Pośród zgiełku informacyjnego ostatnich tygodni i kilku naprawdę sporych hitów trochę zaniedbaliśmy gry indie. Tymczasem luty 2018 był dla fanów indyków nader łaskawy. Oto nasze zestawienie najciekawszych produkcji z tego właśnie okresu.
Pomimo narzekań wielu graczy początek 2018 roku chyba nie był taki zły. Dragon Ball FighterZ, Shadow of the Colossus, Fe czy Kingdom Come: Deliverance – mało? O Monster Hunter: World już nawet nie wspomnę, bo patrząc na to ile godzin co poniektórzy spędzili w tej grze, zaczynam myśleć, że słaby ze mnie gracz.
W takim natłoku głośnych tytułów łatwo zagubić te mniejsze, nie mniej interesujące i godne zagrania. A już na pewno łatwo przeoczyć indyki. Dlatego też powracamy z zestawieniem najciekawszych gier indie minionego miesiąca.
Top 5 gier indie lutego 2018
Tym razem na liście znalazły się tylko i wyłącznie produkcje, które swoją premierę miały w zadanym okresie. Jeśli uważacie, że coś pominąłem, bo akurat w lutym na indyczej farmie pojawiało się coś znacznie ciekawszego, podzielcie się tym w komentarzach. Dobrych gier nigdy za wiele.
Treasure Adventure World
Producent: Robit Studios
Wydawca: Chucklefish
Platformy: PC
Data premiery: 7 lutego 2018
Kiedyś, wcale nie tak dawno temu, była sobie niezwykła gra indie. „Niezwykła” nie tylko dlatego, że powstała z pasji jednego człowieka – Stephena Orlando, który dłubał przy niej przeszło 2 lata, by na końcu udostępnić ją całkowicie za darmo.
Tak naprawdę Treasure Adventure Game, bo tak nazywała się owa gra, miała wszystko na miejscu – ciekawą fabułę, niezłą ścieżkę dźwiękową, ogromny, zróżnicowany świat czekający tylko na śmiałków chcących go eksplorować, zmienne warunki pogodowe, ogrom postaci do pogadania i całe mnóstwo przeróżnych zadań.
Jedyne czego brakowało temu oryginalnemu miksowi platformówki, przygodówki i gry logicznej to…grafika. Cóż, trudno wymagać od indyka grafiki rodem z Far Cry 5 czy Horizon Zero Dawn. Powiedzmy sobie szczerze – oprawa graficzna w Treasure Adventure Game była „staroszkolna”.
I to właśnie stało się impulsem by odświeżyć tę niesamowita produkcję. I choć Treasure Adventure World jest remake’iem gry sprzed 7 lat to jednak zrobionym z polotem. Poza świetną, kreskówkową grafiką i poprawioną ścieżką dźwiękową, za którą ponownie stoi Robert Ellis dodano tu sporo zawartości – od nowych zagadek, poprzez kilka różnych zakończeń, aż po dodatkowy tryb „New Game+”. Szukasz ciekawego indyka, który wciągnie cię w absolutnie magiczną przygodę i poszukiwanie skarbów? To właśnie go znalazłeś!!
Orwell: Ignorance is Strength
Producent: Osmotic Studios
Wydawca: Suprise Attack Games
Platformy: PC
Data premiery: 22 lutego 2018
Snowden miał rację – nikt już nie jest bezpieczny. Macki tajnych agencji rządowych niczym mityczny kraken oplotły wszystkie dziedziny naszego życia, a inwigilacja społeczeństwa osiągnęła rozmiary, o których nie śniło się nawet George’owi Orwellowi. A teraz jeszcze robi się o tym grę….i to z Orwellem w tytule. Biedak pewnie się w grobie przewraca.
No dobra, żarty na bok. Co prawda temat masowej inwigilacji jest poważny, ale przecież nie oznacza to, że nie możemy sami się „w nią pobawić”. W Orwell: Ignorance is Strength wcielamy się w jedną z osób pracujących dla supertajnego biura zajmującego się zbieraniem i łączeniem ze sobą strzępów informacji pochodzących z różnych źródeł – podsłuchów, notatek, prywatnych maili i artykułów opublikowanych w sieci.
Spośród tego zgiełku danych trzeba nie tylko wyłowić to co jest prawdą, ale i czasami przerobić fakty puszczając „w eter” swojego fake newsa. Wszystko po to by odzyskać kontrolę nad sytuacją i zapobiec możliwym dyplomatycznym problemom. Brzmi całkiem nieźle, prawda?
Jest tylko jedno małe „ale” – chcąc bawić się orwellowskiego analityka musisz kochać wertowanie kolejnych stron i przedzieranie się przez ściany informacji. Kluczem do poznania historii Orwell: Ignorance is Strength jest czytanie, mnóstwo czytania. Za to satysfakcja z dobrze wykonanego zadania potrafi tu być olbrzymia. No chyba, że wolisz nie wiedzieć jak to wszystko się odbywa. Co z oczu to z serca.
Where The Water Tastes Like Wine
Producent: Dim Bulb Games
Wydawca: Dim Bulb Games
Platformy: PC
Data premiery: 28 lutego 2018
Co kochamy w grach indie? To że mogą opowiadać historie, na które żaden duży wydawca nawet by nie spojrzałby, nie widząc w nich po prostu „zielonego” potencjału. Doskonałym tego przykładem może być Where The Water Tastes Like Wine, gra o podróży po pogrążonej w wielkim kryzysie Ameryce, słuchaniu opowieści i dzieleniu się nimi z innymi napotkanymi postaciami.
Niby nic nadzwyczajnego, ale wystarczy spojrzeć na oprawę graficzną, by poczuć niezwykły klimat tej gry. Ręcznie rysowane ilustracje niczym z kart bajek dla dorosłych to jednak nie wszystko. Liczą się tu też same historie, w których czasami czuć nawiązania do mniej lub bardziej znanych klasyków literatury. Są jeszcze ich wyjątkowo barwni bohaterowie, ze świetnie dobraną obsadą dubbingu.
Jak niecodzienny jest to projekt niech zaświadczy fakt, że udział w nim wziął nawet Sting, który swoim niezwykle czarownym głosem obdarował jedną z postaci. Chcecie wiedzieć którą? No to koniecznie obejrzyjcie zwiastun Where The Water Tastes Like Wine.
Into the Breach
Producent: Subset Games
Wydawca: Subset Games
Platformy: PC
Data premiery: 27 lutego 2018
Kto powiedział, że dobra strategia to skomplikowana strategia? Przecież to w prostocie tkwi siła. Wystarczy zasiąść na 5 minut do Into the Breach, nowej gry twórców doskonałego FTL: Faster Then Light, aby się o tym przekonać. Tytuł ten oferuje niewielkie, losowo generowane plansze, oddziały składające się dosłownie z 3 jednostek, turowe bitwy w skali mikro i…zero nieprzewidywalności, bo każdy ruch przeciwnika jest tu wcześniej dokładnie sygnalizowany.
Co więc w tym takiego świetnego? Ano to, że rozgrywka, pomimo prostych zasad, potrafi dosłownie zagotować szare komórki. W tej cyfrowej partii szachów nie chodzi o zwykłą eksterminację pojawiających się tu i ówdzie jednostek Obcych, a o ocalenie budynków, które wspólnie tworzą sieć energetyczną.
Stąd dobrze jest myśleć nad każdym ruchem, kombinować, sprawdzać na wyświetlanym podglądzie jakie będą konsekwencje każdego oddanego strzału. Może zamiast celowania w jednostkę warto zbombardować pole obok niej, a siła podmuchu przesunie ją o jedno pole, z klifu wprost do morza? Takich sytuacji w tej grze co nie miara.
I choćby dlatego nie zdziwię się wcale, gdy nagle pod koniec tego roku Into the Breach stanie w szranki o miano najlepszej gry strategicznej 2018. Trzymam za to kciuki.
Apocalipsis (Harry at the End of the World)
Producent: Punch Punk Games
Wydawca: Klabater/CDP
Platformy: PC
Data premiery: 28 lutego 2018
Choć o tej grze zrobiło się całkiem głośno pod koniec stycznia za sprawą gościnnego występu Adama „Nergala” Darkiego i zespołu Behemoth, idę o zakład, że mało kto zwrócił na nią wówczas większą uwagę.
A to błąd, bo Apocalipsis okazało się nader przyjemną niespodzianką. No może „przyjemna” to złe słowo dla tak nietypowej i mrocznej przygodówki point-and-click, ale skoro potrafi ona przykuć do monitora na te kilka godzin to coś w tym jest.
Być może chodzi tu o styl rozgrywki i zagadki przywołujące na myśl Machinarium i Samorosta. Zapewne tak, choć bez ciekawej historii byłoby to tylko powielanie schematów. Apocalipsis miesza klimaty średniowiecza z apokaliptycznymi akcentami i równie niepokojącymi, pieczołowicie odwzorowanymi rycinami artystów okresu renesansu czyniąc z nich doskonałe tło dla opowieści o śmierci, końcu świat, odkupieniu i miłości.
I choć Apocalipsis to raczej gra na jeden wieczór to możecie być pewni, że oczaruje Was na tyle, że będziecie chcieli poznać jej drugie, właściwe zakończenie.
Wzorem naszego ostatniego zestawienia, TOP 5 gier indie stycznia 2018 roku, na koniec pozostawiłem jeszcze jeden tytuł – grę niespodziankę. Tym razem jest może mniej zabawnie, bo zamiast biegających „męskich klejnotów” mamy...biegającą świeczkę, ale kto powiedział, że z wosku nie da się ulepić dobrej gry.
Candleman: The Complete Journey
Producent: Spotlightor Interactive
Wydawca: Spotlightor Interactive
Platformy: PC
Data premiery: 1 lutego 2018
Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę…Ten słynny cytat z Seksmisji stale kołatał mi w głowie podczas zabawy w Candleman: The Complete Journey. Może wydawać się to dość dziwne, skoro bohaterem gry jest świeczka. Problem w tym, że biedaczka zrobiona została z jakiegoś trefnego wosku i pali się niczym ogarek, krótko acz intensywnie.
Jeśli zaś dodamy do tego, że mamy pomóc jej przedrzeć się przez kolejne, skąpane w mroku lokacje szukając z nich wyjścia pośród dziur, rozpadlin i innych niebezpieczeństw to robi się raczej nieciekawie. Na szczęście możemy w każdej chwili naszą świeczkę rozpalić, dosłownie na ułamek sekundy. Dłuższe przytrzymanie przycisku oznacza utratę cennego wosku.
Ta sekunda wystarczy jednak by rozejrzeć się po okolicy bądź zapalić inne, rozmieszczone po drodze świeczki. Wszystko to brzmi banalnie, prawda?
No to spróbuj pobiegać i poskakać w niemal kompletnej ciemności oszczędnie dozując rozbłyski światła, wytężając wzrok, nadsłuchując potencjalnie niebezpiecznych zmian w odgłosie własnych kroków i kombinując co dalej. Teraz lepiej? Ano właśnie.
Za udostępnienie gier do testów dziękujemy serwisowi GOG.com oraz firmie Cosmocover, przedstawicielowi Devolver Digital.
Komentarze
1