Chcesz dobrej narracyjnej przygodówki? Last Stop to definicja gatunku z intrygującą fabułą
Tunele międzywymiarowe mogą wciągnąć każdego - w Last Stop odwiedzi je zbuntowana nastolatka, samotny ojciec i pracoholiczka z problemami. Z kolei gracz też może dać się porwać - intrygującej przygodzie z wielowątkową fabułą, która potrafi dostarczyć wiele satysfakcji.
Czasem, kiedy chwytam za pada, mam ochotę sprawdzić swój refleks i dać palcom wycisk - wtedy sięgam po Demon's Souls albo Returnal. Są jednak i takie chwile, że chciałbym przede wszystkim zanurzyć się w historii i dać się porwać niezwykłej opowieści. Wtedy właśnie wybieram tytuły takie, jak Last Stop.
Jeśli graliście w Virginia, czyli poprzednią produkcję studia Variable State, to pewnie pamiętacie surową oprawę, minimum dialogów i maksimum przekazywania treści w obrazach. No to wyobraźcie sobie, że twórcy postawili swój dotychczasowy koncept na głowie i stworzyli coś, co bardzo mocno przypomina pierwsze produkcje Telltale Games, jak The Walking Dead, które swojego czasu przedefiniowało gatunek gier przygodowych.
Last Stop i jego historie – trzy razy na tak?
Last Stop nie opiera się na żadnym znanym uniwersum i tworzy swoją własną opowieść - a raczej aż trzy opowieści, ze wspólnym mianownikiem. Rozgrywane po kolei epizody dzielą się bowiem na trzy osie fabularne, z innymi bohaterami. W każdym z sześciu rozdziałów możemy sami wybrać kolejność, w jakiej będziemy odkrywać wątki różnorodnego trio. Sekwencja wydarzeń nie ma tu znaczenia, bo całość jest niemal całkowicie liniowa. Mimo wszystko, to miły dodatek ze strony twórców - jeśli wciągnięcie się w losy którejś postaci i zakończenie odcinka pozostawi w Was niedosyt, możecie szybko kontynuować tę ścieżkę, a dopiero później przełączyć się na pozostałych dwóch bohaterów.
Muszę przyznać, że zróżnicowanie klimatu opowieści jest krokiem dość ryzykownym. W historii samotnego, łysiejącego ojca z brzuszkiem, bez perspektyw zawodowych już na starcie zamieniamy się ciałami z dynamicznym, młodym programistą. Jest to więc swojego rodzaju wymieszanie lekkiego dramatu z komedią.
Z kolei wcielając się w emerytowaną żołnierkę, pracującą nad ściśle tajnym projektem, a po godzinach zaniedbującą rodzinę, obserwujemy przewagę dramatu z domieszką thrillera sensacyjnego. Z kolei trzecią bohaterką jest nastolatka, która buntuje się przeciw nadopiekuńczej siostrze i jej narzeczonej, a w wolnych chwilach wraz ze znajomymi próbuje odkryć tajemnicę skrywaną przez dziwnego sąsiada. Tu zaś mamy mix "teen drama" z science-fiction - odrobinę jak w Life Is Strange.
Zauważyliście już pewnie, że każdy z tych opisów miał w sobie słowo "dramat"? No właśnie, jeśli nie w smak Wam pojawiające się często łzawe wątki, to dodane do nich elementy akcji czy komedii nie wynagrodzą Wam ogólnego, ponurego klimatu tej produkcji. Choć z drugiej strony, jeśli lubicie wzbudzać w sobie odrobinę empatii i wczuwać się w ciężką sytuację bohaterów, to Last Stop będzie satysfakcjonujące w wielu momentach.
Wszystkie drogi prowadzą do jednego celu
Przyznaję, że kiedy niemal dekadę temu pierwszy raz grałem w The Walking Dead, wierzyłem naiwnie, że mój wybór ma jakieś znaczenie. Dopiero pod koniec przygody zorientowałem się, że kamera jest ustawiona tak, żeby pokazywać to samo – na przykład widzieliśmy tę samą scenę z profilu, żeby nie miało znaczenia czy kierowany przez nas Lee stracił rękę, czy nie.
W kolejnych grach „filmowych” wrażenie braku kontroli potęgowało jeszcze bardziej Beyond: Dwie Dusze, gdzie jedyny realny wybór był... pod sam koniec fabuły. Zdarzają się oczywiście takie perełki, jak Until Dawn, które pozwala na pójście różnymi ścieżkami, ale często niezależni twórcy powielają złe schematy od Telltale Games czy Quantic Dream.
Gdzie w tym wszystkim plasuje się Last Stop? Otóż już od pierwszej sceny zdaje się mówić mi "rób co chcesz, a ja poprowadzę cię za rączkę". Gdy postać musi uciekać i gracz powinien jak najszybciej wciskać dwa przyciski, to może spokojnie odłożyć kontroler na półkę - bohater i tak zdąży. Z kolei opcje dialogowe momentami wręcz kpią z gracza. Bo jeśli mamy wybór między "No dobra", "Tak" lub "OK, niech będzie", to czy to naprawdę są alternatywy? Oczywiście, to tylko skrajne sytuacje, ale jest ich na tyle dużo, że nie sposób tego przeoczyć.
Sytuację poprawiają osiągnięcia na danej platformie, które zasugerowały mi, że coś można zrobić inaczej. Jasne, nastoletnia Donna może obrazić swoją koleżankę, okłamać lub być z nią szczera - i to potem znajdzie odzwierciedlenie w trofeach na koncie gracza. Szkoda jednak, że fabuła zawsze potoczy się z grubsza tak samo. Dopiero końcowy rozdział, rozgrywany wspólnie przez trzy postacie, daje nam po dwa rozwiązania do wyboru. Łącznie możemy więc obejrzeć sześć zakończeń wszystkich wątków. Jeśli nam się nie spodobają, pozostaje powtórzyć ostatnią scenę, postąpić inaczej i w pięć minut zobaczyć alternatywne wersje wydarzeń.
Niestety w praktyce podejmując wybór nie do końca wiemy co zrobi postać. Bo ciężko odgadnąć czy pod hasłem "Protestuj" ukrywa się dyplomatyczna odmowa, czy rzucenie się do bójki. Niestety, spora w tym wina fatalnej lokalizacji gry. Nie jest może tak, że tłumaczenie psuje odbiór Last Stop albo zmienia sens historii, ale wielokrotnie notowałem sobie szczególnie niefortunne sformułowania.
Przykładowo, tłumacz przetłumaczył zwrot „For Pete's sake” jako „Dla dobra Pete'a” - niezorientowanym wyjaśniam, że w oryginale to łagodniejsza wersja "For Christ's sake" lub wręcz „for f**k's sake”, które odpowiednio mogą znaczyć „na litość boską” i „do k**wy nędzy”. Czy więc „dobro Pete'a” rodzimy gracz zrozumie tak samo, jak podobnie nacechowane „no jasny gwint”? To pytanie pozostawię bez odpowiedzi, dodając jeszcze takie kwiatki jak nagminne mylenie płci postaci (domyślam się, że tłumacz miał do wglądu tylko dokument z kwestiami, bez obrazu) lub przekładanie takich fraz jak „WTF” na „CJK”. Mogę podsumować to tylko: „OMB”.
Last Stop - czy warto to kupić?
Mimo tego, że Last Stop jest grą niemal do bólu liniową, do tego z błędami w tłumaczeniu, dałem się wciągnąć na dobrych kilkanaście godzin. Powtarzałem kilka rozdziałów, żeby sprawdzić czy zmiany decyzji będą miały dalsze konsekwencje - i niestety nie miały. O dziwo, bawiłem się przy tym naprawdę dobrze.
Trzeba jednak pamiętać, że to trzy osobne historie i każdy może je inaczej odebrać. Mnie kompletnie nie przekonał dramat nastolatki, choć niejednokrotnie uśmiechnąłem się pod nosem, gdy w innej opowieści gadatliwa córeczka bohatera rzucała cięte komentarze. Z kolei "wyznania pracoholiczki" to wątek, w który naprawdę się wczułem i szczerze kibicowałem bohaterom. Jeśli jednak nie poczujecie mięty do konkretnych postaci, ich historią możecie się po prostu znudzić.
Mimo wszystko wciąż uważam, że warto zainteresować się Last Stop. Szczególnie, że tytuł ten trafił do usługi Xbox Game Pass, i to zarówno w wersji konsolowej jak i PC. Jeśli więc lubicie przygodówki i nie przeszkadza Wam odrobinę naciągana historia, czemuż by więc nie spróbować?
Ocena Last Stop:
- intrygujące postacie i ich historie
- dobrze wyważony humor i żarty
- odcinki są podzielone tak, że nie nudzą
- prosta, ale bardzo przyjemna oprawa audiowizualna
- momentami fatalne tłumaczenie na język polski
- duża liniowość i tylko iluzoryczne wybory
- banalne elementy zręcznościowe
Ocena końcowa
- Grafika:
- Dźwięk:
- Grywalność:
Grę Last Stop na potrzeby niniejszej recenzji otrzymaliśmy bezpłatnie od producenta gry
Komentarze
2