Czy fujarka Łamignata daje mu siłę? Dlaczego Mirmił je jak prosię? Kajko i Kokosz na Netflixie
Netflix rusza z serią Kajko i Kokosz. Na dobry początek miałem okazję obejrzeć dwa odcinki serii. Czy przywołały one wspomnienia z dzieciństwa? Na co warto zwrócić uwagę oglądając tę animację?
No i jest. Zapowiedziany w grudniu Kajko i Kokosz przeniesiony z papierowego komiksu na ekran telewizora czy też komputera, albo dobrego telefonu. I jak się przekonałem to właśnie na tym ostatnim urządzeniu animowany komiks na podstawie historii Janusza Christy prezentuje się najlepiej. Dlaczego? Już wyjaśniam. I przypominam, że nie zawsze angielskie na Netflixie musi być najlepsze.
Najpierw jak twórcy widzą swoją produkcję, czyli Netflix Studio o Kajku i Kokoszu
Szukasz filmów na Netflix, ale nie wiesz co oglądać. Doradzamy
Cechy papierowego komiksu, a obraz filmowy
Komiks ma swoje cechy. Papier, na którym jest drukowany (który może być matowy, może być błyszczący) odbija światło od farby drukarskiej, zamiast nim świecić. Po drugie, papier może mieć niedoskonałości, natomiast obraz na ekranie zwykle jest ich pozbawiony. Kolejna rzecz to kontrast, który w przypadku wyświetlacza jest wysoki, nawet jeśli wyświetlany obraz nie cechuje się głębokimi czerniami i mocnymi przejściami pomiędzy kolorami.
Skan z komiksu Kajko i Kokosz "Szkoła latania". Niedoskonałości druku, nieregularne przejścia tonalne, a także światłocień, elementy budujące "magię komiksu"
Biorąc pod uwagę odległość z jakiej oglądamy papierowy komiks, rozmiar kątowy strony komiksu jest porównywalny z przeciętnym telewizorem o przekątnej 65 cali.Teoretycznie wszystko jest dobrze, ale przecież strona komiksowa najczęściej to nie jedna ramka, ale wiele ramek, które sprawiają, że w danej chwili śledzimy dużo mniejszy wycinek całej strony. To właśnie ta ostatnia cecha sprawia, że obraz animowanego Kajka i Kokosza może nam wydać się nienaturalny.
Netflixowy Kajko i Kokosz sprawdza się najlepiej na małym wyświetlaczu
Ta nienaturalność objawia się zbyt kontrastową i szeroką przy dużym ekranie kreską, którą narysowano postaci. O ile dalekie plany, jak widok warowni Zbójcerzy czy Mirmiłowa, albo lasu, wypadają bardzo dobrze, to animacja poszczególnych postaci i bliższych planów słabiej.
Zaradzić na to można w prosty sposób, odtwarzając film na ekranie telefonu. Obraz będzie dzięki temu mniejszy, bliższy temu co widać w pojedynczej komiksowej ramce, a przez to dużo przyjemniejszy w odbiorze. Ponieważ odcinki są krótkie, co nawet dobrze wpływa na odbiór historii, obejrzałem je kilka razy na ekranie telewizora, komputera i smartfona, by przekonać się, że to ten ostatni najlepiej radzi sobie z animowaną komiksową historią.
A jak wypada sama filmowa kreska, czy przypomina komiks
Ponieważ Janusz Christa zmarł kilka lat temu, nie mógł z oczywistych powodów uczestniczyć, choćby jako konsultant, w tworzeniu scenografii serialowej. Kajko i Kokosz doczekał się jednak kontynuacji w formie papierowej, całkiem udanie inspirowanej oryginalnymi komiksami, więc nie było obaw, że oryginalna kreska nie będzie możliwa do odtworzenia, choćby w pewnym stopniu, w serialu.
I na pewno udało się ją przywrócić do życia w stopniu, który sprawia, że filmowe postaci faktycznie bardzo przypominają rysunkowe oryginały. Mam może trochę zarzutu co do różnorodności Zbójcerzy, wśród których są oczywiście charakterystyczni oferma, siłacz i kapral. Nie mówiąc o Hegemonie, moim zdaniem najlepiej zagranej (animacja plus podłożony głos) jak dotąd postaci. Również Kokosz wypada dobrze, w przeciwieństwie do Kajka, ale to też subiektywna opinia.
Problemem dla osoby, która pamięta oryginalne komiksy Janusza Christy lub miała z nimi styczność, mogą być drobne różnice pomiędzy postaciami rysunkowymi, a animowanymi. Inaczej wyglądają oczy czarownicy Jagi, tors Łamignata też nie jest taki jak w komiksie. Jeśli jednak nie mamy pamięci do rysunków, wcale nie będzie nam to przeszkadzało.
Animacja jest ruchoma i to jej siła, ale czasem też słabość
Autorzy rysunkowego Kajka i Kokosza sprytnie wykorzystali fakt, że komiks zatrzymuje akcje, a nasza wyobraźnia dopowiada sobie to co dzieje się pomiędzy ramkami. Akcja była zamrażana w zabawnych momentach, na przykład w chwili gdy Hegemon „źle chwycił bacik Łamignata”. Ta scenka jest odegrana w drugim odcinku serialu i też wygląda zabawnie, ale trwa tylko ułamek sekundy. Widz nie ma czasu, by się zadumać nad najśmieszniejszą chwilą w całym wydarzeniu.
W tym przypadku animacja nie dała moim zdaniem rady. Jednak są też sceny, w których ruch działa bardzo na korzyść. To na przykład scena w pierwszym odcinku serii, gdy stary kogut nie daje rady wysiedzieć smoczego jaja. Króciutka, ale ruch świetnie się tu sprawdził. Podobnie jak chwila, gdy Łamignat bardzo wylewnie wita Hegemona udającego biedaka, albo nocna bójka w lesie.
Podsumowując, w serialu są momenty, które do mnie nie przemawiały, ale są też chwile, w których cieszyłem się, że powstał animowany serial.
Kolory, kolory, bardzo istotna cecha rysunkowych historii
Animacja, podobnie jak komiks, przestawia otoczenie, szczególnie to odleglejsze, za pomocą bardziej pastelowych barw, podczas gdy bohaterowie są rysowani mocniejszymi, nasyconymi kolorami. Jednak, tak jak wspomniałem, ekran telewizora, a nawet ekran projektorowy, potęgują nasycenie jednolitych w znacznym stopniu barw ubiorów, co moim zdaniem wpływa na odbiór animacji.
W sposób, który czyni ją podobną do animowanych scen z gier, w których postaci często stoją w pozycji na wprost lub bokiem. Oglądając odcinki nie mogłem wyzbyć się wrażenia, że oglądam przerywniki animowane w grze. Młodszym widzom i osobom, które nie są koneserami komiksowej animacji, pewnie to nie będzie przeszkadzać.
Fabuła - trudno tu o spoilery, ale też nie wszystko dzieje się tak jak to pamiętamy
Pierwsze dwa odcinki przekonały mnie, że nie będzie łatwo mnie zaskoczyć czymś nowym. To znane mi już z komiksów przygody. Nie są jednak przeniesione na ekran w stopniu jeden do jednego - scenarzyści sprytnie wybrali fragmenty poszczególnych komiksów i połączyli je na nowo.
W efekcie, choć doświadczamy deja vu, to jednak historia toczy się trochę inaczej niż w komiksie. Dzięki temu, mimo wiedzy o tym co się wydarzy, nie jesteśmy zanudzeni przewidywalnością przebiegu fabuły.
Znajoma scena? Na pewno, jednak coś tutaj jest nie tak jak to zapamiętaliśmy
W pierwszym sezonie zobaczymy następujące odcinki:
- Tajna broń Hegemona – na podstawie albumu Zamach na Milusia
- Fujarka Łamignata – na podstawie albumu Szkoła latania
- Złoty Puchar – na podstawie albumu Złoty Puchar
- Zamach na Milusia – na podstawie albumu Zamach na Milusia
- Sekret maczugi – na podstawie albumu W krainie Borostworów
Dla dorosłych, którzy wspominają dzieciństwo, czy jednak dla dzieci?
Na to pytanie nie znajduję na razie jednoznacznej odpowiedzi. Obejrzałem kilka razy pierwsze dwa odcinki Kajka i Kokosza i przyznam, że z każdym razem było dużo przyjemniej. Na tyle, że w końcu przestałem się przejmować wyłuszczonymi wcześniej w tym tekście zarzutami. Choć ich nie odwołuję.
Kajko i Kokosz najlepiej wypada na mniejszym ekranie, telefon (ewentualnie tablet) będzie w tym celu idealny. Dobrze, że w końcu powstał taki serial. Czekam na kolejne odcinki
Najmłodsi, którzy być może nawet nie mieli okazji wziąć do rąk komiksów Janusza Christy, powinni być zadowoleni, ale myślę, że w tym przypadku fajnie byłoby ten film oglądać w rodzinnym gronie. Nie dlatego, że są w nim sceny pełne grozy, a dlatego, że to niezła zabawa.
Ten tekst to nie tyle krytyka animacji, a wywód, który pokazuje, że przełożyć komiks na film animowany nie jest łatwo. Szczególnie, gdy adaptacja musi walczyć z naszą wyobraźnią i wspomnieniami z dzieciństwa. A te trudno zastąpić nową wizją.
Czytaj więcej na temat seriali i filmów:
- Pierwszy zwiastun nowego filmu Mortal Kombat wygląda bardzo obiecująco
- Netflix bierze się za kolejną grę. I to za prawdziwy hit
- Serial The Last of Us coraz bliżej? Wygląda na to, że tak!
Komentarze
8Narazie 5 odcinków -- Czekamy na więcej.
Rodzinnie. Dobre rady zawsze w cenie.