. Wszyscy uczestnicy zabawy współpracują ze sobą w przeprawach z Ciemną Stroną Mocy.
Wybraliśmy tylko najciekawsze gry planszowe, które starają się wplatać nowe technologie w tradycyjną zabawę, ale takich eksperymentów jest coraz więcej. Warto śledzić je na bieżąco, bo każdy z nich skłania do namysłu, jak będzie wyglądała przyszłość planszówek. Czy zbliżą się formą do gier komputerowych i konsolowych? A może znajdą w tym wszystkim własną niepowtarzalną drogę?
Połączenie nowych technologii i gier planszowych występuje też w innych wariantach. Bo skoro można zaimplementować aplikację do planszówki, to czemu by nie przenieść „kartonowej” gry w całości na ekran komputera?
Przyszłość gier planszowych to zagmatwana sprawa…ale ekscytująca!
Trudno przejrzeć na wylot tę kryształową kulę, w której majaczy przyszłość planszówek. Wydaje się jednak, że początkowe kontrowersje, jakie towarzyszyły produkcjom hybrydowym, odchodzą w niepamięć i coraz chętniej przy produkcji gier planszowych sięga się po nowe technologie. Tak jak w ostatnim czasie zrobiła to polska gra Beyond Humanity: Colonies, która zbiła małą fortunę na Kickstarterze.
Planowany tytuł ma jeszcze mocniej spajać ze sobą klasyczną planszową rozgrywkę z cyfrowym wsparciem – nadmieńmy tylko, że plansza ma być wyposażona we własny „hardware”, który na bieżąco przesyła dane do aplikacji. Budujemy więc kolonię, którą zarządza system smartfona czy tabletu i na żywo reaguje na to, co dzieje się na naszym stole.
Imponujące, prawda? Co ciekawe, połączenie nowych technologii i gier planszowych występuje też w innych wariantach. Bo skoro można zaimplementować aplikację do planszówki, to czemu by nie przenieść „kartonowej” gry w całości na ekran komputera?
Tą drogą ruszył kultowy Talisman, planszówka w klimatach fantasy, teraz dostępny już w wersji stuprocentowo wirtualnej jako Talisman: Digital Edition. Również karcianka Magic The Gathering Online wybrała ten wariant i teraz pozwala na internetową rozgrywkę w sieci. No, a do tego, nie trzeba się martwić, że karty zaleją się kawą (chyba, że wylejemy ją na peceta, ale i wtedy mamy w chmurze zapasowe kopie).
Trzeba przy tej okazji nadmienić, że także rewelacyjne Gloomhaven wskoczyło do wirtualnego świata i to w brawurowy sposób. Ta oklaskiwana gra planszowa doczekała się swojej cyfrowej adaptacji, która mogłaby śmiało stanąć w szranki z co lepszymi grami taktycznymi bądź erpegowymi od wejścia projektowanymi na pecety lub konsole.
Nie dajmy się jednak zwieść wrażeniu, że wirtualny świat to jakieś królestwo dla uprzywilejowanych i że gry planszowe desperacko próbują dostąpić tego zaszczytu, żeby do niego wejść. Nic z tych rzeczy! W końcu trend odwrotny, a więc przenoszenia produkcji wirtualnych na kartonowe plansze, również zyskuje na popularności.
Wspominaliśmy chociażby o XCOM-ie, ale to nie wszystko. Niech za inny przykład posłuży Bloodborne, który nie może się doczekać swojego sequelu na konsole, za to już po raz drugi wkracza do świata gier analogowych.
Parę lat temu umościł się na naszych stołach pod postacią karcianki, a teraz przeobraża się w formę w pełni planszową. Lochy Yharnam mają zostać odmalowane na kartonach, a nawiedzające je bestie przybiorą postać misternie wykonanych figurek. Aż dreszcz ekscytacji i trwogi przechodzi po plecach na widok zapowiedzi.
Ba! Nawet Horizon Zero Dawn swego czasu pojawiło się na Kickstarterze, gdzie zbierano fundusze na wydanie planszówki inspirowanej tym konsolowym (a wkrótce i pecetowym) hitem.
Przykłady przenikania się gier planszowych z nowymi technologiami można by mnożyć i mnożyć. Ale koniec końców, ważne, żeby ta „hybrydyzacja” - jakkolwiek rozumiana – miała formę współpracy a nie rywalizacji. Ręka w rękę rozwiązania tradycyjne i nowatorskie mogą bowiem dostarczyć nam rozrywki, o jakiej nawet nie marzyliśmy.
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- Polecane gry planszowe - TOP 10
- Najlepsze gry planszowe dla dzieci
- Karciankowo-planszowe Marvel United olbrzymim sukcesem. Takiej zbiórki na Kickstarterze tylko pozazdrościć
- Co robić w czasie 14-dniowej kwarantanny? 10 sposobów na rozrywkę
Komentarze
3