Komu AI odbierze pracę? Czy naprawdę jest się, czego bać?
Ciekawostki

Komu AI odbierze pracę? Czy naprawdę jest się, czego bać?

przeczytasz w 9 min.

Sztuczna inteligencja ma być podobno większą rewolucją niż wynalezienie internetu! Czy to prawda? Nie wiem. Wiem natomiast, że AI w niewyobrażalnej dziś skali zmieni nasze życie, zaczynając od przedefiniowania rynku pracy.

Czy AI odbierze nam pracę?

Ktoś w mediach ostatnio napisał, czy też powiedział, że jakiś jego rozmówca związany z Big Techami powiedział, że AI będzie większą rewolucją niż wynalezienie internetu. Choć zwykle przez palce spoglądam na wynurzenia dziennikarzy i wszelkiej maści komentatorów na portalu X (a chyba tam właśnie to przeczytałem - chyba!), to w tej zapowiedzi kryje się tak nieopisana groza, że nie mogłem przejść obok tego obojętnie. Przecież już dziś mamy AI w laptopachAI w AGD, a niebawem to i w opaskach fitness będzie AI.

Stąd też pomysł na felieton, dotyczący tego, czy faktycznie mamy się czego bać i czy AI faktycznie położy łapę na naszej pracy. Albo szerzej - na wykonywanych przez nas zawodach wszelakich. Jest się czego bać? Moim zdaniem tak, ale jest to lęk tak o pracę, którą się dzisiaj wykonuje, jak i o przyszłość, która jawi się w niedających się rozpoznać barwach: czasem jaskrawo-optymistycznych, czasem pastelowo-depresyjnych. 

Czy wspomniane lęki są uzasadnione? Cóż, kto mógł przypuszczać, że wymyślona gdzieś w XVIII wieku maszyna przędzalnicza tak bardzo wpłynie na kondycję i kształt całej branży? Jaki wzięty empirycznie pracownik mógł zakładać, że jak rewolucja przemysłowa gruchnie na grubo, to posypią się głowy i rynek pracy diametralnie zmieni swoje oblicze? Jaki dziennikarz zakładał, że internet służący przed laty do wysyłania wiadomości email sprawi, zamorduje na śmierć (no prawie) klasyczną prasę i cudownie dziś nostalgiczne papierowe gazety?

Każda rewolucja to koło zamachowe zmian związanych nie tylko z głównym przedmiotem rewolucji! Kiedy sobie to uświadomimy, kiedy dojdzie do nas, że wszelkie rewolucyjne pomysły oddziałują na nieprawdopodobnie szerokie pola społeczne, kulturowe, gospodarcze czy polityczne - przyznamy, że lęk o swoją pracę jest uzasadniony. Dotrze do nas też, że praca pracą, ale ta uprzyjemniająca życie AI jest trochę takim dżinem w butelce, który spełni 3 życzenia. Nie wiadomo tylko, kto i czego będzie sobie życzył.

AI

Nie ginące zawody, a zawody zastępowalne

Wrzucę tu od razu konkret, coby uniknąć nieprzyjemnej sytuacji, w której ktoś przeczyta cały tekst, a i tak nie znajdzie informacji o tym, jakie zawody wyginą. Które zawody przejmie AI? Nie mam pojęcia. Nikt tego nie wie - śmiem twierdzić, że nawet architekci sztucznej inteligencji, którzy pracują nad tym innowacyjnym zwiastunem nowych, wspaniałych czasów tego nie wiedzą. Możemy się tego jedynie domyślać i domysłami tymi podzielę się z wami bardzo chętnie. Obstawiam, że przyjdzie nam się pożegnać ze znaczną większością:

  • copywriterów,
  • grafików komputerowych,
  • montażystów,
  • programistów,
  • aktorów filmów przyrodniczych,
  • newsmanów,
  • poetów,
  • scenarzystów,
  • prywatnych asystentów,
  • influencerów - no oby!

Trochę do siebie strzelam z powyższą listą, ale mamy dzięki niej przynajmniej jakiś punkt wyjścia.

Nadchodzące zmiany każą nam zastanowić się też nad terminologią, którą do tej pory posługiwaliśmy się, analizując zmiany zachodzące na rynku pracy przez ostatnie dziesiątki, a nawet setki lat. Postuluję choćby wyrugować z języka polskiego zwrot “ginące zawody”. “Ginące gatunki” - jasne, zostawmy, ale “ginące zawody”, czyli termin odnoszący się do profesji na swój sposób klasycznych, historycznie i kulturowo uwarunkowanych, jak choćby kowal, zdun, kamieniarz, rymarz - nie może być aplikowany do zawodów z powyższej listy.

To znaczy… Może, ale lepiej byłoby dla wszelkich nawet paranaukowych analiz, by ukuć tu nowy termin. Uznajmy, że ginące zawody zabiła ewolucja przemysłu i jej złota era w późnym wieku XX, a nowe zanikające profesje określmy mianem “zawodów zastępowalnych”. To detal, ale o ile mało kto potrzebuje dziś usług doświadczonego zduna, o tyle prawie każdy z nas potrzebuje newsów i kogoś lub czegoś w roli newsmana, by wiedzieć, co się dzieje na świecie - bez względu na to, czy interesuje nas życie prywatne gwiazd, kursy walut czy przebieg sezony lęgowego jeży. 

Na zastępowalne zawody, a konkretnie na usługi wykonywane przez przedstawicieli zastępowalnych zawodów popyt jakoś nie planuje maleć, więc dany “towar” dostarczany będzie po prostu przez AI. Osobną kwestią pozostaje fakt, że AI manifestuje swoje możliwości, właśnie wchodząc w buty przedstawicieli zastępowalnych zawodów. Po cóż innego OpenAI tworzyłoby model językowy, swojego super rozpoznawalnego, ChataGPT, jeśli nie po to, by wykorzystać marketingowy szum, wielki jak lej po wybuchu bomby wodorowej? AI się rozwija, marketing robi swoje, wszyscy wytrzeszczają oczy z wrażenia, copywriterzy się przebranżawiają, a każdy z nas zna kogoś, kto po prostu jedzie codziennie na 8:00 rano do roboty i niczym się nie przejmuje. Pytanie, czy to dobrze?

AI

Pracownicy fizyczni mogą spać spokojnie?

Pracując nad tym felietonem, bazowałem nie tylko na dramatycznie ograniczonej wiedzy własnej i ponad miarę rozwiniętej wyobraźni, ale i zasięgnąłem języka tu i ówdzie, a nawet poszpiegowałem inne media. I dzięki temu szpiegostwu wpadłem na kilka złotych myśli z Konferencji Wall Street, która niedawno odbyła się w Karpaczu i na której wypowiadali się giganci polskiego biznesu. To znaczy, chyba giganci, bo nazwiska te nic mi nie mówią, ale nie mam jakiejś wybitnie rozbudowanej wiedzy o polskich biznesmenach. Do rzeczy!

Wpadłem, czytając sobie to i owo, na przekonanie, że pracownicy fizyczni mogą spać spokojnie, bo sztuczna inteligencja nie zabierze im roboty. Ciekawe. Ciekawe podwójnie, że mamy jakąś tendencję, by pracowników fizycznych wrzucać do jednego worka i samo pojęcie “fizyczności” konotować z budowlańcem, magazynierem, kasjerką. To pierwszy błąd. Drugim błędem jest zaś, sam nie wiem, brak wyobraźni? Sztuczna inteligencja może zabrać pracę kierowcom zawodowym wszelkiego autoramentu, wspomnianym kasjerkom (bez problemu), przynajmniej część magazynierów może mieć problem (robotyzacja i AI idą przecież ze sobą w parze), do tego kelnerzy, barmani, większość branży gastronomicznej i rozrywkowej… 

No nie. Nie zgadzam się z przekonaniem, że ktokolwiek może spać spokojnie. Znaczy, wiecie, pewnie prawnicy i budowlańcy mogą, ale w ogólnym ujęciu, niepoliczalna jest ilość zawodów, które mogą doczekać piramidalnych zmian za sprawą sztucznej inteligencji. Trudno ogarnąć umysłem, trudno nawet wyobrazić sobie, co Big Techy ze swoim imperatywem do zmieniania świata wymyślą za jakiś czas, kiedy już uporają się z copywriterami i grafikami. Nie panikujmy więc i nie próbujmy szybko nauczyć się operowania kielnią i młotem wyburzeniowym, ale z pokorą uznajmy, że dziejące się zmiany mają wszelkie znamiona zmian iście spektakularnych. 

AI

Zawody giną, zawody się rodzą

Nawiązując jeszcze do poprzednich akapitów. Skoro historia ponacinana jest narracjami o ginących zawodach, to naprawdę musimy złorzeczyć na AI, że jest tylko motorem tych zmian? Wszak, gdy jeden zawód znika, to pojawia się inny. Mało jest może dziś w Polsce zdunów, ale za to mnóstwo mamy w kraju monterów i serwisantów systemów klimatyzacyjnych. Czy zatem tak straszny będzie świat, w którym nie będzie już grafików komputerowych, bo zastąpieni zostaną prompterami, piszącymi prompty dla AI? Świat, w którym, wiecie, jeden zawód zniknie, a inny się narodzi? Moim zdaniem tak, ale komunikuję się z wami w felietonistycznym wymiarze, który mi pozwala się dzielić opinią, a wam daje wszelkie prawo na niezgadzanie się z nią. I to jest piękne!

AI nie jest takie straszne?

Nie chce zabrzmieć, jak myśliciel dwubiegunowy, ale autentycznie wydaje mi się, że samo AI nie jest takie straszne. Generatywna sztuczna inteligencja to zespół określonych ułatwień, rozwiązań i patentów na to, by ułatwić i uprościć wykonywanie pewnych czynności. Ułatwić i uprościć, a nawet zwiększyć jakość - tak chyba można określić AI sprawdzające poprawność kodu pisanego przez kodera, co nie? 

AI w takiej formie to trochę jak pług. Trochę jak opona pneumatyczna czy prasa drukarska. Ot rewolucyjna technologia, która wiele może usprawnić. Wiele zmienić i przewartościować, ale koniec końców - usprawnić. Wierzę, że taka idea przyświeca choćby takiemu OpenAI: idea ulepszania otaczającej nas rzeczywistości. Gorzej, że tam, gdzie pojawiają się zmiany, gdzie tworzy się pewne pole społeczno-gospodarcze pozwalające na wprowadzenie innowacji, pojawiają się też oczekiwania i pomysły na monetyzację tychże zmian. Jeśli historia w swoim kulturowo-gospodarczym paradygmacie czegoś nas nauczyła, to będzie to pewien constans: tam, gdzie można na czymś zyskać, ludzie z najwyższych szczebli drabiny społecznej chętnie schodzą nieco niżej, by rozejrzeć się za potencjalnymi zyskami, a następnie zyski te możliwie zintensyfikować.

AI

Polak Polakowi wilkiem?

Ten fragment tekstu, ten paragraf (tak to się chyba nazywa) mogłem opatrzyć śródtytułem “Człowiek człowiekowi wilkiem”. Mogłem. Ale nie zrobiłem tego, bo chciałem podkreślić ciężar gatunkowy i pożerować trochę na obiegowej opinii sprzed lat, popularnej wśród polskich emigrantów zarobkowych, jakoby to Polak był największym wrogiem drugiego Polaka na wyspach. W Anglii, Irlandii, Szkocji, ale i w Holandii czy “u Niemca”. 

Według tej opinii, którą pamiętam doskonale, bo w gronie ówczesnych znajomych mnóstwo miałem migrantów, dla których w naszym kraju, w ich mniemaniu, nie było pracy, najgorsze co mogło człowieka spotkać na emigracji, to pomocny krajan. Polak za granicą natrafiając na innego Polaka, myślał rzekomo tylko o tym, by jakoś go wykolegować, by utrudnić mu życie, by zyskać coś kosztem rodaka, by ukraść mu pracę i zadbać o to, by spotkało go 7 chudych lat. Z AI, coś mi mówi, że może być podobnie. Przynajmniej na początku przygody z rewolucją sztucznej inteligencji na rynku pracy. 

Skąd powyższe przekonanie? Otóż, trudno mi sobie wyobrazić, by rynek pracy, przesiąknięty millenialsami pamiętającymi umiarkowanie dobrą koniunkturę pierwszej dekady XXI wieku, nie upomniał się o mityczne oszczędności. O oszczędności bazujące na redukcji etatów, na cięciu wydatków ponoszonych na kadrę, na pracowników. Nie mówimy tu o końcu owocowych wtorków, a o pozbywaniu się całych działów tylko dlatego, że teraz AI pod kuratelą jednego gościa, Pana Mirka, który dziś jest typem po studiach, bystrym gościem, który podłapał skille pozwalające na współdzielenie sukcesu całego sektora AI, odwali całą brudną robotę. Zresztą nie tylko brudną. AI wykorzystywane nie jako wsparcie, nie jako narzędzie, ale jako alternatywa dla pracownika, nawet mimo tego, że wydaje się to średnio trafionym pomysłem, wydaje się realnym zagrożeniem dla rynku pracy. Przykłady? A proszę bardzo. 

AI

To Janusz, a nie AI jest wrogiem pracownika

Weźmy sobie na warsztat copywriterów wszelkiej maści, pracujących w agencjach SEO lub działających freelancersko. Od zachłyśnięcia się ChatemGPT w wersji 3.5, co miało miejsce przecież już super dawno temu, na rynku usług SEO wybuchła bomba. Mnóstwo agencji zaczęło pozbywać się copywriterów, i tych pracujących stacjonarnie, i tych lecących na wierszówkę, za napisane znaki ze spacjami. Dlaczego? Prosta sprawa! Opis pralki mający 5000 znaków ze spacjami, napisany przez AI kosztuje… No właśnie, ile kosztuje? Grosze? Powiedzmy. Trudno to nawet oszacować. Analogiczny tekst napisany przez człowieka, przez kogoś, kto od lat pracuje jako copywriter, kosztuje jakąś stówkę. No dobra, czasem kosztuje 5 dyszek, czasem 150 zł - zależy od autora i od poziomu skomplikowania tekstu. 

Rzecz jasna, nasz przykład dotyczy prostego tekstu, pisanego pod SEO, który nie musi być pisany językiem wieszcza. Gdy mówimy o artykułach eksperckich, to lecimy ze stawkami wyżej i to bardzo. 500 zł za tekst ekspercki, który będzie się dobrze pozycjonował na firmowym blogu? Oo, to nie jest takie niewyobrażalne. Znając te realia i przeliczając koszty przygotowania contentu dla klientów średniej agencji, w skali miesiąca, dość łatwo skonkludować, że przerzucając się na pisanie z wykorzystaniem AI, więcej hajsu z umowy zostanie w kieszeni prezesa, prawda? Wiele firm, wielu prezesów, dyrektorów i kierowników doszło do podobnego wniosku, którego skutkiem było przymusowe przebranżowienie się wielu copywriterów. 

Skąd to wiem? Znam ludzi, którzy pracują w SEO i znam ludzi, którzy prowadzą agencje SEO. Znam też realia, z którymi musiały się niektóre agencje mierzyć, gdy okazało się, że choć ChatGPT napisze wiersz, czy wymyśli słowa piosenki, za nic nie da rady przygotować optymalnie nasyconego frazami tekstu pod SEO. Takiego, który będzie i niósł wartość dla czytelnika, i spodoba się robotom Google. Czy to problem dla branży? Potężny! Czy branża zaczęła zatrudniać od nowa doświadczonych copywriterów? No niezupełnie. Januszowe prowadzenie biznesu nakazuje wmówić klientowi, że tak jest lepiej lub… Pozyskać nowego klienta, chwyconego na obietnicę jakości, miast utrzymać obecnego, mimo wyraźnego spadku poziomu sprzedawanych tekstów SEO. 

AI odbierze pracę ludziom w pierwszej instancji nie celowo. Nie będzie to tak, że AI za ciebie czy za mnie przyjdzie do roboty.

Spokojnie, spokojnie - nie wszyscy umrzemy

Uspokajając skołatane nerwy - spokojnie, nie wszyscy z nas stracą robotę. Jeśli wyobrazimy sobie sytuację, w której AI wyrzuca z pracy wszystkich, od grafików, po kierowców, oszczędzając tylko pracowników fizycznych, “resorty siłowe” administracji publicznej (woźnych, sprzątaczki etc.) zawody eksperckie i może nauczycieli, to zarysuje nam się obraz świata, który nie ma szans ustać na własnych nogach. Świat ten będzie jak Związek Radziecki po interwencji w Afganistanie: niby jest spoko, ale wszyscy wiedzą, że lecimy na pysk. Ergo, ludzie muszą pracować, bo jak pracują, to mają pieniądze, a jak mają pieniądze, to je wydają - również na usługi oferowane przez Big Techy, które dziś najwięcej inwestują w rozwój AI. 

Myślę sobie, że w czasach dziejącej się, dokonującej się właśnie rewolucji sztucznej inteligencji można zawołać: “nie wszystek umrę”, a później patrzeć, jak świat płonie i odradza się. Może nie jako feniks i nie od razu z popiołu, ale jako kurka zielononóżka, otrzepująca się z gnoju. Świat ma to do siebie, że różnicuje się ciągle. Ciągle się zmienia i przeinacza, absorbując to, co nowe i odpowiednio to przemaglowując. Jeśli więc nawet AI zabierze nam wszystkim pracę, to ktoś u steru będzie musiał poważnie zastanowić się, skąd ludzie mają brać pieniądze, by wydawać je na usługi powiązane z AI. Konsumpcjonizm i masowość muszą sprawić, że rewolucja i stąpający za nią kryzys w jakiś sposób przewartościują, ale nie zburzą zachodniego świata. No, chyba, że zburzą i wszystko runie jak domek z kart, na wzór choćby systemu z Bretton Woods, tylko, że w takiej sytuacji faktycznie możemy stanąć twarzą w twarz z końcem wszystkiego. 

Gdy spotkamy się na zakręcie, co z nami będzie?

Pomarudziłem, powynurzałem się tu i ówdzie z własnymi przemyśleniami i podzieliłem się przykładem. Co z tego wynika? Wnioski mam dwa. I nimi też się z wami podzielę. 

Pierwszy wniosek wybrzmiewa raczej optymistycznie. AI traktowane narzędziowo, i to AI w każdym wymiarze, od modeli językowych, po graficzne cuda-wianki, magiczne gumki, generatory obrazów i inne takie, to udogodnienie. To “narzędzie” usprawniające prace, pozwalające na zwiększenie efektywności przez ograniczenie czasu spędzanego na wykonywaniu powtarzalnych czynności. 

Tak rozumiane AI, będące niczym więcej niż po prostu oprogramowaniem służącym do wykonywania danej pracy, to przyszłość, która, w nieco jeszcze niepełnosprawnej formie, nadeszła już dziś. Ten wymiar AI to rzeczywistość, w której pewnego dnia się obudziliśmy i od której nie uciekniemy. I okej. Gdy przed laty, fotografując jeszcze śluby, wesela, komunie i inne tego typu “okolicznościówki”, obudziłem się nagle w świecie, w którym soft od Adobe jest dostępny tylko w modelu subskrypcyjnym, to jakoś to przeżyłem. Trzeba się dopasować, być elastycznym i aktywnie rozglądać się wokół. 

Drugi wniosek jest jednoznacznie smutny, bo wiążę się z tym, że, ech, no - człowiek człowiekowi wilkiem. Jeśli ktoś może zarobić na tym, że ktoś inny zarobić nie będzie mógł, to z chęcią tę okazję wykorzysta. Pokazuje to kondycja całej branży copywriterskiej, która rzucona na szerszy plan sprawia, że graficy, montażyści, a nawet w dalszej perspektywie aktorzy, czyli ludzie pracujący w kreatywnych i rozrywkowych sektorach gospodarki realnie mają się czego obawiać. Sama świadomość bycia zastępowalnym nie napawa optymizmem, ale fakt, że ktoś zechce to wykorzystać i stwierdzi, że jeden operator AI mu wystarczy, bo w parze z softem zrobi to, co trzech grafików, dziesięciu copywriterów, montażysta i para aktorów - to pokazuje zepsucie rynku i jakiś chorobliwy brak poszanowania jakości. Ta forma kapitalizmu, sprzężona z mariażem konsumpcjonizmu i masowości, sprawia, że mój wewnętrzny lewak zaczyna pluć jadem…

AI

Mądrość ludowa na koniec

W mediach huczy ostatnio o apelu wydawców do polityków, by ci ogarnęli się wreszcie i wprowadzili unijną dyrektywę, która za gęby weźmie wszystkie Big Techy i nakaże im dzielić się zarabianą kasą z wydawcami i dziennikarzami. Bo wiecie, to, że taki ChatGPT tak fajnie dziś pisze, taki jest kreatywny i “do przodu”, to zasługa moich redakcyjnych kolegów, moich redakcyjnych koleżanek i wszystkich tych, którzy na życie zarabiają słowem pisanym. Ot, Bit Techy łowią sobie nasze teksty, wrzucają je do wielkiego bębna i z tego materiału źródłowego tworzą coraz to lepsze, bardziej zaawansowane, lepiej piszące i lepiej symulujące interakcje międzyludzkie modele językowe sztucznej inteligencji. 

Rzecz jest oczywiście bardziej złożona, bo w walce mediów z technologicznymi gigantami mamy również wątki wyszukiwarek internetowych, które AI może zaorać do tego stopnia, że w ogóle nie przerzucą one ruchu na portale. Wiecie, nasze artykuły będziecie czytać w Google, a nie na benchmarku. Do brzegu jednak! 

AI odbierze pracę ludziom w pierwszej instancji nie celowo. Nie będzie to tak, że AI za ciebie czy za mnie przyjdzie do roboty. Odbierze nam pracę, przynajmniej w dającej się wyobrazić przyszłości, tylko gdy nasi przełożeni stwierdzą, że jakość nie ma znaczenia. Że liczy się ilość i więcej kasy w portfelu. Nie zmienia to jednak faktu, że AI może literalnie zabić internetowe media, będąc orężem w ręku Big Techów. Bronią, na którą nie będziemy mieli żadnej odpowiedzi. 

I teraz uwaga. Jeśli dożyjemy czasów bez mediów, jeśli technologiczne molochy wybiją całą branżę i pogodzimy się jako społeczeństwo z tym, że zdawkowe para-informacje z social media nam pasują, to obudzimy się w świecie, w którym pojęcie “ginący zawód” lub “zastępowalny zawód” stanie się kategorią na takich portalach, jak Pracuj.pl. Wiele potrafię sobie wyobrazić, bo jestem człowiekiem o fantazji mocno rozbudzonej i sporej ciekawości świata, ale to wyobrażenie napawa mnie smutkiem. Tylko i aż.

Komentarze

15
Zaloguj się, aby skomentować
avatar
Komentowanie dostępne jest tylko dla zarejestrowanych użytkowników serwisu.
  • avatar
    6
    AI nie zastąpi influencerów - to akurat zawód, w którym inteligencja (nawet ta sztuczna) zdaje się przeszkadzać ;)
    • avatar
      igor2010
      2
      jeszcze sie to ludziom odbije czkawką
      • avatar
        K8v8M
        1
        Właśnie wchodzi ustawa która sprawi że kasę za tworzone przez Was treści zgarną bigtechy

        Lewica wniosła sensowne poprawki które zostały odrzucone. Tutaj i w wielu innych miejscach cisza o sprawie choć to kwestia waszego być albo nie być.
        Nie zależy Wam na przyszłości?
        W pierwszej kolejności to nie ai Was zastąpi tylko bigtechy wyssą Wasze pieniądze.
        • avatar
          krzypam
          -1
          Ja jestem programistom ai! Stworzyłem wirtualna wersje SIEBIE!!!
          • avatar
            leto1987
            -1
            Myślę że wiele tekstów już jest pisane przez ai, bardzo podejrzanie wyglądają. Piszą to, co ludzie chcieliby usłyszeć..
            Żeby to wyeliminowało urzędników, prawników, polityków, lekarzy którzy biorą 200 za wizytę..
            Ale tak nigdy nie będzie.
            • avatar
              bbkr_pl
              -2
              Zauwazcie, ze AI uczy sie na danych o normalnym rozkladzie. Na przykladzie programistow - dobry kod to maly wycinek po prawej stronie krzywej Gaussa jego jakosci. Lub inaczej to ujmujac: AI uczac sie na calej masie miernego kodu bedzie generowalo mierny kod. Dlatego sporo programistow rezygnuje z tych wszystkich co-pilotow, za duzo trzeba po nich poprawiac.

              Programisci sa wedlug mnie bezpieczni jeszcze przez dlugi czas, szczegolnie w projektach wymagajacych zrozumienia zlozonych systemow.

              Czego nie mozna powiedziec o grafikach. Tu nie ma problemu jakosci - AI uczy sie na zdjeciach. Poczatkowe problemy AI (np. generowanie ludzi z trzema rekami) zostaly szybko poprawione i dzisiaj narzedzia sa imponujace. Jak chce ilustracje psa w rozowych kapciach to AI dzisiaj wygeneruje naprawde dobry wynik.
              • avatar
                igor2010
                0
                https://www.benchmark.pl/aktualnosci/xiaomi-otwiera-nowa-fabryke-smartfonow-zaklad-nie-potrzebuje.html

                tyle w temacie
                • avatar
                  MartinMax
                  0
                  Żebyśmy tylko nie doszli do sytuacji z powieści Limes Inferior Janusza Zajdla - że praca, dobre zarobki i dobra luksusowe są tylko dla wybranych, a cała reszta egzystuje na najniższym poziomie dostając tylko tyle środków, żeby przeżyć.
                  Wydaje mi się, że taka sytuacja wcześniej czy później zagroziłaby wzrostem przestępczości, a nawet wybuchem społecznego niezadowolenia spowodowanego brakiem perspektyw na przyszłość, no i wszechobecną nudą wynikającą z braku sensownego zajęcia.
                  Kiepska jest ta wizja przyszłości z AI...
                  • avatar
                    pawluto
                    0
                    Ae bzdury ! Polska to kraj który jest 100 lat za murzynami więc nam nie grozi AI !
                    Zresztą dzisiejsza AI jest tak głupia że szkoda gadać...
                    • avatar
                      studionti
                      0
                      Gdyby zwolnić wszystkie wolne od sprawidliwości "sądy", osoby urzędnicze, wszelkiej maści ministry i premiera a zastąpić ich prostym serwerem, to Polska stałaby się krajem skutecznie, uczciwie i sprawiedliwie zarządzanym.
                      • avatar
                        Rhavir
                        0
                        Jako elektryk to ja się nie boję :) :)
                        Bać to się zacznę jak AI wejdzie do mieszkania z 70 lat i ogarnie modernizację instalacji elektrycznej :) :)
                        Więc luzik - na dziś pseudo AI nie ogarnia, że ktoś na masce autonomicznej taksówki, którą "pilotuje" postawił drogowy pachołek. Którego można w odpowiedni sposób "strącić" np. dając mocno w tył.
                        Miną jeszcze długie lata zanim prawdziwa AI rozpozna, że to pachołek a nie dziecko i podejmie odpowiednią akcję :) :)
                        • avatar
                          AgataP
                          0
                          AI jest również zdolne do tłumaczeń, ale wciąż potrzebuje korekty. Do pracy korzystam z tłumaczenia maszynowego Lingvanex. Służy ono jako narzędzie, ale nie zastąpi pracy tłumacza (tak sądzę).

                          Witaj!

                          Niedługo wyłaczymy stare logowanie.
                          Logowanie będzie możliwe tylko przez 1Login.

                          Połącz konto już teraz.

                          Zaloguj przez 1Login