Chcesz zmierzyć się z detektywistycznym wyzwaniem i rozwiązywać najróżniejsze sprawy? Koniecznie sięgnij po ten tytuł.
PEGI Ograniczenia wiekowe Data premiery: 20 maja 2011 | |
Platforma: Xbox 360/ Playstation 3 | |
Kryminał nie do końca mroczny, ale świetnie zrealizowany | |
Jedna z najciekawszych produkcji ostatnich lat zaskakuje niesamowitą technologią odwzorowania mimiki twarzy, ciekawym systemem przesłuchań i świetnie skonstruowanymi zagadkami. Niestety zawodzi w kwestiach klimatu i sandboksowej mechaniki. Brakuje ostatecznego szlifu, który mógłby przesądzić o przyszłej kultowości tego tytułu. Mimo to zagrać warto. | |
Na co liczyliśmy: | |
• ciekawą, mroczną i bardzo wciągającą historię • doskonale wyważone elementy logiczne i zręcznosciowe • rewelacyjnie oddaną mimike twarzy • świetnie opracowane sprawy • fanomenalną grę aktorską | |
Czego się obawialiśmy: | |
• zbyt rażącej różnicy pomiędzy animacją postaci a ich twarzy • pseudo-otwartego świata gry • niewielkiego zróżnicowania misji pobocznych • problemów językowych | |
Pierwsze oceny z sieci: | |
„L.A. Noire to coś kolosalnie innego od niezliczonych pierwszo- i trzecioosobowych strzelanin i wszystkich tych gier, które chwalą się otwartym, sandboxowym światem zalegając na półkach sklepowych. Wszystko to co mogłem dotychczas przeczytać jedynie w powieściach Dashiella Hammetta lub zobaczyć w filmowych klasykach pokroju "Podwójnego ubezpieczenia, ożyło za sprawą L.A. Noire. Team Bondi zadało sobie sporo trudu, aby wciągnąć Was w opowiadaną przez siebie historię i z mojego doświadczenia wynika, że im się to udało. Prowadziłem śledztwa. Aresztowałem podejrzanych. Układałem w całość wszystkie elementy układanki. W ciągu pierwszych 30 minut L.A Noire pochłonęło mnie bardziej niż nie jedna gra przez cały czas jej trwania." „Wiele osób oczekiwało po L.A. Noire odpowiedzi Rockstara na drugą Mafię, więc pewnie przeżyją duży zawód – obie gry nie mają ze sobą zbyt wiele wspólnego. Produkt firmy Team Bondi jest tak naprawdę opowieścią detektywistyczną, przygodówką nowej generacji, oryginalną i nietypową, ale piekielnie wciągającą zarazem. Faktem jest, że nie wszystko wyszło Australijczykom dobrze – mam tu na myśli głównie niski poziom trudności we fragmentach zręcznościowych – z drugiej strony trudno potępiać ich za lekceważące podejście do tej kwestii, skoro niejeden raz dali do zrozumienia, że akcja ma tu trzeciorzędne znaczenie." „L.A. Noire daleko do perfekcji. Nie jest to nie tak inspirująca adaptacja powieści kryminalnej na grunt gier wideo jakiej wszyscy się spodziewali. Znajdziemy w niej bowiem momenty czystej nudy zmieszane z wciągającym, niezwykle nowatorskim systemem przesłuchań wykorzystującym technologię tak realistycznego odwzorowania twarzy jakiej dotąd w grach nie było. I choć nie jest to gra świetna, to jednak powinniście sami jej doświadczyć." |
Siedem długich lat
Tyle właśnie trwała produkcja najnowszego tytułu sygnowanego przez doskonale wszystkim znane studio Rockstar Games. W branży gier to szmat czasu. Konkurencja nigdy nie śpi i każdy ciekawy pomysł jest od razu podchwytywany. Stworzenie w takich warunkach czegoś naprawdę oryginalnego, czegoś co nie zginie w natłoku innych, choć odrobinę podobnych gier, jest niezwykle trudne. Wystarczy jednak zainteresować swoim projektem cenioną w branży firmę, aby szanse na sukces mocno wzrosły. Udało się to członkom studia Team Bondi tworzącego L.A. Noire. Gwarantem odpowiedniej renomy dla ich gry mieli okazać się twórcy kultowej już serii GTA. Niestety, oparcie się na legendarnej firmie niesie ze sobą spore konsekwencje.
L.A. Noire od początku zapowiadany był jako detektywistyczna gra akcji utrzymana w klimatach mrocznego kryminału. Całość osadzona została w późnych latach 40. ubiegłego wieku, co wraz z odkrywaną przez gracza złowieszczą tajemnicą idealnie wpasowuje się w specyficzną koncepcję filmów noir. Wiernie odwzorowane Los Angeles, z jego miejscówkami i możliwością swobodnego poruszania się po mieście stanowić miało przysłowiową „wisienkę na torcie”. Na pierwszy rzut mogłoby się wydawać, że oto szykuje się gra na miarę Rockstara - z otwartym światem, pasjonującą fabułą i mnóstwem ciekawych misji pobocznych. Większość graczy tak właśnie sądziła.
Tymczasem produkcja australijskiego studia Team Bondi to coś zupełnie innego. Osoby oczekujące dynamicznej akcji, pełnej swobody ruchów i niezliczonej ilości różnego rodzaju zadań, które można wykonać w otwartym świecie gry, srogo się zawiodą. L.A. Noire bliżej bowiem do drugiej Mafii niż ostatniej części GTA.
Miasto zbrodni
Głównym bohaterem gry jest weteran walk o Okinawę – Cole Phelps, który po zakończonej służbie wojskowej wstąpił do policji. Wraz z nim przeżywamy pierwszy, poważniejszy nocny patrol, strzelaninę, pościg, a w końcu i pierwsze śledztwo w sprawie morderstwa. To właśnie otwiera mu drogę do dalszej kariery. Dzięki zebranym dowodom i dobrze przeprowadzonym przesłuchaniom, Phelpsowi szybko udaje się ująć sprawcę i uzyskać jego przyznanie się do winy. Od tego momentu zaczynamy właściwą przygodę jako pełnoprawny detektyw. Nie chcemy psuć wam zabawy w samodzielne odrywanie mrocznych tajemnic Los Angeles, stąd też nie będziemy opisywać dalszej historii.
Co istotne jednak, fabuła w L.A. Noire opowiadana jest w sposób bardzo ospały. Akcja rozwija się powoli, ale to celowa zagrywka. Emocje budowane są tu w nieco inny sposób niż tylko kolejnymi wyrzutami adrenaliny w czasie następujących po sobie strzelanin czy pościgów. Owszem, tych ostatnich jest w grze na pęczki, ale to nie one decydują o wyjątkowości całej zabawy. Sedno rozgrywki leży zupełnie gdzie indziej.
W grze możemy poczuć się niczym prawdziwy detektyw. Twórcy przygotowali 21 spraw kryminalnych wzorowanych ponoć na prawdziwych wydarzeniach z tamtego okresu. Naszym zadaniem jest więc nie tylko właściwie rozpoznanie miejsca zbrodni, zebranie dowodów czy ustalenie świadków, ale także ustalanie wszelkich możliwych powiązań pomiędzy poszczególnymi wydarzeniami czy przedmiotami.
Pozyskane w ten sposób informacje zapisywane są przez naszego bohatera w jego notatniku, który służy za podręczne kompendium wiedzy o danej sprawie. Dzięki niemu możliwe staje się również prowadzenie przesłuchań. Każdy, nawet najdrobniejszy fakt zapisany w notatniku może przyczynić się do rozwikłania sprawy. Osoba przepytywana różnie reaguje na zadawane pytania. Stworzony zaś na potrzeby gry system wymusza za każdym razem ocenę szczerości rozmówcy w zakresie Prawda/ Wątpliwości/ Kłamstwo. W przypadku gdy uda się trafnie rozpoznać zamiary przesłuchiwanego, jesteśmy nagradzani albo dodatkowymi opcjami dialogowymi, albo nowymi poszlakami. O dziwo jednak twórcy gry nie przewidzieli możliwości takiego pokierowania rozmowy, które nie pozwoliłoby ukończyć zadania. Możemy więc mylić się niezliczoną ilość razy, a i tak w jakiś sposób doprowadzimy sprawę do końca.
System przesłuchań byłby jednak niczym specjalnym bez jednej z najciekawszych technologii ostatnich lat – Motion Scan. Pozwala przenieść pełną mimikę twarzy człowieka do gry. Wygląda to wprost rewelacyjnie. Owszem, można czepiać się lekkiej nienaturalności wynikającej z połączenia realistycznie poruszającej się twarzy ze sztywnymi ruchami wirtualnego ciała danej postaci, ale to naprawdę niewielki szczegół. Nowa technologia otwiera niesamowite możliwości faktycznego odgrywania swoich ról przez postacie biorące udział w grze. I tej kwestii L.A. Noire naprawdę zarządziło.
Do udziału w grze zaproszono znanych amerykańskich aktorów, jak choćby Johna Noble (Fringe) czy Andrew Connolly’ego. To ich twarze możemy podziwiać podczas zabawy i trzeba przyznać, że spisali się wręcz doskonale. Rewelacyjna gra aktorska to jeden z najjaśniejszych elementów L.A. Noire. Niestety, tak jak nie ma róży bez kolców, tak i produkcja Team Bondi nie jest pozbawiona wad.