Czy Intel vPro to produkt dedykowany jedynie korporacjom? Tak może wydać się w pierwszym momencie – helpdesk i remote management są rzeczami, o których niejeden prowadzący rodzinną firmę Kowalski nawet nie marzył. Zastanówmy się więc co idea vPro może wnieść “pod strzechy”?
Zdalne zarządzanie jest narzędziem, które zdecydowanie ułatwia wszelkie prace serwisowe, przynosząc przy tym korzyść finansową. Obecnie nasz hipotetyczny użytkownik Kowalski przy każdej drobnej usterce wzywa serwis, płacąc za dojazd i tracąc zarazem swój cenny czas na oczekiwaniu. Gdyby jednak zaopatrzył się w komputery z vPro, mógłby korzystać z usług zaufanego usługodawcy, w taki sposób jak ma to miejsce w korporacyjnych helpdesk-ach – zlecając naprawę na odległość.
Zysk z takiego rozwiązania może okazać się nieoceniony, nawet w domu. Wystarczy wyobrazić sobie rewolucję jaka mogła by nastać w przyszłości: vPro w każdej maszynie – wybawienie dla niejednego początkującego użytkownika będącego w komputerowej opresji...
Co dalej?
Intel vPro jest kuszącą propozycją tam, gdzie liczy się niezawodność sprzętu. Aspiracje firmy w kwestii dalszego rozwoju platformy sięgają sfer wirtualizacji maszyn. Koncepcyjne plany polegają na dawaniu użytkownikowi końcowemu dostępu do systemu wirtualnego, natomiast administratorowi do systemu hosta, co oczywiście ma skutkować uproszczeniem wielu napraw i ochronę transparentną dla użytkownika końcowego. O ile takie wizje dojdą do skutku, będzie to krok rewolucjonizujący życie administratorów i ułatwiający życie użytkowników. Będziemy trzymać rękę na pulsie, a już wkrótce obejrzymy przedstawioną platformę pod lupą.
Więcej informacji:
Ciekawe materiały na temat vPro:
Komentarze
24po 2 - super narzedzie dla hackerow
po 3 - w linuxie nie trzeba zadnego szajsu intelowego, wystarczy konsola haslo roota
Dam przykład który kiedyś mnie spotkał:
Siada Windows, pokazuje co kilkanaście minut blue screeny.
a) Przychodzi "specjalista domorosły", siedzi przy kopie kilka godzin, odinstalowuje, konfiguruje, sprawdza, testuje, etc, przeinstalowuje Windę, instaluje wszystkie aplikacje od nowa, zajmuje mu to około czterech godzin. Na końcu mówi właścicielowi, że: albo padły pamięci, albo padła płyta, albo szwankuje dysk, albo procesor się przegrzewa, albo napięcia na zasilaczu, albo wirus jakiś ... albo albo. Można każde z nich wymienić i sprawdzić czy to coś da.
b) Przychodzi specjalista:
Czeka na pierwszego BlueScreena, otwiera notebooka, sprawdza w bazie Microsoft co oznacza dany błąd, dzwoni do supportu aby zebarać więcej informacji. po 30 minutach ma informacje co może być przyczyną.
Jesli potraktować komputer, jak samochód ktory ma w tym czasie pracować, to pół dnia stał na kanale i w zasadzie nadal nie wiadomo co mu było, a do tego proponują nam, aby poświęcić jeszcze dwa dni na identyfikację problemu, przez wymianę opon, silnika, skrzyni biegów itd.
A swoja drogą, komu zależy na tym aby wykonywać pracę szybko i wydajnie? Komuś, kto pracuje na własny rachunek, czyli małym, jedno- kilku- osobowym firmom, dla których jazda do każdego klienta to po prostu strata czasu!
Tylko widzisz w życiu tak czasami bywa iż wszystko jest cacy, wszystko powinno działać śpiewająco, a.... nie działa.
Nie propaguję domorosłych naprawiaczy. Ale robienie ze specjalistów guru mnie śmieszy. Może dlatego iż doprowadziłam do zwolnienia paru takich guru (to wchodzi w zakres moich obowiązków), bo mimo certyfikatów, dyplomów, itd. Ich poziom pracy - bez komentarza. Owszem w firmie pracuje kilku specjalistów, ale to efekt kilku lat odsiewu.
A żywy człowiek to żywy człowiek, pomysłowość pani Krysi z księgowości potrafi postawić pod ścianą cały pion pomocy Microsoftu ;P
Urzekła mnie twoja historia...
z twoich tutaj wypowiedzi odnoszę wrażenie że Ty jesteś właśnie "domorosłym specialistą - informatykiem"
Ludzie chcą wszystko jak najtaniej to jest podstawowy że jest tak jak jest
Z drugiej strony z własnego doświadczenia wiem że wyspecializowany support też nie daje sobie rady z problemami sprzętu lub oprogramowania i robienie z nich "guru" jest śmieszne, właśnie taki "domorosły informatyk" poradził sobie z problemem softwaru, gdzie sztab specialistów w "pewnej firmie" (nie będę nazwy tutaj przytaczał) nie potrafił tego problemu rozwiązać.
Wg. Mnie trzeba dać szansę i młodym osobom które się uczą "fachu" informatyka - administratora, Helpdesk Oraz być mądrym i nie dać się "nabić w butelkę" jednym i drugim...
Fiona
Zgadzam się z tobą...
Pragne zaznaczyć, że vPro nie jest software'owym VNC, SSH, czy TELNET, a sprzętową technologią która doskonale uzupełnia możliwości wspomnianych narzędzi.
Ja wiem co to jest dioda Zenera i takie tam ... :) ale co to ma wspólnego z serwisem komputerowym? Wymieniłeś kiedys choć jeden tranzystor lub diode zenka w jakimś urządzeniu komputerowym? Nie sądzę...
Mnie sie wydaje ze Vpro skonczy jak kilka innowacji,ktore mialy zrobic wielka rewolte w swiecie komputerow a skonczyly na kilku fajerwerkach i popadly w zapomnienie,albo nigdy nie zostaly dopracowane na tyle by faktycznie zdawaly egzamin.
Oprocz mozliwosci jakie VPro oferuje,trzeba tez wziac pod uwage realna mozliwosc jego wykorzystania - watpie by dzialalo to sprawnie np na naszych laczach internetowych,mimo wszystko szybciej bedzie wsiasc w auto i podjechac do klienta :D
Faktycznie coś tam trzeba się znać:
ale fachowiec od razu zobaczy napuchnięte kondensatory na MB, źle wsadzone(często niedociśnięte) wtyki zasilające. że wentylator w zasilaczu się w ogóle nie kręci i się komp resetuje po jakiejś chwili(i tu podziwiam helpdesk microsoftu i kody błędów 0x000000XX ,które to zdiagnozują hehehe ), pewnych awarii sprzętowych żaden vPro nawet 29 i pół nie zdiagnozuje a ciekaw jestem czy taki vPro wyciagnie dyskietkę ze stacji dysków , kiedy np bateria CMOS jest słaba i nie trzyma ustawień bootowania. Przykłądów bez liku ale i tak człowiek jest najważniejszy nawet ten a właściwie ten który zdalnie tego vPro musi obsłużyć.
Pozdrawiam
1. laptop w duzej korporacji - ma antywirus, uzytkownik nic nie moze zrobic bo wszystko poblokowane - i co => i zawirusowany że jak włożysz pen-drive to 3 wirusy, jeden przez drugiego konkurują o dostep do autoruna - hehe
2. Sam jestem "domorosłym informatykiem", podstawy z liceum ekonomicznego, potem własny komputer i stawianie z dyskietek worda, windy 3.11, corela 3.0, internet z BBS-u i na modemie 14,4, itp, zrobiły swoje. Ale juz nie raz bez problemu wiedzą wymiatam "tzw. zawodowych speców", owszem kilka razy swój komputer zepsułem => ale potem skutecznie na drugi dzień naprawiłem, - checi, wiedza, manual i google robia cuda, no i praktyka. Wazne ze w pracy zawodowego (firmowego) informatyka nie dopuszczam do mojego kompa. Jak cos nie chodzi to 3 razy szybciej sam rozwiaze.