1000 metrów przewyższeń, góry, upał i czeski single track, czyli Garmin BootCamp i testy Garmin Edge 1040 Solar
Czy Garmin Edge 1040 Solar to najlepszy komputerek rowerowy na rynku? Czy można to stwierdzić po dwóch dniach testów? Jak rowerzysta-kolarz-amator radzi sobie w górach? Jakie funkcje swoich sportowych gadżetów pokazał Garmin podczas BootCampu?
Poznań - Wrocław - Polanica-Zdrój. Taką trasę przebyłem, by wylądować na Garmin BootCamp w takim towarzystwie, że głowa mała. W takim, że moja pierwsza myśl po przyjeździe na miejsce wybrzmiewała mi pod czaszką z grubsza tak o: przeżyć, a jak będzie wstyd i hańba, to udać, że skręciłem kostkę. Szczęśliwie wstydu nie było, okazało się, że jak się coś jeździ, to wszystko się podjedzie i zjedzie. W rozsądnym tempie, rzecz jasna!
To budujące, bo w gronie ultramaratończyków, maratończyków, przedstawicieli największych mediów rowerowych w Polsce (konie takie, że nie ma podjazdu!), czy triathlonistów płci obojga, człowiek może się poczuć, jak ten kwiatek do kożucha. Podczas eventu również koledzy z konkurencyjnych technologicznych redakcji, którzy też wpadli do Polanicy-Zdroju sroce spod ogona nie wypadli. To była mocna, sportowa ekipa, której skupienie na ciągłej poprawie swoich sportowych osiągnięć korespondowało ze sprzętem, który Garmin przygotował do testów.
Zdjęcie: Bartek Pawlikowski - @pawlikowski.media na Instagramie
Trochę sportowego i technologicznego kontekstu
Wszyscy sportowcy, mniej i bardziej zaangażowani w sportowym czynie, otrzymali do potestowania topowe urządzenia. Rzecz jasna, poza tym, miały miejsce prezentacje nowych produktów, nowych usług - takie klasyczne zagrania podczas podobnych wydarzeń. Szczęśliwie, nic tu nie było przegadane, a to, co Garmin upakował np. do nowych smartwatchy, robi genialne wrażenie.
Niestety, możliwości nowych zegarków wam nie przybliżę - nie testowałem ich, a opisywanie i potencjalne zachwalanie sprzętu, który oglądałem, ale którego nie używałem, byłoby z mojej strony nieprofesjonalne, niepoważne nawet. Jak wpadnie mi coś na testy - dam znać i podzielę się spostrzeżeniami. Uczciwe, co nie? Biegacze pewnie mogliby podzielić się konkretami, ale... Ja nie biegam. A, właśnie! Na campie biegacze biegali, a rowerzyści-kolarze-amatorzy jeździli, to na czeskich single trackach rowerami MTB, to po lesie, szutrze, szosie - gravelami.
Testowałem za to licznik, komputer rowerowy Garmin Edge 1040 Solar. I tu ważny jest kontekst, bo jeździłem kiedyś z Edge 130 Plus, a później czas krótki, ale intensywny z Edge 530, by przesiąść się finalnie na Wahoo Elemnt Bolt v2. Ciekawe, że Garmin przygarnął na swój camp kogoś, kto nie kryje tego, że używa sprzętu konkurencji, prawda? Czy pokazuje to, że producent jest gotowy na konstruktywną krytykę? Rozumie potrzeby użytkowników, którzy wybierają inny sprzęt? Nie mam pojęcia. Pewne jest natomiast to, że Garmin jest przekonany co do jakości swoich urządzeń - co, na ile czas pozwalał, zweryfikowałem.
Zdjęcie: Bartek Pawlikowski - @pawlikowski.media na Instagramie
Garmin Edge 1040 Solar, czyli najlepszy komputer rowerowy na świecie
Z Garmin Edge 1040 Solar spędziłem dwa dni, więc nie czarujmy się - nie przygotuję dla was czegoś, co mogłoby aspirować do miana testu. Podzielę się spostrzeżeniami, bo to akurat jestem w stanie ogarnąć, dowożąc odpowiednią dawkę rzetelności. Zacznijmy więc od konkretów - komputerek jest ogromny i koszmarnie drogi. Ceny wahają się gdzieś od 3000 do 3500 zł. Rower można za to kupić i to nawet taki, na którym będzie się przyjemnie jeździło.
Cena jest jednak o tyle uzasadniona, że jeśli jakaś technologia może znaleźć się w rowerowym liczniku, to Garmin upakował ją w Edge 1040 Solar - włącznie z ładowaniem słonecznym, które choć jest miłym dodatkiem, to daleko mu do killer ficzura. Co do rozmiaru zaś - ten przestaje przeszkadzać, jak tylko odpalamy sobie na urządzeniu mapy. Na dużym, jasnym i przyjemnym dla oka ekranie ich przeglądanie jest czystą przyjemnością.
Zdjęcie: Bartek Pawlikowski - @pawlikowski.media na Instagramie
Oczywiste jest, że ten licznik GPS sparujemy ze wszystkimi czujnikami, jakie tylko dobie wymarzymy, że długo pracuje na baterii, że działa szybko i responsywnie. Ergo, nie będę się nad tym rozwodził. To, co wyróżnia ten model oraz inne z najnowszej serii, to rozwiązania software`owe, które potrafią wynieść trening na wyższy poziom. Nie tylko trening zresztą, ale nawet ustawki, czy po prostu grupowe przejażdżki. W tym drugim przypadku mamy opcję zintegrowania całej jadącej grupy w jednym hubie - możemy wymieniać się wiadomościami, podejrzeć lokalizację czy podzielić się zaplanowaną trasą. Sprawdziłem to na żywo i funkcja działa doskonale!
Co do wynoszenia czegoś na wyższy poziom zaś, podam dwa przykłady. Tak jak ma to miejsce również w Wahoo, liczniki Garmina pokazują znajdujące się na trasie podjazdy - same z siebie, również na trasie spontanicznej, niezaplanowanej uprzednio. Ot zbliżamy się do podjazdu i Garmin informuje nas o jego nachyleniu, długości i takich tam zmiennych. Super przydatna rzecz! To jednak nie wszystko - powiedziano mi, że jeżdżąc z pomiarem mocy, możemy sobie rozplanować podjazd tak, by np. zachować najwięcej sił na sam finisz - komputer podpowie nam, z jaką mocą mamy jechać, by nie spuchnąć wcześniej i faktycznie najwięcej Watów wpakować tam, gdzie będą one najbardziej potrzebne. Treningowo absolutny sztos!
Moja pierwsza myśl po przyjeździe na miejsce wybrzmiewała mi pod czaszką z grubsza tak o: przeżyć, a jak będzie wstyd i hańba, to udać, że skręciłem kostkę
Czy urządzenie ma wady? Cóż, po tych dynamicznych testach widzę dwie. Pierwszą jest interfejs, który jest skomplikowany i który trzeba poznać, by wyciągnąć z komputerka to, co faktycznie może on nam zaoferować. Drugą - dotykowa obsługa. Tak jak w zegarkach, tak i w tego typu urządzeniach uważam, że dotyk sprawdza się umiarkowanie - kto nie wierzy, niech spróbuje przybliżyć lub oddalić mapę podczas zjazdu z prędkością przekraczającą 50 km na godzinę. To jak ze zmianą temperatury na panelu klimatyzacji w Tesli - bez odrywania wzroku od drogi zadanie jest iście karkołomne. W tych aspektach Wahoo - dramatycznie prostsze i mniej zaawansowane - radzi sobie sprawniej, bo fizyczne przyciski i minimalistyczny interfejs to coś, co cenię sobie nad wyraz.
Podsumowując sekcję technologiczną tej mojej prawie relacji i prawie testu - Garmin Edge 1040 Solar jest prawdopodobnie najlepszym komputerem rowerowym na rynku. Najbardziej zaawansowanym i wspieranym przez najbardziej rozbudowany treningowy ekosystem. To fakt. Ja jednak z przyjemnością wróciłem do swojego Wahoo, które zdaje się lepiej odpowiadać na potrzeby człowieka prostego, za którego zawsze się uważałem.
Zdjęcie: Bartek Pawlikowski - @pawlikowski.media na Instagramie
Łatwo nie było
Zakończmy temat nieco refleksyjnie. Wyjazd był pewną próbą tak dla sprzętu, jak i uczestników, bo dla kogoś mieszkającego w Wielkopolsce podjechanie na trasie liczącej sobie 50-kilka kilometrów prawie 1000 m w górę, to prawdziwe wyzwanie. Udało się wrócić z tarczą, co cieszy.
Wniosków z eventu Garmina mam kilka. Te okołosportowe są takie, że dobrze byłoby zacząć trenować, a nie tylko jeździć romantycznie. Że rozsądnie byłoby założyć w końcu na rower pomiar mocy, odkurzyć czujniki kadencji i prędkości, wyciągnąć pulsometr z szafy i poważniej nieco podejść do tematu rowerowego treningu. To tak ode mnie dla was, taka forma dziennikarskiej spowiedzi.
Te technologiczne wnioski z kolei jednoznacznie orbitują wokół technologiczno-sportowego imperium Garmina. To, jak zazębiają się ze sobą poszczególne elementy tego ekosystemu, to jak różnorodne pomiary zdrowia czy wydolności oferuje ten sprzęt - robi niesamowite wrażenie. Żebyśmy mieli jasność - te urządzenia też mają wady - wszak byty idealne nie istnieją. Ich zaletą jest jednak to, że pozycjonowanie poszczególnych modeli faktycznie jest tu przemyślane. Garmin potrafi projektować sprzęt w zgodzie z myślą “każdemu według potrzeb”, o czym dane mi było przekonać się na żywo.
PS Wiadomo, że na koniec wspomnę o tym, że szalenie miło było sprawdzić się nieco z ludźmi znanymi z tego, że sportowo ogarniają rzeczy niewyobrażalne… No bo umówmy się - nie wystarczy po prostu wstać sprzed telewizora, by przebiec kilkaset kilometrów po górach! Rzucę sobie więc teraz górnolotnie, że jak się chce to można - niech będzie motywacyjnie, a co!
W artykule znajdują się linki afiliacyjne, przekierowujące do zewnętrznych stron zawierających produkty i usługi, o których piszemy. Otrzymujemy wynagrodzenie za umieszczenie linków afiliacyjnych, jednakże współpraca z naszymi Partnerami nie ma wpływu na treści zamieszczane przez nas w serwisie, w tym na opinie dotyczące produktów i usług Partnerów.
Komentarze
2