Ostatnimi czasy coraz częściej słyszymy o niezwykle krótkiej rozgrywce w trybach dla pojedynczego gracza. Nowe, bardzo wyczekiwane produkcje okazują się zabawą dosłownie na kilka godzin. Trudno zatem dziwić się wzburzeniu graczy, którzy skuszeni coraz to wymyślniejszymi reklamami dali się namówić na zakup gry zapewniającej jedynie 6 godzin rozrywki. Jeszcze gorzej, gdy okazuje się, że gra nie była właściwie żadnym wyzwaniem.
Niestety, jak pokazują przykłady Call of Duty: Modern Warfare 2 i Splinter Cell: Conviction skracanie i upraszczanie rozgrywki staje się powoli plagą nowych, świetnie zapowiadających się tytułów. Jednak trend ten nie jest w branży gier niczym nowym. Już od czasu konsol poprzedniej generacji twórcy gier narzekali na koszty produkcji projektów o złożonej fabule i długim czasie zabawy. Ich zdaniem ponad połowa graczy nigdy nie kończy takich gier, czy to ze względu na znudzenie, czy nadmiar nowych, bardziej intrygujących tytułów. Dlatego postanowiono skupić się na zwiększeniu dynamiki całej zabawy i spotęgowaniu płynących z niej emocji nawet kosztem długości rozgrywki.
Dla graczy nie miałoby to pewnie większego znaczenia, gdyby nie jeden drobny szczegół. Niesamowity sukces konsoli Nintendo Wii pokazał jak wielki potencjał drzemie w prostej rozgrywce, dzięki której gra trafia do większego grona odbiorców. Inni producenci szybko podchwycili ten pomysł, bo przecież dawał szanse na lepszą sprzedaż gier. Niestety tendencja ta doprowadziła do zmniejszenia poziomu trudności w nowych produkcjach. Co gorsze, upowszechniła się już na tyle, że rzadko kiedy zdarzają się tytuły zapewniające graczom większe wyzwania i dłuższą rozrywkę.