Dreams na PlayStation 4 to Roblox, Minecraft i Garry’s Mod w jednym – tylko czy gracze są na to gotowi?
Dreams to kolejna „gra do tworzenia gier”. Mamy tu i świetny wygląd i nieskończone możliwości. Mamy też pełną bibliotekę projektów. Pytanie tylko czy to nie twórcy powinni produkować gry, a my tylko się nimi bawić? Sprawdzamy, czy przekazanie graczom kreatywnych narzędzi ma sens.
-olbrzymie możliwości dla twórców,; - ogromna baza dzieł innych graczy,; - niezwykle przyjemne wprowadzenie do zabawy,; - szczegółowe samouczki.
Minusy- opanowanie tworzenia może zająć dziesiątki godzin,; - udostępnione produkcje bywają lepsze i gorsze - zabawa właściwie tylko dla ludzi kreatywnych z zacięciem do żmudnej pracy.
Kreatywność w grach objawia się rozmaicie – jedni budują domy w The Sims 4, inni tuningują auta w Need for Speed. W końcu tworzyć każdy może – jeden lepiej, a drugi gorzej. To hasło mogłoby być myślą przewodnią każdej otwartej, wirtualnej piaskownicy podobnej do Dreams. Pamiętam jak kilka lat temu czytałem newsy o kolejnych cudach zbudowanych w Minecraft. Doceniałem pomysłowość, ale i tak samemu nie wciągnąłem się w fenomen Markusa „Notch” Perssona.
Dopiero po jakimś czasie, za sprawą dużo młodszych siostrzeńców, pozwoliłem sobie na zabawę wirtualnymi klockami, oswajanie zwierząt i kopanie głęboko pod ziemią. Przyznaję, że gdyby doba była dłuższa, a ja byłbym ciągle w wieku szkolnym, pewnie poświęciłbym Minecraftowi kilkaset godzin. Zresztą, wspomniani już młodociani gracze pokazali mi inny fenomen, Roblox - kreatora gier, w którym cegiełka po cegiełce, swoje dzieła dokłada społeczność. Brzmi świetnie, prawda?
I właśnie na tej samej zasadzie opiera się Dreams. Podstawowa zawartość to efekt wytężonej pracy Media Molecule (studia odpowiedzialnego między innymi za LittleBigPlanet 2 czy Tearaway), a także tych graczy, którzy tworzyli swoje dzieła na długo przed światową premierą gry na PlayStation 4, w fazie jej wczesnego dostępu. Jednak to, co widzimy na początku to jedynie przedstawienie możliwości, które ma każdy z biorących udział w tym „kreatorze snów”.
Tworzyć każdy może – jeden lepiej, a drugi gorzej. To hasło może być myślą przewodnią "gry" Dreams i każdej podobnej do niej otwartej, wirtualnej piaskownicy.
Dreams, czyli zwiedzaj cudze marzenia
Dla kogo przeznaczone jest Dreams? Dla każdego! Poważnie, zanim w ogóle uruchomiłem samouczek tworzenia pierwszej sceny, postanowiłem zapoznać się z kilkoma gotowymi produkcjami. W ledwo godzinę zdążyłem być jednorękim kucharzem, który w minutę musi przygotować jak najbardziej kaloryczne danie, pilotowałem też samolot i oglądałem trójwymiarowe obrazy, przedstawiające martwą naturę.
Najbardziej jednak spodobało mi się profesjonalnie przygotowane Marzenie Arta, gry od samych twórców Dreams, zbudowanej w całości za pomocą tego narzędzia. Jest tu więc profesjonalny dubbing, autorskie piosenki, animacje i zróżnicowane tryby. Przez chwilę oglądamy grę przygodową, by kolejny rozdział spędzić na skakaniu sympatycznymi postaciami w konwencji platformówki.
Wszystko to doskonale pokazuje jak wiele można zrobić w Dreams. Z tyłu głowy cały czas jednak tkwi przekonanie, że do tego trzeba nie lada talentu, czasu i samozaparcia. Ale wiecie co? Nawet dla samego Marzenia Arta, warto zaopatrzyć się w Dreams. Po pierwsze, to zwyczajnie świetny indyk, a po drugie zróżnicowanie poziomów dobitnie pokazuje, ile da się tu stworzyć. Grając w tę gierkę w Dreams nie raz łapałem się na mówieniu do siebie - „Hej, to tak można? Też tak chcę!”.
Chociaż wątpię, żeby szybko jakakolwiek gra stworzona przez twórców zachwyciła mnie tak, jak Marzenie Arta, to na pewno będę próbował. Włączyć wieczorem Dreams na godzinę-dwie i sprawdzić kilka prostych produkcji, to naprawdę relaksująca rozrywka. Kojarzy mi się trochę z odczuciem, które miałem uruchamiając odświeżoną wersję konsoli Mini NES Classic i sprawdzając po kolei małe, klasyczne tytuły. Wówczas też nie wiedziałem do końca co mnie czeka.
W Dreams niemal każda z uruchamianych gier odbiegała od dzisiejszych standardów, sprawiając mi rozmaite niespodzianki. Stworzony na nowo, oryginalny Mario czy pierwszy Tomb Raider, nawet nie działające w stu procentach, fundowały mi miłą, sentymentalną podróż w przeszłość.
Tworzenie dla zuchwałych… i wytrwałych
Uruchomienie w Dreams trybu tworzenia to przygoda długa i mozolna, ale i satysfakcjonująca. Jasne, najpierw trzeba uporać się ze sterowaniem, później z logiką twórców, a na końcu z przeolbrzymią liczbą czekających nas wyzwań. Choć wszystko starano się tu przekazać w przystępnej formie, to stworzenie animacji, a tym bardziej gry, wymaga przyswojenia olbrzymiej ilości wiedzy.
Nie wygląda mi na to, żeby twórcy starali się zachować balans między przystępnością kreatora, a liczbą dostępnych opcji. Oni po prostu pozwoli na bardzo wiele – a opanowaniem tego muszą przejmować się gracze pragnący zostać chałupniczymi twórcami.
Gdy już stworzyłem pierwsze krzaki, rzeczki, pochylnie i górki, czułem pewną satysfakcję. Próba wykreowania zachowań i podstawowych algorytmów, zakończona pierwszymi niepowodzeniami i znacznie mniejszymi sukcesami, kazała mi zadać sobie pytanie – po co ja to robię?
Jedyna odpowiedź, jaka przychodziła mi do głowy to ta mówiąca, że zarówno Dreams na PlayStation 4, jak Garry’s Mod, Minecraft czy Roblox to odrobinę sztuka dla sztuki. Dobrowolni twórcy raczej nie dostają przecież wynagrodzenia, czy natychmiastowej propozycji pracy od studia deweloperskiego. Ich wynagrodzeniem są zazwyczaj co najwyżej tysiące „łapek w górę” przy stworzonych przez siebie projektach. No i oczywiście zadowolenie fanów.
Teoretycznie więc nie warto bawić się w tworzenie „gier w grze”. W praktyce jednak setki, jeśli nie tysiące twórców robi to i dzięki nim takie projekty jak Dreams żyją i mają się świetnie. Korzystają studia, takie jak Media Molecule, korzystają ci, którzy chcą dać upust kreatywności i korzystamy my, gracze, bo często wśród małych dzieł znaleźć można i prawdziwe perełki.
Dreams to więcej niż gra – to ogromny projekt, w którym można bawić się na wielu poziomach.
Jeśli nie Dreams, to co innego?
Przyznaję, że zabrakło mi cierpliwości i czasu, by w Dreams stworzyć coś na tyle dobrego, by podzielić się tym z resztą społeczności. Nie wykluczam, że może ten czas nadejdzie. Póki co jednak ciągle walczę z kreatorem i wprawianiem obiektów w ruch. Tym bardziej podziwiam tych, którzy przechodzą cały proces od samouczka po wypuszczenie w świat swojej gry.
Zresztą, w podobny sposób szanuję twórców w Minecraft, gdy oglądam w Internecie ich małe dzieła sztuki, takie jak przeniesione w klockowy świat miasta czy w pełni działający telefon. To niezły prognostyk – jeśli „kwadratowy świat” Minecrafta skupił wokół siebie i graczy, i twórców, to podobny los może czekać Dreams.
Muszę jednak przyznać, że czasem nie rozumiem motywacji społeczności skupionej wokół tego typu kreatywnych gier. Dlaczego ludzie, którzy chcą tworzyć, nie zachwycają się w podobnym stopniu takimi programami jak Android Studio, Dev-C++ czy chociażby silnikiem Unity? W końcu to w nich robi się duże, własne gry. Jasne, trzeba nauczyć się języka, takiego jak C++ lub Java, ale możliwości są nieograniczone. Do tego, produkcje wydane w ten sposób można śmiało sprzedawać.
Jeśli jednak chcemy łączyć przyjemne z pożytecznym, to polecam zapoznanie się choćby z darmowym Rabbids Coding, dostępnym na platformie Uplay. Sympatyczne Kórliki, znane ze spin-offu Raymana i Mario, uczą podstaw programistycznej logiki, nieźle przy tym bawiąc. To świetny pierwszy krok do tworzenia własnych algorytmów i – finalnie – także gier.
Dreams – warto kupić, bawić się i tworzyć
Dreams to więcej niż gra – to ogromny projekt, w którym można bawić się na wielu poziomach. Przy tym wyczuwalna jest jego baśniowość i sympatyczna, wręcz urocza aura, w odróżnieniu od chociażby Garry’s Mod, gdzie gravity gun potrafił tworzyć rozmaite, raczej karykaturalne i niekiedy makabryczne twory. Przyjemna oprawa graficzna stoi też w kontrze do kanciastego Minecrafta, dzięki czemu łatwo jest projektować przyjemne dla oka lokacje i postacie.
Jedno jest pewne – Dreams już tętni życiem i za sprawą społeczności będzie zyskiwać tylko więcej zawartości, często bawiącej bardziej, niż niejedna produkcja niezależna wydawana osobno na Steam. Jeśli więc macie ochotę na to, by każdego wieczoru, po uruchomieniu konsoli, sięgnąć po coś nowego – instalujcie Dreams.
Podobnie możecie zrobić, jeśli czujecie twórczą wenę, ale nie macie zamiaru grzebać się w linijkach kodu i wolicie skorzystać z wizualnego edytora. Kreowanie własnych marzeń w tego typu otwartych środowiskach może być początkiem wielkiej przygody – tak dla twórców, jak i dla Was. Choć jest ryzyko, że po kilkunastu godzinach spędzonych w piaskownicy, motywacja nieco spadnie.
Ocena końcowa Dreams:
- olbrzymie możliwości dla twórców
- ogromna baza dzieł innych graczy
- niezwykle przyjmne wprowadzenie do zabawy
- szczegółowe samouczki
- opanowanie tworzenia może zająć dziesiątki godzin
- udostępnione produkcje bywają lepsze i gorsze
- zabawa właściwie tylko dla ludzi kreatywnych z zacięciem do żmudnej pracy
- Grafika:
dobry - Dźwięk:
dobry - Grywalność:
dobry plus
Ocena ogólna:
Grę Dreams na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od firmy Sony Interactive Entertainment Polska
Oto co jeszcze może Cię zainteresować:
- Firewatch – spacer z duszą na ramieniu
- What Remains of Edith Finch – gość w dom, śmierć w dom
- >Observer_ – polska brama do wizualnego cyber-horroru
Komentarze
0Nie dodano jeszcze komentarzy. Bądź pierwszy!